Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie obok Pauliny i taty.
-A gdzie Arek?- zapytałam, nie widząc go nigdzie.
-Bawi się na górze- odpowiedziała Paulina. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę- powiedział tata i wstał z kanapy.- Dominika?!- usłyszałam jego zdziwiony głos.
-Możemy porozmawiać? Wiem, że Kamila jest u ciebie.
-Czego ty chcesz?!- warknął tata wściekły. Paulina wstała z kanapy i również podeszła do drzwi.
-Nie myślałam, że ożenisz się z tą...- usłyszałam głos tej całej Dominiki. Jakoś z marszu nie pałam do niej sympatią.
-Nawet nie próbuj kogokolwiek obrażać w moim domu- syknął wściekle tata.
-Po co właściwie przyszłaś?- zapytała Paulina.
-No na pewno nie do ciebie- zaśmiała się kobieta, z którą rozmawiali.- To jak, wpuścicie mnie? Nie zajmę wam dużo czasu.
-Masz pięć minut- powiedział tata twardym głosem.
-Och, co za stanowczość- stwierdziła ta Dominika i zachichotała.- Ty pewnie jesteś Kamila. Troszkę urosłaś od naszego ostatniego spotkania.
-Daj jej spokój. O czym chcesz porozmawiać?- zapytał tata.
-Może najpierw powiecie Kamili kim jestem. Otóż widzisz słoneczko, masz prawo mnie nie pamiętać. Jestem twoją mamą- powiedziała a mnie zamurowało.
-To niemożliwe! Moja matka nie żyje- stwierdziłam pewnie.
-Mylisz się. Wszyscy myślą, że nie żyję, a tak naprawdę mieszkam w Stanach- zaśmiała się.
-Ale babcia...- zaczęłam.
-Babcia, babcia... Bardzo mi pomogła. Sporo osób musiałam po drodze przekupić, żeby ją też w to wkręcić. Otóż, widzisz kochanie. Ciąża nigdy nie była zagrożona. A ja nie zmarłam. Kłamstwem w całej historii, którą miała ci opowiedzieć, i jak widzę to zrobiła, było też to, że kochałam twojego tatę. Gówno prawda! Okłamywałam wszystkich naokoło- zaśmiała się szyderczo.
-Dlaczego wyjechałaś i nie zabrałaś mnie ze sobą?- zapytałam.
-Dlaczego?! Nie rozumiesz?! Byłaś zbędnym balastem, ciężarem, jedną z wielu przeszkód do pokonania- stwierdziła lekkim tonem.- Ale teraz jest inaczej. Mam możliwości, perspektywy. Przyjechałam po ciebie córeczko. Zabieram cię do Stanów.
-No chyba cię porąbało!- krzyknęłam i wstałam.- Mówisz, że byłam ciężarem, a teraz chcesz się mną zajmować?!
-Tak. Chcę ci stworzyć dom. Prawdziwą rodzinę.
-Ja mam rodzinę!- krzyknęłam wściekła.- Oni są moją rodziną- powiedziałam i wskazałam na Paulinę, tatę i Arka, którego pewnie zaciekawiły te krzyki.
-Błagam cię, nie bądź śmieszna. Nie znasz ich- stwierdziła i szyderczo się zaśmiała.
-A niby ciebie znam?- prychnęłam.
-Nie denerwuj mnie i zbieraj manatki, za cztery godziny mamy samolot- poinformowała mnie.
-Nigdzie z tobą nie jadę! Ty chyba jesteś jakaś nienormalna!
-Licz się ze słowami!- syknęła i wstała. Podeszła do mnie i spojrzała prosto w oczy. Miała z tym niemały problem, ponieważ jestem od niej sporo wyższa.- Chyba zasługuję na szacunek.
-Niby z jakiej racji. Bo donosiłaś ciążę? Brawa! Panie i panowie! Szczyt filantropii!- powiedziałam i tym razem to ja szyderczo się zaśmiałam.
-Jak ty się odzywasz do własnej matki?- zapytała z wyrzutem.
-Ty nie jesteś moją matką. Nie miałam matki przez całe życie- stwierdziłam, po czym podeszłam do Pauliny i patrząc prosto w oczy kobiecie, która mnie urodziła powiedziałam.- Nie miałam matki, ale teraz, dla mnie Paulina jest jak mama. To ona jest obok, ona mnie wspiera. Zna moich przyjaciół. Wie, co jest największą pasją. To z nią mogę porozmawiać o problemach. A ty?! Ty jesteś nikim! Zniknęłaś pozorując swoją śmierć. Wiesz co to oznacza? Że stchórzyłaś! Zwyczajnie bałaś się odpowiedzialności. A teraz jedna ważna sprawa. Wyjdź! Nigdy więcej nie pojawiaj się w naszym życiu! Inaczej nasza następna rozmowa nie będzie już tak przyjemna- syknęłam. Ta nic już nie powiedziała, tylko wyszła. Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi szepnęłam- Przepraszam- i pobiegłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i zjechałam plecami po drzwiach. Rozryczałam się. Jak małe dziecko. Nie miałam już na nic siły. Położyłam się na łóżku i przytuliłam poduszkę. Cały czas płakałam. Dlaczego życie wali mi się za każdym razem, kiedy tylko wyjdę na prostą? Usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Nie podniosłam się jednak i nie sprawdziłam kto to. Kompletnie mnie to nie interesowało.
