niedziela, 10 lipca 2016

Rozdział 22

Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie obok Pauliny i taty.
-A gdzie Arek?- zapytałam, nie widząc go nigdzie.
-Bawi się na górze- odpowiedziała Paulina. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę- powiedział tata i wstał z kanapy.- Dominika?!- usłyszałam jego zdziwiony głos.
-Możemy porozmawiać? Wiem, że Kamila jest u ciebie.
-Czego ty chcesz?!- warknął tata wściekły. Paulina wstała z kanapy i również podeszła do drzwi.
-Nie myślałam, że ożenisz się z tą...- usłyszałam głos tej całej Dominiki. Jakoś z marszu nie pałam do niej sympatią.
-Nawet nie próbuj kogokolwiek obrażać w moim domu- syknął wściekle tata.
-Po co właściwie przyszłaś?- zapytała Paulina.
-No na pewno nie do ciebie- zaśmiała się kobieta, z którą rozmawiali.- To jak, wpuścicie mnie? Nie zajmę wam dużo czasu.
-Masz pięć minut- powiedział tata twardym głosem.
-Och, co za stanowczość- stwierdziła ta Dominika i zachichotała.- Ty pewnie jesteś Kamila. Troszkę urosłaś od naszego ostatniego spotkania.
-Daj jej spokój. O czym chcesz porozmawiać?- zapytał tata.
-Może najpierw powiecie Kamili kim jestem. Otóż widzisz słoneczko, masz prawo mnie nie pamiętać. Jestem twoją mamą- powiedziała a mnie zamurowało.
-To niemożliwe! Moja matka nie żyje- stwierdziłam pewnie.
-Mylisz się. Wszyscy myślą, że nie żyję, a tak naprawdę mieszkam w Stanach- zaśmiała się.
-Ale babcia...- zaczęłam.
-Babcia, babcia... Bardzo mi pomogła. Sporo osób musiałam po drodze przekupić, żeby ją też w to wkręcić. Otóż, widzisz kochanie. Ciąża nigdy nie była zagrożona. A ja nie zmarłam. Kłamstwem w całej historii, którą miała ci opowiedzieć, i jak widzę to zrobiła, było też to, że kochałam twojego tatę. Gówno prawda! Okłamywałam wszystkich naokoło- zaśmiała się szyderczo.
-Dlaczego wyjechałaś i nie zabrałaś mnie ze sobą?- zapytałam.
-Dlaczego?! Nie rozumiesz?! Byłaś zbędnym balastem, ciężarem, jedną z wielu przeszkód do pokonania- stwierdziła lekkim tonem.- Ale teraz jest inaczej. Mam możliwości, perspektywy. Przyjechałam po ciebie córeczko. Zabieram cię do Stanów.
-No chyba cię porąbało!- krzyknęłam i wstałam.- Mówisz, że byłam ciężarem, a teraz chcesz się mną zajmować?!
-Tak. Chcę ci stworzyć dom. Prawdziwą rodzinę.
-Ja mam rodzinę!- krzyknęłam wściekła.- Oni są moją rodziną- powiedziałam i wskazałam na Paulinę, tatę i Arka, którego pewnie zaciekawiły te krzyki.
-Błagam cię, nie bądź śmieszna. Nie znasz ich- stwierdziła i szyderczo się zaśmiała.
-A niby ciebie znam?- prychnęłam.
-Nie denerwuj mnie i zbieraj manatki, za cztery godziny mamy samolot- poinformowała mnie.
-Nigdzie z tobą nie jadę! Ty chyba jesteś jakaś nienormalna!
-Licz się ze słowami!- syknęła i wstała. Podeszła do mnie i spojrzała prosto w oczy. Miała z tym niemały problem, ponieważ jestem od niej sporo wyższa.- Chyba zasługuję na szacunek.
-Niby z jakiej racji. Bo donosiłaś ciążę? Brawa! Panie i panowie! Szczyt filantropii!- powiedziałam i tym razem to ja szyderczo się zaśmiałam.
-Jak ty się odzywasz do własnej matki?- zapytała z wyrzutem.
-Ty nie jesteś moją matką. Nie miałam matki przez całe życie- stwierdziłam, po czym podeszłam do Pauliny i patrząc prosto w oczy kobiecie, która mnie urodziła powiedziałam.- Nie miałam matki, ale teraz, dla mnie Paulina jest jak mama. To ona jest obok, ona mnie wspiera. Zna moich przyjaciół. Wie, co jest największą pasją. To z nią mogę porozmawiać o problemach. A ty?! Ty jesteś nikim! Zniknęłaś pozorując swoją śmierć. Wiesz co to oznacza? Że stchórzyłaś! Zwyczajnie bałaś się odpowiedzialności. A teraz jedna ważna sprawa. Wyjdź! Nigdy więcej nie pojawiaj się w naszym życiu! Inaczej nasza następna rozmowa nie będzie już tak przyjemna- syknęłam. Ta nic już nie powiedziała, tylko wyszła. Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi szepnęłam- Przepraszam- i pobiegłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i zjechałam plecami po drzwiach. Rozryczałam się. Jak małe dziecko. Nie miałam już na nic siły. Położyłam się na łóżku i przytuliłam poduszkę. Cały czas płakałam. Dlaczego życie wali mi się za każdym razem, kiedy tylko wyjdę na prostą? Usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Nie podniosłam się jednak i nie sprawdziłam kto to. Kompletnie mnie to nie interesowało.
-Kamilko- usłyszałam szept Pauliny. Nie drgnęłam jednak ani o milimetr.- Słoneczko- dodała również szeptem i położyła się obok mnie mocno mnie przytulając. Odwróciłam się w jej stronę i mocno przytuliłam.
-Przepraszam- wyszeptałam.
-Nie przepraszaj nie masz za co.
-Wszystko, co jej powiedziałam było prawdą. Naprawdę tak myślę- powiedziałam i zamknęłam oczy.
-Ty dla mnie też jesteś jak córka. Nigdy bym nie pomyślała, że w ciągu dwóch tygodni moje życie może się tak zmienić, a jednak. Kocham cię córeczko- wyszeptała.
-Ja też cię kocham, mamo- odpowiedziałam szeptem, a z moich oczu popłynęły dwie samotne łzy.
