niedziela, 26 czerwca 2016

Rozdział 17

Kiedy weszliśmy do salonu zastaliśmy widok dość... niecodzienny.... Przejście przez to pomieszczenie byłoby mistrzostwem świata. Dlaczego? Otóż tata, Michał, Arek i Oliwier mięli nabudowane baz z koców i poduszek. Stałam jak wryta zaskoczona tym widokiem. Ale Filip nie wyglądał na zaskoczonego. Położył swoje rzeczy gdzieś obok i ruszył w stronę tej imponującej budowli z krzykiem:
-Ja też chcę!!- na ten widok już nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
-Chodź do kuchni. Za jakąś godzinę powinno im przejść- powiedziała Dagmara stojąca w drzwiach do wspomnianego pomieszczenia. Pokiwałam głową i weszłam do kuchni. Torebkę i zakupy położyłam na jednym z krzeseł po czym wyjęłam szklankę i nalałam sobie soku.
-I co? Znalazłyście coś dla Emilki?- zapytała Paulina.
-Na szczęście tak. Ale to był jeden z ostatnich sklepów- odpowiedziałam.
-A ty co kupiłaś?- zapytała zaciekawiona Daga. Pokazałam im najpierw bluzkę, a potem sukienkę.
-Jejku, jaka śliczna- powiedziała Paulina, gdy zobaczyła sukienkę.
-Racja. Jakby szyta na ciebie- dodała Dagmara.- Idź ją ubrać i się nam pokażesz- poprosiła.
-Okey- odpowiedziałam i poszłam do swojego pokoju zgarniając wcześniej swoje rzeczy. Ubrałam sukienkę i zeszłam do kuchni pokazać się Paulinie i Dagmarze.
-No powiem ci, że chyba była szyta właśnie dla ciebie- stwierdziła Daga.
-Układa się praktycznie idealnie- powiedziała Paula.
-No to dobrze- powiedziałam z uśmiechem.
-Pasuje do ciebie, bo jest taka sportowa, a nie elegancka. To duży plus- dodała Winiarska.
-Dziękuję bardzo- powiedziałam.
-A ty przypadkiem nie miałaś pomóc Emilce w znalezieniu sukienki?- zapytał tata wchodząc do kuchni.
-Oj, to tak przy okazji- zaśmiałam się.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się i poszłam na górę przebrać. Zeszłam z powrotem na dół i weszłam do  kuchni. Usiadłam przy stole razem z Dagmarą i Pauliną.
-Nie mam pomysłu- stwierdziła Daga.
-Ja też nie- dodała Paula.
-Ale na co? Bo może mogę wam pomóc- powiedziałam.
-Chcemy zrobić kolację. Tylko nie wiemy, co mamy zrobić- poinformowała mnie Paulina.
-To może... Kopytka!- powiedziałam uradowana.
-Dobry pomysł. Ale nie mamy ziemniaków- stwierdziła Paulina.
-To akurat żaden problem. Zawsze mogę iść do sklepu- powiedziałam.
-To weźmiesz jeszcze parę innych rzeczy- dodała Paula i zrobiła listę zakupów. Wręczyła mi siatkę i portfel, a ja skierowałam swoje kroki do salonu.
-Filip!- zawołałam chłopaka.
-Tak?- zapytał wyłaniając się z fortu.
-Zbieraj się, idziemy do sklepu.
-Już idę- powiedział i zaczął się wygrzebywać.
-Po co ciągniesz tego wariata?- spytała Dagmara.
-Nie będę musiała dźwigać- oznajmiłam z uśmiechem i poszłam ubrać buty. W odpowiedzi usłyszałam tylko gromki śmiech Winiarskiej. Pół minuty później razem z Filipem zmierzaliśmy w kierunku znajdującego się całkiem niedaleko Lidla. Całą drogę rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Później zrobiliśmy szybkie zakupy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wedle mojego wcześniejszego planu, to Winiarski niósł dość ciężkie zakupy. Kiedy po powrocie weszliśmy do kuchni zobaczyła nas Dagmara i ponownie zaczęła się śmiać. Filip spojrzał na nią zaskoczony, ale nic nie powiedział. Położył zakupy na stole i kręcąc głową poszedł do salonu.
-To co, do roboty?- zapytała Paulina.
-Do roboty- odpowiedziałyśmy jednocześnie z Winiarską. Godzinę później danie stało gotowe na stole. Zawołałyśmy wszystkich i zaczęliśmy jeść. Kiedy skończyłam usłyszałam płacz Antka. Dagmara miała już wstawać, Michał zresztą też, ale ja podniosłam się z krzesła i powiedziałam:
-Jedzcie, ja pójdę.
-Dzięki- odpowiedziała Winiarska, a ja poszłam do sypialni taty i Pauliny, gdzie w wózku leżał najmniejszy z Winiarskich. Wzięłam chłopca na ręce i zaczęłam z nim spacerować po pokoju. Pokazałam mu zdjęcia.
-A tu jest ciocia Paulina i wujek Mariusz. A tutaj Arek. O, a tutaj mama i tata- pokazałam, a Antoś wyciągnął rączkę w stronę fotografii, na której oprócz Winiarskich byli jeszcze Paulina i tata. Zdjęcie zostało zrobione zaraz po mistrzostwach dwa lata temu. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tego czasu. Widziałam wszystkie mecze reprezentacji i wiem, że niektórych akcji nigdy w życiu nie zapomnę. Lubię czasem włączyć sobie nagranie z ostatniej akcji. Kolejny raz usłyszeć słynne "Zakładam zegarek". Tak się zamyśliłam, że nie usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju.
