PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM!!!
-Mam do ciebie pytanie- usłyszałam nagle za plecami......... Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam Krzyśka.
-Słucham- powiedziałam zaciekawiona jego poważnym tonem.
-Spytam prosto z mostu- oznajmił, po czym spojrzał mi prosto w oczy.- Co jest między tobą a Filipem?
-Przyjaźń- odpowiedziałam.
-Nie wyglądacie jak przyjaciele. Przyjaciele tak na siebie na patrzą- powiedział.
-Krzysiek, mogę wiedzieć do czego pijesz?
-Chcę cię uświadomić, że coś jest między tobą a młodszym Winiarskim- odpowiedział gładko.
-Jedyne, co między nami jest to przyjaźń- stwierdziłam, a po dwóch sekundach dodałam- I powietrze.
-Uwierz mi. To nie jest tylko przyjaźń. Wyraźnie coś iskrzy na lini.
-Błagam, ty też? Kilkanaście razy przerabiałam już ten temat z Emilką. My się tylko przyjaźnimy i tak ma zostać- powiedziałam zirytowana, po czym odłożyłam Antka do łóżeczka, dałam smoczka i skierowałam się do wyjścia z pokoju.
-Skoro to tylko przyjaźń, to dlaczego się tak irytujesz?- zapytał, kiedy byłam już przy drzwiach. Powoli odwróciłam się w jego stronę i wlepiłam w niego wściekłe spojrzenie.
-Bo to nie tobie trzy, a w zasadzie cztery osoby (tak, Kuba też się w to wmieszał) wmawiają rzekome uczucie pomiędzy tobą a twoim przyjacielem. To nie ty ciągle słyszysz od najlepszej przyjaciółki, że byłaby z was śliczna para bla, bla, bla. To nie ty non stop musisz tłuc te same argumenty, bo niestety, one nie docierają- odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Weszłam do kuchni i zapytałam- Jeszcze coś wam pomóc, czy mogę uciekać?
-W zasadzie, to już kończymy. Ale jak byś mogła, to przyjdź tak godzinkę wcześniej, dobrze? Bo będzie trzeba powycierać szklanki i jeszcze parę innych rzeczy- powiedziała Dagmara.
-Nie ma najmniejszego problemu. To do szesnastej, tak?- spytałam, aby się upewnić.
-Zgadza się- odpowiedziała.
-Świetnie, w takim razie do zobaczenia- powiedziałam i wyszłam. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do domu. Poszłam na górę, wzięłam torebkę i zeszłam do salonu.
-Gdzieś się wybierasz?- zapytał tata.
-Tak. Idę do sklepu. Potrzebujecie coś?
-Nie, nic- odpowiedział.
-W takim razie do zobaczenia- powiedziałam i wyszłam. Szybkim krokiem ruszyłam do Lidla. Tam skierowałam się do działu ze słodyczami i kupiłam dziesięć takich samych czekolad. Milki karmelowe z orzechami. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu.
-Teraz twój chłoptaś nam nie przeszkodzi- usłyszałam szept przy uchu i mocny uścisk na ramieniu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam tego samego kolesia, co trzy tygodnie temu. Próbowałam wyszarpnąć rękę, ale jego uścisk stał się jeszcze mocniejszy.- Możemy to załatwić bezboleśnie- wyszeptał tuż przy moim uchu. Wzdrygnęłam się i poczułam słone krople gromadzące się w kącikach oczu.
-EJ! CO JA CI OSTATNIO POWIEDZIAŁEM?!!- krzyknął ktoś nagle. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Filipa, a po moim policzku spłynęła pierwsza łza.- MASZ JĄ ZOSTAWIĆ W SPOKOJU, JASNE?!!- ryknął i odepchnął ode mnie kolesia, po czym dał mu w mordę. Ten się zatoczył, a Filip dodał- I SPIERDALAJ STĄD! JUŻ!- dodał, a koleś zniknął w trybie natychmiastowym trzymając się za nos. Filip odwrócił się w moją stronę, a ja mocno się w niego wtuliłam i zaczęłam płakać. Tym razem okropnie się wystraszyłam. Winiarski mocno mnie przytulił i głaskał po głowie i plecach.
-Dziękuję- wyszeptałam tak cicho, że ledwie sama siebie usłyszałam.
-Nie ma za co- odpowiedział ciepłym, spokojnym głosem.- Nic ci nie jest?
-Na szczęście nie.
-To dobrze. Gdyby coś ci się stało, to bym chyba zabił kolesia na miejscu- powiedział i zacisnął zęby. Jego teoria sprawiła, że mocniej zacisnęłam ręce na jego ramionach ze strachu.- Ale, ej, mała, nic się nie stało. Obiecałem ci, że koleś ni ci nie zrobi i słowa dotrzymałem, tak?- zapytał, a ja pokiwałam głową.- No właśnie- zakończył i wytarł kciukami moje policzki.
-Co ty tu właściwie robisz?- spytałam nieznacznie się od niego odsuwając.
-Daga wysłała mnie po sól- odpowiedział.- Chodź, kupimy ją i wracamy- dodał, po czym objął mnie ramieniem i weszliśmy do sklepu. Szybko kupiliśmy wspomniany produkt, po czym ruszyliśmy na nasze osiedle.
-Filip...- zaczęłam.
-Tak?- zapytał chłopak oderwany od swoich myśli.
-Nie mówmy o tym nikomu, dobrze- poprosiłam.
-Zgoda. Ale jeszcze jedna taka akcja i powiesz o tym Mariuszowi- odpowiedział.
-Dobra- powiedziałam bez przekonania.
-Obiecaj.
-Obiecuję- uśmiechnęłam się. Na naszym osiedlu byliśmy kilka minut później. Pożegnaliśmy się i weszłam do domu.
-Już jesteś?- zapytał tata.
-Tak!- odpowiedziałam i poszłam na górę. Tam związałam czekolady kokardką i schowałam do torebki. Potem otworzyłam szafę, usiadłam przed nią i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Nie miałam pojęcia, w co się ubrać. Nagle dostałam Sms'a od Emilki:
Co ubierasz?
Odpisałam szybko:
Nie mam pojęcia, a ty?
Położyłam telefon obok siebie na podłodze i zaczęłam rozważać, czy ubrać spódniczkę czy spodnie. Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziałam. Drzwi się otworzyły i zobaczyłam za nimi mamę.
-Hej, wpadłam zobaczyć co robisz.
-Modlę się- odpowiedziałam, na co obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Już wiesz, co ubierasz?
-Nie mam zielonego pojęcia- powiedziałam i wzięłam do ręki telefon, ponieważ przyszła kolejna wiadomość od Emili.
Ja też. Spodnie czy spódnica? A może sukienka?
Napisałam tylko:
Coś się wymyśli, do zobaczenia :*
I wróciłam do przeglądania szafy.
-Lepiej ubrać spodnie czy spódniczkę?- zapytałam mamę licząc, że mi pomoże.
-Wiesz, chyba spódniczkę- odpowiedziała. Wyciągnęłam z szafy limonkową rozkloszowaną spódniczkę, czarne rajstopy i czarną bluzkę.
-Co myślisz?- zapytałam rozkładając ubrania na łóżku.
-Super pomysł. Spódnica bardzo mi się podoba. A jakie buty?
-Czarne trampki przed kostkę- powiedziałam. Mama tylko pokiwała głową.
-A o której idziesz?- zapytała.
-Dagmara mnie prosiła, żebym przyszła godzinę wcześniej- odpowiedziałam.
-Rozumiem- uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam obok niej na łóżku. Spojrzałam jej w oczy, po czym bez niczego mocno ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk, po czym rzuciła mi lekko zaskoczone spojrzenie. Uśmiechnęłam się delikatnie i powiedziałam:
-Nie patrz tak na mnie. Przez szesnaście lat nie miałam mamy.
-A ja przez szesnaście lat myślałam, że moja córka nie żyje- odpowiedziała i po raz kolejny mnie przytuliła. Poczułam gromadzące się w kącikach oczu łzy. Nawet nie próbowałam ich hamować i już po chwili płakałam jak małe dziecko. Mama mocniej mnie przytuliła, a ja poczułam takie wspaniałe uczucie. Wokół mojego serca rozlała się fala ciepła, a ja zaczęłam się uspokajać.
-Co robicie dziewczyny?- zapytał tata wchodząc. Zobaczył nas i wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił. Z wesołego na zatroskany.- Coś się stało?
-A płaczemy sobie- odpowiedziała mama. Tata nic nie powiedział, tylko podszedł do nas i mocno przytulił. Powoli zaczęłam się uspokajać. Po kilku minutach odsunęłyśmy się od niego, a ja zadałam ciążące mi okropnie pytanie:
-Dlaczego ona nam to zrobiła?- rodzice nic nie powiedzieli, a po moim policzku kolejny raz spłynęła samotna łza. Tata podszedł bliżej i starł ją z mojego policzka.
-Nie płacz już więcej- poprosił. Tylko pokiwałam głową.
Do Winiarskich przyszłam, tak jak obiecałam, godzinę wcześniej. Drzwi otworzył mi Olek i powiedział:
-Mama prosiła, żebyś przyszła do kuchni.
-Okej- odpowiedziałam i ruszyłam do wspomnianego pomieszczenia.- Jestem.
-Świetnie. Powycierasz to? Ja pójdę się przygotować- powiedziała Daga.
-Nie ma problemu, leć- uśmiechnęłam się i zajęłam wycieraniem szklanek.
-A tak swoją drogą, to ładnie wyglądasz- dodała.
-Dzięki- odpowiedziałam, ale nie mam pewności, że to usłyszała, bo była już na górze.
-Możemy pogadać?- usłyszałam po chwili pytanie Krzyśka.
-O co chodzi?
-Przepraszam. Wiem, że nie powinienem się mieszać, ale tak jakoś wyszło- powiedział.
-No dobrze, niech ci będzie, wybaczam. Ale żeby to był ostatni raz- uśmiechnęłam się.
-Nie ma sprawy- odpowiedział ze śmiechem i mnie przytulił.
-Nudzi ci się?- zapytałam po chwili, ponieważ Igła przez cały czas siedział na krześle i patrzył na mnie.
-Trochę, a co?
-No bo mam dla ciebie zajęcie- zaczęłam.
-Nie ma mowy, nie będę wycierał szklanek- powiedział i uciekł z kuchni. Zaczęłam się śmiać, a do pomieszczenia wszedł Filip. Miał na sobie ciemne spodnie i jasnoniebieską koszulę, która idealnie podkreślała jego oczy.
-Co mu zrobiłaś?- zapytał wskazując miejsce, w którym chwilę temu zniknął Ignaczak.
-Ja? Nic. Tylko wycieranie szklanek mu zaproponowałam- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Filip zaczął się śmiać, w czym mu zawtórowałam.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział z szerokim uśmiechem, kiedy przestał się śmiać.
