sobota, 19 listopada 2016

Rozdział 54

-Ala, następną piłkę chcę bardzo wysoką, bo jedna z damulek się wściekła- powiedziałam.
-Zrozumiałam. Przetworzyłam. Zarejestrowałam- odpowiedziała rozgrywająca. Kolejna akcja.
Dostaję wedle obietnicy wysoką piłkę. Wcześniej jednak Patrycja musiała się po nią ostro rzucić, żeby to wybronić.
-Jak dalej tak dobrze ci będzie szło, to załatwię ci numer Kubusia- uśmiechnęłam się do niej.
-Tego bruneta, na którego się tak gapi?- podchwyciła od razu Ala.
-Tego samego- odpowiedziałam.
-Nie zależy mi- stwierdziła Patka, kiedy się ustawiłyśmy na swoich pozycjach.
-Nie kłam- powiedziałam, i w tej samej chwili skakałam już do ataku. Aut. Wedle sędziego. Pokazujemy trenerowi challenge. Czekamy na wynik. Jest boisko! Wiedziałam! Punkt dla nas.
-Skąd wiedziałaś?- pyta trener.
-Czułam to! W lewym jajniku!- odpowiedziałam, co spowodowało nasz wspólny wybuch śmiechu. Gra stała się bardzo wyrównana. Szłyśmy punkt za punkt. Brazylijki nie odpuszczały.
-Teraz albo nigdy- warknęła Patrycja przy stanie 22:22. Chwilę później zdobyła dla nas 23 punkt. Uśmiechnęłam się widząc, że przyjaciółka kolejny raz podczas dzisiejszego meczu spojrzała w stronę Kuby. Ten również nie odrywał od niej spojrzenia. Robię się zazdrosna. To mój przyjaciel. Zaśmiałam się w duchu i poszłam na zagrywkę. Wykonałam rytuał i posłałam piłkę na drugą stronę siatki. Libero rzuca się do obrony. Rozgrywająca dostaje paskudną piłkę. I zamiast wystawiać, to przebija na naszą stronę. Kompletnie zaskoczona, reaguję w ostatnim momencie, rzucam się i udaje mi się wybronić piłkę, by już po chwili wybić się i władować ją z całej siły w parkiet. Wylądowałam i wzięłam głęboki oddech.
-Co? W trakcie akcji nie miałaś czasu?- zaśmiała się Patrycja.
-No tak wyszło- odpowiedziałam ze śmiechem.- A ty co, nie gapisz się na trybuny?- odgryzłam się. Patrycja tylko się uśmiechnęła. Kolejna moja zagrywka. 24:22 dla nas. Jeden jedyny punkt dzieli nas od złota. Kolejny raz wykonuję rytuał i posyłam piłkę na drugą stronę. Przeciwniczkom udaje się zdobyć punkt. Klnę pod nosem i ustawiam się na swojej pozycji. Na ugiętych nogach. Patrzę kapitance przeciwników prosto w oczy. Uśmiecham się delikatnie, co dziewczyna odwzajemnia. Mam wrażenie, że bym ją polubiła. Zagrywka. Mocna. Nawet bardzo. Patrycja odbiera i w ładnym stylu podaje Ali, która rozgrywa do mnie. Raz, dwa, trzy, wyskok! Uderzam mocno, pewnie. Obijam blok i piłka opada tuż za siatką po stronie przeciwniczek. Gwizdek sędziego. Nasze łzy. Wpadamy sobie w ramiona. Skaczemy, cieszymy się, przytulamy, płaczemy.
-Kto jest Mistrzem Świata?!- pyta pan Mikołaj.
-Polska!- odkrzykujemy.
-KTO?!!
-POL-SKA!- krzyczymy ze łzami w oczach. Podchodzimy i podajemy ręce przeciwniczkom. Idę pierwsza, za mną reszta dziewczyn. Przeciwniczki tak samo, przodem puściły kapitan.
-Congratulations!- mówi dziewczyna i szeroko się uśmiecha.
-Oh, thank you- odpowiadam z uśmiechem.
-This is the best day on your life?- zapytała ze łzami w oczach.
-No. This is the best day on our life- odpowiadam i wskazuję na stojące za mną dziewczyny z drużyny.
-Oh, yes. Sorry. Once again, congratulations- dodaje i podaje rękę stojącej za mną Ali. Ja również podaję rękę kolejnej zawodniczce. I w ten sposób zakończył się mecz finałowy. Kiedy skończyłyśmy się cieszyć w naszym gronie, ruszyłyśmy w stronę trybun. Na początku wylądowałam oczywiście w ramionach taty. Długo mnie ściskał, przytulał, gratulował.
-Jesteś najlepsza, córeczko. Kocham cię- wyszeptał.
-Dziękuję tato. Ja ciebie też bardzo kocham- odpowiedziałam. Przyjęłam gratulacje od wszystkich i ruszyłam z dziewczynami do szatni. Prysznic, przebrałyśmy się i wyszłyśmy na ceremonię wręczenia nagród. Najpierw nagrody indywidualne. Najlepszą przyjmującą została Patusia. Uściskałam ją, zanim wyszła odebrać nagrodę.
-Teraz zasłużyłaś na numer Jakuba- szepnęłam.
-Liczę na to- usłyszałam w odpowiedzi i już jej nie było. Po chwili usłyszeliśmy z głośników po angielsku:
-A MVP Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Juniorek zostaje...Reprezentantka Polski KAMILA WLAZŁY!- stałam zamurowana. Dziewczyny zaczęły się na mnie rzucać, ściskać. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Otarłam ją i wyszłam po nagrodę. Widziałam moich bliskich. Mama płakała. A tata ocierał łzy wzruszenia cały czas szeroko się uśmiechając i uważnie przyglądając wszystkiemu.