-Ja robiłem to zdjęcie- usłyszałam nagle głos Filipa. Podskoczyłam zaskoczona, a chłopak zaczął się śmiać.
-Przestraszyłeś mnie- powiedziałam oskarżycielskim tonem.
-Przepraszam- uśmiechnął się i dodał- Daga prosiła, żebyś przyszła z tym brzdącem na dół, bo trzeba go nakarmić.
-Jasne, już idę- powiedziałam i razem zeszliśmy do kuchni, gdzie Antka oddałam na ręce jego mamy, a sama wyszłam na taras. Usiadłam na schodach i zaczęłam wpatrywać się w niebo.
-Co tam widzisz?- usłyszałam pytanie Filipa.
-Gwiazdy- odpowiedziałam i głęboko odetchnęłam nocnym powietrzem.
-Zdenerwowana przed jutrzejszym dniem?
-Nie. A ty?
-Też nie. Co ma być to będzie.
-A jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć- powiedziałam przypominając sobie te słowa.
-Rubeus Hagrid. Jeśli się nie mylę to druga część Harrego Pottera (ale nie jestem pewna, przyp. autorki).
-Chyba tak- powiedziałam i zamknęłam oczy.
-Filip! Zbieramy się!- zawołał po chwili Michał.
-Już idę!- krzyknął i wstał. Podszedł do mnie i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk z lekkim uśmiechem.- Do jutra- powiedział Filip i się ode mnie odsunął.- Za piętnaście dziewiąta, pamiętaj- dodał.
-Będę pamiętać- uśmiechnęłam się. Chłopak wszedł do domu, a ja głęboko westchnęłam. Nie miałam ochoty wracać do szkoły. Kilka minut później obok mnie usiadł tata.
-Co tu robisz?- zapytał.
-Siedzę i zbieram siły na jutro- odpowiedziałam, po czym oboje się zaśmialiśmy.
-Zapomniałem ci wcześniej powiedzieć, że dzwoniła pani adwokat. Załatwiła wszystkie sprawy i udało się już we wszystkich papierach i instytucjach zmienić twoje nazwisko na moje- poinformował mnie.
-To dobrze. Teraz będę musiała przywyknąć- powiedziałam.
-Chyba czas się położyć, co?- powiedział tata.
-Racja. Dobranoc- powiedziałam i go przytuliłam.
-Dobranoc- odpowiedział i odwzajemnił uścisk. Poszłam na górę, przebrałam się w piżamę i zmęczona położyłam się spać. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudził mnie znajomy głos:
-Kamila, wstawaj- otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam Paulinę.
-Muszę?- zapytałam zmęczonym głosem.
-Nie masz wyjścia. Śniadanie czeka w kuchni, chodź- odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech i z bólem serca wstałam z ciepłego łóżka. Zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. W kuchni przy stole siedział już tata i ze spokojem wymalowanym na twarzy pił kawę.
-Cześć- powiedziałam i zaczęłam jeść.
-Hej. Wyspana?- zapytał.
-Nawet, nawet- odpowiedziałam i zajęłam się śniadaniem. Po kilku minutach do kuchni zeszli również Arek i Paulina. Po jakichś dziesięciu minutach skończyłam jeść śniadanie i poszłam na górę, aby się przygotować. Wzięłam ubrania i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Następnie rozczesałam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, a rzęsy pociągnęłam tuszem. Poszłam do pokoju, żeby wziąć torebkę, do której wrzuciłam telefon. Ubrałam baleriny i zeszłam na dół.
-To ja już idę, pa- powiedziałam do taty i Pauliny, którzy kończyli kawę w kuchni.
-Cześć- odpowiedzieli jednocześnie. Wyszłam z domu i zauważyłam Filipa.
-Hej- przywitałam się.
-Siemka- odezwał się chłopak i przytulił mnie na powitanie. Droga do szkoły zajęła nam jakieś dwadzieścia minut. Kiedy weszliśmy na dziedziniec szkoły, ktoś nas zawołał:
-Kamila! Filip! Czekajcie!- na ten krzyk obróciliśmy się oboje i zobaczyliśmy Emilkę wysiadającą z samochodu Karola.
-Cześć- powiedziałam i uściskałam dziewczynę.
-Hej- odpowiedziała i odwzajemniła mój uścisk. Następnie przywitała się z Winiarskim i całą trójką ruszyliśmy do szkoły. Weszliśmy do środka, gdzie panował okropny hałas. Nagle z niewiadomych przyczyn zapadła cisza jak makiem zasiał. Przerwał ją krzyk:
-Spieprzaj idioto!
-Wal się gnoju!
-Co ty sobie wyobrażasz, nędzny siatkarzyku?! I tak niczego nie osiągniesz!- krzyknął ten pierwszy.
-Co ty możesz wiedzieć! Koszykarz bez jakichkolwiek perspektyw!- odpowiedział również krzykiem ten drugi. Spojrzałam zdezorientowanym wzrokiem najpierw na Emilkę, a potem na Filipa. Oboje byli zaskoczeni tak samo jak ja.
