sobota, 28 maja 2016

Rozdział 14

 W domu usiedliśmy na tarasie, a tata powiedział:
-Mam dla was niespodziankę.....
- razem z Pauliną spojrzałyśmy na niego zaciekawione.
-Olśnij nas- poprosiła brunetka.
-Kamila, kiedy zaczynasz treningi?- zapytał tata.
-Teraz do końca wakacji mam jeszcze luz, a potem pierwszego po południu- odpowiedziałam.
-Świetnie. Ja też mam teraz wolne trzy dni, więc może zrobimy sobie małą wycieczkę?
-Co masz na myśli mówiąc 'małą'?- zapytała Paula.
-Możemy pojechać do moich rodziców albo do domku na Mazury- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Całkiem niezły pomysł- powiedziała Paulina.- A co na to twoi rodzice?
-Na pewno się ucieszą- powiedział pewnie.- Co ty na to Kamila?
-W sumie, to nie taki zły pomysł. Nigdy jeszcze nie byłam w Wieluniu, co jest dość dziwne, bo mama tam się urodziła i wychowała- stwierdziłam zamyślona.
-Twój tata też- zaśmiał się tata, na co razem z Pauliną mu zawtórowałyśmy.
-No to zadzwonię do rodziców- powiedział tata i sięgnął po telefon.-No cześć mamo.
-...
-Słuchaj, moglibyśmy wpaść? Mamy wolne do końca tygodnia, więc pomyśleliśmy...
-...
-Aha, no okej. Rozumiem.
-...
-Pewnie, że tak. Do zobaczenia- powiedział i zakończył połączenie.- Nie da rady. Pojechali do Ali do Gdańska i wracają w przyszłym tygodniu.
-A te Mazury?- zapytała Paula.
-Zadzwonię- stwierdził tata i wybrał kolejny numer- Dzień dobry.
-...
-Z tej strony Mariusz Wlazły. Chciałem pana zapytać, czy ten domek, który wynajmowaliśmy w zeszłym roku jest wolny.
-...
-Tak? To świetnie. A czy byłaby możliwość, żebyśmy jutro przed południem dostali klucze?
-...
-Na trzy dni.
-...
-Świetnie. Do widzenia- powiedział i zakończył połączenie.- Jedziemy.
-No to super. O której wyjedziemy?- zapytała Paulina.
-Myślę, że koło ósmej. Wtedy koło południa bylibyśmy na miejscu.
-No dobrze. Zapytamy jeszcze Arka czy chce jechać. Arek!- zawołała.
-Tak mamo?- zapytał gramoląc się na kolana taty.
-Masz ochotę jechać z nami na Mazury do tego domku co ostatnio?- zapytała Paulina.
-No pewnie, że tak! Tam było super! Kiedy jedziemy?
-Jutro rano i zostajemy do końca wakacji- odpowiedział tata.
-To musimy się spakować! No chodźcie!- krzyknął i ruszył do domu.
-Chyba ma rację- powiedziała Paulina i również wstała. Razem z tatą zrobiliśmy to samo i każdy poszedł się spakować. Wzięłam moją torbę treningową i zaczęłam kolejno pakować do niej wszystkie rzeczy. Po pół godzinie byłam już spakowana i gotowa do drogi. Poszłam sprawdzić, jak radzi sobie Paulina.
-Może coś ci pomóc?- zapytałam, gdy widziałam ją siedzącą na łóżku i gładzącą się po sporym już brzuchu.
-Mogłabyś zapakować do tej torby te wszystkie rzeczy? Ja muszę odpocząć.
-Nie ma sprawy, kładź się- powiedziałam i zaczęłam układać w walizce starannie złożone ubrania.
-Dziękuję ci bardzo- powiedziała Paulina i się uśmiechnęła.
-Nie ma problemu. Ja jestem już spakowana, a tutaj zaraz skończę- powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. Potem zjedliśmy kolację, umyłam się i położyłam spać wcześniej nastawiając budzik na siódmą rano.
-Kamila wstawaj!- usłyszałam głos babci.
-Już, już- powiedziałam.
-Musimy porozmawiać- powiedziała i usiadła na łóżku.
-Tak? O co chodzi?- zapytałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłyśmy. Był to mój obecny pokój. W domu taty i Pauliny.
-Pozwolono mi do ciebie przyjść, owszem tylko na chwilę, ale to nie ważne. Mamy mało czasu.
-Ale o co chodzi?- zapytałam nic nie rozumiejąc.
-Chcę ci wyjaśnić kilka rzeczy. Po pierwsze sprzedaj mieszkanie. Nie będzie ci ono potrzebne. Zabierz z niego wszystkie rzeczy, które są lub będą ci potrzebne. Resztę moich ubrań oddaj potrzebującym. Większość już oddałam, ale jeszcze trochę zostało.
-Dobrze- powiedziałam nadal lekko zszokowana, ale starałam się wszystko zapamiętać.
-Pieniądze wpłacicie na osobne konto, gdzie będą leżeć i czekać, aż ci się przydadzą- powiedziała, a ja pokiwałam głową.
-Babciu...- zaczęłam.
-Tak kochanie?
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że jesteś chora?
-Kochanie, nie mogłam, nie potrafiłam złamać ci serca. Jesteś dla mnie najważniejsza i to właśnie dlatego- powiedziała i ciepło się uśmiechnęła.
-Dobrze- szepnęłam, a po moim policzku spłynęła łza.
-Nie płacz kochanie. Proszę- otarła moją łzę i odezwała się- I ostatnia najważniejsza rzecz. Trenuj. Tak jak do tej pory. Nie odpuszczaj. Zajdziesz daleko. Zobaczysz kochanie. Spotka cię wiele rzeczy, których nawet się nie spodziewasz- powiedziała i zniknęła.