-Gratuluję- powiedział pan wręczający mi nagrodzę.
-Dziękuję- odpowiedziałam. Ładny uśmiech do zdjęcia. Jedno, drugie. Zdjęcie grupowe. Jedno, drugie. Dziękujemy. Wróciłam do dziewczyn. Teraz czas na Nasze medale. Trzecie miejsce- Serbia. Drugie Brazylia. Pierwsze Polska. Cieszyłyśmy się jak nienormalne. Przyszedł czas na odebranie pucharu. Jako kapitan, to ja miałam to zrobić. Podeszłam więc na odpowiednie miejsce i już po chwili trzymałam trofeum w dłoniach. Skarb. Zeszłam z nim do drużyny i uniosłam przed nimi w geście zwycięstwa. I na koniec hymn. Nasza flaga jechała w górę. Coś niesamowitego.
Mecz skończył się po 20, a w hotelu byliśmy dopiero około 23. Tak długo zeszło. Nie było czasu, aby dłużej świętować. Poszłyśmy spać. Następnego dnia. Pakowanie i na lotnisko. Lecimy do domu. My miałyśmy samolot o 12. Rodzice i cała reszta lecieli o 9. Tak bardzo chciałam się z nimi zabrać, ale niestety. Jako kapitan muszę udzielić wywiadów. Wysiadłyśmy z samolotu i przywitała nas spora grupa ludzi bijących brawa. Podszedł reporter i zapytał.
-Szczęśliwe?
-Bardzo- odparłam.
-A zmęczone? Mistrzostwa Świata to jednak długi turniej.
-Jakieś zmęczenie oczywiście odczuwamy. Ale byłyśmy na tyle dobrze przygotowane, że ani długość turnieju ani poziom trudności nie sprawiły nam problemu- odpowiedziałam.
-Jakie to uczucie pokonać Brazylię w finale.
-Oj, wspaniałe. Wspomnienia, które zachowamy na zawsze są naprawdę niesamowite.
-Tak wspaniałe, jak jedna z akcji wczorajszego meczu w trzecim secie? Udało się pani wybronić bardzo trudną piłkę i zaraz potem ją zaatakować.
-Wydaje mi się, że ta akcja nie jest aż tak wspaniała. Mecz, doświadczenie nabyte podczas zawodów. To jest coś, co zostanie z nami na zawsze- odpowiedziałam. Kiedy skończyła się seria pytań, wsiadłam do autokaru i chciałam znaleźć się w domu. Na miejscu byłam po nieco ponad godzinie. Rozpakowałam się i usiadłam z rodzicami na tarasie. Tymek spał, a Arek był u Winiarskich. Siedzieliśmy w ciszy delektując się swoją obecnością. Nagle dostałam Sms.
Mogę liczyć na numer tej uroczej brunetki?
Odczytałam i szeroko się uśmiechnęłam.
Mówisz o Patrycji?
Odpisałam Kubie, chociaż doskonale wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.
No ty się do uroczych nie zaliczasz :P
Odpisał mi przyjaciel.
Nie masz co liczyć na numer Pati.
Napisałam.
Ale czemu?
Kam!
Przepraszam
Kami
Słoneczko
Wybacz.

Zaśmiałam się czytając kolejne wiadomości. Napisałam do Patrycji.
Kuba bardzo nalega, żeby dostać twój numer.
Odpowiedź przyszła praktycznie od razu:
Jak bardzo?
Uśmiechnęłam się mając przed oczami obraz rozentuzjazmowanej przyjaciółki.
Bardzo.
Wystukałam na klawiaturze.
W takim razie zezwalam ci na udzielenie mu tej jakże cennej informacji.
Kolejny raz zaczęłam się śmiać.
Zapewne chłopak bardzo się ucieszy.
Po czym wysłałam Kubusiowi numer Patki.
-Idę wziąć prysznic i kładę się spać. Tęsknię za moim łóżkiem- powiedziałam do rodziców.
-A kolacja?- zapytała mama z troską.
-Nie jestem głodna- odpowiedziałam i weszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się na moim ukochanym łóżku.

*****************
Witam!
Jeśli ktoś liczył na to, że pozwolę im przegrać ten finał, to się grubo mylił. Nie mogłam im tego zrobić. Za bardzo się z nimi zżyłam.
To chyba tyle.
Buziaki, Dream <3 :*

niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 53

-No?- zapytałyśmy zniecierpliwione. Trener głośno westchnął i powiedział:
-Brazylia- zapanowała grobowa cisza. Spojrzałyśmy po sobie i kiwnęłyśmy głowami. Dziewczyny zaczęły kolejno rozchodzić się do pokoi. Kiedy na korytarzu zostałam już tylko ja i pan Mikołaj powiedziałam:
-To niemożliwe. Wielka i niepokonana Brazylia i my. Polki, o których pierwszy raz usłyszano.
-To nie oznacza jeszcze, że nie mamy szans na wygraną- stwierdził trener.
-Możliwe- odparłam- Dobranoc- dodałam jeszcze i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam siły na prysznic. Ubrałam piżamę i poszłam spać.
-Cześć słoneczko- powiedziała babcia.
-Babciu? Cześć! Co ty tutaj robisz?- zapytałam.
-Przyszłam z tobą porozmawiać.
-Ale... o czym?- zapytałam zdziwiona.
-Nie bój się o mecz. Daj z siebie wszystko i będzie dobrze. Nie gwarantuję ci, że wygracie, ale wiele się tu nauczysz.