-Kwiatkowski! Świderski! Czy wy naprawdę musicie każdy rok szkolny zaczynać od kłótni?!- usłyszeliśmy nagle krzyk jakiegoś nauczyciela.- Trzy lata, a wszystko odbywa się tak samo! rozejść się, ale już! A najlepiej od razu skierować swoje kroki do sali gimnastycznej, gdzie odbędzie się rozpoczęcie! To się tyczy do wszystkich!- jak powiedział, tak zrobiliśmy.
-Siema, mordo- usłyszeliśmy po chwili znajomy głos.
-Cześć Kuba- przywitał się Filip, na którego naskoczył ten chłopak.
-Może przedstawisz mi swoje towarzyszki- zaproponował.
-Oczywiście- powiedział i odsunął się, abyśmy mogły zobaczyć, kogo chce nam przedstawić. Gdy zobaczyłam tą znajomą, poczciwą mordkę pisnęłam uradowana i rzuciłam się na szyję chłopaka.
-Jejciu, Kama, jak ja cię długo nie widziałem- powiedział Kuba przytulając mnie.
-Powinieneś dostać w pysk- stwierdziłam.
-Powinienem.
-Miałeś się odzywać.
-Miałem.
-Dupek- powiedziałam i czekałam na jego reakcję.
-Du... Ejj, nie ma tak!
-Dobra, dobra. Kuba poznaj moją przyjaciółkę, Emilkę. Emi poznaj Kubę.
-Cześć- powiedział Kuba.
-Hej- odpowiedziała Emilia, po czym wymienili się uściskami dłoni.
-Skąd się znacie?- zapytał Filip.
-Z podstawówki. Byliśmy pięć lat w jednej klasie. Potem Kuba się wyprowadził, ale już wrócił, jak widać- opowiedziałam tą krótką i uroczą historię.
-O, a gdzie się wyprowadziłeś?- zapytała Emilka.
-Do Włoch. Wróciłem miesiąc temu- odpowiedział.
-Głupi jesteś, trzeba było tam siedzieć- powiedziałam.
-Ciągnęło mnie do ojczyzny- stwierdził melancholijnym tonem, po czym całą czwórką wybuchnęliśmy śmiechem.
-To co idziemy na tą salę?- zapytał Filip.
-Idziemy- powiedziałam. Znalezienie jej nie sprawiło nam większych kłopotów i już po chwili siedzieliśmy na krzesełkach. Pogrążyłam się w rozmowie z Emilką na temat tego, jak będzie wyglądał dzisiejszy trening.
-Przepraszam, ale to nasze miejsca- usłyszałam po chwili przesłodzony głos jakiejś dziewczyny. Odwróciłam się tyłem do Emilki, z którą rozmawiałam i zaszczyciłam zaciekawionym spojrzeniem cztery dziewczyny. Mój wzrok zatrzymał się na jednej. Stojącej najbliżej nas tlenionej blondynie.
-O, zobacz. Nie były podpisane- powiedziałam z uśmiechem.
-Nie muszą być. Są zarezerwowane dla nas. Od kiedy zaczęłyśmy chodzić do gimnazjum siedzimy właśnie tutaj i nie będziemy tego przez was zmieniać.
-Chyba będziecie musiały, bo nam jest tutaj bardzo wygodnie- odpowiedziałam i odwróciłam się plecami do dziewczyny. Nie pozwolę sobie, żeby jakaś tleniona wywłoka mną pomiatała. Nagle dziewczyna podeszła do mnie, złapała mnie za włosy i ciągnąc za nie odchyliła mi głowę do tyłu.
-Posłuchaj suko, nie wiem za kogo się uważasz, ale zajęłaś moje miejsce. Więc albo zabierzesz swoich przyjaciół i stąd pójdziecie, albo będziesz miała poważne problemy- wysyczała mi do ucha. Teraz wiem dlaczego babcia wysyłała mnie na lekcje samoobrony. Dłonią udało mi się złapać nadgarstek dziewczyny i ścisnęłam go w taki sposób, że ta zaczęła syczeć z bólu. Puściła moje włosy, a ja wstałam i cały czas trzymając ją za rękę spojrzałam jej prosto w oczy. Przewyższałam dziewczynę prawie o głowę, co dało mi dużą satysfakcję.
-Jedno szarpnięcie, a nadgarstka nie złoży ci najlepszy chirurg na świecie. A teraz zabierzesz stąd swój zdzirowaty tyłek i znajdziesz sobie inne miejsce- powiedziałam, a moje słowa przecinały jak noże atmosferę tak gęstą, że można by ją podawać jako ciężkostrawny deser. Puściłam rękę dziewczyny, a ta z wściekłością na wytapetowanej twarzy wzięła potężny zamach i krzyknęła:
-Ty suko- po czym chciała uderzyć mnie w twarz. Zadziałał jednak siatkarski refleks Filipa, który w ułamku sekundy poderwał się i zatrzymał rękę dziewczyny milimetry od mojej twarzy.
-Dość!- krzyknął jeden z nauczycieli.-Natalia, zawiodłem się na tobie. Myślałem, że będę mógł na ciebie liczyć, a spotkało mnie coś takiego. Idź razem z koleżankami i znajdźcie sobie inne miejsca- powiedział do tapeciary, bo tak ochrzciłam tą dziewczynę. Ta z zażenowaniem na twarzy odwróciła się i ze swoją śwtą zajęła inne miejsca.- Jak masz na imię?- zapytał nauczyciel patrząc na mnie.
-Kamila- odpowiedziałam. Nie bałam się konsekwencji tego, co zrobiłam. Zauważyłam, że wokół zebrała się grupka gapiów, więc miałam mnóstwo świadków, którzy mogli potwierdzić, że działałam w obronie własnej.