-Kochanie, dlaczego płaczesz?- zapytała.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam mamę- odpowiedziałam z uśmiechem i ze łzami w oczach.- A ty?- spytałam widząc łzy na jej policzkach.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam córkę- powiedziała i się uśmiechnęła. Leżałyśmy tak, a ja cały czas płakałam. Nagle do pokoju wszedł tata. Bez słowa położył się między nami i jednym ramieniem objął mnie a drugim swoją żonę.
-Nie płacz, słoneczko- powiedział do mnie i pocałował moje czoło. Mocno się w niego wtuliłam i starałam się zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut.
-Gdzie byłeś?- zapytała Paulina.
-Musiałem to wszystko wytłumaczyć Arkowi- odpowiedział. Właśnie wtedy do pokoju wszedł wspomniany malec. Wgramolił się na łóżko i ułożył na klatce piersiowej taty.
-Nie płacz, Kami- powiedział i otarł moje policzki.- Ta zła pani już tu nie przyjdzie. Obiecuję.
-Wiem Smyku, wiem- uśmiechnęłam się i poczochrałam jego blond czuprynkę.
-A mamusia ma duże serduszko i może być też twoją mamą- oznajmił pewnie.- Prawda, mamo?
-Oczywiście skarbie- usłyszał w odpowiedzi.
-To co, jemy kolację?- zapytał tata.
-Tak! Zróbmy zapiekankę makaronową, proszę- powiedział Arek.
-To chodź, my zrobimy, a mama i Kamila niech jeszcze poleżą- stwierdził tata, wstał, wziął Arka na ręce i wyszedł z pokoju. Milczałyśmy dłuższą chwilę, ale obie czułyśmy wiszące w powietrzu słowa.
-Jeśli chcesz, to naprawdę mogę być twoją mamą. Oczywiście nigdy nie nadrobimy tych szesnastu lat i nie będzie między nami zgodności genetycznej, ale zawsze będę cię traktować jak rodzoną córkę- wyszeptała.
-Chcę- odpowiedziałam szeptem i mocno ją przytuliłam. Po kilku minutach zeszłyśmy na dół i pomogłyśmy w robieniu zapiekanki. Następnie ją zjedliśmy i Arek poszedł razem z Pauliną na górę się umyć i iść spać, ponieważ robiło się późno. Usiadłam w salonie na kanapie i starałam się ułożyć to wszystko w głowie.
-O czym myślisz?- zapytał tata, który usiadł obok mnie i mocno przytulił.
-Jakim cudem moja biologiczna matka to tak parszywa kobieta? I dlaczego, za każdym razem, jak już myślę, że wszystko jest dobrze, że zaczynam wychodzić na prostą, to okazuje się, że nie i wpadam w okropnie ostry zakręt jadąc na letnich oponach po praktycznie szklanej nawierzchni?  Moje życie jest tak okropnie pokręcone- powiedziałam i zamknęłam oczy, w których zaczęły gromadzić się łzy.
-Nasze życie to seria wzlotów i upadków. Tak już jest. I najlepiej stawić im czoła od razu, kiedy jesteśmy silni. A nie najpierw uciekać, a dopiero później, kiedy jesteśmy osłabieni uciekaniem zmierzyć się z nimi.
-Masz rację- powiedziałam.- A o wszystkich upadkach trzeba jak najszybciej zapominać- stwierdziłam.
-Dokładnie. Bo jeżeli pozwolimy, aby niszczyła nas przeszłość, to nie będziemy umieli cieszyć się z teraźniejszości- zakończył.
-Powinniście napisać książkę. Serio. To byłby hit- stwierdziła mama. Ale to fajnie brzmi. Kurczę, chyba dopiero do mnie dotarło, że mam mamę i w ogóle to wszystko.
-Idę spać- powiedziałam po chwili ciszy.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedzieli oboje. Weszłam na górę, wzięłam szybki prysznic, nastawiłam budzik i poszłam spać. Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Obudził mnie ukochany dźwięk budzika. Leniwie podniosłam się z łóżka, wyszukałam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Kiedy już się przygotowałam, zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Kiedy odkładałam naczynia do zmywarki, w kuchni pojawiła się Paulina, znaczy mama.
-Hej- powiedziałam z uśmiechem.
-Cześć- odpowiedziała i również się uśmiechnęła.- Wyspana?
-Chyba tak- stwierdziłam.- Obudzić Arka?
-Jakbyś mogła.
-Pewnie- powiedziałam i weszłam na górę. Obudziłam Arka i zgarnęłam torbę z pokoju. Byłam już spóźniona, więc pewnie znowu dostanę burę od Winiarskiego. Świetnie.
-Już idziesz?- zapytał tata, kiedy wpadłam do kuchni.
-No tak. Filip już czeka- powiedziałam, po czym się z nimi pożegnałam i z informacją- Będę po trzynastej- wyszłam z domu.
-Cześć- powiedział Winiarski i mnie przytulił, gdy wyszłam z domu.
-Hej. Idziemy?
-No nie ma wyjścia- ruszyliśmy do szkoły. W drodze opowiedziałam przyjacielowi cały wczorajszy wieczór.- No to powiem ci, że nie myślałem, że w ciągu kilkunastu minut można przewrócić sobie życie do góry nogami i na nowo je poukładać.
-Ja też nie- powiedziałam. Akurat doszliśmy do szkoły. Szukaliśmy wzrokiem Emilki i Kuby, ale nigdzie ich nie było.
-Może jeszcze ich nie ma- zasugerował Winiarski.
-No ale przecież zawsze byli- powiedziałam.
-Chodź, usiądziemy. Na pewno zaraz przyjdą.
-No dobra- odpowiedziałam i usiadłam obok chłopaka na ławce. Kiedy zadzwonił dzwonek, Emilki i Kuby dalej nie było.
-Może poszli razem na wagary- zasugerował Filip.
-Ale wtedy daliby nam chyba znać. Chociażby głupi sms- powiedziałam.
-Chodź, idziemy, bo zaraz zacznie się lekcja- stwierdził Winiarski i wstał z ławki. Zrobiłam to samo i razem z chłopakiem ruszyłam do szkoły. Przed samymi drzwiami odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam...