-Jesteś pewna?- zapytałam zaskoczona.
-Tak kochanie. Posłuchaj, jestem tu po raz ostatni.
-Dlaczego?
-Więcej mnie już nie puszczą. Posłuchaj. Walcz o swoje życie. Nigdy się nie poddawaj. Spełniaj marzenia. I pamiętaj rozmowa jest ważna- zakończyła, po czym zniknęła.
Obudziłam się i gwałtownie usiadłam na łóżku. Okej, to było dziwne. Rozmowa jest ważna? Co to ma znaczyć? Postanowiłam się tym nie dręczyć i poszłam dalej spać.
Następny dzień od rana był nerwowy. Chodziłyśmy poddenerwowane. Na treningu, który był o 11, nikt nie mógł się skupić.
-Cholera jasna! Tak nie będzie!- warknął wściekle pan Mikołaj.- Do mnie! Wszystkie! W tej chwili!- podeszłyśmy ociągając się.
-Co się trener tak ciska?- zapytała Ala niezadowolona.
-Bo was nie poznaję!- wybuchł trener.- Co z wami do kurwy nędzy?! Gdzie są te zmotywowane i pewne siebie dziewczyny, które przyjechały tu po złoto?!
-Umarły, po informacji z kim grają ostatni mecz- mruknęła pod nosem Patrycja. W duchu przyznałam jej rację.
-Co z tego, że to Brazylia?!- zapytał pan Mikołaj. Był na skraju wytrzymania. Wcale mu się nie dziwię.
-Cześć Mikołaj- usłyszeliśmy przy drzwiach. Odwróciliśmy głowy w tamtą stronę i zobaczyliśmy Igłę i Miśka we własnej osobie.
-Winiar?!- zapytałam zaskoczona.
-Cześć młoda- powiedział, po czym do mnie podszedł i mocno mnie przytulił.
-Boję się- wyszeptałam mu do ucha.
-Wiem, młoda, wiem- odpowiedział mi szeptem.
-Możemy pomóc?- zapytał Igła trenera.
-Proszę bardzo. Ja nie wiem, jak z nimi rozmawiać- westchnął pan Mikołaj, usiadł na krześle i ukrył twarz w dłoniach. Igła podszedł do niego i zaczęli o czymś rozmawiać.
-Posłuchajcie, doskonale wiemy, co czujecie. Dwa lata temu byliśmy w tej samej sytuacji. Jak pewnie wiecie byłem wtedy kapitanem. Nie było ani mi ani chłopakom łatwo. Strach przejmował nad nami kontrolę. Przez cały czas. Opanowywał nas. Wypełniał. Zjadał od środka. To było trudne. W gardle narastała coraz większa gula. Bardzo ciężko było ją przełknąć.
-Więc co panowie zrobili?- zapytała Patka.
-Głęboki oddech. Uspokojenie umysłu. Przełknięcie guli w gardle. I ciężka. Cholernie ciężka praca. Harowaliśmy jak woły, aby dotrzeć do tego finału. Wiedzieliśmy, że tak łatwo go sobie nie odpuścimy. I się udało. Wygraliśmy.
-Co mamy więc zrobić?- zapytałam.
-Uspokoić się. Odprężyć- powiedział Igła.- To co powiedział Misiek. Głęboki oddech. Opanowanie myśli. Zaciśnijcie zęby i pokażcie, że jesteście najlepsze. Przecież jesteście. Widziałem, jak gracie. Do jasnej cholery, dziewczyny jesteście najlepsze i czas to wreszcie pokazać!- krzyknął. Uderzyły w nas te słowa.
-Racja. Przecież przyjechałyśmy tu po złoto!- odparłam pewnie.
-I nie pozwolimy żeby jakaś tam Brazylia odebrała nam szansę na spełnienie marzeń!- dodała zdeterminowana Ala.
-Kto wygra mecz?!- zapytał Misiek z szerokim uśmiechem.
-Polska!- krzyknęłyśmy.
-Kto?!
-POLSKA!
-I takie podejście jest właściwe. My już nie przeszkadzamy- dodali i wyszli.
-Wracamy do treningu- powiedział pan Mikołaj. I odmieniło się wszystko. Grałyśmy zupełnie inaczej. Gra zaczęła nam się kleić. Wychodziło dosłownie wszystko.
Po powrocie do hotelu i zjedzonym obiedzie, zeszłam do pokoju do rodziców. Zapukałam.
-Proszę!- krzyknął tata. Weszłam do środka i uśmiechnęłam się do niego.
-Mogę?- zapytałam.
-Jasne, wchodź- powiedział i usiadł na łóżku wyciągając swoje długie nogi. Zajęłam miejsce obok niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.- Co jest słoneczko?
-Boję się tato- szepnęłam.- Misiek i Igła nas zmotywowali, ale to nie zmienia faktu, że się boję. Boję się, że nie podołam. Nie poradzę sobie. Jestem kapitanem i nie mogę pokazać słabości. Ale tak naprawdę, to nie jestem pewna, czy uda mi się skończyć porządnie chociaż jeden atak- wyznałam szczerze nie hamując łez, które zaczęły plamić koszulkę taty.
-Jesteś świetną zawodniczką i genialnym kapitanem. Nie możesz się poddać. Musisz walczyć. Kiedy my graliśmy o mistrzostwo, też było nam ciężko. Ale się nie poddaliśmy. Nigdy nie wolno się poddawać, nie zapominaj- powiedział i pocałował mnie w głowę. Wtuliłam się w niego mocniej i zamknęłam oczy.