*************
Hejka! Wiem, że powinnam dodać rano, ale nie miałam czasu. Dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby go dokończyć. Jak Wam się podoba?
UWAGA! TERAZ WAŻNA INFORMACJA!!!
Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Za jakieś dwie godziny jadę nad morze do kuzynki i nie biorę ze sobą laptopa. Tak więc postaram się coś napisać na telefonie, ale nic nie obiecuję. Tak więc proszę o Waszą cierpliwość i wyrozumiałość. Przez ostatni miesiąc dużo poświęciłam dla tego bloga i chciałabym odpocząć. Jeśli jednak uda mi się coś napisać, to rozdział pojawi się dopiero koło weekendu. Dziękuję za wyrozumiałość.
Pozdrawiam, Dream <3
wtorek, 26 lipca 2016
niedziela, 24 lipca 2016
Rozdział 29
Uśmiechnęłam się do ekranu, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy otrzymałam kolejną wiadomość... Była ona od Filipa.
Masz moje słowo, że ten koleś nic Ci nie zrobi.
Śpij dobrze.
Dobranoc <3
Szybko odpisałam:
Wierzę.
Branoc <3
Po czym poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i poszłam spać, ponieważ dochodziła 23.
Minęły kolejne trzy tygodnie. Nic szczególnego się nie wydarzyło. No może po za tym, że Emilka i Kuba nie ukrywają już tego, że są razem. A, i chyba z dziesięć razy przerabiałam z Emilką temat rzekomego uczucia pomiędzy mną a Filipem. Standard. Ona swoje, ja swoje. W poniedziałek 28 września przypadały urodziny Miśka. Na sobotę została więc zaplanowana, jak to określił solenizant "Gruba biba". To nic, że to nie są okrągłe urodziny. Winiarski się uparł i nie przegadasz. Po powrocie ze szkoły poszłam do domu, ale tylko po to, żeby się przebrać. Było już chłodniej, więc ubrałam czarne legginsy, bluzkę z krótkim rękawem, a na to bluzę. Zeszłam z powrotem na dół, gdzie razem z rodzinką zjadłam obiad. Następnie razem z Filipem i Michałem musiałam jechać po zakupy. Kiedy ładowaliśmy je do samochodu, Michałowi coś się przypomniało:
-Kupowaliśmy chipsy?- zapytał.
-Nie- odpowiedział Filip. Nagle zadzwonił telefon starszego Winiarskiego.
-Halo?- odebrał.
-...
-No dobrze.
-...
-Dobra, zaraz będziemy- powiedział i zakończył połączenie.- To Daga. Muszę jechać, bo czegoś tam potrzebuje. Kupicie te chipsy i przyjdziecie pieszo?- zapytał.
-A mamy inne wyjście?- spytał Filip z wysoko uniesioną brwią.
-Niekoniecznie.
-Wyskakuj z kasy, braciszku- zaśmiał się młodszy Winiarski. Chwilę później Michał wyjechał już z parkingu.
-Idziemy?- zapytałam.
-Może ja szybko skoczę i pójdziemy do domu?- zaproponował.
-Nie ma takiej opcji- powiedziałam przypominając sobie, jak to skończyło się ostatnim razem.
-Ej, mała. Dobrze, nie ma problemu. Pójdziemy razem- uśmiechnął się Filip i objął mnie ramieniem.- Przecież obiecałem, że koleś nic ci nie zrobi- wyszeptał mi do ucha, a ja mocno się w niego wtuliłam. Wspomnienie tamtego dnia i tego, co mogło się stać było straszne.- Wierzysz mi, prawda?
-Oczywiście- powiedziałam odrywając się od jego klatki piersiowej.
-Chodź idziemy- stwierdził Winiarski i złapał mnie za rękę. Ruszyliśmy do sklepu. Swoje kroki od razu skierowaliśmy do regału, na którym znajdowały się ziemniaczane przekąski. Dopiero kiedy tam dotarliśmy, zorientowałam się, że cały czas trzymaliśmy się za ręce. Lekko speszeni spuściliśmy głowy i zajęliśmy się wybieraniem smaków chipsów. Kiedy już je wybraliśmy i zapłaciliśmy, opuściliśmy sklep.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy- usłyszałam szyderczy głos za plecami. Znałam go doskonale.
-Co byś chciała?- zapytałam Natalię.
-Widzę, że nie tylko w szkole spędzacie ze sobą cały czas. W wolnym czasie również? No proszę, czyżby kolejny związek?
-Nawet jeśli, to co ci do tego?- zapytał z pogardą w głosie Filip.
-Nic, nic. Cieszę się waszym szczęściem- prychnęła.
-Odpuść sobie- rzuciłam i chwyciłam Filipa za rękę.- Chodź, nie warto.
-Jeszcze zobaczymy!- krzyknęła za nami moja ulubiona koleżanka.
-Nie przejmuj się nią- powiedział Winiarski, kiedy odeszliśmy kilka kroków.
-Nie mam zamiaru- powiedziałam pewnie.
-I to bardzo mnie cieszy- uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, po czym ramię w ramię ruszyliśmy do domu państwa Winiarskich. Weszliśmy do środka i od razu wpakowaliśmy się do kuchni.
-W czym wam pomóc?- zapytałam mamę i Dagmarę, które urzędowały w kuchni.
-Możesz zrobić sałatkę- powiedziała Winiarska i wręczyła mi kartkę z przepisem. Rozłożyłam się na stole i zaczęłam szykowanie sałatki.
-Coś wam może pomóc?- spytał Filip, kiedy skończył chować chipsy do szafy.
