wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 13

Nowy rozdział wyglądał mniej-więcej tak, że pożegnaliśmy się z Emilką i ruszyliśmy do domu. Na miejscu razem z tatą, Michałem i Filipem ponosiłam wszystko do obecnego pokoju. Tata i Michał ulotnili się, ponieważ musieli zrobić zakupy.
-To ja ci pomogę- zaoferował się Filip.
-Nie trzeba. Dam sobie radę- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale to nie była propozycja, tylko informacja- powiedział posyłając mi swój szeroki uśmiech.
-Czy u Was pewność siebie, to cecha wrodzona?- zapytałam.
-Czy ty po Mariuszu jesteś taka uparta?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Winiarski...
-Tak?- zapytał przesłodkim głosem.
-Nie drażnij mnie, dobrze radzę- powiedziałam, ale na moich ustach cały czas gościł uśmiech.
-Dobra, dobra. Nie strasz. Od czego zaczynamy?
-Ubrania- westchnęłam i razem z tym niekoniecznie normalnym człowiekiem zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Ostatnim kartonem, za który się wzięliśmy był ten z nagrodami. Filip otworzył go i wciągając głośno powietrze usiadł na łóżku.
-No nieźle- powiedział z uznaniem.- Opowiedz o nich- poprosił. Wyciągałam więc po kolei każdy medal, puchar dyplom i o nich opowiadałam.- No całkiem nieźle- powiedział, kiedy skończyłam.
-Dzięki- uśmiechnęłam się.
-Wszystko ok?- zapytał.
-Tak, tak- odpowiedziałam.
-Na pewno?
-Tak. Tylko wiesz, długo tego nie przeglądałam i teraz przypomniało mi się wiele wspaniałych chwil związanych z siatkówką- odpowiedziałam.
-A tych musiało być naprawdę sporo. Chyba z sześć dyplomów i nagród dla najlepszej atakującej. To imponujące- stwierdził.
-Dziękuję. Ale teraz muszę to wszystko zapakować- powiedziałam układając zdobycze do kartonu.
-Ale dlaczego?- zapytał.
-Praktycznie cały czas mam je pochowane. Nie lubię się nimi chwalić- odpowiedziałam i zamknęłam karton wsuwając go pod biurko.
-Skoro tak- powiedział, a wtedy do pokoju wpadli Arek i Olek. Spojżeli na nas poważnym wzrokiem i Oliwier zaczął:
-Mamy dla was propozycję nie do odrzucenia...
-Ochocho, kontynuuj młody człowieku- zaśmiał się Filip. Szturnęłam go w ramię i zapytałam:
-O co chodzi?
-Od razu wiedziałem, że to z tobą powinienem rozmawiać, a nie z tym ignorantem- fuknął Olek i powiedział- Razem z Arkiem znaleźliśmy w internecie reklamę najnowszej bajki. Ale niestety nikt z czwórki rodziców nie może z nami iść, więc pomyśleliśmy o was- zakończył.
-Proszę- powiedział Arek. Spojrzałam na Filipa, a on na mnie.
-Wiecie, to poważna sprawa- zaczął Filip, jakby słyszał moje myśli.
-Właśnie- przytaknęłam.- Musimy wziąć na siebie odpowiedzialność nie tylko za nas, ale też za was.
-Lecz jesteśmy gotowi podjąć się tego zadania- zakończył starszy Winiarski, a chłopcy rzucili nam niekoniecznie rozumiejące cokolwiek spojrzenie.
-Pójdziemy z wami do tego kina- zaśmiałam się. Arek i Oliwier zaczęli skakać ze szczęścia i nas przytulać.
-Zbiórka za godzinę- zarządził Filip i zabrał Olka do domu, żeby się przebrać.
-Ale fajnie, że idziemy- uśmiechnął się Arek i poszedł się przebrać. Ja również wstałam. Wyciągnęłam z szafy krótkie, białe spodenki, i biało-niebieską bluzkę. Do torebki wrzuciłam telefon, portfel i szczotkę. Włosy związałam w kitka, pociągnęłam rzęsy tuszem i byłam gotowa. Zeszłam na dół i dorzuciłam jeszcze małą butelkę wody. Akurat zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam.
-Tu Filip, jesteśmy już gotowi.
-My też- oznajmiłam widząc Arka zbiegającego po schodach, a za nim Paulinę.
-To za pięć minut będziemy- oznajmił i zakończył połączenie. Pożegnaliśmy się więc z Pauliną i wyszliśmy przed dom, gdzie byli już Winiarscy. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do kina znajdującego się w galerii. Po kwadransie byliśmy na miejscu. Kupiliśmy bilety i weszliśmy na salę w chwili rozpoczęcia się reklam. Bajka była nawet fajna. Ale to nie mi, tylko Arkowi i Olkowi miała się podobać.
-Ale najfajniejszy był moment, jak ten duży...- zaczął rozmowę młodszy Winiarski, a ja się zorientowałam, że Filip śpi. Kazałam chłopakom poczekać i poszłam go obudzić.