Obudziłam się ze łzami na policzkach i zaczęłam głęboko oddychać. Złapałam telefon i sprawdziłam godzinę. Na wyświetlaczu widniała 05:58. No ładnie. Już nie zasnę. Szybko podjęłam decyzję, co zrobię. Wyciągnęłam z szafy dres, luźną koszulkę i buty do biegania. Ubrałam się złapałam telefon i słuchawki, włączyłam playlistę do biegania i zeszłam na dół. Na stole w kuchni zostawiłam kartkę zawierającą krótką wiadomość: "Idę pobiegać. Wrócę przed siódmą, Kamila". Zabrałam jeszcze z portfela w torbie pieniądze oraz klucze od domu i zamykając go wcześniej za sobą ruszyłam do parku. Tam po zrobieniu kilku okrążeń usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłonie. Cały czas miałam w głowie słowa babci "Spotka cię wiele rzeczy. których nawet się nie spodziewasz". Co miała na myśli? I czy dobrych czy złych rzeczy? Zbyt wiele pytań. Przebiegłam więc jeszcze cztery kółka i potruchtałam do cukierni. Tam kupiłam bułki na śniadanie oraz pączki, ponieważ wyglądały tak smacznie, że nie mogłam ich tam zostawić. Tak obładowana ruszyłam do domu. Wedle planu wróciłam z biegania dziesięć minut przed siódmą. Zaniosłam zakupy do kuchni, gdzie siedziała Paulina.
-Cześć- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Hej- odpowiedziała.- Jak się biegało?
-Super. Świetna pogoda na bieganie. Mam bułki i pączki- pokazałam z uśmiechem dwie siatki.
-O jejku, pączki. Świetnie. Chyba w myślach mi czytasz, bo cały czas mam ochotę na pączka- zaśmiała się, a ja razem z nią.
-To smacznego- powiedziałam.
-A dziękuję- powiedziała.
-Dobra, ja idę wziąć prysznic- powiedziałam i weszłam schodami na górę. Zabrałam z pokoju rzeczy na przebranie, które odłożyłam już wczoraj. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i rozczesałam włosy zostawiając je rozpuszczone. Przeciągnęłam rzęsy tuszem idealnie je wydłużając i zeszłam na dół, gdzie Paulina kończyła przygotowywanie śniadania.
-Zawołasz Arka i tatę?- zapytała.
-Jasne, już idę- powiedziałam i poszłam obudzić najpierw tatę.- Tato- szturnęłam go w ramię.
-Tak?- zapytał zaspanym głosem.
-Chodź na śniadanie- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Już idę- odwzajemnił mój uśmiech i wstał. Miałam już wychodzić, ale mój wzrok zatrzymał się na pewnym przedmiocie....
-To z Mistrzostw?- zapytałam podchodząc do medalu.
-Tak. Moje największe osiągnięcie- powiedział i podał mi przedmiot. Obejrzałam go z uśmiechem na ustach i oddałam tacie.
-Jest wspaniały.
-Oj, tak- powiedział, a na jego ustach cały czas gościł szeroki uśmiech.
-Idę obudzić Arka- powiedziałam i wyszłam. Otworzyłam drzwi do pokoju blondynka i uśmiechnęłam się widząc małego aniołka słodko śpiącego w rozkopanej pościeli.- Wstawaj Smyku- powiedziałam siadając na brzegu jego łóżka i lekko trzęsąc jego ramieniem.
-Już?- zapytał przecierając oczy.
-No niestety, ale mam dobrą wiadomość- powiedziałam.
-Jaką?
-Na stole czekają kakao, pączki, bułki i wiele innych przysmaków- powiedziałam.
-No, jak tak, to idę- powiedział i zszedł ze mną do kuchni.
-Mogę wiedzieć skąd po siódmej rano mamy pączki i bułki?- zapytał tata siadając przy stole.
-Byłam rano pobiegać i kupiłam- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jak tak, to spoko- zaśmiał się tata. Po pół godzinie całą czwórką zwarci i gotowi jechaliśmy idealnymi Polskimi drogami. Koło dziewiątej dostałam SMS'a od Emilki o treści:
Może jakieś małe zakupy albo spacerek?
Odpisałam szybko:
Odpada. Jestem właśnie w drodze na Mazury razem z tatą, Pauliną i Arkiem. Zostajemy do końca wakacji, więc zakupy i spacer musimy przełożyć na inny termin.
Chwilę później dostałam odpowiedź:
Baw się dobrze. To wszystko jeszcze zdążymy nadrobić, buziaki :*
Pisałam jeszcze przez chwilę z przyjaciółką, a potem zajęłam się śpiewaniem razem ze wszystkimi radiowych hitów. Koło dziesiątej razem z Arkiem zasnęliśmy na tylnych siedzeniach samochodu. Obudził mnie dźwięk aparatu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tatę, który siedział mocno wykręcony i robił nam zdjęcia.
-Mogę wiedzieć co robisz?- zapytałam lekko zaspana.
-Zdjęcia. Zobacz jak słodko wyglądacie- powiedział i podał mi lustrzankę. Spojrzałam na zdjęcia, które zrobił i pokiwałam głową z uśmiechem.
-No całkiem nieźle.
-Wiem- wypiął dumnie pierś do przodu.
-A właściwie to dlaczego stoimy?- zapytałam oddając mu aparat.
-Bo chciałem wam zrobić zdjęcie, a Paulina musiała iść do toalety. Takie uroki bycia kobietą w ciąży- zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Daleko jeszcze?- zapytałam.
-Niecała godzina drogi.
-W takim razie też idę do toalety- powiedziałam i wysiadłam z samochodu. Staliśmy na stacji benzynowej. Spokojnym krokiem ruszyłam do środka. Załatwiłam swoją potrzebę, a kiedy wyszłam Paulina akurat myła ręce.
-Witam, witam- powiedziałam.
-A witam- odpowiedziała i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.- Może weźmiemy jakieś ciastka, co?- zapytała, kiedy wychodziłyśmy.
-W sumie czemu nie- odpowiedziałam i razem z brunetką poszłam wybrać smak ciastek. Po chwili zdecydowałyśmy się na czekoladowe. Paulina poszła do kasy zapłacić, a ja poczekałam na nią po czym obie wyszłyśmy ze sklepu i wróciłyśmy do samochodu.
-No nareszcie, co tak długo?- zapytał tata, kiedy nas zobaczył.
-Musiałyśmy przypudrować nosek- powiedziałam.
-I kuić ciastka- uzupełniła moją wypowiedź Paulina.
-Ciastka?- zapytał tata z błyskiem w oku.
-Tak- powiedziała Paulina i otworzyła paczkę.
-Co robicie?- zapytał Arek, który właśnie się obudził.
-Jemy ciastka- powiedziała Paulina i podała nam paczkę.
-Dobra, jedziemy, bo noc nas zastanie- powiedział tata i ruszył w dalszą drogę. Godzinę później byliśmy już na Mazurach w dość znanej miejscowości- Mikołajkach. Odebraliśmy klucz od domku i weszliśmy do środka. Kiedy Arek zaczął ciągnąć mnie za rękę, żeby pokazać cały budynek, zadzwonił taty telefon:
-Halo?- odebrał.
-...
-Ale...
***********************************
Jestem! Wróciłam! Żyję! Mam nadzieję, że ktoś czekał, ponieważ rozdział jest wyciśnięty siłą. Osobiście uważam, że jest to najgorszy ze wszystkich dotychczasowych rozdziałów.
Za obsuwę czasową przepraszam, ale kompletnie nie miałam pomysłu. Do tego dochodzą jeszcze sprawy prywatne, więc....
Ale mam też dobrą (nie dla wszystkich) wiadomość- decyzja zapadła *fanfary* jeżeli tylko wyliżę się z ocenami *fanfary* to w wakacje *fanfary* powstanie drugi blog.
To chyba tyle z informacji. Z następnym postaram się nie spóźnić, ale nic nie obiecuję.