*************
Heyka! Jest niedziela i zgodnie z obietnicą pojawiam się z rozdziałem. Miał być wcześniej, ale najpierw trochę dłużej pospałam, a potem musiałam biegiem szykować się do kościoła.
Jak myślicie, co zobaczyła Kama?
Pozdrawiam, Dream :* <3

16 komentarzy:

  1. Tego to ja się nie spodziewałam. Matka Kamili żyje. Niech nie będzie to co myślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    Pewnie zobaczy swoją matkę.
    Poza nią wszystko cudownie.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki.
    PS Zapraszam do mnie: http://have-lucky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Na pewno zajrzę Do następnego, buźka :*

      Usuń
  3. Super. Pewnie jej biologiczna matką ją śledziła. I pewnie pojawi się pod szkołą. Kiedy można spodziewać się kolejnego? Pozdrawiam serdecznie i miłego popołudnia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo. Kolejny? Mógłby być już dzisiaj, bo jest napisany :D Ale wstawię go dopiero we wtorek :) :*

      Usuń
    2. A jutro nie dało by rady?

      Usuń
    3. Ale ja nie mogę Was aż tak rozpieszczać :D

      Usuń
    4. Możesz możesz

      Usuń
    5. Szkoda :(

      Usuń
    6. Szkoda :(

      Usuń
  4. O ja cię mamusia się pojawiła i znając ciebie zapewne namiesza w życiu Kamili. Rozdział wyszedł super i nie mogę doczekać się wtorku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytałam pierwsze zdanie, to płakałam ze śmiechu. Serio. Szczególnie, jak powiedziałam to na głos. Do następnego :)

      Usuń