-Śniła mi się babcia- odezwałam się po dłuższej chwili milczenia i opowiedziałam tacie mój sen. Nic mi nie odpowiedział. Byłam mu za to wdzięczna. Po prostu ze mną był. Dawał mi niesamowite wsparcie samą swoją obecnością. Po godzinie, która trwała dla mnie jak minuta wstałam, pożegnałam się z tatą, wzięłam zapakowaną torbę z pokoju i zeszłam do holu. Tam na kanapie siedział Filip razem z Kubą.
-Kubuś?!- zapytałam zaskoczona.
-Cześć Kam- odpowiedział i wstał, po czym mnie przytulił. Mocno objęłam chłopaka i zapytałam:
-Co ty tu robisz?
-We Włoszech? Mieszkam głuptasku- zaśmiał się i pocałował moje czoło. Filip zaczął gwałtownie kaszleć.
-Jestem tu- powiedział.
-Nie da się ukryć- odparłam szeroko uśmiechnięta. Winiarski podszedł do mnie i objął ramieniem.
-Fajna niespodzianka, nie?- zapytał.
-Najlepsza- uśmiechnęłam się i pocałowałam jego policzek.
-Kama, jedziemy!- powiedziała Patrycja podchodząc do nas.- Także pożegnajcie się i jedziemy rozwalić Brazylię.
-Bardzo pozytywne podejście, podziwiam- odezwał się Kuba. Oczy mu się zaświeciły na widok niewysokiej brunetki.
-A co? Mam się przejmować? Z takim podejściem nigdy niczego nie wygramy. A jesteśmy w finale, więc to o czymś świadczy- odpowiedziała przyjmująca. O, proszę. Jej też oczka się zaświeciły na widok Kubusia.
-Poznajcie się, Pati, to jest Kuba, mój przyjaciel, który obecnie mieszka we Włoszech. Kuba, to jest Patrycja, genialna przyjmująca z Gdańska- dokonałam prezentacji.
-Kuba- chłopak wystawił rękę w stronę dziewczyny.
-Patrycja- odpowiedziała brunetka i uścisnęła rękę chłopaka pewnie patrząc mu prosto w oczy. Chłopak równie pewnie odwzajemniał spojrzenie. Coś czuję, że będą z tego dzieci.
-Dobra, my lecimy! Do zobaczenia na hali- powiedziałam, pocałowałam Filipa w usta, Kubę w policzek i zgarnęłam Patrycję do autokaru. Zajęłyśmy miejsca na samym tyle, po czym wlepiłam w przyjaciółkę wyczekujące spojrzenie.
-No co?
-Spodobał ci się, co?- zapytałam nie ukrywając uśmiechu.
-Nie powiem, zawsze miałam słabość do brunetów- odparła uśmiechnięta dziewczyna i oparła głowę na siedzeniu.
-Wiedziałam- mruknęłam i wygodnie usadowiłam się na fotelu. Po kilkunastu minutach byłyśmy na hali. Poszłyśmy do szatni. Przebrałyśmy się i czekałyśmy na to, co ma nam do powiedzenia trener. Ten tylko przejechał po nas wzrokiem z delikatnym uśmiechem i powiedział:
-Wiecie doskonale, po co tu jesteśmy. Przekonany jestem, że dacie z siebie wszystko. Nie gwarantuje ani wam, ani sobie, ani nikomu innemu, że wygracie. Ale jesteście świetnie przygotowane i gwarantuję wszystkim, całemu światu, że doświadczenie tu zdobyte, zostanie wam do końca życia. Pokażcie Brazylijkom na co was stać. Grajcie swoją siatkówkę. Wtedy będzie idealnie. Wierzę w was dziewczyny. Dla wszystkich to było idiotyczne, że ja, gówniarz świeżo po szkole przejmuję reprezentację, ale ja nie słuchałem opinii innych. Kierowałem się pod prąd i się opłaciło. Jestem od was niewiele starszy i jesteście dla mnie jak młodsze siostry- mówił, a my wszystkie patrzyłyśmy na niego ze łzami w oczach.- Nie obchodzi mnie ani wynik dzisiejszego meczu ani to, co mówią inni. Dla mnie jesteście najlepsze- zakończył. Po takim przemówieniu wyszłyśmy na boisko.
Mecz od początku był bardzo zacięty. Brazylijki cały czas utrzymywały przewagę jednego punktu. Jednak nie zwracałyśmy na to większej uwagi i w pełni poświęcałyśmy się grze. Wreszcie przy stanie 22:20 wypracowałyśmy dwupunktową przewagę. Udało nam się utrzymać ją do końca seta dzieki czemu wygrałyśmy 25:23. Na drugiego seta wchodzimy mocno skupione i bardzo zdeterminowane. Rzuciłam okiem na trybuny, gdzie siedzieli moi bliscy. Patrycja spojrzała w tą samą stronę i uśmiechnęła się do Kuby. Z tego na pewno będą dzieci! Ja to wiem! Kolejnego seta rozpoczęłyśmy świetną serią zagrywek Ali. Przy stanie 5:1 Brazylijkom udało się wreszcie przejąć piłkę. Były bardzo niezadowolone, widziałam to w ich oczach. Najbardziej opanowana z nich wszystkich była kapitan. Drugiego seta wygrałyśmy pewnie 25:20. Ostatni set był naszymi drzwiami do sukcesu. Zostało tak niewiele a zarazem tak dużo. Jesteśmy tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Zacisnęłam zęby i skupiłam się na grze. Teraz w oczach przeciwniczek widziałam strach. Nie skupiałam się jednak na tym, lecz dało mi to nieukrywaną satysfakcję. Ten set również szedł nam dobrze. Przy stanie 17:15 dla nas skoczyłam do pojedynczego bloku. Wyciągnęłam się najmocniej jak potrafiłam. Chyba pierwszy raz w życiu mój blok był tak wysoki. I udało się. Pewnie zablokowałam lecącą piłkę. Wylądowałam na ziemi i odwróciłam się, widząc wściekłe spojrzenie jednej z przeciwniczek.