Pozdrawiam, Dream :*

P.S. Proszę o oddawanie głosów w ankiecie. :*

wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 13

Nowy rozdział wyglądał mniej-więcej tak, że pożegnaliśmy się z Emilką i ruszyliśmy do domu. Na miejscu razem z tatą, Michałem i Filipem ponosiłam wszystko do obecnego pokoju. Tata i Michał ulotnili się, ponieważ musieli zrobić zakupy.
-To ja ci pomogę- zaoferował się Filip.
-Nie trzeba. Dam sobie radę- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale to nie była propozycja, tylko informacja- powiedział posyłając mi swój szeroki uśmiech.
-Czy u Was pewność siebie, to cecha wrodzona?- zapytałam.
-Czy ty po Mariuszu jesteś taka uparta?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Winiarski...
-Tak?- zapytał przesłodkim głosem.
-Nie drażnij mnie, dobrze radzę- powiedziałam, ale na moich ustach cały czas gościł uśmiech.
-Dobra, dobra. Nie strasz. Od czego zaczynamy?
-Ubrania- westchnęłam i razem z tym niekoniecznie normalnym człowiekiem zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Ostatnim kartonem, za który się wzięliśmy był ten z nagrodami. Filip otworzył go i wciągając głośno powietrze usiadł na łóżku.
-No nieźle- powiedział z uznaniem.- Opowiedz o nich- poprosił. Wyciągałam więc po kolei każdy medal, puchar dyplom i o nich opowiadałam.- No całkiem nieźle- powiedział, kiedy skończyłam.
-Dzięki- uśmiechnęłam się.
-Wszystko ok?- zapytał.
-Tak, tak- odpowiedziałam.
-Na pewno?
-Tak. Tylko wiesz, długo tego nie przeglądałam i teraz przypomniało mi się wiele wspaniałych chwil związanych z siatkówką- odpowiedziałam.
-A tych musiało być naprawdę sporo. Chyba z sześć dyplomów i nagród dla najlepszej atakującej. To imponujące- stwierdził.
-Dziękuję. Ale teraz muszę to wszystko zapakować- powiedziałam układając zdobycze do kartonu.
-Ale dlaczego?- zapytał.
-Praktycznie cały czas mam je pochowane. Nie lubię się nimi chwalić- odpowiedziałam i zamknęłam karton wsuwając go pod biurko.
-Skoro tak- powiedział, a wtedy do pokoju wpadli Arek i Olek. Spojżeli na nas poważnym wzrokiem i Oliwier zaczął:
-Mamy dla was propozycję nie do odrzucenia...
-Ochocho, kontynuuj młody człowieku- zaśmiał się Filip. Szturnęłam go w ramię i zapytałam:
-O co chodzi?
-Od razu wiedziałem, że to z tobą powinienem rozmawiać, a nie z tym ignorantem- fuknął Olek i powiedział- Razem z Arkiem znaleźliśmy w internecie reklamę najnowszej bajki. Ale niestety nikt z czwórki rodziców nie może z nami iść, więc pomyśleliśmy o was- zakończył.
-Proszę- powiedział Arek. Spojrzałam na Filipa, a on na mnie.
-Wiecie, to poważna sprawa- zaczął Filip, jakby słyszał moje myśli.
-Właśnie- przytaknęłam.- Musimy wziąć na siebie odpowiedzialność nie tylko za nas, ale też za was.
-Lecz jesteśmy gotowi podjąć się tego zadania- zakończył starszy Winiarski, a chłopcy rzucili nam niekoniecznie rozumiejące cokolwiek spojrzenie.
-Pójdziemy z wami do tego kina- zaśmiałam się. Arek i Oliwier zaczęli skakać ze szczęścia i nas przytulać.
-Zbiórka za godzinę- zarządził Filip i zabrał Olka do domu, żeby się przebrać.
-Ale fajnie, że idziemy- uśmiechnął się Arek i poszedł się przebrać. Ja również wstałam. Wyciągnęłam z szafy krótkie, białe spodenki, i biało-niebieską bluzkę. Do torebki wrzuciłam telefon, portfel i szczotkę. Włosy związałam w kitka, pociągnęłam rzęsy tuszem i byłam gotowa. Zeszłam na dół i dorzuciłam jeszcze małą butelkę wody. Akurat zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam.
-Tu Filip, jesteśmy już gotowi.
-My też- oznajmiłam widząc Arka zbiegającego po schodach, a za nim Paulinę.
-To za pięć minut będziemy- oznajmił i zakończył połączenie. Pożegnaliśmy się więc z Pauliną i wyszliśmy przed dom, gdzie byli już Winiarscy. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do kina znajdującego się w galerii. Po kwadransie byliśmy na miejscu. Kupiliśmy bilety i weszliśmy na salę w chwili rozpoczęcia się reklam. Bajka była nawet fajna. Ale to nie mi, tylko Arkowi i Olkowi miała się podobać.
-Ale najfajniejszy był moment, jak ten duży...- zaczął rozmowę młodszy Winiarski, a ja się zorientowałam, że Filip śpi. Kazałam chłopakom poczekać i poszłam go obudzić.
-Wstawaj- szturnęłam jego ramię.
-Już? Co? Ale ja nie śpię...
-Właśnie widzę, chodź. Jak ci się podobała bajka?- zapytałam ze śmiechem.
-Możesz się ze mnie nie nabijać?
-Nie- odpowiedziałam i zabrałam z kina tą trójkę dzieci.
-Pójdziemy na plac zabaw, proszę- powiedział Arek, kiedy wyszliśmy z galerii.
-W sumie, czemu nie. Chodźmy- powiedziałam i pociągnęłam za ramię mruczącego coś pod nosem Filipa. Na placu zabaw byliśmy po pięciu minutach. Arek i Olek poszli się bawić a ja i Filip usiedliśmy na ławce.
-Cieszysz się z powrotu do szkoły?- zapytał.
-Bardziej z powrotu do regularnych treningów- odpowiedziałam.
-Ja w sumie też. Brakuje mi tego.
-Tego genialnego uczucia, kiedy leżysz na parkiecie i nawet nie masz siły ruszyć się po butelkę wody, tak wykończony jesteś- powiedziałam zamykając oczy i wystawiając twarz do słońca.
-Oj tak- zaśmiał się Filip.
-Zbieramy się?- zapytałam.
-A źle ci tu?
-Trochę niewygodnie- stwierdziłam.
-To połóż się, tak, jak ci wygodnie- stwierdził nie otwierając oczu i również wystawiając twarz do słońca.
-Dzięki- powiedziałam i położyłam głowę na jego kolanach, a nogi wyciągnęłam na ławce. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę nie odzywając się i korzystając z uroków końcówki wakacji usłyszeliśmy:
-Zobacz, Tadziu, jak ci młodzi i zakochani ślicznie wyglądają.
-Masz rację, Irenko. Urocze- potwierdził jakiś starszy pan. Otworzyłam oczy i zobaczyłam starsze małżeństwo.
