Na końcu podeszłam do Krzyśka. Ten mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam jego uścisk, a następnie odsunął mnie on na odległość swoich ramion i powiedział:
-Masz zrobić wszystko, żeby mieć jeszcze bogatszy życiorys, o wszystkim mi opowiadać na bieżąco i na końcu napisać książkę.
-Obiecuję- wyszeptałam i jeszcze raz go przytuliłam. Po chwili Ignaczaków już nie było w naszym domu.
Cały dzień minął spokojnie. Tak jak kolejne. Aż nadszedł dzień rozprawy. Odwieźliśmy Arka do Winiarskich przy okazji zabraliśmy Michała. Do sądu dojechaliśmy po pół godzinie. Przed salą czekała nasza pani mecenas.
-Dzień dobry- przywitała się z nami.
-Dzień dobry- odpowiedzieliśmy. W milczeniu siedzieliśmy przed salą i czekaliśmy na rozprawę. Po kilku minutach rozpoczęła się rozprawa. Tata razem z panią mecenas weszli do sali rozpraw. A my musieliśmy czekać. Po chwili pojawili się rodzice taty. Przywitali się z nami i również czekali. Siedziałam lekko zdenerwowana. Michał chyba to zauważył, bo złapał mnie za rękę i mocno ścisnął. Odwzajemniłam uścisk i się do niego uśmiechnęłam. Po kolejnych kilku minutach na salę została wezwana Paulina. Oparłam głowę o ramię Miśka i wyszeptałam:
-Boję się.
-Mała, nie bój się. Wszystko będzie dobrze- odpowiedział Winiarski szeptem i objął mnie ramieniem. Siedzieliśmy tak, a na salę kolejno wchodzili najpierw mama taty, później jego tata. Nadal nie potrafię się przełamać i mówić o nich "babcia" i "dziadek". Następnie na salę wszedł Michał. Siedziałam na korytarzu przez chwilę, która niesamowicie mi się dłużyła. W końcu i mnie wezwano na salę. Musiałam się przedstawić i usłyszałam:
-Opowiedz nam o swojej przeszłości- poprosiła sędzina.
-Przez całe życie wychowywała mnie babcia. Matka zmarła przy porodzie, ponieważ ciąża była zagrożona. Tatę poznać miałam w dzień szesnastych urodzin. Taka była jej ostatnia wola.
-Dlaczego twoja babcia zmarła?
-Od dwóch lat chorowała na raka. Nic o tym nie wiedziałam. Po tym jak wygrała z chorobą ona wróciła i to z przerzutami. Niestety babcia nic mi nie powiedziała. Dowiedziałam się dwa dni przed jej śmiercią.
-Chcesz mieszkać z tatą i jego żoną?- zadała ostatnie i chyba najważniejsze pytanie sędzina.- Pamiętaj, że to w głównej mierze od ciebie zależy, co będzie dalej.
-Chcę mieszkać z tatą i Pauliną. Może nie znam ich zbyt długo, ale są dla mnie jak rodzina. To oni się mną zaopiekowali, kiedy babcia zmarła- odpowiedziałam.
-Dobrze. To wszystko, możesz usiąść- powiedziała sędzina. Zajęłam miejsce obok Pauliny i uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech. Sędzina zamknęła rozprawę i wyszła. Wróciła po dziesięciu minutach. Mówiła coś, co nie do końca zrozumiałam, a na końcu usłyszeliśmy:
-Sąd pełną opiekę rodzicielską nad nieletnią Kamilą Jarecką przyznaje jej ojcu Mariuszowi Wlazłemu oraz jego żonie Paulinie Wlazły- tymi słowami zakończyła się rozprawa. Wyszliśmy z sali i na korytarzu mocno przytuliłam się do taty.
-Dziękuję- wyszeptałam.
-Przestań wreszcie dziękować. Od teraz jesteśmy rodziną- odpowiedział mi również szeptem. Wróciliśmy do domu wcześniej żegnając się z rodzicami taty, którzy musieli wracać. Zabraliśmy Arka od Winiarskich i usiedliśmy w salonie pijąc sok.