-Ala, następną piłkę chcę bardzo wysoką, bo jedna z damulek się wściekła- powiedziałam.
-Zrozumiałam. Przetworzyłam. Zarejestrowałam- odpowiedziała rozgrywająca. Kolejna akcja.

******************************
No to ten tego.... Szybko, ale przez moją ukochaną bezsenność mam już połowę następnego rozdziału, więc możecie się go niedługo spodziewać :D
Całkiem mi się podoba. Chyba wracam do stanu pisania sprzed wakacji, czyli mam i pomysły i mnóstwo energii.
Buziaki, Dream :* <3

piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 52

Nie spodziewałam się takiej pobudki...
-Kami!- usłyszałam Arka, po czym poczułam, jak coś wskakuje na moje łóżko. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Arka.- Cześć!- powiedział uśmiechnięty i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk szczęśliwa i zapytałam:
-A co ty tu robisz?
-No przyleciałem ci kibicować!- odpowiedział uśmiechnięty.
-I to nie sam- usłyszałam przy drzwiach. Podniosłam głowę i zobaczyłam tatę i mamę, która trzymała Tymka. Pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam się tacie na szyję. Mocno mnie przytulił, a w moich oczach zebrały się łzy.
-Kami!- powiedział tym razem Tymek i wyciągnął ręce w moją stronę. Wzięłam go od mamy i mocno uściskałam. Tak się cieszyłam, że ich widzę. Po chwili tata wziął ode mnie Tymka, a ja mocno przytuliłam mamę. Stałyśmy tak w uścisku, a z moich oczu leciały łzy.
-Nie płacz, kochanie- poprosiła mama.
-Kiedy ja jestem taka szczęśliwa, że was widzę- odpowiedziałam nie odsuwając się od niej. Po chwili jednak to zrobiłam i szeroko się do nich uśmiechnęłam.- Jesteście sami?- zapytałam zaciekawiona.
-No prawie- odpowiedział tata i się odsunął. W progu oparty o framugę stał Filip. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, co było ciekawe, bo mój uśmiech już był ogromny i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Cześć maleństwo- wyszeptał mi do ucha. A ja poczułam kolejną falę łez.
-Tak się cieszę, że tu jesteś- wyszeptałam nie puszczając go.
-Zostawimy was samych. Pójdziemy się przejść- powiedział tata i całą czwórką wyszli z pokoju zamykając drzwi. Wtedy Filip wpił się w moje usta. Kiedy już odsunęłam się od chłopaka, ten złapał w dłonie moją twarz i starł łzy z moich policzków.
-Kiedy przyjechaliście?- zapytałam.
-Przylecieliśmy. Dzisiaj w nocy- odpowiedział i znowu mnie przytulił. Odsunęłam się od niego, złapałam za rękę i pociągnęłam w stronę łóżka. Chłopak położył się, a ja obok niego, mocno się w niego wtulając.- Ale ja za tobą tęskniłem- wyszeptał chłopak i pocałował mnie w głowę.
-Ja za tobą też- odpowiedziałam.
-Kamaaaa.... Ja chyba przeszkodziłam- powiedziała Patrycja, która nagle wpadła do pokoju bez pukania. Widząc jej minę zaczęłam się śmiać.
-No już, już. Bo się udusisz- stwierdził Filip.
-Haha, bardzo zabawny jesteś- burknęłam na niego.
-Wiem- odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
-A idź obrzydliwcu- machnęłam na niego ręką, po czym się podniosłam.- O co chodzi Patka?- zapytałam dziewczynę, która cały czas stała w pokoju.
-Trener chce cię widzieć za dziesięć minut. Chce najpierw tobie powiedzieć z kim gramy ten cholerny półfinał- poinformowała mnie.
-Jasne, dzięki. A tak w ogóle, to poznajcie się. Filip, to jest Patrycja, przyjmująca moja kochana. Patka, to jest Filip mój chłopak.
-Kochany oczywiście- powiedział Winiarski.
-Chciałbyś- stwierdziłam. Szybko się ogarnęłam i wyganiając Filipa z mojego pokoju poszłam do trenera. Siedział z grobową miną na fotelu, tym samym co ostatnio.
-Usiądź- powiedział. Usiadłam na tym samym miejscu, co kilka dni temu.- Stwierdziłem, że jako kapitan, powinnaś dowiedzieć się pierwsza.
-Z kim?- zapytałam poważnym tonem.
-Serbia- odpowiedział.- A w finale albo Brazylia albo Rosja.
-Wyrok zapadł- stwierdziłam. Pana Mikołaja bardzo to rozbawiło.
-Co myślisz?- zapytał.
-Serbki mają wysoki blok, ale to ich jedyny atut. W całej reszcie znacznie od nas odstają- powiedziałam.
-Jesteś bardzo spostrzegawcza.
-Wiem- odpowiedziałam nieskromnie.
-Przekażesz dziewczynom?- zapytał.
-Jasne. Mam tylko jedno pytanko- dodałam.
-Tak?
-Rosja czy Brazylia?
-Nie wiem- westchnął.- A bardzo bym chciał. Niestety nie mam nawet faworyta.
-Ja też nie.
-Damy radę- powiedział trener z uśmiechem.
-Nie wątpię- odpowiedziałam.- Będzie dzisiaj trening?
-Nie. Dzisiaj dam wam wolne. Nie tylko do ciebie przyjechali goście- powiedział i się uśmiechnął.
Cała reszta dnia minęła bardzo spokojnie. Następnego dnia o piętnastej grałyśmy mecz z Serbkami. Wyszłyśmy zdeterminowane na boisko. Rozejrzałam się po trybunach i zobaczyłam rodziców, Krzyśka, Filipa, Arka i Tymka. Uśmiechnęłam się do nich i zaczęłam rozgrzewkę. Pierwszy set ani trochę nie układał się po naszej myśli. Dostawałam niewiele piłek od rozgrywającej, więc nic nie mogłam zrobić. Pierwszy set przegrałyśmy 25:20. Zeszłyśmy na przerwę i trener powiedział do rozgrywającej:
-Monika, siadasz na ławkę, Ala wchodzisz za nią.
-Ale trenerze- próbowała coś wskórać Monika.
-Widzisz, że wyczuły atak ze środka i skutecznie go blokują, więc po co dalej tam wystawiasz piłki?- zapytał trener wściekły.
-Ja chciałam tylko...
-Nie interesuje mnie to! Wracamy na boisko- powiedział. Weszłyśmy na płytę boiska z nadzieją wygrania drugiego seta. Ala wystawiała mi dużo więcej piłek. Kończyłam prawie każdy atak. Czułam, że idzie mi nieźle. Nawet potrójny blok nie mógł mnie zatrzymać. Dzięki temu wygrałyśmy drugiego seta 25:18. Trzeci od początku szedł nam świetnie. Było widać, że wszystkie dajemy z siebie dwieście procent. Dzięki naszemu zaangażowaniu wygrałyśmy trzeciego seta 25:20. Przyszedł czas na czwarty, prawdopodobnie ostatni set. Walka od początku szła punkt za punkt. Kiedy my uciekłyśmy na dwa oczka, Serbki od razu nas doganiały. I tak przez cały set. Kiedy doszło do stanu 36:36, atakująca drużyny przeciwnej poszła na zagrywkę. Posłała mocną piłkę. Nasza libero cudem ją wybroniła, Ala wystawiła, ładną wysoką piłkę do Marty, a ta władowała ją w punkt. Tym razem zagrywka Marty. Ustawiamy się i czekamy. Jest 37:36 dla nas. Mijają sekundy, które dla mnie są wieczne. Wreszcie słyszę gwizdek sędziego. Marta posyła firmowego flota. Piłka bez rotacji bardzo często ucieka po rękach przeciwniczek. Udaje im się to jednak wybronić. Skaczę do bloku razem z Alą i Patrycją. Wyciągam ręce najwyżej jak mogę. Udaje się. Pewnie zatrzymuję piłkę, która wraca na stronę przeciwniczek. Ich libero podbija ją w ostatniej chwili. W taki sposób, że piłka leci na naszą stronę. Wyskakuję więc ponownie i wbijam ją w parkiet. Punkt z przechodzącej! Wygrywamy 38:36 i jesteśmy w finale!
Nasza radość nie miała granic. Wróciłyśmy do hotelu i siedziałyśmy na podłodze na korytarzu czekając na wiadomość o wyniku meczu Brazylii z Rosją. Panowała idealna cisza. Pan Mikołaj wystawił krzesło ze swojego pokoju i siedział razem z nami. Nerwowo obracał telefon w dłoniach. Czekał na informację od drugiego trenera co do wyniku meczu. Nagle ciszę przerwał krzyk:
-Kami!- odwróciłam głowę wyrwana z zamyślenia i zobaczyłam Tymka. Mały podbiegł do mnie i usiadł na moich kolanach.
-Cześć maluchu- uśmiechnęłam się szeroko przytulając chłopca.- Sam przyszedłeś.
-Z Fijipem. Ale posied zadźwonić- wyjaśnił maluch.
-Okej- odparłam.
-Cześć mały, jestem Patrycja- powiedziała siedząca obok mnie dziewczyna do Tymka i wystawiła w jego stronę rączkę.
-Patlycja- zaśmiał się mały i zaklaskał w ręce.
-Pati- uśmiechnęła się.
-Pati- powtórzył Tymek.- Tymek- dodał i uścisnął jej rękę. Po chwili znał już całą drużynę. Jego obecność umiliła nam czas. Koło 21 mały zaczął zasypiać mi na rękach. Zadzwoniłam więc do taty, aby po niego przyszedł. Tata zabrał Tymka i znów zapanowała grobowa cisza. Patrycja zaczęła już przysypiać na moim ramieniu. A Ala na Patrycji. I tak trochę zaczęły mnie zgniatać, ale to nic. Trener też przysypiał. Nagle zadzwonił jego telefon. Obudził się od razu i odebrał.
-Z kim?!- zapytał.
-...
-Żartujesz prawda?!
-...
-Dobra, dzięki. Są wszystkie, zaraz im powiem- powiedział i zakończył połączenie. Podniósł głowę i spojrzał na nas. -Jak myślicie?
-Niech pan powie- poprosiła Ala.
-No właśnie. Jestem już zmęczona i wolałabym iść spać.
-Ja nie wiem czy ty po takiej informacji zaśniesz- stwierdziłam.
-Dobrze, niech pan już lepiej powie.
-No dobrze- zaczął i urwał.
-No?- zapytałyśmy zniecierpliwione.

*******************
Hey!
To znowu ja. Wypowiedzi Tymka są trochę naciągane(ale to nic :D).
Jestem zadowolona.
Jak myślicie, z kim dziewczyny zagrają w finale Rosja czy Brazylia.
Buziaki, Dream :* <3

niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział 51

Wychodziłyśmy z szatni, kiedy usłyszałam znajomy głos:
-Kama!- odwróciłam się gwałtownie wyrwana ze skupienia i zobaczyłam...
Krzyśka. Igłę kochanego we własnej osobie.
-Krzysiek?!- byłam w szoku. Nie wierzyłam, w to, co widzę. Ruszyłam biegiem i uwiesiłam się na szyi libero.- Co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy się od niego odsunęłam.
-Bardzo głupie pytanie. Przyjechałem ci kibicować.
-Jak sprawa z klubem?- zadałam kolejne pytanie. Igła zacisnął usta w wąską kreskę, a ja powiedziałam szybko- Przepraszam, nie powinnam pytać.
-Spokojnie. Porozmawiamy potem. Teraz uważnie mnie posłuchaj, wy wszystkie! Wasz trener pozwolił mi udzielić wam kilku wskazówek. Wybierzcie sobie jedną strefę zagrywki i ataku i co jakiś czas je zmieniajcie. Będą zdezorientowane, to tyle- zakończył i ruszył w stronę trybun. Wyszłyśmy na boisko zdeterminowane.
-Damy radę?- zapytałam uśmiechnięta.
-Głupie pytanie- powiedziała Patrycja, na co wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Mecz się zaczął. Początkowo grałyśmy punkt za punkt. Jednak po pierwszej przerwie technicznej udało nam się uciec na trzy punkty doprowadzając do stanu 10:7. Udało nam się utrzymać tą przewagę do końca seta i wygrać 25:22. Kolejny set zaczął się serią moich zagrywek, co spowodowało, że na tablicy wyświetlił się wynik 7:2. Niesione wiatrem sukcesu wygrałyśmy drugiego seta 25:19.
-Trzeci set to formalność- powiedział trener. Kiwnęłyśmy zgodnie głowami i weszłyśmy na boisko. Nasze przeciwniczki, jakby się dopiero obudziły, zaczęły walczyć. Walka szła punkt za punkt. Przy stanie 24:24 przyszła kolej na moją zagrywkę. Trener przeciwniczek wziął czas.
-Nie ryzykuj- powiedział pan Mikołaj.
-Muszę- odpowiedziałam.
-Nic nie musisz. Puść coś łatwego.
-Jeszcze nie zwariowałam. Przy czymś łatwym będą miały dobre przyjęcie i zdobędą punkt. A przy swojej zagrywce nie mam zamiaru tracić punktów- odpowiedziałam pewnie.
-Zgoda. Ale bierzesz to na siebie, jasne?
-Jak słońce- uśmiechnęłam się uroczo.
-Libero bardzo nie lubi rzucać się na lewo. Nie wychodzi jej to dzisiaj- powiedział trener posyłając mi szeroki uśmiech. Już wiedziałam, co mam zrobić. Wróciłyśmy na boisko. Złapałam piłkę, głęboki wdech, rytuał i zagrywka. Starałam się tak nakierować piłkę, aby libero musiała rzucać się w lewo. Udało mi się i piłka po jej nieudanej obronie odleciała za bandy. Druga zagrywka. Piłka meczowa. Spojrzałam na trenera, który tylko kiwnął mi głową. Czyli mam powtórzyć to, co chwilę temu. Kątem oka zauważyłam Krzyśka. Z ruchu jego warg odczytałam:
-Nie w lewo- postanowiłam zaufać doświadczonemu libero. Po wykonaniu rytuału posłałam piłkę, mocną ale lekką. Jej rotacja była piękna. Libero musiała przed siebie rzucić się do obrony. Nie zdążyła. Piłka spadła na parkiet. W moich oczach stanęły łzy. Zaczęłyśmy się przytulać, ściskać. Wszystkie miałyśmy łzy w oczach. Nagle usłyszałam głośny krzyk:
-Hey, bitch!
-Me?- zapytałam odwracając się.
-Yes! Of cors! You are bitch- usłyszałam. Dziewczyna stała centralnie pod siatką podeszłam do niej i patrząc jej prosto w oczy zapytałam:
-You kidding, right?
-Oh, no! I'm seriously! You are bitch and you know this- odpowiedziała. Dziewczyny zebrały się wokół mnie. Obok mojej 'koleżanki' też stanęły pozostałe zawodniczki z Irańskiej drużyny.
-Please, don't be stiupid. You lose. This is a game- odpowiedziałam i odeszłam od siatki nie chcąc wzbudzać niepotrzebnej sensacji.
-This is not end!- krzyknęła jeszcze za mną ta dziewczyna.
-Spierdalaj- mruknęłam pod nosem i ruszyłam do szatni. Przebrałam się i jako pierwsza opuściłam pomieszczenie. Zachowanie tej dziewczyny doprowadziło do tego, że nie umiałam cieszyć się z wygranej.
-Zabieram cię na spacer- usłyszałam głos Krzyśka. Ignaczak stał nonszalancko opierając się ramieniem o ścianę. Podeszłam do niego i się przytuliłam.- Brakuje tu Filipa, tak mi się wydaje.
-Oj tak. Strasznie- westchnęłam.
-Chodź mała. Pogadamy- powiedział.- Rozmawiałem już z twoim trenerem i się zgodził.
-Świetnie.
-Mam wypożyczony samochód, lecimy- powiedział wesoło Krzysiek.
-Samochodem?- zapytałam rozbawionym tonem.
-Cichaj tam- machnął na mnie ręką i wrzucił moją torbę na tylne siedzenie auta.
-Zaraz pogadamy, bo mamy chyba sporo tematów- powiedziałam patrząc na Igłę- Ale najpierw dwa telefony- dodałam i wyciągnęłam komórkę.
-I jak?- zapytał tata po odebraniu.
-No właśnie, mów!- usłyszałam Winiara.
-Winiarski, co ty robisz w moim domu?- zapytałam ze śmiechem.
-To zależy o którego Winiarskiego pytasz, bo jest tu ich obecnie czterech- odpowiedział Filip.
-Tam też byłeś taki zabawny?- spytałam słodkim tonem.
-Gdzie?- Filip był wyraźnie zaskoczony.
-W dupie- odpowiedział mu Michał. Zaczęłam się śmiać razem z moimi rozmówcami.
-Ty słoneczko lepiej mów jak mecz- poprosiła mama.
-Nie mów! Ja zgadnę!- krzyknął Misiek.- Trzy zero i do domu?
-Pięć punktów i zestaw garnków dla tego pana!- zaśmiałam się.
-O tak! Wiedziałem! Brawo młoda!- ucieszył się Michał. Reszta też mi pogratulowała.
-Ja i tak pierwszy jej pogratulowałem!- krzyknął Krzysiek nagle. Włączyłam głośnomówiący, żeby libero słyszał, co mówią i sam nie musiał krzyczeć.
-Igła? Co ty tam robisz?- zapytał tata.
-Kibicuję twojej córce- odpowiedział Krzysiek.
-Wcale ci się nie dziwię. My się też tam niedługo pojawimy- powiedział Michał.
-Serio?- zapytałam zaskoczona.
-Serio, serio- odpowiedział tata. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zakończyłam połączenie.
-Wiesz już z kim gracie półfinał?- zapytał Krzysiek.
-Jeszcze nie. Wieczorem się wszystko okaże- odparłam.
-No tak. Dopiero po 17- zauważył Igła. Zatrzymał się przy jakiejś kawiarni i zapytał- Idziemy?
-Tak, tak- odpowiedziałam. Zamówiliśmy kawę i jakieś ciasto. Patrzyłam Krzyśkowi prosto w oczy. Ten po chwili milczenia zapytał:
-No co?
-Mam mnóstwo pytań, ale nie wiem jak mam cię o to wszystko spytać.
-Dawaj prosto z mostu. Dzisiaj jesteśmy w stu procentach szczerzy.
-A kiedykolwiek nie byliśmy?- zapytałam unosząc brew do góry.
-Kama, wiesz o co mi chodzi- westchnął.
-Wiem, wiem. Co z klubem?
-Koniec- westchnął.- Nie przedłużyli kontraktu.
-Przyk...- zaczęłam, ale siatkarz mi przerwał.
-Tak. Mi też. Ale już się z tym pogodziłem. Bynajmniej częściowo.
-Dlaczego przyjechałeś sam?- zapytałam.
-Musiałem odpocząć. Wszystkie minusy i plusy, przeanalizowanie całej sytuacji. Nie będę już grał. Kończę karierę sportową. Postanowiłem uciec na jakiś czas. Iwona i dzieciaki i tak dojadą. Ale Domi powiedziała, że mam ci przekazać, że ona przyjedzie tylko na finał. Na żaden inny mecz ona się nie wybiera- powiedział i uśmiechnął się na wspomnienie o córce.
-Rozumiem- odpowiedziałam.
-Jak czujesz się w roli kapitana biało-czerwonych?- zapytał Krzysiek zmieniając temat i swoją postawę. Znów był Igłą. Kelner przyniósł nam nasze zamówienie, a ja powiedziałam:
-Czuję się dobrze. Nawet bardzo. Gra idzie nam świetnie. Teraz czekamy na wyniki.
-Oj, uwierz mi. Po tym, co zobaczyłem dzisiaj wiem, że wyniki też się pojawią. Nie masz się o co martwić.
-Te słowa usłyszane od ciebie utwierdzają mnie w tym przekonaniu- odpowiedziałam z uśmiechem. Spędziłam z Ignaczakiem całą resztę popołudnia i większość wieczoru. Po powrocie do hotelu dałam znać panu Mikołajowi, że już jestem, wzięłam prysznic i się położyłam. Nie miałam siły czekać na werdykt, z kim zagramy półfinał. Wolałam dowiedzieć się jutro. Już prawie spałam, kiedy przyszedł Sms.
Masz może ochotę pogadać?
Wiadomość była od Kłosa. Postanowiłam nie zwlekać i wybrałam numer środkowego.
-Wystarczyło odpisać i ja bym zadzwonił- usłyszałam na powitanie.
-O, hej Karol. Ciebie też bardzo miło słyszeć. Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam- powiedziałam słodkim głosem, a środkowy zaczął się śmiać.
-Brakuje nam tutaj ciebie- usłyszałam.- Filip chodzi taki przygaszony. Mariusz co chwila sprawdza telefon. Winiar nie ma z kim się dogadywać. Ja nie mam z kim się śmiać. Pusto tu bez ciebie- wyznał.
-Karolku, jak dobrze pójdzie to za maksymalnie cztery dni jestem w domu- powiedziałam.
-Serio? To jak wam tam idzie tak ogólnie? Opowiadaj- zachęcił mnie. I tak przez następną godzinę wisiałam na telefonie gadając z Karolem. Kiedy już skończyliśmy nawijać, pożegnałam się ze środkowym i poszłam spać. Nie spodziewałam się takiej pobudki...


*****************
No to ten. Cześć!
Udało mi się wyrobić, i jestem jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba.
I liczę na zrozumienie, jeśli zrobiłam jakiś błąd w zdaniach po angielsku. Gadać trochę umiem, pisać trochę mniej :)
Buziaki, Dream <3 :*