-Ale my się tylko przyjaźnimy- powiedział Filip.
-Chłopcze, my też tak mówiliśmy. Nawet przez jakiś czas to była prawda. Ale teraz jesteśmy pięćdziesiąt pięć lat po ślubie- powiedział mężczyzna.
-Ale to naprawdę tylko przyjaźń- stwierdziłam, siadając normalnie.
-Kochanie, tylko ci się tak wydaje. Na razie tak myślisz. Ale wspomnisz nasze słowa, kiedy staniecie przed ołtarzem i powiecie sobie sakramentalne 'tak'- uśmiechnęła się przyjaźnie kobieta i odeszła razem z mężem. Spojrzałam zdezorientowana na Filipa, a on na mnie.
-Zbieramy się?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam. Zawołaliśmy chłopaków i ruszyliśmy do domów. Po kwadransie razem z Arkiem pożegnaliśmy się z Winiarskimi i wróciliśmy do domu. Tam powiedziałam tylko Paulinie, że nie jestem głodna i idę na górę. Kiedy byłam w pokoju usiadłam na łóżku i próbowałam pozbierać myśli. Że niby ja i Filip? Małżeństwem? To niedorzeczne. Ledwie się znamy i jedynie przyjaźnimy. To nie może być prawda. W końcu mogli się pomylić. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziałam.
-Mogę?- zapytał tata.
-Jasne- uśmiechnęłam się. Tata usiadł obok mnie na łóżku i objął ramieniem. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Jak się czujesz?- zapytał po chwili milczenia.
-Dziwnie. Mam rodzinę, przyjaciół. Nie mam babci. Za trzy dni zaczynam naukę w liceum sportowym. I w ogóle- zakończyłam i machnęłam ręką wskazując to "w ogóle".
-Chciałbym powiedzieć, że cię rozumiem, ale nie mogę.
-Nie musisz. Wystarczy, że jesteś. Jesteście- powiedziałam.
-Pokażesz mi swoje nagrody?
-Dobrze- powiedziałam i wstałam po karton.
-Ale Paulina i Arek też chcieliby je zobaczyć.
-Więc chodźmy do salonu- stwierdziłam i zabrałam karton z moimi zdobyczami. Razem z tatą zeszłam do salonu, gdzie Paulina i Arek właśnie chowali 'Chińczyka' do pudełka.
-Kamila chciałaby pokazać nam swoje nagrody- uśmiechnął się tata.
-Ale super! Dużo ich masz?- zapytał Arek.
-Zaraz się przekonasz- odpowiedziałam i, tak jak wcześniej Filipowi pokazałam im i opowiedziałam wszystko.
-Imponująca kolekcja- stwierdził tata, kiedy skończyłam.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
-Ile zbierałaś?
-To są wszystkie, od początku przygody z siatkówką- powiedziałam.
-No to sporo. Z sześć najlepszej atakującej. To naprawdę świetne- stwierdziła Paula.
-Dzięki.
-Pomożesz mi zrobić kanapki?- zapytała.
-Jasne- odpowiedziałam i ruszyłam z nią do kuchni. Rozmawiałyśmy o różnych głupich pomysłach taty i Michała. A tych było sporo.
-Ale i tak najlepsze było, jak postanowili zrobić grilla w styczniu. Zimno, grilla nawet otworzyć się nie dało. Chwilę się z nim szarpali i poszli po siekierę. Do dzisiaj na grillu są rysy od tej próby- opowiadała brunetka, a ja dusiłam się ze śmiechu.
-To wcale nie jest zabawne- fuknął tata wchodząc do kuchni.
-Oj, jest. Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziała mu Paulina. Resztę wieczoru spędziliśmy przed telewizorem. Zasnęłam po 22.
Obudziło mnie szturanie. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam Arka nad swoim łóżkiem.
-Mogę spać z tobą, bo miałem koszmar- powiedział, a ja zobaczyłam łzy na jego policzkach.
-Jasne, chodź tu smyku- powiedziałam i zrobiłam mu miejsce. Momentalnie znalazł się obok mnie, a ja szczelnie okryłam go kołdrą.
-Dobranoc- wyszeptał.
-Dobranoc- odpowiedziałam. Arek po kilku minutach już spał, a ja postanowiłam sprawdzić godzinę. Wygrzebałam telefon spod poduszki i zobaczyłam na wyświetlaczu godzinę 03:32. Oznaczało to, że mam jeszcze dużo czasu i mogę iść spać. Zasnęłam nawet nie wiem kiedy.
-Mariusz, Arka nie ma w pokoju!- te słowa mnie obudziły. Otworzyłam oczy i zobaczyłam słodkiego blondaska leżącego obok mnie.
-Ale jak to nie ma?! Wszędzie sprawdziłaś?
-No w jego pokoju, łazience, salonie, kuchni. W garażu nawet byłam- usłyszałam stwierdzenie Pauliny. Już miałam wstać i iść im powiedzieć, że Arek jest u mnie, kiedy usłyszałam słowa taty:
-A u Kamili sprawdziłaś?- po chwili ciszy dodał- Tak myślałem- i wszedł do mojego pokoju.- I zguba się znalazła.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Cześć. Co tu robi ten szkrab?- zapytał tata.
-Przyszedł w nocy i spytał, czy może ze mną spać, bo miał koszmar- odpowiedziałam.
-I wszystko jasne- uśmiechnął się i wyszedł, wcześniej całując w policzek stojącą w progu Paulinę.
-I pozwoliłaś mu?- zapytała brunetka.
-Jak widać- odpowiedziałam i wstałam z łóżka. Wzięłam z szafy ubrania i poszłam pod prysznic. Kwadrans później razem ze wszystkimi jadłam śniadanie. Po posiłku posprzątałam naczynia i usiadłam na tarasie ze szklanką soku.
-Za godzinę musimy być u notariusza- powiedział tata.
-Musimy?- zapytałam.
-No tak.
-Najchętniej cały dzień przesiedziałabym tutaj. Tak mi tu dobrze- powiedziałam i upiłam łyk soku.
-Ja też- powiedział tata i usiadł obok mnie, zabierając mi szklankę z ręki.
-Ej!- zaprotestowałam.
-Cicho- machnął na mnie ręką. Fuknęłam udając obrażoną.
-A wy nie jedziecie?- zapytała Paulina, kiedy kilka minut później pojawiła się na tarasie.
-Nie chce nam się- powiedział tata.
-Dobra leniwce, zbierać się, bo się spóźnicie- pogoniła nas, a my chcąc-nie chcąc musieliśmy jechać. Na miejscu wszystko poszło sprawnie. Jestem obecnie właścicielką mieszkania.
-Kamila...- zaczął tata, kiedy wsiedliśmy do samochodu.
-Tak?
-Co dalej z mieszkaniem?- zapytał niepewnie.
-Nie wiem. Ale wiem, że nie potrafiłabym tam mieszkać- odpowiedziałam. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. W domu usiedliśmy na tarasie, a tata powiedział:
-Mam dla was niespodziankę.....