-To co, po obiedzie pojedziemy po resztę twoich rzeczy?- zaproponował tata.
-Jasne, czemu nie. Muszę zabrać kupione wcześniej książki do nowej szkoły- odpowiedziałam.
-Właśnie, przez to wszystko zapomniałem zapytać. Gdzie idziesz do szkoły?
-II Sportowe Liceum Ogólnokształcące im. Polskich Olimpijczyków*- powiedziałam, a tata pokiwał głową z uznaniem.
-A jaki profil?- zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Chyba piłka ręczna- odpowiedziałam.
-A nie siatkówka?
-A co to?- zapytałam cały czas się śmiejąc.
-Sport- odpowiedział.
-Słabo. Najpiękniejszy sport na świecie, dostarczający wrażeń i emocji, który kocham całym sercem- powiedziałam uspokajając śmiech.
-To prawda- powiedział tata.
-Babcia i dziadek przyjechali!- krzyknął Arek wpadając do salonu. Za nim weszła Paulina oraz starsze małżeństwo, zapewne jej rodzice, ponieważ podobieństwo Pauliny do jej taty było uderzające.
-Witajcie- powiedział tata i poszedł się przywitać.- Kamila, chodź tu- zawołał mnie.
-Dzień dobry- powiedziałam grzecznie.
-Mamo, tato, to córka Mariusza Kamila- przedstawiła mnie Paulina.
-Kto?!- ryknęła jej matka, aż Arek wbił mocno palce w moją nogę ze strachu.
-Kochanie spokojnie- powiedział jej mąż.- Sławomir Drewicz- wystawił dłoń w moją stronę. Uścisnęłam ją, a mężczyzna dokończył- A to moja żona, Magdalena.
-Kamila Jarecka, bardzo mi miło- powiedziałam.
-A nie Kamila Wlazły, przypadkiem- prychnęła pani Magda.
-Mamo, o co ci chodzi?- zapytała lekko zdenerwowana Paulina.
-Musimy porozmawiać. We czwórkę- syknęła.
-Dobrze, chodźmy do salonu. Kamila weźmiesz Arka na górę?- zapytał tata.
-Jasne. Chodź Maluchu, idziemy się pobawić?
-Tak- uśmiechnął się. Wzięłam go za rękę i weszliśmy na górę do jego pokoju. Arek wyciągnął klocki lego i położył na podłodze siadając. Usiadłam obok niego.
-A co będziemy budować?- zapytałam.
-Samochód. Tu mam instrukcję- powiedział i podał mi książeczkę.
-No to do roboty- powiedziałam i zaczęliśmy budowę samochodu.
-Kamila....- zaczął Arek.
-Tak?- zapytałam chłopca z ciepłym uśmiechem.
-Dlaczego babcia krzyczała?- zapytał, a mnie wmurowało. I co ja mam ci powiedzieć?
-Nie wiem, Maluchu- odpowiedziałam.
-A mi się wydaje, że babcia cię nie lubi. Ale ja nie wiem czemu. Jesteś fajna i jesteś moją siostrą- powiedział i wgramolił mi się na kolana- A babcia chyba nie cieszy się z tego, że mam siostrę.
-To nie tak. Babcia była po prostu zaskoczona- odpowiedziałam przytulając chłopca.
-Ale dziadek był miły. A babcia nie- oburzył się.