-Kamilko- usłyszałam szept Pauliny. Nie drgnęłam jednak ani o milimetr.- Słoneczko- dodała również szeptem i położyła się obok mnie mocno mnie przytulając. Odwróciłam się w jej stronę i mocno przytuliłam.
-Przepraszam- wyszeptałam.
-Nie przepraszaj nie masz za co.
-Wszystko, co jej powiedziałam było prawdą. Naprawdę tak myślę- powiedziałam i zamknęłam oczy.
-Ty dla mnie też jesteś jak córka. Nigdy bym nie pomyślała, że w ciągu dwóch tygodni moje życie może się tak zmienić, a jednak. Kocham cię córeczko- wyszeptała.
-Ja też cię kocham, mamo- odpowiedziałam szeptem, a z moich oczu popłynęły dwie samotne łzy.
-Kochanie, dlaczego płaczesz?- zapytała.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam mamę- odpowiedziałam z uśmiechem i ze łzami w oczach.- A ty?- spytałam widząc łzy na jej policzkach.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam córkę- powiedziała i się uśmiechnęła. Leżałyśmy tak, a ja cały czas płakałam. Nagle do pokoju wszedł tata. Bez słowa położył się między nami i jednym ramieniem objął mnie a drugim swoją żonę.
-Nie płacz, słoneczko- powiedział do mnie i pocałował moje czoło. Mocno się w niego wtuliłam i starałam się zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut.
-Gdzie byłeś?- zapytała Paulina.
-Musiałem to wszystko wytłumaczyć Arkowi- odpowiedział. Właśnie wtedy do pokoju wszedł wspomniany malec. Wgramolił się na łóżko i ułożył na klatce piersiowej taty.
-Nie płacz, Kami- powiedział i otarł moje policzki.- Ta zła pani już tu nie przyjdzie. Obiecuję.
-Wiem Smyku, wiem- uśmiechnęłam się i poczochrałam jego blond czuprynkę.
-A mamusia ma duże serduszko i może być też twoją mamą- oznajmił pewnie.- Prawda, mamo?
-Oczywiście skarbie- usłyszał w odpowiedzi.
-To co, jemy kolację?- zapytał tata.
-Tak! Zróbmy zapiekankę makaronową, proszę- powiedział Arek.
-To chodź, my zrobimy, a mama i Kamila niech jeszcze poleżą- stwierdził tata, wstał, wziął Arka na ręce i wyszedł z pokoju. Milczałyśmy dłuższą chwilę, ale obie czułyśmy wiszące w powietrzu słowa.
-Jeśli chcesz, to naprawdę mogę być twoją mamą. Oczywiście nigdy nie nadrobimy tych szesnastu lat i nie będzie między nami zgodności genetycznej, ale zawsze będę cię traktować jak rodzoną córkę- wyszeptała.
-Chcę- odpowiedziałam szeptem i mocno ją przytuliłam. Po kilku minutach zeszłyśmy na dół i pomogłyśmy w robieniu zapiekanki. Następnie ją zjedliśmy i Arek poszedł razem z Pauliną na górę się umyć i iść spać, ponieważ robiło się późno. Usiadłam w salonie na kanapie i starałam się ułożyć to wszystko w głowie.
-O czym myślisz?- zapytał tata, który usiadł obok mnie i mocno przytulił.
-Jakim cudem moja biologiczna matka to tak parszywa kobieta? I dlaczego, za każdym razem, jak już myślę, że wszystko jest dobrze, że zaczynam wychodzić na prostą, to okazuje się, że nie i wpadam w okropnie ostry zakręt jadąc na letnich oponach po praktycznie szklanej nawierzchni? Moje życie jest tak okropnie pokręcone- powiedziałam i zamknęłam oczy, w których zaczęły gromadzić się łzy.
-Nasze życie to seria wzlotów i upadków. Tak już jest. I najlepiej stawić im czoła od razu, kiedy jesteśmy silni. A nie najpierw uciekać, a dopiero później, kiedy jesteśmy osłabieni uciekaniem zmierzyć się z nimi.