-Jak chcesz, to możesz doprawić mięso- odpowiedziała mu Daga.
-Się robi- powiedział z uśmiechem i zatarł ręce. Rozłożył się po drugiej stronie stołu i starannie przyprawiał mięso.
-To będzie zjadliwe?- zapytałam.
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz- odpowiedział z tajemniczym uśmiechem.
-I vice versa- zaśmiałam się.
-A co wam tak wesoło?- zapytała mama.
-Pewnie się czegoś nawąchali- powiedział Michał, który właśnie wszedł do kuchni i zaczął szukać czegoś po szafkach.
-Taa. Za dużo świeżego powietrza- odpowiedziałam.
-Wygadania jesteś- stwierdził starszy Winiarski.
-Raczej gotowa na odparcie wszystkich argumentów- powiedziałam dyplomatycznie.
-O tym właśnie mówię- zaśmiał się. Pokręciłam tylko głową i nic już nie dodawałam. Zajęłam się robieniem sałatki. W tym czasie Filip z wprawą doprawiał mięso na grilla. Po raz pierwszy w życiu widzę, żeby facetowi tak dobrze szło w kuchni (i nie mówię tu o zrobieniu kawy czy herbaty!). Po pół godzinie skończyłam robić sałatkę i zapytałam:
-Coś jeszcze wam pomóc?
-Wiesz co, już nie. Resztę zrobimy jutro- odpowiedziała Dagmara.
-Okey- uśmiechnęłam się i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie obok Filipa, taty i Michała.
-Skończyłaś?- spytał tata.
-Tak. Co robicie?
-Gramy w fifę- odpowiedział starszy Winiarski.
-Ja też chcę!- ożywiłam się.
-Masz- powiedział tata i rzucił we mnie padem. Siatkarski refleks zadziałał i udało mi się go złapać.- Cwaniara- zaśmiał się tata.
-Szach mat ateiści!- powiedział Filip, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-To z kim gram?- zapytałam, kiedy opanowałam śmiech.
-Ze mną- odpowiedział tata. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam tylko:
-No to jedziemy.
-Start!- krzyknął Michał i zaczęliśmy grać. Szło nam całkiem nieźle. Szczególnie mi. No dobra. Tylko mi. Ograłam tatę 4:0.
-Oszukiwałaś!- stwierdził oburzony tata.
-Nie- odpowiedziałam ze stoickim spokojem.
-W sumie, to ograła nawet Igłę, więc wygrana z tobą to bułka z masłem- zaśmiał się Michał.
-Taki mądry jesteś? To ty z nią zagraj- powiedział tata i podał Miśkowi pada.
-Bardzo chętnie- powiedział Winiarski.- Wygrana z tobą, to będzie przyjemność- dodał chytrze się uśmiechając.
-To może zakład- zaproponował Filip.
-Zgoda!- odpowiedział od razu Michał.- Co proponujesz?
-Przegrany kupuje zwycięscy dużą Milkę karmelową z orzechami- powiedziałam wiedząc, że to ulubiona czekolada Miśka.
-Dobra- uśmiechnął się i podał mi rękę. Uścisnęłam ją i powiedzieliśmy jednocześnie:
-Filip, przecinaj!- chłopak zrobił to, co powiedzieliśmy i już po chwili toczyła się między nami ostra walka. No, nie powiem. Na początku Winiar się przyłożył. Ale potem zaczął robić głupie błędy, dzięki czemu ograłam go 2:1.
-Gratulacje- powiedział Michał i uścisnął mi rękę.
-Gra z tobą to sama przyjemność- odpowiedziałam z uśmiechem i odwzajemniłam uścisk.
-Michał, czy ty przypadkiem wczoraj nie kupowałeś sobie czekolady?- zapytała z szerokim uśmiechem Dagmara.
-No tak, ale... Czekaj, skąd wiesz?
-Mam swoje źródła.
-Filip, zdrajco!
-Przecież ja tu cały czas siedzę- bronił się chłopak. Nagle usłyszeliśmy śmiechy za plecami.
-Oliwier?- zapytał Michał.- No nie wierzę! Żeby mój syn! Krew z mojej krwi i kość z mojej kości! Zdrada! Dlaczego?! Gdzie ja popełniłem błąd?!- lamentował.
-Dobra, dobra. Nie dramatyzuj, tylko daj Kamili wygraną czekoladę- powiedziała jego żona. Starszy Winiarski wstał i ze spuszczoną głową podszedł do jednej z szafek, z której wyjął czekoladę, po czym mi ją wręczył. Ja uśmiechnęłam się szeroko, po czym otworzyłam czekoladę i razem zaczęliśmy ją jeść. Nikogo tu nie zaskoczę, Michał i tak zjadł najwięcej. Potem posiedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę u Winiarskich i wróciliśmy do domu.
Kolejnego dnia od rana był sajgon. Obiecałam dzień wcześniej Dagmarze, że przyjdę i pomogę jej nakryć do stołu. Kiedy więc byłam już ubrana, uczesana i po śniadaniu, ruszyłam do Winiarskich. A tam od progu miłe zaskoczenie. Drzwi otworzył mi sam Krzysztof Ignaczak.
-Kamila!- ucieszył się na mój widok i mocno mnie uściskał.
-Tak Krzysiu, ja też się cieszę, że cię widzę- odpowiedziałam ściskając libero.
-I co tam u ciebie?- zapytał rozentuzjazmowany.
-Wszystko dobrze. Uczę się i trenuję na przemian.
-A to tak jak ja. Tylko, że ja się nie uczę- odpowiedział i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Kami!- usłyszałam wesoły pisk i po dwóch sekundach do moich nóg przytulała się Dominika.
-Cześć Domi- powiedziałam i podniosłam dziewczynkę. Ta mocno oplotła rączkami moją szyję. Odwzajemniłam uścisk, po czym odstawiłam ją na ziemię.
-Siema Kama- odezwał Sebastian, który razem z Olkiem wychodził akurat z domu.
-Cześć Seba- odpowiedziałam i przybiłam z chłopakiem piątkę. Weszłam z Krzyśkiem i Dominiką do środka i swoje kroki od razu skierowałam do kuchni.
-Hej- przywitałam się wchodząc do środka.
-O, hej Kamilka- powiedziała Iwona i również mnie uściskała.
-Widzę, że od progu wszyscy cię ściskają- usłyszałam za plecami głos Filipa.
-Nic nie poradzę na to, że wszyscy mnie uwielbiają- odpowiedziałam i przytuliłam chłopaka na powitanie.
-Wszyscy oprócz Natalii- zaznaczył.
-Ona też mnie uwielbia. Tylko okazuje to w inny sposób- stwierdziłam, na co oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Filip, pokaż Kamie gdzie są talerze, na stole macie obrusy, a sztućce w szufladzie obok barku- powiedziała Dagmara.
-Się robi. Idziemy- zarządził. Zaczęliśmy więc szykowanie stołu. Rozłożyliśmy obrusy, po czym zaczęliśmy liczyć gości. Mało istotne, że robiliśmy to siedem razy, prawda? Kiedy doszliśmy już do porozumienia, rozłożyliśmy talerze i sztućce. Całkiem dobrze się przy tym bawiliśmy, ponieważ Filip trzy razy prawie rozbił talerz. Nagle usłyszeliśmy płacz Antka. Usłyszałam niezadowolone stwierdzenie Dagi:
-Że też akurat teraz Misiek musiał jechać do tego sklepu.
-Pójdę do niego- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Weszłam więc na górę i znalazłam pokój Antosia. Wzięłam chłopca na ręce i zaczęłam uspokajać.
-Mam do ciebie pytanie- usłyszałam nagle za plecami.........
*************
Akuku! To znowu ja! Wiem, wiem. Macie mnie już dość. Wcale się nie dziwię. Zostawiam Wam 29 rozdział do oceny.
To chyba tyle.
Buziaki, Dream :* <3
P.S. Next być może już jutro, bo mam wenę ostatnio. Ale jeśli się nie wyrobię, to we wtorek :D
Masz moje słowo, że ten koleś nic Ci nie zrobi.
Śpij dobrze.
Dobranoc <3
Szybko odpisałam:
Wierzę.
Branoc <3
Po czym poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i poszłam spać, ponieważ dochodziła 23.
Minęły kolejne trzy tygodnie. Nic szczególnego się nie wydarzyło. No może po za tym, że Emilka i Kuba nie ukrywają już tego, że są razem. A, i chyba z dziesięć razy przerabiałam z Emilką temat rzekomego uczucia pomiędzy mną a Filipem. Standard. Ona swoje, ja swoje. W poniedziałek 28 września przypadały urodziny Miśka. Na sobotę została więc zaplanowana, jak to określił solenizant "Gruba biba". To nic, że to nie są okrągłe urodziny. Winiarski się uparł i nie przegadasz. Po powrocie ze szkoły poszłam do domu, ale tylko po to, żeby się przebrać. Było już chłodniej, więc ubrałam czarne legginsy, bluzkę z krótkim rękawem, a na to bluzę. Zeszłam z powrotem na dół, gdzie razem z rodzinką zjadłam obiad. Następnie razem z Filipem i Michałem musiałam jechać po zakupy. Kiedy ładowaliśmy je do samochodu, Michałowi coś się przypomniało:
-Kupowaliśmy chipsy?- zapytał.
-Nie- odpowiedział Filip. Nagle zadzwonił telefon starszego Winiarskiego.
-Halo?- odebrał.
-...
-No dobrze.
-...
-Dobra, zaraz będziemy- powiedział i zakończył połączenie.- To Daga. Muszę jechać, bo czegoś tam potrzebuje. Kupicie te chipsy i przyjdziecie pieszo?- zapytał.
-A mamy inne wyjście?- spytał Filip z wysoko uniesioną brwią.
-Niekoniecznie.
-Wyskakuj z kasy, braciszku- zaśmiał się młodszy Winiarski. Chwilę później Michał wyjechał już z parkingu.
-Idziemy?- zapytałam.
-Może ja szybko skoczę i pójdziemy do domu?- zaproponował.
-Nie ma takiej opcji- powiedziałam przypominając sobie, jak to skończyło się ostatnim razem.
-Ej, mała. Dobrze, nie ma problemu. Pójdziemy razem- uśmiechnął się Filip i objął mnie ramieniem.- Przecież obiecałem, że koleś nic ci nie zrobi- wyszeptał mi do ucha, a ja mocno się w niego wtuliłam. Wspomnienie tamtego dnia i tego, co mogło się stać było straszne.- Wierzysz mi, prawda?
-Oczywiście- powiedziałam odrywając się od jego klatki piersiowej.
-Chodź idziemy- stwierdził Winiarski i złapał mnie za rękę. Ruszyliśmy do sklepu. Swoje kroki od razu skierowaliśmy do regału, na którym znajdowały się ziemniaczane przekąski. Dopiero kiedy tam dotarliśmy, zorientowałam się, że cały czas trzymaliśmy się za ręce. Lekko speszeni spuściliśmy głowy i zajęliśmy się wybieraniem smaków chipsów. Kiedy już je wybraliśmy i zapłaciliśmy, opuściliśmy sklep.
-No proszę, proszę. Kogo my tu mamy- usłyszałam szyderczy głos za plecami. Znałam go doskonale.
-Co byś chciała?- zapytałam Natalię.
-Widzę, że nie tylko w szkole spędzacie ze sobą cały czas. W wolnym czasie również? No proszę, czyżby kolejny związek?
-Nawet jeśli, to co ci do tego?- zapytał z pogardą w głosie Filip.
-Nic, nic. Cieszę się waszym szczęściem- prychnęła.
-Odpuść sobie- rzuciłam i chwyciłam Filipa za rękę.- Chodź, nie warto.
-Jeszcze zobaczymy!- krzyknęła za nami moja ulubiona koleżanka.
-Nie przejmuj się nią- powiedział Winiarski, kiedy odeszliśmy kilka kroków.
-Nie mam zamiaru- powiedziałam pewnie.
-I to bardzo mnie cieszy- uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech, po czym ramię w ramię ruszyliśmy do domu państwa Winiarskich. Weszliśmy do środka i od razu wpakowaliśmy się do kuchni.
-W czym wam pomóc?- zapytałam mamę i Dagmarę, które urzędowały w kuchni.
-Możesz zrobić sałatkę- powiedziała Winiarska i wręczyła mi kartkę z przepisem. Rozłożyłam się na stole i zaczęłam szykowanie sałatki.
-Coś wam może pomóc?- spytał Filip, kiedy skończył chować chipsy do szafy.
-Jak chcesz, to możesz doprawić mięso- odpowiedziała mu Daga.
-Się robi- powiedział z uśmiechem i zatarł ręce. Rozłożył się po drugiej stronie stołu i starannie przyprawiał mięso.
-To będzie zjadliwe?- zapytałam.
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz- odpowiedział z tajemniczym uśmiechem.
-I vice versa- zaśmiałam się.
-A co wam tak wesoło?- zapytała mama.
-Pewnie się czegoś nawąchali- powiedział Michał, który właśnie wszedł do kuchni i zaczął szukać czegoś po szafkach.
-Taa. Za dużo świeżego powietrza- odpowiedziałam.
-Wygadania jesteś- stwierdził starszy Winiarski.
-Raczej gotowa na odparcie wszystkich argumentów- powiedziałam dyplomatycznie.
-O tym właśnie mówię- zaśmiał się. Pokręciłam tylko głową i nic już nie dodawałam. Zajęłam się robieniem sałatki. W tym czasie Filip z wprawą doprawiał mięso na grilla. Po raz pierwszy w życiu widzę, żeby facetowi tak dobrze szło w kuchni (i nie mówię tu o zrobieniu kawy czy herbaty!). Po pół godzinie skończyłam robić sałatkę i zapytałam:
-Coś jeszcze wam pomóc?
-Wiesz co, już nie. Resztę zrobimy jutro- odpowiedziała Dagmara.
-Okey- uśmiechnęłam się i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie obok Filipa, taty i Michała.
-Skończyłaś?- spytał tata.
-Tak. Co robicie?
-Gramy w fifę- odpowiedział starszy Winiarski.
-Ja też chcę!- ożywiłam się.
-Masz- powiedział tata i rzucił we mnie padem. Siatkarski refleks zadziałał i udało mi się go złapać.- Cwaniara- zaśmiał się tata.
-Szach mat ateiści!- powiedział Filip, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-To z kim gram?- zapytałam, kiedy opanowałam śmiech.
-Ze mną- odpowiedział tata. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam tylko:
-No to jedziemy.
-Start!- krzyknął Michał i zaczęliśmy grać. Szło nam całkiem nieźle. Szczególnie mi. No dobra. Tylko mi. Ograłam tatę 4:0.
-Oszukiwałaś!- stwierdził oburzony tata.
-Nie- odpowiedziałam ze stoickim spokojem.
-W sumie, to ograła nawet Igłę, więc wygrana z tobą to bułka z masłem- zaśmiał się Michał.
-Taki mądry jesteś? To ty z nią zagraj- powiedział tata i podał Miśkowi pada.
-Bardzo chętnie- powiedział Winiarski.- Wygrana z tobą, to będzie przyjemność- dodał chytrze się uśmiechając.
-To może zakład- zaproponował Filip.
-Zgoda!- odpowiedział od razu Michał.- Co proponujesz?
-Przegrany kupuje zwycięscy dużą Milkę karmelową z orzechami- powiedziałam wiedząc, że to ulubiona czekolada Miśka.
-Dobra- uśmiechnął się i podał mi rękę. Uścisnęłam ją i powiedzieliśmy jednocześnie:
-Filip, przecinaj!- chłopak zrobił to, co powiedzieliśmy i już po chwili toczyła się między nami ostra walka. No, nie powiem. Na początku Winiar się przyłożył. Ale potem zaczął robić głupie błędy, dzięki czemu ograłam go 2:1.
-Gratulacje- powiedział Michał i uścisnął mi rękę.
-Gra z tobą to sama przyjemność- odpowiedziałam z uśmiechem i odwzajemniłam uścisk.
-Michał, czy ty przypadkiem wczoraj nie kupowałeś sobie czekolady?- zapytała z szerokim uśmiechem Dagmara.
-No tak, ale... Czekaj, skąd wiesz?
-Mam swoje źródła.
-Filip, zdrajco!
-Przecież ja tu cały czas siedzę- bronił się chłopak. Nagle usłyszeliśmy śmiechy za plecami.
-Oliwier?- zapytał Michał.- No nie wierzę! Żeby mój syn! Krew z mojej krwi i kość z mojej kości! Zdrada! Dlaczego?! Gdzie ja popełniłem błąd?!- lamentował.
-Dobra, dobra. Nie dramatyzuj, tylko daj Kamili wygraną czekoladę- powiedziała jego żona. Starszy Winiarski wstał i ze spuszczoną głową podszedł do jednej z szafek, z której wyjął czekoladę, po czym mi ją wręczył. Ja uśmiechnęłam się szeroko, po czym otworzyłam czekoladę i razem zaczęliśmy ją jeść. Nikogo tu nie zaskoczę, Michał i tak zjadł najwięcej. Potem posiedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę u Winiarskich i wróciliśmy do domu.
Kolejnego dnia od rana był sajgon. Obiecałam dzień wcześniej Dagmarze, że przyjdę i pomogę jej nakryć do stołu. Kiedy więc byłam już ubrana, uczesana i po śniadaniu, ruszyłam do Winiarskich. A tam od progu miłe zaskoczenie. Drzwi otworzył mi sam Krzysztof Ignaczak.
-Kamila!- ucieszył się na mój widok i mocno mnie uściskał.
-Tak Krzysiu, ja też się cieszę, że cię widzę- odpowiedziałam ściskając libero.
-I co tam u ciebie?- zapytał rozentuzjazmowany.
-Wszystko dobrze. Uczę się i trenuję na przemian.
-A to tak jak ja. Tylko, że ja się nie uczę- odpowiedział i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Kami!- usłyszałam wesoły pisk i po dwóch sekundach do moich nóg przytulała się Dominika.
-Cześć Domi- powiedziałam i podniosłam dziewczynkę. Ta mocno oplotła rączkami moją szyję. Odwzajemniłam uścisk, po czym odstawiłam ją na ziemię.
-Siema Kama- odezwał Sebastian, który razem z Olkiem wychodził akurat z domu.
-Cześć Seba- odpowiedziałam i przybiłam z chłopakiem piątkę. Weszłam z Krzyśkiem i Dominiką do środka i swoje kroki od razu skierowałam do kuchni.
-Hej- przywitałam się wchodząc do środka.
-O, hej Kamilka- powiedziała Iwona i również mnie uściskała.
-Widzę, że od progu wszyscy cię ściskają- usłyszałam za plecami głos Filipa.
-Nic nie poradzę na to, że wszyscy mnie uwielbiają- odpowiedziałam i przytuliłam chłopaka na powitanie.
-Wszyscy oprócz Natalii- zaznaczył.
-Ona też mnie uwielbia. Tylko okazuje to w inny sposób- stwierdziłam, na co oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Filip, pokaż Kamie gdzie są talerze, na stole macie obrusy, a sztućce w szufladzie obok barku- powiedziała Dagmara.
-Się robi. Idziemy- zarządził. Zaczęliśmy więc szykowanie stołu. Rozłożyliśmy obrusy, po czym zaczęliśmy liczyć gości. Mało istotne, że robiliśmy to siedem razy, prawda? Kiedy doszliśmy już do porozumienia, rozłożyliśmy talerze i sztućce. Całkiem dobrze się przy tym bawiliśmy, ponieważ Filip trzy razy prawie rozbił talerz. Nagle usłyszeliśmy płacz Antka. Usłyszałam niezadowolone stwierdzenie Dagi:
-Że też akurat teraz Misiek musiał jechać do tego sklepu.
-Pójdę do niego- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Weszłam więc na górę i znalazłam pokój Antosia. Wzięłam chłopca na ręce i zaczęłam uspokajać.
-Mam do ciebie pytanie- usłyszałam nagle za plecami.........
*************
Akuku! To znowu ja! Wiem, wiem. Macie mnie już dość. Wcale się nie dziwię. Zostawiam Wam 29 rozdział do oceny.
To chyba tyle.
Buziaki, Dream :* <3
P.S. Next być może już jutro, bo mam wenę ostatnio. Ale jeśli się nie wyrobię, to we wtorek :D
piątek, 22 lipca 2016
Rozdział 28
Staliśmy tak na środku sklepu, objęci patrząc sobie prosto w oczy, aż nagle...... Ktoś na nas wpadł.
-Przepraszam bardzo, dzieciaki- powiedział jakiś starszy pan.
-Nic się nie stało- odpowiedziałam i speszona spuściłam głowę. Filip również wyglądał na skonsternowanego całą sytuacją.
-Chodź, idziemy, bo Michał się nie doczeka- odezwał się po chwili młodszy Winiarski tym samym przerywając niezręczną ciszę między nami.
-Jasne, jasne- powiedziałam i ruszyłam za chłopakiem. Wzięliśmy jeszcze kilka rzeczy i ruszyliśmy do kasy. Wyszliśmy ze sklepu, a Filip trzymał listę i coś sprawdzał.
-Mamy chleb?- zapytał nagle i zajrzał do torby, którą trzymał w drugiej ręce.
-Nie- odpowiedziałam, przypominając sobie, że go nie kupowaliśmy.
-To poczekaj, przytrzymaj- powiedział i wręczył mi torbę.- Za trzy minuty będę!- rzucił jeszcze i zniknął za drzwiami. Usiadłam więc na murku i czekałam na niego.