*****************
Witam. Mam lekką obsuwę czasową, ale to ze względu na problemy z internetem, bo rozdział było gotowy już w niedzielę.
Jak się podobało?
Do następnego, pozdrawiam, Dream <3

niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 12

Na końcu podeszłam do Krzyśka. Ten mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam jego uścisk, a następnie odsunął mnie on na odległość swoich ramion i powiedział:
-Masz zrobić wszystko, żeby mieć jeszcze bogatszy życiorys, o wszystkim mi opowiadać na bieżąco i na końcu napisać książkę.
-Obiecuję- wyszeptałam i jeszcze raz go przytuliłam. Po chwili Ignaczaków już nie było w naszym domu.
Cały dzień minął spokojnie. Tak jak kolejne. Aż nadszedł dzień rozprawy. Odwieźliśmy Arka do Winiarskich przy okazji zabraliśmy Michała. Do sądu dojechaliśmy po pół godzinie. Przed salą czekała nasza pani mecenas.
-Dzień dobry- przywitała się z nami.
-Dzień dobry- odpowiedzieliśmy. W milczeniu siedzieliśmy przed salą i czekaliśmy na rozprawę. Po kilku minutach rozpoczęła się rozprawa. Tata razem z panią mecenas weszli do sali rozpraw. A my musieliśmy czekać. Po chwili pojawili się rodzice taty. Przywitali się z nami i również czekali. Siedziałam lekko zdenerwowana. Michał chyba to zauważył, bo złapał mnie za rękę i mocno ścisnął. Odwzajemniłam uścisk i się do niego uśmiechnęłam. Po kolejnych kilku minutach na salę została wezwana Paulina. Oparłam głowę o ramię Miśka i wyszeptałam:
-Boję się.
-Mała, nie bój się. Wszystko będzie dobrze- odpowiedział Winiarski szeptem i objął mnie ramieniem. Siedzieliśmy tak, a na salę kolejno wchodzili najpierw mama taty, później jego tata. Nadal nie potrafię się przełamać i mówić o nich "babcia" i "dziadek". Następnie na salę wszedł Michał. Siedziałam na korytarzu przez chwilę, która niesamowicie mi się dłużyła. W końcu i mnie wezwano na salę. Musiałam się przedstawić i usłyszałam:
-Opowiedz nam o swojej przeszłości- poprosiła sędzina.
-Przez całe życie wychowywała mnie babcia. Matka zmarła przy porodzie, ponieważ ciąża była zagrożona. Tatę poznać miałam w dzień szesnastych urodzin. Taka była jej ostatnia wola.
-Dlaczego twoja babcia zmarła?
-Od dwóch lat chorowała na raka. Nic o tym nie wiedziałam. Po tym jak wygrała z chorobą ona wróciła i to z przerzutami. Niestety babcia nic mi nie powiedziała. Dowiedziałam się dwa dni przed jej śmiercią.
-Chcesz mieszkać z tatą i jego żoną?- zadała ostatnie i chyba najważniejsze pytanie sędzina.- Pamiętaj, że to w głównej mierze od ciebie zależy, co będzie dalej.
-Chcę mieszkać z tatą i Pauliną. Może nie znam ich zbyt długo, ale są dla mnie jak rodzina. To oni się mną zaopiekowali, kiedy babcia zmarła- odpowiedziałam.
-Dobrze. To wszystko, możesz usiąść- powiedziała sędzina. Zajęłam miejsce obok Pauliny i uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech. Sędzina zamknęła rozprawę i wyszła. Wróciła po dziesięciu minutach. Mówiła coś, co nie do końca zrozumiałam, a na końcu usłyszeliśmy:
-Sąd pełną opiekę rodzicielską nad nieletnią Kamilą Jarecką przyznaje jej ojcu Mariuszowi Wlazłemu oraz jego żonie Paulinie Wlazły- tymi słowami zakończyła się rozprawa. Wyszliśmy z sali i na korytarzu mocno przytuliłam się do taty.
-Dziękuję- wyszeptałam.
-Przestań wreszcie dziękować. Od teraz jesteśmy rodziną- odpowiedział mi również szeptem. Wróciliśmy do domu wcześniej żegnając się z rodzicami taty, którzy musieli wracać. Zabraliśmy Arka od Winiarskich i usiedliśmy w salonie pijąc sok.
-To co, po obiedzie pojedziemy po resztę twoich rzeczy?- zaproponował tata.
-Jasne, czemu nie. Muszę zabrać kupione wcześniej książki do nowej szkoły- odpowiedziałam.
-Właśnie, przez to wszystko zapomniałem zapytać. Gdzie idziesz do szkoły?
-II Sportowe Liceum Ogólnokształcące im. Polskich Olimpijczyków*- powiedziałam, a tata pokiwał głową z uznaniem.
-A jaki profil?- zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Chyba piłka ręczna- odpowiedziałam.
-A nie siatkówka?
-A co to?- zapytałam cały czas się śmiejąc.
-Sport- odpowiedział.
-Słabo. Najpiękniejszy sport na świecie, dostarczający wrażeń i emocji, który kocham całym sercem- powiedziałam uspokajając śmiech.
-To prawda- powiedział tata.
-Babcia i dziadek przyjechali!- krzyknął Arek wpadając do salonu. Za nim weszła Paulina oraz starsze małżeństwo, zapewne jej rodzice, ponieważ podobieństwo Pauliny do jej taty było uderzające.
-Witajcie- powiedział tata i poszedł się przywitać.- Kamila, chodź tu- zawołał mnie.
-Dzień dobry- powiedziałam grzecznie.
-Mamo, tato, to córka Mariusza Kamila- przedstawiła mnie Paulina.
-Kto?!- ryknęła jej matka, aż Arek wbił mocno palce w moją nogę ze strachu.
-Kochanie spokojnie- powiedział jej mąż.- Sławomir Drewicz- wystawił dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją, a mężczyzna dokończył- A to moja żona, Magdalena.
-Kamila Jarecka, bardzo mi miło- powiedziałam.
-A nie Kamila Wlazły, przypadkiem- prychnęła pani Magda.
-Mamo, o co ci chodzi?- zapytała lekko zdenerwowana Paulina.
-Musimy porozmawiać. We czwórkę- syknęła.
-Dobrze, chodźmy do salonu. Kamila weźmiesz Arka na górę?- zapytał tata.
-Jasne. Chodź Maluchu, idziemy się pobawić?
-Tak- uśmiechnął się. Wzięłam go za rękę i weszliśmy na górę do jego pokoju. Arek wyciągnął klocki lego i położył na podłodze siadając. Usiadłam obok niego.
-A co będziemy budować?- zapytałam.
-Samochód. Tu mam instrukcję- powiedział i podał mi książeczkę.
-No to do roboty- powiedziałam i zaczęliśmy budowę samochodu.
-Kamila....- zaczął Arek.
-Tak?- zapytałam chłopca z ciepłym uśmiechem.
-Dlaczego babcia krzyczała?- zapytał, a mnie wmurowało. I co ja mam ci powiedzieć?
-Nie wiem, Maluchu- odpowiedziałam.
-A mi się wydaje, że babcia cię nie lubi. Ale ja nie wiem czemu. Jesteś fajna i jesteś moją siostrą- powiedział i wgramolił mi się na kolana- A babcia chyba nie cieszy się z tego, że mam siostrę.
-To nie tak. Babcia była po prostu zaskoczona- odpowiedziałam przytulając chłopca.
-Ale dziadek był miły. A babcia nie- oburzył się.
-Widać lepiej to przyjął. Budujemy dalej?- zapytałam zmieniając temat. Nie byłam pewna, czy nie zada mi jeszcze jakiegoś trudnego pytania, ale na szczęście zaczął szukać jednej z potrzebnych nam części. Po pół godzinie mięliśmy gotowy samochód. Postanowiliśmy zbudować jeszcze garaż. Po tym jak minęło kolejne trzydzieści minut Arek powiedział, że chce mu się pić. Postanowiłam zejść po cichu do kuchni po sok, tak, żeby nikomu nie przeszkadzać. Kiedy stałam w połowie schodów usłyszałam krzyk Pauliny:
-Co chciałabyś ode mnie usłyszeć, mamo? Że niechętnie przygarnęłam pod swój dach jakąś gówniarę? Wybacz, ale to byłoby kłamstwo! Kamila jest dla mnie jak własna córka! Może tego nie rozumiesz, ale to prawda! I bardzo mi przykro, że mnie krytykujesz i oceniasz Kamilę wcale jej nie znając. A teraz wyjdź z mojego domu i nie wracaj tu, dopóki nie zaakceptujesz Kamili, jako członka naszej rodziny- powiedziała i dodała.- Cieszę się tato, że chociaż ty nas rozumiesz i popierasz. Dziękuję- zakończyła i wtedy mnie zobaczyła.
-Ja przyszłam tylko po sok, bo Arkowi chce się pić- powiedziałam lekko speszona.
-Nic się nie stało kochanie, idź- powiedziała i się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam do kuchni. Nalałam dwie szklanki soku i skierowałam się znowu do schodów. Kiedy stałam na pierwszym stopniu tata do mnie podszedł, wcisnął pod pachę czekoladę i szepnął na ucho:
-To jeszcze chwilę potrwa. Przyjdę po was. Siedźcie proszę na górze- kiedy to usłyszałam kiwnęłam głową i poszłam na górę.
-Czemu mama krzyczała?- zapytał mnie Arek od razu, kiedy weszłam.