-Jesteś koszykarką?- zapytał mierząc mnie od stóp po czubek głowy.
-W życiu. Jestem siatkarką- odpowiedziałam.
-Więc mam dla ciebie dwie wiadomości- powiedział.- Pierwszą. Nie będziesz w klasie z Natalią, ponieważ ona trenuje koszykówkę. A u nas koszykarze i koszykarki oraz siatkarze i siatkarki to oddzielne klasy ze względów bezpieczeństwa. A druga jest taka, że będę twoim wychowawcą- powiedział i się oddalił. Pokiwałam jedynie głową i zajęłam miejsce. To będą ciekawe trzy lata.


*****************
Jestem! Godzina trochę późniejsza niż zazwyczaj, ale to nie moja wina! Chociaż w sumie, to moja. Bo sprawdziłam w piątek obecne wyniki ankiety i Bartek jej jej niekwestionowanym liderem. Tak więc zaczęłam się zastanawiać nad opowiadaniem z Kurkiem w roli głównej. Kompletnie nie miałam pomysłu. Poprzednie, które napisałam kiedyś, dawno, stwierdziłam, że się nie nadaje. Musiałam więc zacząć myśleć nad czymś nowym i... Wymyśliłam! Wcale nie wpadłam na pomysł podczas sprzątania, a dokładniej odkurzania. Nawet nie próbujcie tak myśleć! Podsumowując- mam już prolog i część pierwszego rozdziału. Ale Wy musicie jeszcze trochę na to poczekać.
A się rozpisałam. Masakra.
Pozdrawiam, Dream :* <3

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 16

Rozdział dla Pauliny Lewandowskiej, ponieważ prawie idealnie zgadła, co powie Mariusz.



Kiedy tata  był już przy drzwiach i trzymał klamkę gwałtownie się zatrzymał. Odwrócił się w moją stronę i podszedł siadając na brzegu mojego łóżka.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Nie. Chciałem ci tylko powiedzieć. Tak, żebyś wiedziała......- urwał. Spojrzałam na niego zaciekawiona czekając, co chce mi powiedzieć.- Żałuję, że wcześniej nie miałem okazji cię poznać. Jesteś wspaniałą, mądrą, śliczną i zdolną dziewczyną. Cieszę się, że los pozwolił mi cię poznać i się tobą zająć- wykrztusił wreszcie, a mnie zatkało. Do moich oczu napłynęły łzy, których nie miałam zamiaru hamować. Słowa, które od niego usłyszałam były tak wspaniałe. Podniosłam się i mocno do niego przytuliłam. Siedzieliśmy tak bardzo długo.
-Kocham cię, tato- wyszeptałam w pewnej chwili.
-Ja ciebie też kocham, córeczko- odpowiedział tata również szeptem. Siedziałam tak przytulona do taty i nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Rano obudziły mnie promienie słoneczne przebijające się przez zasłony. Podniosłam się leniwie i zaczęłam szukać telefonu w celu sprawdzenia godziny. Okazało się, że była dopiero szósta trzydzieści. Wyciągnęłam więc z torby bluzę i wyszłam z pokoju, a schodząc po schodach ją ubrałam. Wyszłam na taras i usiadłam na schodkach. Wystawiłam twarz do słońca i się nim delektowałam. Siedziałam tak bardzo długo, kiedy poczułam, że ktoś zajął miejsce obok mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Paulinę, która miała na sobie bluzę taty.
-Długo tu siedzisz?- zapytała.
-A która godzina?
-Kwadrans po siódmej- odpowiedziała.
-To czterdzieści pięć minut- powiedziałam i się uśmiechnęłam ponownie odwracając twarz do słońca.
-Ja też nie mogę spać- stwierdziła.
-A czemu?
-Maleństwo przypomina o swojej obecności- zaśmiała się na co jej zawtórowałam. Siedziałyśmy przez dłuższą chwilę w ciszy, kiedy przypomniało mi się, że już wcześniej chciałam ją o coś zapytać.
-Mam do ciebie pytanie- powiedziałam.
-Słucham cię uważnie.
-Dogadałaś się z rodzicami?- zapytałam.
-Nie... Nie chcą na razie ze mną rozmawiać. Ale trudno. Postawiłam im ultimatum: albo zaakceptują cię jako członka naszej rodziny albo mogą zapomnieć o tym, że mają córkę o imieniu Paulina i wnuka, a właściwie dwóch.
-Dlaczego to zrobiłaś?- zapytałam zszokowana jej słowami. Przecież to jej rodzice.
-Bo przez ten czas kiedy się znamy zajęłaś bardzo ważne miejsce w naszym życiu i naszych sercach. Arek cieszy się, że ma starszą siostrę. Drugie maleństwo będzie uważać, że byłaś zawsze. Po Mariuszu widać, że bardzo się cieszy, że trafiłaś do naszego życia i że ma on szansę być twoim tatą. A ja...- urwała, a ja z zaciekawieniem czekałam na to, co powie.- Ja traktuję cię jak rodzoną córkę, pomimo, że nią nie jesteś- powiedziała, a ja szeroko się uśmiechnęłam.
-Ja też bardzo się cieszę, że to wszystko tak się ułożyło. Śmierć babci była dla mnie ogromnym ciosem- powiedziałam i zamknęłam oczy.