-Wstawaj- szturnęłam jego ramię.
-Już? Co? Ale ja nie śpię...
-Właśnie widzę, chodź. Jak ci się podobała bajka?- zapytałam ze śmiechem.
-Możesz się ze mnie nie nabijać?
-Nie- odpowiedziałam i zabrałam z kina tą trójkę dzieci.
-Pójdziemy na plac zabaw, proszę- powiedział Arek, kiedy wyszliśmy z galerii.
-W sumie, czemu nie. Chodźmy- powiedziałam i pociągnęłam za ramię mruczącego coś pod nosem Filipa. Na placu zabaw byliśmy po pięciu minutach. Arek i Olek poszli się bawić a ja i Filip usiedliśmy na ławce.
-Cieszysz się z powrotu do szkoły?- zapytał.
-Bardziej z powrotu do regularnych treningów- odpowiedziałam.
-Ja w sumie też. Brakuje mi tego.
-Tego genialnego uczucia, kiedy leżysz na parkiecie i nawet nie masz siły ruszyć się po butelkę wody, tak wykończony jesteś- powiedziałam zamykając oczy i wystawiając twarz do słońca.
-Oj tak- zaśmiał się Filip.
-Zbieramy się?- zapytałam.
-A źle ci tu?
-Trochę niewygodnie- stwierdziłam.
-To połóż się, tak, jak ci wygodnie- stwierdził nie otwierając oczu i również wystawiając twarz do słońca.
-Dzięki- powiedziałam i położyłam głowę na jego kolanach, a nogi wyciągnęłam na ławce. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę nie odzywając się i korzystając z uroków końcówki wakacji usłyszeliśmy:
-Zobacz, Tadziu, jak ci młodzi i zakochani ślicznie wyglądają.
-Masz rację, Irenko. Urocze- potwierdził jakiś starszy pan. Otworzyłam oczy i zobaczyłam starsze małżeństwo.
-Ale my się tylko przyjaźnimy- powiedział Filip.
-Chłopcze, my też tak mówiliśmy. Nawet przez jakiś czas to była prawda. Ale teraz jesteśmy pięćdziesiąt pięć lat po ślubie- powiedział mężczyzna.
-Ale to naprawdę tylko przyjaźń- stwierdziłam, siadając normalnie.
-Kochanie, tylko ci się tak wydaje. Na razie tak myślisz. Ale wspomnisz nasze słowa, kiedy staniecie przed ołtarzem i powiecie sobie sakramentalne 'tak'- uśmiechnęła się przyjaźnie kobieta i odeszła razem z mężem. Spojrzałam zdezorientowana na Filipa, a on na mnie.
-Zbieramy się?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam. Zawołaliśmy chłopaków i ruszyliśmy do domów. Po kwadransie razem z Arkiem pożegnaliśmy się z Winiarskimi i wróciliśmy do domu. Tam powiedziałam tylko Paulinie, że nie jestem głodna i idę na górę. Kiedy byłam w pokoju usiadłam na łóżku i próbowałam pozbierać myśli. Że niby ja i Filip? Małżeństwem? To niedorzeczne. Ledwie się znamy i jedynie przyjaźnimy. To nie może być prawda. W końcu mogli się pomylić. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziałam.
-Mogę?- zapytał tata.
-Jasne- uśmiechnęłam się. Tata usiadł obok mnie na łóżku i objął ramieniem. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Jak się czujesz?- zapytał po chwili milczenia.
-Dziwnie. Mam rodzinę, przyjaciół. Nie mam babci. Za trzy dni zaczynam naukę w liceum sportowym. I w ogóle- zakończyłam i machnęłam ręką wskazując to "w ogóle".
-Chciałbym powiedzieć, że cię rozumiem, ale nie mogę.
-Nie musisz. Wystarczy, że jesteś. Jesteście- powiedziałam.
-Pokażesz mi swoje nagrody?
-Dobrze- powiedziałam i wstałam po karton.
-Ale Paulina i Arek też chcieliby je zobaczyć.
-Więc chodźmy do salonu- stwierdziłam i zabrałam karton z moimi zdobyczami. Razem z tatą zeszłam do salonu, gdzie Paulina i Arek właśnie chowali 'Chińczyka' do pudełka.
-Kamila chciałaby pokazać nam swoje nagrody- uśmiechnął się tata.
-Ale super! Dużo ich masz?- zapytał Arek.
-Zaraz się przekonasz- odpowiedziałam i, tak jak wcześniej Filipowi pokazałam im i opowiedziałam wszystko.
-Imponująca kolekcja- stwierdził tata, kiedy skończyłam.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.
-Ile zbierałaś?
-To są wszystkie, od początku przygody z siatkówką- powiedziałam.
-No to sporo. Z sześć najlepszej atakującej. To naprawdę świetne- stwierdziła Paula.
-Dzięki.
-Pomożesz mi zrobić kanapki?- zapytała.
-Jasne- odpowiedziałam i ruszyłam z nią do kuchni. Rozmawiałyśmy o różnych głupich pomysłach taty i Michała. A tych było sporo.
-Ale i tak najlepsze było, jak postanowili zrobić grilla w styczniu. Zimno, grilla nawet otworzyć się nie dało. Chwilę się z nim szarpali i poszli po siekierę. Do dzisiaj na grillu są rysy od tej próby- opowiadała brunetka, a ja dusiłam się ze śmiechu.