-Masz rację- powiedziałam.- A o wszystkich upadkach trzeba jak najszybciej zapominać- stwierdziłam.
-Dokładnie. Bo jeżeli pozwolimy, aby niszczyła nas przeszłość, to nie będziemy umieli cieszyć się z teraźniejszości- zakończył.
-Powinniście napisać książkę. Serio. To byłby hit- stwierdziła mama. Ale to fajnie brzmi. Kurczę, chyba dopiero do mnie dotarło, że mam mamę i w ogóle to wszystko.
-Idę spać- powiedziałam po chwili ciszy.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedzieli oboje. Weszłam na górę, wzięłam szybki prysznic, nastawiłam budzik i poszłam spać. Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Obudził mnie ukochany dźwięk budzika. Leniwie podniosłam się z łóżka, wyszukałam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Kiedy już się przygotowałam, zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Kiedy odkładałam naczynia do zmywarki, w kuchni pojawiła się Paulina, znaczy mama.
-Hej- powiedziałam z uśmiechem.
-Cześć- odpowiedziała i również się uśmiechnęła.- Wyspana?
-Chyba tak- stwierdziłam.- Obudzić Arka?
-Jakbyś mogła.
-Pewnie- powiedziałam i weszłam na górę. Obudziłam Arka i zgarnęłam torbę z pokoju. Byłam już spóźniona, więc pewnie znowu dostanę burę od Winiarskiego. Świetnie.
-Już idziesz?- zapytał tata, kiedy wpadłam do kuchni.
-No tak. Filip już czeka- powiedziałam, po czym się z nimi pożegnałam i z informacją- Będę po trzynastej- wyszłam z domu.
-Cześć- powiedział Winiarski i mnie przytulił, gdy wyszłam z domu.
-Hej. Idziemy?
-No nie ma wyjścia- ruszyliśmy do szkoły. W drodze opowiedziałam przyjacielowi cały wczorajszy wieczór.- No to powiem ci, że nie myślałem, że w ciągu kilkunastu minut można przewrócić sobie życie do góry nogami i na nowo je poukładać.
-Ja też nie- powiedziałam. Akurat doszliśmy do szkoły. Szukaliśmy wzrokiem Emilki i Kuby, ale nigdzie ich nie było.
-Może jeszcze ich nie ma- zasugerował Winiarski.
-No ale przecież zawsze byli- powiedziałam.
-Chodź, usiądziemy. Na pewno zaraz przyjdą.
-No dobra- odpowiedziałam i usiadłam obok chłopaka na ławce. Kiedy zadzwonił dzwonek, Emilki i Kuby dalej nie było.
-Może poszli razem na wagary- zasugerował Filip.
-Ale wtedy daliby nam chyba znać. Chociażby głupi sms- powiedziałam.
-Chodź, idziemy, bo zaraz zacznie się lekcja- stwierdził Winiarski i wstał z ławki. Zrobiłam to samo i razem z chłopakiem ruszyłam do szkoły. Przed samymi drzwiami odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam...
*************
Heyka! Jest niedziela i zgodnie z obietnicą pojawiam się z rozdziałem. Miał być wcześniej, ale najpierw trochę dłużej pospałam, a potem musiałam biegiem szykować się do kościoła.
Jak myślicie, co zobaczyła Kama?
Pozdrawiam, Dream :* <3
Tego to ja się nie spodziewałam. Matka Kamili żyje. Niech nie będzie to co myślę.
OdpowiedzUsuńTego chyba nikt się nie spodziewał :)
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńPewnie zobaczy swoją matkę.
Poza nią wszystko cudownie.
Czekam na kolejny.
Buziaki.
PS Zapraszam do mnie: http://have-lucky.blogspot.com/
Dziękuję bardzo. Na pewno zajrzę Do następnego, buźka :*
UsuńOj mieszasz,mieszasz :D
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nie koniec :)
UsuńSuper. Pewnie jej biologiczna matką ją śledziła. I pewnie pojawi się pod szkołą. Kiedy można spodziewać się kolejnego? Pozdrawiam serdecznie i miłego popołudnia :*
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. Kolejny? Mógłby być już dzisiaj, bo jest napisany :D Ale wstawię go dopiero we wtorek :) :*
UsuńA jutro nie dało by rady?
UsuńAle ja nie mogę Was aż tak rozpieszczać :D
UsuńMożesz możesz
UsuńNo nie tym razem :)
UsuńSzkoda :(
UsuńSzkoda :(
UsuńO ja cię mamusia się pojawiła i znając ciebie zapewne namiesza w życiu Kamili. Rozdział wyszedł super i nie mogę doczekać się wtorku.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam pierwsze zdanie, to płakałam ze śmiechu. Serio. Szczególnie, jak powiedziałam to na głos. Do następnego :)
Usuń