-Wiem Słoneczko, wiem- odezwała się Paula i objęła mnie ramieniem. Siedziałyśmy tak dłuższą chwilę, kiedy nagle wpadłam na pewien pomysł:
-A może zjemy dzisiaj śniadanie na tarasie?
-W sumie czemu nie. Idziemy przygotować?- zapytała Paulina, a ja pokiwałam głową, na znak, że się zgadzam. Poszłyśmy więc do kuchni i zaczęłyśmy robić śniadanie. Kiedy wszystko stało już gotowe na stole na tarasie Paulina poszła obudzić tatę i Arka, a ja swoje kroki skierowałam do toalety. Rozczesałam okropnie skołtunione włosy i poszłam usiąść do stołu. Na tarasie byli już wszyscy.
-Cześć- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Cześć- odpowiedzieli mi tata i Arek jednocześnie.
-Musimy dzisiaj wracać- powiedziała Paulina.
-No niestety. O której wyjedziemy?- zapytał tata.
-Koło dwunastej możemy pójść na obiad, potem zebrać rzeczy i koło pierwszej ruszyć w drogę. Na piątą bylibyśmy wtedy w domu- stwierdziła brunetka.
-No to ustalone. A co robimy przed wyjazdem?- zapytał tata.
-Możemy iść na spacer- stwierdziłam.
-No to ustalone- zatarł ręce tata i zajęliśmy się śniadaniem. Po śniadaniu rozeszliśmy się do swoich pokoi, aby się ubrać i koło godziny dziewiątej wyszliśmy z domu na zaplanowany spacer. Po okolicy chodziliśmy przez dwie godziny i byliśmy w międzyczasie na lodach. Koło jedenastej wróciliśmy do domu i zaczęliśmy pakować wszystkie rzeczy. Zanieśliśmy je do samochodu i kwadrans przed dwunastą ruszyliśmy na obiad. Ten nie zajął nam dużo czasu, bo już po godzinie byliśmy w drodze powrotnej do Bełchatowa. Przespałam prawie całą drogę. Kiedy się obudziłam akurat mijaliśmy znak z napisem "Bełchatów". Podjechaliśmy pod dom i zabierając wszystkie rzeczy z bagażnika weszliśmy do środka. Rozpakowałam się i dostałam SMS'a od Emilki:
Jesteś już w domu? Potrzebuję Twojej pomocy!
Przerażona treścią tej wiadomości odpisałam szybko:
Jestem. Co się dzieje?!
Odpowiedź przyszła natychmiast:
Nie mam sukienki na rozpoczęcie na jutro!
Po przeczytaniu tej wiadomości odetchnęłam z ulgą i zaśmiałam się pod nosem. Zeszłam na dół i zaczęłam szukać taty i Pauliny. Oboje siedzieli na tarasie. Wyszłam więc na dwó i zapytałam:
-Mogę iść z Emilką na zakupy? Bo stwierdziła, że nie ma w czym jutro iść.
-Jasne. Czemu nie- odpowiedział tata.
-Dzięki- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Weszłam do domu i wysłałam do Emi wiadomość:
Za pół godziny w galerii.
Przyjaciółka szybko mi odpisała:
Dziękuję :* Jesteś wielka <3
Zaśmiałam się i poszłam do pokoju. Przebrałam się w coś bardziej wyjściowego, rozczesałam włosy, przeciągnęłam rzęsy tuszem i zeszłam na dół zgarniając po drodze torebkę.
-To ja lecę, pa- powiedziałam do taty i Pauliny, którzy siedzieli na tarasie i ruszyłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam, za drzwiami zobaczyłam Filipa.
-Cześć- powiedziałam.
-O hej- uśmiechnął się.
-Cześć- powiedział towarzyszący mu Olek.
-Hej smyku- uśmiechnęłam się do młodszego Winiarskiego.
-Oli jak się dowiedział, że wróciliście postanowił odwiedzić Arka- wyjaśnił Filip.
-W takim razie zapraszam. Arek bawi się w ogrodzie- powiedziałam i przepuściłam ich w drzwiach. Oliwier pobiegł we wskazanym przeze mnie kierunku, a po kilku sekundach tata krzyknął:
-Filip, jak by co, to go przyprowadzę!
-Dzięki!- krzyknął w odpowiedzi Winiarski.
-Wchodzisz?- zapytałam.
-Nie. Idę do domu- odpowiedział i ruszył w stronę furtki. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam za nim.
-A ty się gdzieś wybierasz?- zapytał, kiedy zamknęłam furtkę i ruszyłam obok niego chodnikiem.
-Tak. Idę z Emilką na zakupy. Zorientowała się dzisiaj, że nie ma sukienki na zakończenie- powiedziałam.
-Szybko- zaśmiał się chłopak, w czym mu zawtórowałam.
-Lepiej późno niż później- zaśmiałam się.
-No to do jutra- powiedział kiedy byliśmy koło jego domu.
-Do jutra- odpowiedziałam- O której wychodzisz?
-Za piętnaście dziewiąta. Po dziewiątej będę na miejscu, a o wpół do rozpoczęcie- odpowiedział.
-W takim razie idę z tobą- oświadczyłam.
-Będzie mi niezmiernie miło- zaśmiał się chłopak.
-Cześć- powiedziałam i ruszyłam w dalszą drogę.
-Cześć- usłyszałam w odpowiedzi. Kwadrans później przekroczyłam próg galerii. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Emilki.
-Halo?- odebrała.
-No gdzie ty jesteś?- zapytałam.