-Nie wiem, pewnie się zdenerwowała. Ale patrz co mam- powiedziałam i stawiając szklanki na stoliku pokazałam mu czekoladę.
-Ale super!- ucieszył się i zaczął ją otwierać, po czym ją podzielił i położył obok soków. Wziął jedną kostkę, napił się soku i zapytał- Zbudujemy jeszcze jeden samochód?
-Jasne- odpowiedziałam i już po chwili pracowaliśmy nad kolejnym pojazdem z lego.
-Idę do toalety- powiedział Arek.
-Dobrze- odpowiedziałam i po chwili również wyszłam, ponieważ usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a. Kiedy stałam przed drzwiami mojego pokoju Arek akurat wyszedł z łazienki, a z dołu usłyszeliśmy krzyk mamy Pauliny:
-Czy ty nie rozumiesz, że ta dziewczyna może być niebezpieczna dla was lub co gorsza dla Arka! Może być specjalnie podstawiona, żeby was zniszczyć.
-TO NIE PRAWDA!!!- krzyknął Arek tak głośno, że na dole musieli go usłyszeć, ponieważ wszyscy zamilkli. A Arek zaczął zbiegać po schodach, pobiegłam za nim, ale nie zdążyłam go zatrzymać. Kiedy stanął w salonie spojrzał z wyrzutem na swoją babcię i krzyknął- NIE ZNASZ KAMILI! JEST KOCHANA I DOBRA! BAWI SIĘ ZE MNĄ, JEST MIŁA! ONA NIE MA NIKOGO OPRÓCZ NAS! JEJ MAMA I BABCIA NIE ŻYJĄ! A TY TYLKO KRZYCZYSZ!- kiedy to wszystko mówił, w moich oczach zebrały się łzy. Arek odwrócił się w moją stronę i podszedł. Instynktownie kucnęłam, a on mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i usłyszałam jego słowa, które wypowiedział już całkiem spokojnie i normalnie- Ona jest moją siostrą- nie wytrzymałam i się poryczałam. Objęłam mocniej jego drobne ciałko i wyszeptałam mu do ucha:
-Kocham cię, braciszku.
-Ja też cię kocham, siostrzyczko- odpowiedział również szeptem. W uścisku trwaliśmy przez dłuższą chwilę. Tata wstał, podszedł do nas i również kucając objął nas oboje. Aby było nam wygodniej usiedliśmy na podłodze. Po kilku sekundach w ślady taty poszła Paulina i również nas przytuliła. Dopiero po chwili zorientowałam się, że tata i Paulina również mają łzy w oczach. Pewnie nie spodziewali się takiego zachowania Arka. Po chwili mama Pauliny powiedziała:
-Na nas już pora. Do widzenia.
-Też tak myślę. Do widzenia- odpowiedziała Paula i oparła głowę na ramieniu taty. Kilkanaście sekund później usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, chyba każdy z nas to analizował. W końcu tata odezwał się pierwszy:
-To co, zamawiamy pizzę na obiad?
-Tak! Idę po ulotkę!- ucieszył się Arek i już go nie było. Zaczęłam otwierać usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwała mi Paulina:
-Nawet nie próbuj nam dziękować, bo dostaniesz po uszach- powiedziała i zaczęliśmy się śmiać. Arek przyniósł ulotkę z pizzerii i zamówiliśmy dwie wybrane pizze, które dotarły po trzech kwadransach. Siedzieliśmy w salonie i zajadaliśmy się włoską potrawą. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Ruszyłam pędem na górę i dorwałam urządzenie w ostatniej chwili. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam:
-Halo?
-Halo, sralo- usłyszałam po drugiej stronie.- Po co ci telefon, skoro nie odpisujesz?
-Emila, miałam tu trudną sytuację. Ale to nie jest rozmowa na telefon- powiedziałam.
-Rozumiem. Jak poszła rozprawa?- zapytała.
-Zgodnie z tym, co mówiła pani mecenas- odpowiedziałam.
-To świetnie- ucieszyła się moja przyjaciółka.- A jakie masz plany na popołudnie?
-Muszę zabrać resztę rzeczy z mieszkania- poinformowałam przyjaciółkę.
-To może potrzebujesz pomocy?
-W sumie, to tak- odpowiedziałam.
-Adres ten sam?
-Ten sam. Widzimy się za godzinę, buziaki- odpowiedziałam i zakończyłam rozmowę. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie.
-Ktoś ciekawy się dobijał?- zapytał tata.
-Emilka. Umówiłam się z nią, że za godzinę spotkamy się przed mieszkaniem i wszystko spakujemy.
-No dobrze. Ja mam za dwie godziny trening, więc po treningu przyjadę i wszystko zabierzemy- powiedział tata.
-No to ustalone- odpowiedziałam i przybiłam z tatą piątkę. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym przebrałam się w krótkie spodenki, czarną bluzkę na ramiączkach i trampki. Zgarnęłam torbę wyciągając z niej słuchawki i podłączając do telefonu po czym pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w stronę mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. Na miejscu byłam po dwudziestu minutach. Z przeciwnej strony szła Emilka.
-Cześć- powiedziałam.
-Hejka- odpowiedziała dziewczyna i mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i razem z przyjaciółką skierowałam się do bloku. Weszłyśmy do mieszkania i otworzyłyśmy okna, ponieważ było strasznie duszno.
-To od czego zaczynamy?- zapytała Emi.
-Chcesz herbaty?- zapytałam.
-Nie, dzięki.
-To zaczniemy od ubrań, potem nagrody i na końcu jakieś tam drobiazgi- powiedziałam.
-No to wio- zaśmiała się Emilka. Godzinę później wszystkie moje ubrania spoczywały w dwóch walizkach.
-Świetnie. To co, teraz nagrody, dyplomy i medale?- zapytałam.
-Tak. Co takiego stało się przed moim telefonem?- spytała Emila. Wiedziałam, że to pytanie padnie. Wzięłam głęboki oddech i wszystko jej opowiedziałam.- No, powiem ci- zaczęła, ale przerwała- Nic ci nie powiem, bo nie wiem co.
-Ja też nie wiem, co miałabym powiedzieć w takiej sytuacji- stwierdziłam i obie się zaśmiałyśmy. Po dwóch godzinach miałyśmy spakowane wszystkie moje rzeczy. Zaniosłyśmy je do korytarza i jeszcze raz sprawdziłyśmy całe mieszkanie. Stwierdziłam, że wszystko zabrałam i usiadłyśmy w salonie.
-Coś się stało?- zapytałam, kiedy Emila po raz kolejny sprawdzała telefon.
-Nie, nic- kłamała.
-Kłamiesz- stwierdziłam.
-Skąd wiesz?- spojrzała mi w oczy.
-Widzę. Nie umiesz kłamać- zaśmiałam się. Po chwili dziewczyna do mnie dołączyła.- Więc?
-Dzwoniłam do mamy, nie odebrała. Tata to samo. Pisałam SMS'y, ale na nie też nie odpisują. Martwię się- wyznała dziewczyna, a ja zobaczyłam w jej oczach łzy.
-Spokojnie. Przecież nic im nie jest. Na dwieście procent- powiedziałam, po czym ją przytuliłam.- Mówiłaś Karolowi?
-Nie. Nie chciałam go martwić- odpowiedziała i po chwili zadzwonił jej telefon.- Halo?
-...
-Mamo, jejku dlaczego nie odbieraliście? Tak się o was martwiłam!- kiedy usłyszałam te słowa uśmiechnęłam się z ulgą.
-...
-Dobrze, dobrze. U nas też wszystko w porządku.
-...
-Tak, tak wiem mamo. Całuski, ucałuj tatę, ja ciebie też, pa- zakończyła rozmowę i spojrzała na mnie z uśmiechem- Pojechali sobie nad jezioro chcąc korzystać z dobrej pogody i tam nie było zasięgu. Ja zwariuję- powiedziała, po czym obie się zaśmiałyśmy. Po kilkunastu minutach przyjechał tata. Wpuściłam go do mieszkania.
-To wszystko?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam z uśmiechem.
-To dobrze, że zebrałem ekipę ze wsparciem- powiedział z uśmiechem i otworzył drzwi, za którymi stali bracia Winiarscy.
-Witam panów- powiedziałam.
-Cześć- powiedzieli jednocześnie, po czym przywitali się ze mną i Emilą. Każdy wziął karton lub walizkę.
-Boże, co ty tu masz dziewczyno?- zapytał z wyrzutem Filip.
-A trafił ci się karton z medalami i nagrodami, więc jeśli coś zniszczysz, to biada ci marny człowiecze- powiedziałam po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Wyszliśmy z mieszkania nie zamykając go, ponieważ został jeszcze jeden karton i walizka. Zostawiliśmy wszystko przy samochodzie i razem z Filipem weszłam jeszcze raz na górę. Chłopak wziął walizkę, a ja karton, torbę i klucze. Wyszliśmy na klatkę, zamknęłam drzwi i głośno westchnęłam.
-Co jest, Mała?- zapytał.
-Tu spędziłam ostatnie dziesięć lat. Świętowałam wygrane. Opłakiwałam przegrane. Chociaż tych pierwszych było zdecydowanie więcej- wyznałam.
-No to zapraszam do nowego rozdziału- powiedział i zeszliśmy na dół.