-Widać lepiej to przyjął. Budujemy dalej?- zapytałam zmieniając temat. Nie byłam pewna, czy nie zada mi jeszcze jakiegoś trudnego pytania, ale na szczęście zaczął szukać jednej z potrzebnych nam części. Po pół godzinie mięliśmy gotowy samochód. Postanowiliśmy zbudować jeszcze garaż. Po tym jak minęło kolejne trzydzieści minut Arek powiedział, że chce mu się pić. Postanowiłam zejść po cichu do kuchni po sok, tak, żeby nikomu nie przeszkadzać. Kiedy stałam w połowie schodów usłyszałam krzyk Pauliny:
-Co chciałabyś ode mnie usłyszeć, mamo? Że niechętnie przygarnęłam pod swój dach jakąś gówniarę? Wybacz, ale to byłoby kłamstwo! Kamila jest dla mnie jak własna córka! Może tego nie rozumiesz, ale to prawda! I bardzo mi przykro, że mnie krytykujesz i oceniasz Kamilę wcale jej nie znając. A teraz wyjdź z mojego domu i nie wracaj tu, dopóki nie zaakceptujesz Kamili, jako członka naszej rodziny- powiedziała i dodała.- Cieszę się tato, że chociaż ty nas rozumiesz i popierasz. Dziękuję- zakończyła i wtedy mnie zobaczyła.
-Ja przyszłam tylko po sok, bo Arkowi chce się pić- powiedziałam lekko speszona.
-Nic się nie stało kochanie, idź- powiedziała i się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam do kuchni. Nalałam dwie szklanki soku i skierowałam się znowu do schodów. Kiedy stałam na pierwszym stopniu tata do mnie podszedł, wcisnął pod pachę czekoladę i szepnął na ucho:
-To jeszcze chwilę potrwa. Przyjdę po was. Siedźcie proszę na górze- kiedy to usłyszałam kiwnęłam głową i poszłam na górę.
-Czemu mama krzyczała?- zapytał mnie Arek od razu, kiedy weszłam.
-Nie wiem, pewnie się zdenerwowała. Ale patrz co mam- powiedziałam i stawiając szklanki na stoliku pokazałam mu czekoladę.
-Ale super!- ucieszył się i zaczął ją otwierać, po czym ją podzielił i położył obok soków. Wziął jedną kostkę, napił się soku i zapytał- Zbudujemy jeszcze jeden samochód?
-Jasne- odpowiedziałam i już po chwili pracowaliśmy nad kolejnym pojazdem z lego.
-Idę do toalety- powiedział Arek.
-Dobrze- odpowiedziałam i po chwili również wyszłam, ponieważ usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a. Kiedy stałam przed drzwiami mojego pokoju Arek akurat wyszedł z łazienki, a z dołu usłyszeliśmy krzyk mamy Pauliny:
-Czy ty nie rozumiesz, że ta dziewczyna może być niebezpieczna dla was lub co gorsza dla Arka! Może być specjalnie podstawiona, żeby was zniszczyć.
-TO NIE PRAWDA!!!- krzyknął Arek tak głośno, że na dole musieli go usłyszeć, ponieważ wszyscy zamilkli. A Arek zaczął zbiegać po schodach, pobiegłam za nim, ale nie zdążyłam go zatrzymać. Kiedy stanął w salonie spojrzał z wyrzutem na swoją babcię i krzyknął- NIE ZNASZ KAMILI! JEST KOCHANA I DOBRA! BAWI SIĘ ZE MNĄ, JEST MIŁA! ONA NIE MA NIKOGO OPRÓCZ NAS! JEJ MAMA I BABCIA NIE ŻYJĄ! A TY TYLKO KRZYCZYSZ!- kiedy to wszystko mówił, w moich oczach zebrały się łzy. Arek odwrócił się w moją stronę i podszedł. Instynktownie kucnęłam, a on mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i usłyszałam jego słowa, które wypowiedział już całkiem spokojnie i normalnie- Ona jest moją siostrą- nie wytrzymałam i się poryczałam. Objęłam mocniej jego drobne ciałko i wyszeptałam mu do ucha:
-Kocham cię, braciszku.
-Ja też cię kocham, siostrzyczko- odpowiedział również szeptem. W uścisku trwaliśmy przez dłuższą chwilę. Tata wstał, podszedł do nas i również kucając objął nas oboje. Aby było nam wygodniej usiedliśmy na podłodze. Po kilku sekundach w ślady taty poszła Paulina i również nas przytuliła. Dopiero po chwili zorientowałam się, że tata i Paulina również mają łzy w oczach. Pewnie nie spodziewali się takiego zachowania Arka. Po chwili mama Pauliny powiedziała:
-Na nas już pora. Do widzenia.