-A ty?
-Właśnie weszłam do galerii- odpowiedziałam.
-Ja też. Odwróć się- usłyszałam w słuchawce. Zrobiłam to, o co poprosiła i odwróciłam się przodem do wejścia. Emilka akurat wchodziła do galerii. Zakończyłam połączenie i przywitałam się przytulasem z przyjaciółką.
-To gdzie najpierw?- zapytałam.
-Lecim wszędzie po kolei. Muszę coś znaleźć- powiedziała i ruszyła w stronę pierwszego sklepu. Po godzinie nadal nic nie miałyśmy. Weszłyśmy do jednego z ostatnich sklepów i doznałam olśnienia.
-Ta- powiedziałam podchodząc do wieszaka. Wcisnęłam ją Emilce do rąk i popchnęłam w stronę przymierzalni. Poszłam za nie chcąc zobaczyć, czy dobrze wybrałam. Wyszła po trzech minutach i wyglądała... Idealnie.
-I jak?- zapytała Emi.
-Świetnie. Jak by była szyta na ciebie- powiedziałam.
-Bierzemy?
-Bierzemy- odpowiedziałam i poczekałam aż Emila się przebierze. Kupiłyśmy sukienkę i poszyłyśmy do ostatniego sklepu. Tym razem, to ja znalazłam dla siebie sukienkę. Ale nie elegancką tylko sportową. Poszłam przymierzyć. Wyszłam z przymierzalni i okręciłam się.
-I jak?- zapytałam Emilkę.
-Idealnie- usłyszałam za sobą głos Filipa.
-Co ty tu robisz?- zapytałam zaskoczona.
-Wyszliśmy z kumplem na pizzę i przy okazji postanowiłem kupić sobie jakąś koszulkę- odpowiedział.
-Okey- uśmiechnęłam się i stanęłam przed lustrem przyglądając się sobie krytycznym wzrokiem.
-Ślicznie się układa- powiedziała Emilka.
-Powinnaś ją kupić- stwierdził Filip i poszedł do kasy.
-Bierzemy?- zapytała tym razem Emilka.
-Bierzemy- uśmiechnęłam się. Kupiłam sukienkę i razem z przyjaciółką wyszłyśmy ze sklepu.
-Idziemy coś zjeść?- zapytała Emi.
-Sałatkę?
-W drogę- poleciła Emilia i razem ruszyłyśmy w stronę restauracji. Kupiłyśmy sobie sałatki i usiadłyśmy przy stoliku aby je zjeść. Cały czas rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej cały wyjazd na Mazury. Po pół godzinie żegnałyśmy się pod galerią i rozchodziłyśmy się, każda do swojego domu. Gdy wyszłam z galerii ktoś zastukał w moje ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Filipa.
-Winiarski, czy ty mnie śledzisz?- zapytałam.
-Nie. Przypadek. Idziesz do domu?- spytał.
-Tak.
-To chodź- powiedział i poszliśmy do domów. Kiedy już byliśmy koło domu Filip dostał SMS'a od Dagmary, że ma wejść do nas. Kiedy weszliśmy do salonu zastaliśmy widok dość... niecodzienny....

***************
Pojawiam się z kolejnym rozdziałem. Moim zdaniem jest on jednym z najgorszych. Brak weny i problemy robią swoje :). Ale to nie ważne. Ważne jest to, że udało mi się napisać rozdział.
Pozdrawiam Dream <3

piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 15

Kiedy Arek zaczął ciągnąć mnie za rękę, żeby pokazać cały budynek, zadzwonił taty telefon:
-Halo?- odebrał.
-...
-Ale...
-...
-Trenerze, ja właśnie na Mazury dojechałem- powiedział tata, a ja, Arek i Paulina spojrzeliśmy na niego zaciekawieni.
-...
-Naprawdę?
-...
-Dziękuję. Odrobię to, zobaczy trener- zaśmiał się i zakończył połączenie.
-Coś się stało?- zapytała Paulina.
-Nie. Tylko Falasca wymyślił, że jednak zrobi dzisiaj trening. Ale mnie nie będzie- powiedział i odtańczył coś w rodzaju 'tańca szczęścia', ale nie jestem pewna, ponieważ wyglądało to troszeczkę dziwnie.
-Leniwiec- mruknęła Paulina i zniknęła, jak zgaduję w kuchni.
-Co??- zawył tata, a Arek pociągnął mnie za rękę.
-No chodź- powiedział, a ja chcąc- nie chcąc musiałam za nim pójść. Arek oprowadził mnie po całym domku i ogrodzie. To miejsce jest naprawdę niesamowite. Chyba tu zostaję. Potem zostaliśmy zawołani przez tatę na obiad. Zjedliśmy we czwórkę i postanowiliśmy pójść na spacer. Włóczyliśmy się po okolicy przez ponad trzy godziny. W międzyczasie byliśmy na lodach i gofrach. Tata zrobił masę zdjęć, a i ja się trochę od niego nauczyłam.
-Masz świetne oko- powiedział oglądając moje prace.
-Dzięki- uśmiechnęłam się. Wróciliśmy do domku, a w drodze powrotnej kupiliśmy jedzenie na ognisko. Po powrocie razem z Pauliną zaszyłam się w kuchni i pomogłam jej w przygotowywaniu jedzenia na kolację, a tata z Arkiem poszli przygotować ognisko. Po około godzinie skończyłyśmy szykowanie jedzenia i usiadłyśmy na tarasie pijąc sok pomarańczowy.