*- nie wiem, czy takie w Bełchatowie jest. Jeśli nie, to właśnie je wymyśliłam :)

**************
Witam. Za wszelkie błędy przepraszam. Mam nadzieję, że się podoba. Do następnego, pozdrawiam, Dream <3

wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 11

A w domu było bardzo wesoło. Okazało się, że była tam cała rodzina Krzyśka, żona Piotrka, żona Zbyszka oraz narzeczona Michała. Poszłam pomóc Paulinie w kuchni, gdzie była również Dagmara. Wręczyła mi ona Antka do rąk i poprosiła, żebym się nim zajęła. Chłopiec szeroko się uśmiechał i machał rączkami ciągnąc mnie za włosy.
-Chodź Kamila- powiedział Krzysiek, który nie mam pojęcia skąd się pojawił. Złapał mnie za ramię i zaciągnął do salonu.
-A to jest właśnie Kamila, moja córka- przedstawił mnie tata.
-Jeny, kochanie, ale ty śliczna jesteś- powiedziała żona Pita- Ola jestem-wystawiła rękę w moją stronę, więc Winiar zabrał ode mnie swojego syna, żebym mogła się przywitać.
-Kamila- odpowiedziałam i uścisnęłam jej rękę.
-Asia, żona Zbyszka- przedstawiła mi się urocza blondynka.
-Kamila- przedstawiłam się i jej rękę również uścisnęłam.
-A to jest Blanka, moja narzeczona- przedstawił Kubiak swoją ukochaną.
-Kochanie, umiem się przedstawić- powiedziała brunetka- Blanka.
-Kamila- odpowiedziałam i jej rękę również uścisnęłam. Na końcu podeszła do mnie żona Igły.
-Witaj w tej wielkiej i niekoniecznie normalnej siatkarskiej rodzinie- powiedziała i mnie przytuliła. Lekko zaskoczona odwzajemniłam uścisk- A tak w ogóle, to Iwona jestem.
-Kamila- odpowiedziałam. Najmłodszy z Winiarskich wystawił ręce w moją stronę, więc zabrałam go od Michała.
-Mam wrażenie, że już stracił dla ciebie głowę- powiedział Piotrek siedzący razem z Bartkiem i Zbyszkiem na kanapie.
-Nie on pierwszy i nie ostatni- zaśmiała się Ola. Posiedzieliśmy chwilę w salonie rozmawiając. Chłopaki wypytali mnie głównie o siatkówkę. Byli lekko zszokowani, gdy dowiedzieli się, że miałam sześć lat, gdy zaczęłam trenować. Kiedy tak spokojnie rozmawialiśmy do salonu wpadła mała dziewczynka, na moje oko pięciolatka. Wgramoliła się na Krzyśkowe kolana i mocno objęła rękoma jego szyję.
-Co jest córcia?- zapytał ją.
-Jestem za niska i jestem dziewczyną, przez co nie mogę z nimi grać- powiedziała i wskazała na chłopaków, którzy grali na podwórku.
-W końcu urośniesz- powiedział Bartek.
-Ale kiedy to będzie?- zapytała zrezygnowana dziewczynka.
-Uwierz mi, że szybciej niż ci się wydaje- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Mała spojrzała w moją stronę, uśmiechnęła się, zeszła z kolan taty podeszła do mnie.
-Cześć, jak masz na imię?
-Kamila, a ty?
-Dominika. Pobawisz się ze mną?- zapytała.
-Jasne, chodź- powiedziałam i oddałam Antka Blance. Wzięłam Krzyśkową córkę za rękę i weszłyśmy na górę do pokoju Arka.
-Masz jakieś klocki? Zbudujemy zamek dla mojej lalki i ona będzie księżniczką- powiedziała i pokazała mi Barbie.
-Pewnie. Zaraz je znajdę- powiedziałam i po chwili postawiłam na podłodze duże pudło klocków. Zaczęłyśmy budować zamek. Po kwadransie usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Jednocześnie odwróciłyśmy głowy i zobaczyłyśmy Emilkę.
-Cześć dziewczyny- powiedziała.
-Cześć- odpowiedziałam.
-Kamila, kto to jest?- zapytała mnie Dominika.
-To moja przyjaciółka Emilka, jest siostrą wujka Karola- wyjaśniłam.
-Aha- powiedziała i wstała- Jestem Dominika.
-A ja Emilka- powiedziała moja przyjaciółka i uścisnęła dłoń dziewczynki.
-Budujesz z nami zamek dla lalki?- zapytała.
-No jasne- uśmiechnęła się Emi i usiadła obok mnie. Zaczęłyśmy dalej budować. Dominika poszła do toalety, a ja spojrzałam na Emilkę i powiedziałam:
-Mam nadzieję, że jesteś świadoma, iż jestem na ciebie zła.
-Dlaczego?
-A kto miał mnie powiadomić, że nie ma treningu?
-PRZEPRASZAM! JEJU, KOMPLETNIE ZAPOMNIAŁAM!- przeraziła się dziewczyna.
-Nie ma problemu- machnęłam ręką i opowiedziałam, co zdarzyło się na hali. Zaczęła się śmiać i powiedziała:
-Ty naprawdę chcesz mu odebrać tytuł?
-Zobaczymy. A ty przyszłaś sama czy z braciszkiem?-zapytałam.
-Przyjechałam razem z braciszkiem i Andrzejem- odpowiedziała. Wtedy do pokoju weszła Dominika i zagoniła nas do dalszej budowy. Kiedy skończyłyśmy budować zaczęłyśmy się bawić. Po godzinie do pokoju weszła Iwona.
-Dziewczyny chodźcie coś zjeść- powiedziała.
-Mamo, zobacz! Jaki fajny zamek!- zachwycała się Dominika.
-No faktycznie świetny. Same to zbudowałyście?- zapytała Iwona kucając obok swojej córki.
-Tak!- pisnęła dziewczynka.
-No to świetnie. Ale teraz chodźcie coś zjeść.
-Już idziemy- powiedziałam i we czwórkę opuściłyśmy pokój i zeszłyśmy na dół. Na tarasie stół zastawiony był różnego rodzaju przysmakami. Razem z Emilą wzięłyśmy jakąś sałatkę i z talerzami usiadłyśmy na huśtawce. Wokół było bardzo wesoło. Chłopcy biegali i ciągle się śmiali.
-Kamila!- usłyszałam po jakiejś godzinie.
-Słucham cię Krzysztofie!- odpowiedziałam. Znałam tego człowieka trzy godziny i już zdążyłam go bardzo polubić. Bo jego chyba nie da się nie lubić.
-Czas na mecz!- usłyszałam od niego w odpowiedzi. Szeroko się uśmiechnęłam i wstałam. Razem ze wszystkimi(!) weszliśmy do domu. Usiedliśmy na kanapie. Rozejrzałam się i zapytałam:
-Wy wszyscy? Serio?
-Wiesz on do tej pory serio był mistrzem. Znaczy nadal nim jest- powiedział Piter.
-Do czasu. Coś czuję, że już niedługo- powiedział Bartman.
-Ty też Zbychu?- zapytał Igła.
-Gramy?- powiedziałam patrząc na libero.
-Gramy- odpowiedział. Zaczęliśmy grać. Przez pierwsze kilka minut starałam się uśpić jego czujność, co mi się udało, ponieważ zaczął uspakajać grę. Wtedy uderzyłam. Kiedy skończył się mecz libero spojrzał na mnie zszokowany. Z resztą, nie tylko on. Wszyscy siedzieli i patrzeli na mnie zszokowani. Tylko Emilka nie wydawała się zaskoczona. Siedziała z zadowoloną miną i nic nie mówiła.
-Nie będę pytał, jak to zrobiłaś, tylko ci pogratuluję- powiedział Krzysiek i wstał. Zrobiłam to samo i uścisnęłam jego rękę.- Moje gratulacje.
-Dziękuję- powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, kiedy odezwał się Kubiak:
-To co, my się zbieramy.
-Już? Dlaczego tak szybko?- zapytała Paulina.
-Jedziemy do Warszawy. Dzisiaj nocujemy u moich rodziców, jutro u siostry i wracamy do Rzeszowa. W drodze powrotnej jeśli się uda to do was zajrzymy- powiedział Zbyszek.
-No dobrze. To będziemy czekać- powiedział tata i zaczęliśmy się żegnać. Asia i Blanka mocno mnie uściskały i życzyły powodzenia w grze i szkole, Zbyszek również. A Michał podszedł, przytulił mnie i na ucho wyszeptał:
-Obiecaj mi, że nie zmarnujesz takiego talentu. Polska siatkówka potrzebuje takich ludzi jak ty.
-Obiecuję- wyszeptałam i odsunęłam się od przyjmującego. Po chwili w domu nie było już tej czwórki. Dzieciaki poszły się bawić, a my dalej rozmawialiśmy.
-Dobra, Emi, zbieraj się, jedziemy do domu- powiedział Karol.
-Zabiorę się z wami- dodał Andrzej.
-No to do jutra, do treningu- powiedział tata. Uściskaliśmy ich i już po chwili zostaliśmy tylko my, jako domownicy, Winiarscy, Ignaczakowie, Nowakowscy i Bartosz.
-Kamila, pomożesz mi?- zapytała Paulina.
-Jasne- odpowiedziałam i razem z nią weszłam do kuchni.
-Zaniesiesz dzieciakom chrupki i cukierki, dobrze?
-Nie ma sprawy.
-A, jeszcze jedno. Ignaczakowie zostają dzisiaj u nas na noc- poinformowała mnie.
-Będzie wesoło- stwierdziłam.
-Nie ma ku temu wątpliwości- odpowiedziała mi, a ja zabrałam na tacy miskę z chrupkami, miskę z cukierkami, dzbanek soku oraz szklanki. Dzieciaki bawiły się w pokoju Arka, więc tam na stoliku postawiłam to wszystko i powiedziałam im, żeby koniecznie uważali, kiedy będą wlewać sok, żeby nie rozbili dzbanka. Gdy wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi usłyszałam płacz Antka. Weszłam do pokoju, gdzie leżał chłopiec, ponieważ zasnął kiedy rozmawialiśmy i trzeba było go gdzieś położyć. Był to pokoik przygotowany na przyjęcie nowego członka rodziny. Antoś leżał w łóżeczku. Wzięłam go na ręce i zaczęłam uspokajać.