-To wcale nie jest zabawne- fuknął tata wchodząc do kuchni.
-Oj, jest. Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedziała mu Paulina. Resztę wieczoru spędziliśmy przed telewizorem. Zasnęłam po 22.
Obudziło mnie szturanie. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam Arka nad swoim łóżkiem.
-Mogę spać z tobą, bo miałem koszmar- powiedział, a ja zobaczyłam łzy na jego policzkach.
-Jasne, chodź tu smyku- powiedziałam i zrobiłam mu miejsce. Momentalnie znalazł się obok mnie, a ja szczelnie okryłam go kołdrą.
-Dobranoc- wyszeptał.
-Dobranoc- odpowiedziałam. Arek po kilku minutach już spał, a ja postanowiłam sprawdzić godzinę. Wygrzebałam telefon spod poduszki i zobaczyłam na wyświetlaczu godzinę 03:32. Oznaczało to, że mam jeszcze dużo czasu i mogę iść spać. Zasnęłam nawet nie wiem kiedy.
-Mariusz, Arka nie ma w pokoju!- te słowa mnie obudziły. Otworzyłam oczy i zobaczyłam słodkiego blondaska leżącego obok mnie.
-Ale jak to nie ma?! Wszędzie sprawdziłaś?
-No w jego pokoju, łazience, salonie, kuchni. W garażu nawet byłam- usłyszałam stwierdzenie Pauliny. Już miałam wstać i iść im powiedzieć, że Arek jest u mnie, kiedy usłyszałam słowa taty:
-A u Kamili sprawdziłaś?- po chwili ciszy dodał- Tak myślałem- i wszedł do mojego pokoju.- I zguba się znalazła.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Cześć. Co tu robi ten szkrab?- zapytał tata.
-Przyszedł w nocy i spytał, czy może ze mną spać, bo miał koszmar- odpowiedziałam.
-I wszystko jasne- uśmiechnął się i wyszedł, wcześniej całując w policzek stojącą w progu Paulinę.
-I pozwoliłaś mu?- zapytała brunetka.
-Jak widać- odpowiedziałam i wstałam z łóżka. Wzięłam z szafy ubrania i poszłam pod prysznic. Kwadrans później razem ze wszystkimi jadłam śniadanie. Po posiłku posprzątałam naczynia i usiadłam na tarasie ze szklanką soku.
-Za godzinę musimy być u notariusza- powiedział tata.
-Musimy?- zapytałam.
-No tak.
-Najchętniej cały dzień przesiedziałabym tutaj. Tak mi tu dobrze- powiedziałam i upiłam łyk soku.
-Ja też- powiedział tata i usiadł obok mnie, zabierając mi szklankę z ręki.
-Ej!- zaprotestowałam.
-Cicho- machnął na mnie ręką. Fuknęłam udając obrażoną.
-A wy nie jedziecie?- zapytała Paulina, kiedy kilka minut później pojawiła się na tarasie.
-Nie chce nam się- powiedział tata.
-Dobra leniwce, zbierać się, bo się spóźnicie- pogoniła nas, a my chcąc-nie chcąc musieliśmy jechać. Na miejscu wszystko poszło sprawnie. Jestem obecnie właścicielką mieszkania.
-Kamila...- zaczął tata, kiedy wsiedliśmy do samochodu.
-Tak?
-Co dalej z mieszkaniem?- zapytał niepewnie.
-Nie wiem. Ale wiem, że nie potrafiłabym tam mieszkać- odpowiedziałam. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. W domu usiedliśmy na tarasie, a tata powiedział:
-Mam dla was niespodziankę.....

*****************
Witam. Mam lekką obsuwę czasową, ale to ze względu na problemy z internetem, bo rozdział było gotowy już w niedzielę.
Jak się podobało?
Do następnego, pozdrawiam, Dream <3

10 komentarzy:

  1. No zguba się znalazła. Ciekawa jestem jaką niespodziankę ma Kamila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zguba znaleziona, a co do niespodzianki... to niespodzianka!

      Usuń
  2. No no Filip z Kamilą coś zaczyna się szykować. A zguba też?była dobra. Pauline prawie doprowadziła do zawału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, zobaczymy. To dopiero 13 rozdział, a oni mają dopiero po 16 lat. Mamy czas... A co do zguby, to tak sobie myślę teraz... Nie ma to jak zgubić dziecko we własnym domu. :)

      Usuń
    2. Dokładnie, mi się nieraz zdążyło zgubić małą kuzynkę w domu;)

      Usuń
    3. Ja kiedyś zgubiłam brata... Ale ciiii... nikt nie wie ;)

      Usuń
  3. No proszę czyli nie tylko ja gubię małe dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam cię na drugi rozdział o Zuzie Ignaczak http://czasami-szczescie-szukamy-za-daleko.blogspot.com/.Mam nadzieję,że wpadniesz.Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń