niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział 51

Wychodziłyśmy z szatni, kiedy usłyszałam znajomy głos:
-Kama!- odwróciłam się gwałtownie wyrwana ze skupienia i zobaczyłam...
Krzyśka. Igłę kochanego we własnej osobie.
-Krzysiek?!- byłam w szoku. Nie wierzyłam, w to, co widzę. Ruszyłam biegiem i uwiesiłam się na szyi libero.- Co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy się od niego odsunęłam.
-Bardzo głupie pytanie. Przyjechałem ci kibicować.
-Jak sprawa z klubem?- zadałam kolejne pytanie. Igła zacisnął usta w wąską kreskę, a ja powiedziałam szybko- Przepraszam, nie powinnam pytać.
-Spokojnie. Porozmawiamy potem. Teraz uważnie mnie posłuchaj, wy wszystkie! Wasz trener pozwolił mi udzielić wam kilku wskazówek. Wybierzcie sobie jedną strefę zagrywki i ataku i co jakiś czas je zmieniajcie. Będą zdezorientowane, to tyle- zakończył i ruszył w stronę trybun. Wyszłyśmy na boisko zdeterminowane.
-Damy radę?- zapytałam uśmiechnięta.
-Głupie pytanie- powiedziała Patrycja, na co wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Mecz się zaczął. Początkowo grałyśmy punkt za punkt. Jednak po pierwszej przerwie technicznej udało nam się uciec na trzy punkty doprowadzając do stanu 10:7. Udało nam się utrzymać tą przewagę do końca seta i wygrać 25:22. Kolejny set zaczął się serią moich zagrywek, co spowodowało, że na tablicy wyświetlił się wynik 7:2. Niesione wiatrem sukcesu wygrałyśmy drugiego seta 25:19.
-Trzeci set to formalność- powiedział trener. Kiwnęłyśmy zgodnie głowami i weszłyśmy na boisko. Nasze przeciwniczki, jakby się dopiero obudziły, zaczęły walczyć. Walka szła punkt za punkt. Przy stanie 24:24 przyszła kolej na moją zagrywkę. Trener przeciwniczek wziął czas.
-Nie ryzykuj- powiedział pan Mikołaj.
-Muszę- odpowiedziałam.
-Nic nie musisz. Puść coś łatwego.
-Jeszcze nie zwariowałam. Przy czymś łatwym będą miały dobre przyjęcie i zdobędą punkt. A przy swojej zagrywce nie mam zamiaru tracić punktów- odpowiedziałam pewnie.
-Zgoda. Ale bierzesz to na siebie, jasne?
-Jak słońce- uśmiechnęłam się uroczo.
-Libero bardzo nie lubi rzucać się na lewo. Nie wychodzi jej to dzisiaj- powiedział trener posyłając mi szeroki uśmiech. Już wiedziałam, co mam zrobić. Wróciłyśmy na boisko. Złapałam piłkę, głęboki wdech, rytuał i zagrywka. Starałam się tak nakierować piłkę, aby libero musiała rzucać się w lewo. Udało mi się i piłka po jej nieudanej obronie odleciała za bandy. Druga zagrywka. Piłka meczowa. Spojrzałam na trenera, który tylko kiwnął mi głową. Czyli mam powtórzyć to, co chwilę temu. Kątem oka zauważyłam Krzyśka. Z ruchu jego warg odczytałam:
-Nie w lewo- postanowiłam zaufać doświadczonemu libero. Po wykonaniu rytuału posłałam piłkę, mocną ale lekką. Jej rotacja była piękna. Libero musiała przed siebie rzucić się do obrony. Nie zdążyła. Piłka spadła na parkiet. W moich oczach stanęły łzy. Zaczęłyśmy się przytulać, ściskać. Wszystkie miałyśmy łzy w oczach. Nagle usłyszałam głośny krzyk:
-Hey, bitch!
-Me?- zapytałam odwracając się.
-Yes! Of cors! You are bitch- usłyszałam. Dziewczyna stała centralnie pod siatką podeszłam do niej i patrząc jej prosto w oczy zapytałam:
-You kidding, right?
-Oh, no! I'm seriously! You are bitch and you know this- odpowiedziała. Dziewczyny zebrały się wokół mnie. Obok mojej 'koleżanki' też stanęły pozostałe zawodniczki z Irańskiej drużyny.
-Please, don't be stiupid. You lose. This is a game- odpowiedziałam i odeszłam od siatki nie chcąc wzbudzać niepotrzebnej sensacji.
-This is not end!- krzyknęła jeszcze za mną ta dziewczyna.
-Spierdalaj- mruknęłam pod nosem i ruszyłam do szatni. Przebrałam się i jako pierwsza opuściłam pomieszczenie. Zachowanie tej dziewczyny doprowadziło do tego, że nie umiałam cieszyć się z wygranej.
-Zabieram cię na spacer- usłyszałam głos Krzyśka. Ignaczak stał nonszalancko opierając się ramieniem o ścianę. Podeszłam do niego i się przytuliłam.- Brakuje tu Filipa, tak mi się wydaje.
-Oj tak. Strasznie- westchnęłam.
-Chodź mała. Pogadamy- powiedział.- Rozmawiałem już z twoim trenerem i się zgodził.
-Świetnie.
-Mam wypożyczony samochód, lecimy- powiedział wesoło Krzysiek.
-Samochodem?- zapytałam rozbawionym tonem.
-Cichaj tam- machnął na mnie ręką i wrzucił moją torbę na tylne siedzenie auta.
-Zaraz pogadamy, bo mamy chyba sporo tematów- powiedziałam patrząc na Igłę- Ale najpierw dwa telefony- dodałam i wyciągnęłam komórkę.
-I jak?- zapytał tata po odebraniu.
-No właśnie, mów!- usłyszałam Winiara.
-Winiarski, co ty robisz w moim domu?- zapytałam ze śmiechem.
-To zależy o którego Winiarskiego pytasz, bo jest tu ich obecnie czterech- odpowiedział Filip.
-Tam też byłeś taki zabawny?- spytałam słodkim tonem.
-Gdzie?- Filip był wyraźnie zaskoczony.
-W dupie- odpowiedział mu Michał. Zaczęłam się śmiać razem z moimi rozmówcami.
-Ty słoneczko lepiej mów jak mecz- poprosiła mama.
-Nie mów! Ja zgadnę!- krzyknął Misiek.- Trzy zero i do domu?
-Pięć punktów i zestaw garnków dla tego pana!- zaśmiałam się.
-O tak! Wiedziałem! Brawo młoda!- ucieszył się Michał. Reszta też mi pogratulowała.
-Ja i tak pierwszy jej pogratulowałem!- krzyknął Krzysiek nagle. Włączyłam głośnomówiący, żeby libero słyszał, co mówią i sam nie musiał krzyczeć.
-Igła? Co ty tam robisz?- zapytał tata.
-Kibicuję twojej córce- odpowiedział Krzysiek.
-Wcale ci się nie dziwię. My się też tam niedługo pojawimy- powiedział Michał.
-Serio?- zapytałam zaskoczona.
-Serio, serio- odpowiedział tata. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zakończyłam połączenie.
-Wiesz już z kim gracie półfinał?- zapytał Krzysiek.
-Jeszcze nie. Wieczorem się wszystko okaże- odparłam.
-No tak. Dopiero po 17- zauważył Igła. Zatrzymał się przy jakiejś kawiarni i zapytał- Idziemy?
-Tak, tak- odpowiedziałam. Zamówiliśmy kawę i jakieś ciasto. Patrzyłam Krzyśkowi prosto w oczy. Ten po chwili milczenia zapytał:
-No co?
-Mam mnóstwo pytań, ale nie wiem jak mam cię o to wszystko spytać.
-Dawaj prosto z mostu. Dzisiaj jesteśmy w stu procentach szczerzy.
-A kiedykolwiek nie byliśmy?- zapytałam unosząc brew do góry.
-Kama, wiesz o co mi chodzi- westchnął.
-Wiem, wiem. Co z klubem?
-Koniec- westchnął.- Nie przedłużyli kontraktu.
-Przyk...- zaczęłam, ale siatkarz mi przerwał.
-Tak. Mi też. Ale już się z tym pogodziłem. Bynajmniej częściowo.
-Dlaczego przyjechałeś sam?- zapytałam.
-Musiałem odpocząć. Wszystkie minusy i plusy, przeanalizowanie całej sytuacji. Nie będę już grał. Kończę karierę sportową. Postanowiłem uciec na jakiś czas. Iwona i dzieciaki i tak dojadą. Ale Domi powiedziała, że mam ci przekazać, że ona przyjedzie tylko na finał. Na żaden inny mecz ona się nie wybiera- powiedział i uśmiechnął się na wspomnienie o córce.
-Rozumiem- odpowiedziałam.
-Jak czujesz się w roli kapitana biało-czerwonych?- zapytał Krzysiek zmieniając temat i swoją postawę. Znów był Igłą. Kelner przyniósł nam nasze zamówienie, a ja powiedziałam:
-Czuję się dobrze. Nawet bardzo. Gra idzie nam świetnie. Teraz czekamy na wyniki.
-Oj, uwierz mi. Po tym, co zobaczyłem dzisiaj wiem, że wyniki też się pojawią. Nie masz się o co martwić.
-Te słowa usłyszane od ciebie utwierdzają mnie w tym przekonaniu- odpowiedziałam z uśmiechem. Spędziłam z Ignaczakiem całą resztę popołudnia i większość wieczoru. Po powrocie do hotelu dałam znać panu Mikołajowi, że już jestem, wzięłam prysznic i się położyłam. Nie miałam siły czekać na werdykt, z kim zagramy półfinał. Wolałam dowiedzieć się jutro. Już prawie spałam, kiedy przyszedł Sms.
Masz może ochotę pogadać?
Wiadomość była od Kłosa. Postanowiłam nie zwlekać i wybrałam numer środkowego.
-Wystarczyło odpisać i ja bym zadzwonił- usłyszałam na powitanie.
-O, hej Karol. Ciebie też bardzo miło słyszeć. Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam- powiedziałam słodkim głosem, a środkowy zaczął się śmiać.
-Brakuje nam tutaj ciebie- usłyszałam.- Filip chodzi taki przygaszony. Mariusz co chwila sprawdza telefon. Winiar nie ma z kim się dogadywać. Ja nie mam z kim się śmiać. Pusto tu bez ciebie- wyznał.
-Karolku, jak dobrze pójdzie to za maksymalnie cztery dni jestem w domu- powiedziałam.
-Serio? To jak wam tam idzie tak ogólnie? Opowiadaj- zachęcił mnie. I tak przez następną godzinę wisiałam na telefonie gadając z Karolem. Kiedy już skończyliśmy nawijać, pożegnałam się ze środkowym i poszłam spać. Nie spodziewałam się takiej pobudki...


*****************
No to ten. Cześć!
Udało mi się wyrobić, i jestem jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba.
I liczę na zrozumienie, jeśli zrobiłam jakiś błąd w zdaniach po angielsku. Gadać trochę umiem, pisać trochę mniej :)
Buziaki, Dream <3 :*

6 komentarzy:

  1. No pewnie, że mi się podoba. Moja pani byłaby ze mnie dumna, wszystko przetłumaczyłam, (na angielskim nie umiem 😂) Igła, mój kochany Igła! Filip taki jak zawsze, Misiek też, no co ja mam jeszcze mówić? Kurde, zapomniałam o najważniejszym Nienawidzę Iranu, ja naprawdę jestem tolerancyjna, ale teraz utwierdzam się w przekonaniu, że nienawidzę tego narodu. Teraz już chyba kończę, bo pewnie masz mnie dość
    Przepraszam za krótki komentarz (mogłabym długi)
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam i weny życzę
    Buziak 😘
    Magdzinska_volley 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Igły to ja się tutaj nie spodziewałam, ale miała wsparcie kogoś bliskiego. Kama miło spędziła czas. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział prawie spadła z tego zestawu garnków. Wyobraziłam sobie minę winiara jek przychodzą do niego ten zestaw :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ci powiem, że cudowny ten rozdział.
    Czekam na następny.
    Buziak. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie! Nie wiem dlaczego ale liczę ze Kama będzie z kimś innym niż Filip, mimo że fajna z niego postać :) czekam na następny! Informuj mnie proszę o następnych! :*
    Buziaki,
    Ironia

    OdpowiedzUsuń