-Wygodnie?- zapytał tata, kiedy usiadł obok nas razem z Arkiem.
-Bardzo- odpowiedziałyśmy z Pauliną jednocześnie i zaczęłyśmy się śmiać.
-Faktycznie. Baaardzo zabawne- powiedział tata.
-Też tak myślę- powiedziała pewnie Paulina po czym po raz kolejny zaczęłyśmy się śmiać.
-Tato, a pójdziemy jutro nad jezioro?- zapytał Arek.
-Jasne, czemu nie. Dobry pomysł- powiedział tata i się uśmiechnął.
-To super. A ja teraz idę się pobawić- powiedział i wszedł do domku, z którego zabrał torbę z zabawkami i rozłożył się w ogrodzie. Siedzieliśmy na dworze i odpoczywaliśmy. Koło dziewiętnastej rozpaliliśmy ognisko i przynieśliśmy jedzenie. W takiej formie zjedliśmy kolację i siedzieliśmy przy ognisku. Koło dziesiątej tata zaniósł Arka do domku, bo ten zasnął mu na rękach. Paulina poszła z nimi. A ja siedziałam wpatrując się w płomienie.
-Będziesz chora- usłyszałam po chwili głos taty i poczułam jak zakłada mi coś na ramiona.
-Dziękuję- odpowiedziałam nie odwracając głowy.
-Coś się stało?- zapytał tata.
-Nie, dlaczego?
-Bo wyglądasz jakby cię coś przybiło- powiedział i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem.
-Nie. Tylko tak sobie myślę.
-A o czym, jeśli mogę spytać?- zapytał również patrząc w ogień. Opowiedziałam mu bardzo realny sen z babcią w roli głównej.
-No i dlatego tak siedzę i myślę- zakończyłam, a tata oderwał wzrok od ogniska i spojrzał na mnie. Zrobiłam to samo i z zaciekawieniem czekałam na to, co powie.
-To całkiem możliwe- powiedział i sam się zamyślił.
-Chodźcie do domu, bo się rozchorujecie. Już późno- powiedziała Paulina po dłuższej chwili przerywając ciszę między mną a tatą.
-Już idziemy- powiedział tata. Wstaliśmy jednocześnie. Tata nadal obejmował mnie ramieniem, a po kilku krokach objął również Paulę. Wróciliśmy do domku i rozeszliśmy się do pokoi. Sprawdziłam godzinę i doznałam szoku. Było kilka minut po północy. Szybko się więc przebrałam i poszłam spać.
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu.
-Halo?- odebrałam zaspana nie sprawdzając nawet kto dzwoni.
-Kama, nic ci nie jest?!- usłyszałam przerażony głos Filipa.
-Nie?- odpowiedziałam niekoniecznie ogarniając rzeczywistość.-Możesz mi powiedzieć co ty odwalasz? Dzwonisz do mnie w środku nocy i pytasz czy nic mi nie jest. Chłopie, to nie jest normalne. Co ty wyczyniasz?- zapytałam zła.
-Śniło mi się, że ktoś potrącił cię na pasach i że zmarłaś w szpitalu. Wolałem się upewnić- powiedział chłopak, a mnie autentycznie wcięło.
-Spokojnie. Nic mi nie jest. Żyję. Jestem cała i zdrowa. Nic się nie martw- starałam się go uspokoić.
-To świetnie. Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Morfeusz dość szybko zabrał mnie w swoje objęcia.
Rano obudziłam się koło dziewiątej. Wzięłam telefon do ręki i zauważyłam, że mam wiadomość od Filipa.
Jeszcze raz przepraszam, że Cię obudziłem. Miłych wakacji :*
Odpisałam szybkie:
Nic się nie stało, już Ci mówiłam. Dziękuję i Tobie też :*
Po wysłaniu wiadomości wzięłam ubrania z walizki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i rozczesałam włosy. Wyszłam z łazienki i swoje kroki skierowałam do kuchni. Zobaczyłam w niej tatę, a nie, tak jak się spodziewałam Paulinę.
-Cześć- powiedziałam z uśmiechem i ukradłam z talerzyka plasterek ogórka.
-Hej. Nie podjadaj- powiedział i machnął ręką odganiając mnie jak natrętną muchę. Zaczęliśmy się śmiać, jednak uspokoiliśmy się po chwili przypominając sobie, że Paula i Arek jeszcze śpią.
-Pomóc ci?- zapytałam.
-Jasne. Zajmij się krojeniem pomidora- powiedział i wręczył mi nóż. Kiedy skończyłam kroić zaczęłam układać wszystko na talerzu.
-To ja idę zawołać te dwa śpiochy- poinformował mnie po chwili tata.
-To ja zaleję kawę i herbatę- stwierdziłam, kiedy woda się zagotowała. Tata pokiwał głową i zniknął na schodach. Zalałam kawę taty i dwie herbaty, moją i Pauliny. Postawiłam je na stole, gdzie czekało już całe śniadanie. Po chwili w kuchni siedzieliśmy już całą czwórką. Zjedliśmy śniadanie. Paulina poszła na górę się ubrać, a tata poszedł razem z Arkiem, żeby mu pomóc. Ja usiadłam na tarasie i wystawiłam twarz do słońca. Siedziałam tak dłuższą chwilę, kiedy usłyszałam głos Pauli:
-Gotowa?
-Na co?- zapytałam lekko zaskoczona.