-Do twarzy ci- usłyszałam przy drzwiach.
-Lubię takie maluchy- odpowiedziałam Filipowi, nawet się nie odwracając. Słyszałam jak podchodzi do mnie. Położył mi dłoń na ramieniu i wtedy zrozumiałam, że wyczuł, iż płaczę.
-Miał być ostatni raz- powiedział i mnie przytulił. Odsunęłam się od niego, położyłam Antka i wyszłam. Swoje kroki skierowałam do mojego pokoju. Filip poszedł za mną. Zatrzymał drzwi ręką i przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu nie wytrzymałam. Mocno się do niego przytuliłam i zaczęłam płakać. Objął mnie, wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Usiedliśmy na moim łóżku. Cały czas czekał, aż się uspokoję.
-Przepraszam. Znowu- powiedziałam po chwili.
-A ja po raz kolejny mówię, że nie masz za co. Możesz do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy, a ja zawsze postaram się ci pomóc- powiedział.
-Dziękuję. Może nie znamy się długo, ale jesteś świetnym przyjacielem.
-Dzięki- odpowiedział ze śmiechem.- Idziemy?
-Tak- odpowiedziałam. Wytarłam twarz i zeszłam z chłopakiem na dół.
-To co? My też już lecimy- powiedziała Dagmara.
-No dobrze. To ja idę po Olka i Antka- powiedział Michał i wyszedł. Pożegnaliśmy się z Winiarskimi i Bartkiem, który zabrał do siebie Nowakowskich. Iwona razem z Pauliną poszły położyć dzieciaki spać, a tata i Krzysiek usiedli w salonie. Poszłam napić się soku do kuchni.
-Mariusz, Chodź mi pomóc- usłyszeliśmy krzyk Pauli. Tata zniknął na schodach, a ja postanowiłam potowarzyszyć Krzyśkowi.
-Tęsknisz za reprezentacją?- zapytałam.
-Czasem tak, ale najważniejsza jest rodzina. Po rezygnacji z reprezentacji mogę poświęcić im więcej czasu. Ale dostałem propozycję powrotu. Na igrzyska- powiedział.
-Już jesteś jedną z legend. A przy tak mocnej drużynie moglibyście wygrać igrzyska. Spełnić marzenia- powiedziałam.
-Też masz takie marzenia?- zapytał, a widząc mój pytający wzrok dodał.- No wiesz mistrzostwo świata, igrzyska, i wiele innych.
-Oczywiście. Chyba każdy sportowiec ma potrzebę wygrywania. Nienawidzimy przegrywać- powiedziałam.
-Tak. Ale jednocześnie uczymy się znosić porażki. Te prywatnie, jak i te zawodowe. W końcu nie jesteśmy tylko robotami do gry. Mamy też swoje uczucia, rodziny. A, tak naprawdę, gdyby nie rodzina, to nic by się nam nie udało. bliscy, ich wsparcie jest bardzo ważne- zakończył z uśmiechem.
-Najważniejsze- usłyszałam za plecami głos taty. Odwróciłam się i zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale ja postanowiłam się położyć. Życzyłam siatkarzom dobrej nocy i poszłam wziąć prysznic. Po wyjściu z łazienki chciałam iść się napić. Stałam już przy schodach, kiedy usłyszałam rozmowę z salonu.
-Nie boicie się?- zapytała Iwona.
-Boimy. Ale chcemy się nią zająć. Zajmujemy się nią. Nie z obowiązku, czy przymusu, ale dlatego, że od pierwszych chwil nieświadomie zaczęła zajmować ważne miejsce w naszych sercach- powiedział tata.
-A po za tym zawsze chcieliśmy mieć córkę. Spełnienie tego marzenia było, i nadal jest realne, a przy niej możemy się wiele nauczyć. Chcemy stworzyć jej dom, pełen miłości i ciepła- dodała Paulina.
-Ona wcale nie poznała matki?- zapytała Iwona.
-Nie. Dominika zmarła przy porodzie. A ja nic nie wiedziałem. Gdybym wiedział, jej dzieciństwo wyglądałaby inaczej. Miałaby ojca- powiedział tata.
-Nie masz prawa się obwiniać. To nie jest twoja wina, że jej matka coś takiego wymusiła na jej babci i twoich rodzicach- powiedział Krzysiek. Postanowiłam dalej nie słuchać tej rozmowy. Usłyszałam tyle ciepłych słów, że uśmiech sam cisnął mi się na twarz. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku.
-Dobranoc babciu, od teraz dotrzymam słowa. Będę szczęśliwa. I dobranoc Michale. Postaram się ciebie nie zawieść, i nie zmarnować mojego talentu- wyszeptałam i oddałam się w objęcia Morfeusza.
Kiedy wstałam rano, w domu było cicho. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. W kuchni Iwona i Paulina szykowały śniadanie.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Cześć- odpowiedziały mi jednocześnie.
-Pomóc wam?
-Możesz pokroić pomidora- powiedziała Paulina. Po kwadransie miałyśmy już gotowe śniadanie. Zawołałyśmy wszystkich i zajęliśmy się jedzeniem. Po śniadaniu zrobiliśmy kawę, pokroiliśmy resztę ciasta i usiedliśmy na tarasie. Dzieciaki wesoło biegały po podwórku, a my rozmawialiśmy na różne tematy.
-To co, Krzysiu, pakujemy dzieciaki do samochodu i obieramy kierunek Rzeszów- powiedziała Iwona.
-Tak szybko? Myślałam, że zostaniecie na obiedzie- odezwała się Paula.
-Zależy co zaproponujesz- zaśmiał się Krzysiek.
-Gołąbki- powiedziała Paula.
-I wyśmienite towarzystwo- dodałam z szerokim uśmiechem.
-Z taką argumentacją nie będziemy walczyć- zaśmiała się Iwona, na co wszyscy jej zawtórowaliśmy. Na tarasie spędziliśmy jeszcze około godzinę. Potem razem z Pauliną i Iwoną poszłyśmy przygotować obiad. Podczas, kiedy one już kończyły poszłam do swojego pokoju zmienić bluzkę, która strasznie mi się ubrudziła. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Krzyśka oglądającego mój album. Kiedy zobaczył mnie w drzwiach szybko zamknął go i odłożył.
-Przepraszam- powiedział.
-Nic się nie stało- uśmiechnęłam się.
-Jeśli tak, to mam pytanie.
-Słucham.
-Kiedy to było?- zapytał ponownie otwierając album na jednym ze zdjęć.
-Rok 2014, po mistrzostwach świata razem z reprezentacją juniorek udało się nam wywalczyć złoto na Mistrzostwach Europy Juniorek- powiedziałam z dumą.
-Gratuluję- powiedział z uśmiechem.
-Byłam wtedy kapitanem- dodałam.
-No to podwójne gratulacje- zaśmiał się.
-Dziękuję.
-Masz więcej takich wspomnień?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam i opowiedziałam mu pół swojego życia. Lecz zanim jeszcze zdążyłam zacząć dołączył do nas tata.
-No wylewna się zrobiłaś- zaśmiał się Igła, gdy skończyłam.
-Sorry, tak wyszło. Mam bogaty życiorys- powiedziałam i całą trójką zaczęliśmy się śmiać.
-Niewątpliwie- powiedział tata.
-OBIAD!!!- usłyszeliśmy krzyk Pauliny. Wstaliśmy i zeszliśmy do jadalni, gdzie czekały gołąbki. Kiedy Iwona i Paula mnie zobaczyły zaczęły się śmiać. Zdziwiona ich zachowaniem przejechałam po sobie wzrokiem i również wybuchnęłam śmiechem.
-A wam co tak wesoło? Ja też chcę się pośmiać!- tupnął nogą Krzysiek, wyglądając przy tym jak małe dziecko.
-Poszłam do pokoju zmienić brudną bluzkę, nie było mnie jakąś godzinę i wracam w brudnej- wyjaśniłam i wybuchnęłam śmiechem. Kiedy już wszyscy się uspokoiliśmy zjedliśmy w sporym gronie obiad, posprzątaliśmy i zaczęliśmy żegnać z Ignaczakami.
-Odwiedzisz mnie kiedyś?- zapytała Dominika.
-Kiedyś na pewno- powiedziałam.
-I wtedy zbudujemy taki ogromny zamek dla lalek, dobrze?- zapytała.
-Jasne- odpowiedziałam i przytuliłam ją. Pożegnałam się również z Sebastianem i Iwoną. Na końcu podeszłam do Krzyśka. Ten mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam jego uścisk, a następnie odsunął mnie on na odległość swoich ramion i powiedział.............


*****************
Jestem i od razu przepraszam! Winę zrzucam na komunię kuzyna, która odbyła się w niedzielę i wyjęła mi trzy dni z życia. Tyle kaw, ile zrobiłam w niedzielę, nie robię normalnie przez miesiąc. Co do rozdziału wyszedł całkiem spoko. Co myślicie.
Mam jeszcze jedną ważną sprawę, a raczej pytanie. Zastanawiam się nad założeniem drugiego bloga- co o tym myślicie? Proszę o Wasze opinie, bo sama nigdy decyzji nie podejmę.
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Dream <3