-Też tak myślę. Do widzenia- odpowiedziała Paula i oparła głowę na ramieniu taty. Kilkanaście sekund później usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, chyba każdy z nas to analizował. W końcu tata odezwał się pierwszy:
-To co, zamawiamy pizzę na obiad?
-Tak! Idę po ulotkę!- ucieszył się Arek i już go nie było. Zaczęłam otwierać usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwała mi Paulina:
-Nawet nie próbuj nam dziękować, bo dostaniesz po uszach- powiedziała i zaczęliśmy się śmiać. Arek przyniósł ulotkę z pizzerii i zamówiliśmy dwie wybrane pizze, które dotarły po trzech kwadransach. Siedzieliśmy w salonie i zajadaliśmy się włoską potrawą. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Ruszyłam pędem na górę i dorwałam urządzenie w ostatniej chwili. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam:
-Halo?
-Halo, sralo- usłyszałam po drugiej stronie.- Po co ci telefon, skoro nie odpisujesz?
-Emila, miałam tu trudną sytuację. Ale to nie jest rozmowa na telefon- powiedziałam.
-Rozumiem. Jak poszła rozprawa?- zapytała.
-Zgodnie z tym, co mówiła pani mecenas- odpowiedziałam.
-To świetnie- ucieszyła się moja przyjaciółka.- A jakie masz plany na popołudnie?
-Muszę zabrać resztę rzeczy z mieszkania- poinformowałam przyjaciółkę.
-To może potrzebujesz pomocy?
-W sumie, to tak- odpowiedziałam.
-Adres ten sam?
-Ten sam. Widzimy się za godzinę, buziaki- odpowiedziałam i zakończyłam rozmowę. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie.
-Ktoś ciekawy się dobijał?- zapytał tata.
-Emilka. Umówiłam się z nią, że za godzinę spotkamy się przed mieszkaniem i wszystko spakujemy.
-No dobrze. Ja mam za dwie godziny trening, więc po treningu przyjadę i wszystko zabierzemy- powiedział tata.
-No to ustalone- odpowiedziałam i przybiłam z tatą piątkę. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym przebrałam się w krótkie spodenki, czarną bluzkę na ramiączkach i trampki. Zgarnęłam torbę wyciągając z niej słuchawki i podłączając do telefonu po czym pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w stronę mojego poprzedniego miejsca zamieszkania. Na miejscu byłam po dwudziestu minutach. Z przeciwnej strony szła Emilka.
-Cześć- powiedziałam.
-Hejka- odpowiedziała dziewczyna i mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i razem z przyjaciółką skierowałam się do bloku. Weszłyśmy do mieszkania i otworzyłyśmy okna, ponieważ było strasznie duszno.
-To od czego zaczynamy?- zapytała Emi.
-Chcesz herbaty?- zapytałam.
-Nie, dzięki.
-To zaczniemy od ubrań, potem nagrody i na końcu jakieś tam drobiazgi- powiedziałam.
-No to wio- zaśmiała się Emilka. Godzinę później wszystkie moje ubrania spoczywały w dwóch walizkach.
-Świetnie. To co, teraz nagrody, dyplomy i medale?- zapytałam.
-Tak. Co takiego stało się przed moim telefonem?- spytała Emila. Wiedziałam, że to pytanie padnie. Wzięłam głęboki oddech i wszystko jej opowiedziałam.- No, powiem ci- zaczęła, ale przerwała- Nic ci nie powiem, bo nie wiem co.
-Ja też nie wiem, co miałabym powiedzieć w takiej sytuacji- stwierdziłam i obie się zaśmiałyśmy. Po dwóch godzinach miałyśmy spakowane wszystkie moje rzeczy. Zaniosłyśmy je do korytarza i jeszcze raz sprawdziłyśmy całe mieszkanie. Stwierdziłam, że wszystko zabrałam i usiadłyśmy w salonie.