-No mieliśmy iść nad jezioro, Słońce, zapomniałaś?- zaśmiała się.
-Faktycznie- powiedziałam.- Kompletnie zapomniałam.
-To idź się przygotuj i idziemy.
-Dobra- powiedziałam z uśmiechem i poszłam się przebrać. Kilka minut później gotowa schodziłam na dół. W torbie miałam byle jak wrzuconych kilka rzeczy. Na dole Paulina czekała na Arka i tatę, którzy pakowali zabawki, ponieważ mięli w planach budowę ogromnego zamku. Kiedy wreszcie zabrali wszystko, co będzie im potrzebne mogliśmy iść. Droga pieszo zajęła nam jakieś dziesięć minut. Rozłożyliśmy się na plaży w cieniu, a tata z Arkiem od razu pobiegli do wody. Ja i Paula położyłyśmy się na kocu i zaczęłyśmy rozmawiać.
-Myśleliście już nad imieniem?- zapytałam w pewnym momencie.
-Nie- odpowiedziała i pogłaskała się po już naprawdę pokaźnym brzuchu.- Czekamy aż się urodzi. Najważniejsze jest, żeby było zdrowe.
-Masz rację. Też tak uważam- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Siedziałyśmy tak i rozmawiałyśmy, kiedy Arek i tata przyszli i położyli się obok nas.
-Macie już dość wody?- zapytała Paulina.
-Na razie tak- powiedział tata.- Teraz bynajmniej się nie nudzisz- stwierdził, a ja i Paula spojrzałyśmy na niego nie rozumiejąc.
-Możesz mi tak jakoś jaśniej to powtórzyć?- zapytała brunetka, a ja tylko pokiwałam głową. Tata westchnął i powiedział:
-Zawsze jak siedziałaś sama, to ci się nudziło, a teraz masz towarzystwo.
-Aaa... Teraz rozumiem o co ci chodziło- stwierdziła Paulina.
-Tato pójdziemy na lody?- zapytał Arek.
-Jasne. Chcecie też?- zapytał patrząc na nas.
-Tak. Ja poproszę śmietankowego, a ty Kamila?- spytała Paula.
-Truskawkowego- powiedziałam i położyłam się na kocu. Czekałyśmy z Pauliną na lody. Kiedy tata i Arek w końcu przyszli z deserem, całą czwórką rozsiedliśmy się na kocu.
-A tak właściwie, to z jakim wynikiem skończyłaś gimnazjum?- zapytał nagle tata.
-Właśnie. Rozmawialiśmy o osiągnięciach sportowych, ale o nauce nie- dodała Paulina.
-Miałam średnią 5,10 i wzorowe zachowanie- powiedziałam z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę?- zapytał zszokowany tata.
-Tak- potwierdziłam.
-No to moje gratulacje- powiedział tata i mnie przytulił.
-Dzięki- powiedziałam i odwzajemniłam uścisk. Siedzieliśmy na plaży do trzynastej. W międzyczasie tata i Arek zbudowali trzy zamki z fosą. Po powrocie do domku przebraliśmy się, zostawiliśmy niepotrzebne rzeczy i poszliśmy na obiad. Postanowiliśmy zjeść w małej, przytulnej knajpce z widokiem na jezioro. Tata i Arek zamówili dużą pizzę na spółkę, a ja i Paula po tortilli. Natomiast na deser wszyscy wybraliśmy deser lodowy. Po obiedzie tata uregulował rachunek i poszliśmy na spacer. Zabrałam tacie aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Niektóre ujęcia bardzo mi się podobały. W pewnej chwili Arek zaczął pozować, więc to jemu zaczęłam robić zdjęcia. Po chwili młody wciągnął w to także rodziców i zrobiłam im naprawdę wspaniałą sesję zdjęciową. Potem tata zabrał mi aparat i to on zaczął robić nam zdjęcia. Na końcu to Arek postanowił pobawić się w fotografa, więc razem z tatą robił zdjęcia, a ja i Paula pozowałyśmy. Kiedy wróciliśmy do domku było koło godziny dziewiętnastej. Zrobiłyśmy z Pauliną kolację i postanowiliśmy ją zjeść na tarasie. Potem usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać jakąś bajkę. Nie mam pojęcia o czym była, ponieważ zasnęłam. Obudziłam się nagle czując, że unoszę się w powietrzu. Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam twarz taty.
-Co robisz?- zapytałam zaspanym głosem.
-Zasnęłaś tak samo jak Arek. Jego już zaniosłem- powiedział wchodząc po schodach.
-Dobrze. Teraz możesz mnie postawić, trafię sama.
-Oj, cicho- zaśmiał się i zaniósł mnie do pokoju. Położył mnie ostrożnie na łóżku i pocałował w czoło.
-Dobranoc- wyszeptałam.
-Dobranoc- odpowiedział również szeptem i wstał. Kiedy był już przy drzwiach i trzymał klamkę gwałtownie się zatrzymał. Odwrócił się w moją stronę i podszedł siadając na brzegu mojego łóżka.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Nie. Chciałem ci tylko powiedzieć. Tak, żebyś wiedziała......

*******************
W końcu coś dodaję. Przepraszam Was bardzo za obsuwę czasową, ale jakoś nie mogłam z siebie wyrzucić tego rozdziału. Jak myślicie- co Mariusz chce powiedzieć Kamili?
Pozdrawiam, Dream :*

P.S. Obiecuję, że następny będzie dłuższy. <3