-Coś się stało?- zapytałam, kiedy Emila po raz kolejny sprawdzała telefon.
-Nie, nic- kłamała.
-Kłamiesz- stwierdziłam.
-Skąd wiesz?- spojrzała mi w oczy.
-Widzę. Nie umiesz kłamać- zaśmiałam się. Po chwili dziewczyna do mnie dołączyła.- Więc?
-Dzwoniłam do mamy, nie odebrała. Tata to samo. Pisałam SMS'y, ale na nie też nie odpisują. Martwię się- wyznała dziewczyna, a ja zobaczyłam w jej oczach łzy.
-Spokojnie. Przecież nic im nie jest. Na dwieście procent- powiedziałam, po czym ją przytuliłam.- Mówiłaś Karolowi?
-Nie. Nie chciałam go martwić- odpowiedziała i po chwili zadzwonił jej telefon.- Halo?
-...
-Mamo, jejku dlaczego nie odbieraliście? Tak się o was martwiłam!- kiedy usłyszałam te słowa uśmiechnęłam się z ulgą.
-...
-Dobrze, dobrze. U nas też wszystko w porządku.
-...
-Tak, tak wiem mamo. Całuski, ucałuj tatę, ja ciebie też, pa- zakończyła rozmowę i spojrzała na mnie z uśmiechem- Pojechali sobie nad jezioro chcąc korzystać z dobrej pogody i tam nie było zasięgu. Ja zwariuję- powiedziała, po czym obie się zaśmiałyśmy. Po kilkunastu minutach przyjechał tata. Wpuściłam go do mieszkania.
-To wszystko?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam z uśmiechem.
-To dobrze, że zebrałem ekipę ze wsparciem- powiedział z uśmiechem i otworzył drzwi, za którymi stali bracia Winiarscy.
-Witam panów- powiedziałam.
-Cześć- powiedzieli jednocześnie, po czym przywitali się ze mną i Emilą. Każdy wziął karton lub walizkę.
-Boże, co ty tu masz dziewczyno?- zapytał z wyrzutem Filip.
-A trafił ci się karton z medalami i nagrodami, więc jeśli coś zniszczysz, to biada ci marny człowiecze- powiedziałam po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Wyszliśmy z mieszkania nie zamykając go, ponieważ został jeszcze jeden karton i walizka. Zostawiliśmy wszystko przy samochodzie i razem z Filipem weszłam jeszcze raz na górę. Chłopak wziął walizkę, a ja karton, torbę i klucze. Wyszliśmy na klatkę, zamknęłam drzwi i głośno westchnęłam.
-Co jest, Mała?- zapytał.
-Tu spędziłam ostatnie dziesięć lat. Świętowałam wygrane. Opłakiwałam przegrane. Chociaż tych pierwszych było zdecydowanie więcej- wyznałam.
-No to zapraszam do nowego rozdziału- powiedział i zeszliśmy na dół.
*- nie wiem, czy takie w Bełchatowie jest. Jeśli nie, to właśnie je wymyśliłam :)
**************
Witam. Za wszelkie błędy przepraszam. Mam nadzieję, że się podoba. Do następnego, pozdrawiam, Dream <3
Super!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńNo nie spodziewałam się,że Arek tak się zachowa. Bardzo mi się podoba, że Kamila ma wsparcie nie tylko w swoim tacie, ale też jego przyjaciołach.
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuję bardzo <3 Gdybyś zobaczyła moją reakcję po przeczytaniu tak miłego komentarza powiedziałabyś, że trzeba mnie zamknąć w psychiatryku, bo jestem nienormalna. Jeszcze raz dzięki <3
UsuńRozdział jak zwykle super. Mam nadzieje że kolejny pojawi się niedługo.
OdpowiedzUsuńI jak przemyślałaś już założenie drugiego bloga?
Dziękuję bardzo<3
UsuńCo do drugiego bloga cały czas myślę. Wiem, że jeżeli się pojawi, to dopiero gdzieś koło wakacji.
Super kiedy następny?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba:) A next w weekend ;D
Usuń