-Znowu się spotykamy- usłyszałam szyderczy głos tuż przy moim uchu. Wzdrygnęłam się przestraszona, a po moich plecach przebiegł okropny dreszcz.- Nie bój się mnie. Nie zrobię ci krzywdy- wyszeptał i przejechał dłonią po moim ramieniu. Strach po raz kolejny mną zawładnął. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Poczułam łzy gromadzące się w kącikach moich oczu.
-EJ!!!- usłyszałam nagle krzyk. Od razu poznałam ten głos.- Mówiłem ci, że masz się do niej nie zbliżać- warknął wściekle Filip i pchnął chłopaka.
-Spokojnie kolego, spokojnie- powiedział tamten. A po moich policzkach popłynęły dwie słone krople.
-Nie uspokajaj mnie, tylko wynoś się stąd w trybie natychmiastowym- powiedział zdecydowanym, twardym głosem i kolejny raz popchnął chłopaka. Tamten wyraźnie przestraszony uciekł. Filip ukucnął przy mnie i zapytał- Nic ci ten dupek nie zrobił?- jego głos był miękki i troskliwy. Zupełnie inny niż jeszcze kilka sekund temu.
-Na szczęście nie. Dziękuję. Znowu- powiedziałam. Winiarski uśmiechnął się i starł łzy z moich policzków.
-Nie płacz. Już dość ostatnio wycierpiałaś. Wracamy- zarządził i wstał, po czym podał mi rękę. Podniosłam się z pomocą chłopaka i wiedziona impulsem mocno się w niego wtuliłam doskonale wiedząc, że mogę mu ufać.
-Dziękuję- wyszeptałam. Filip nic nie odpowiedział, tylko mocniej mnie przytulił i pocałował we włosy. Byłam lekko roztrzęsiona po tej sytuacji, ale po krótkiej chwili odsunęłam się od chłopaka.
-Możemy wracać?- zapytał.
-Tak, chodźmy- uśmiechnęłam się i ramię w ramię ruszyliśmy do mojego domu.
Najchętniej zaraz po powrocie zaszyłabym się w swoim pokoju, ponieważ wcześniejsza sytuacja sprawiła, że staciłam cały dobry nastrój. Weszliśmy z Filipem do domu i zanim zdążyliśmy zamknąć drzwi, usłyszeliśmy krzyk:
-No nareszcie! Wy do Krakowa po te zakupy szliście?- zapytał starszy Winiarski wyłaniając się z kuchni.
-Dla ciebie wszystko, co najlepsze- odpowiedziałam z szerokim, lekko wymuszonym uśmiechem.
-Uwaga, bo się wzruszę- odpowiedział i zabrał od swojego brata siatkę z zakupami.
-Pomóc wam?- zapytałam opierając się o framugę drzwi kuchennych widząc, że dowodzenie przejął dzisiaj duet Winiarski&Wlazły.
-Nie!- krzyknęli jednocześnie.
-Okey, okey- powiedziałam i podnosząc ręce w obronnym geście, wycofałam się z pomieszczenia. Nagle wpadłam na ścianę. Znaczy, tak mi się wydawało. Ale ściana złapała mnie w pasie i wyszeptała mi do ucha:
-Uważaj.
-Dzięki- odpowiedziałam i stanęłam na ziemi o własnych siłach.
-Filip, chyba potrzebujemy twojej pomocy!- usłyszeliśmy z kuchni krzyk Michała. Młodszy Winiarski posłał mi szeroki uśmiech i poszedł do swojego brata. Natomiast ja poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie razem z mamą i Dagmarą, która trzymała Antka na rękach.
-Mogę?- zapytałam.
-Jasne- odpowiedziała z uśmiechem i podała mi chłopca. Gdy wzięłam malucha na ręce, ten mocno się we mnie wtulił i patrzył na mnie tymi Michałowymi oczyskami. Normalnie skóra zdjęta z ojca. Ciekawe czy charakter też ma po Miśku. Siedziałam tak z Antosiem na kolanach przez kilkanaście minut, aż ten zasnął.
-Zaniesiesz go na górę?- zapytała Dagmara.
-Jasne, nie ma problemu- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Połóż go u nas w sypialni- powiedziała mama. Pokiwałam głową i zaniosłam chłopca na górę. Położyłam wokół niego poduszki, tak jak ostatnio zrobiła to Daga i usiadłam na brzegu łóżka. Pogłaskałam chłopca po policzku, a ten uśmiechnął się przez sen. Posiedziałam z nim kilka minut, po czym zeszłam na dół.
-Pomożesz nam?- zapytał Michał wychylając się z kuchni.
-Dobrze- powiedziałam i weszłam do wspomnianego pomieszczenia.- Co się dzieje?- spytałam.
-Mamy mały problem...- zaczął niepewnie Michał.
-Jaki?
-Umiesz zrobić sos czosnkowy?- spytał tata.
-Oczywiście- odpowiedziałam.
-A zrobisz?
-Nie ma problemu- powiedziałam i zaczęłam wyciągać potrzebne składniki. Rozłożyłam się na blacie i zajęłam się przygotowaniem sosu. Kiedy skończyłam, obok mnie pojawił się Filip. Zanurzył palucha w sosie, po czym spróbował go i stwierdził:
-Bardzo dobry.
-Świetnie. Ale mogłeś wziąć łyżeczkę, a nie maczać mi tu te brudne paluchy.
-Cicho- machnął na mnie ręką.
-Babo- mruknął gdzieś obok Michał.
-Winiarski- syknęłam, ale cała sytuacja mnie bawiła.
-Który?- zapytali jednocześnie bracia Winiarscy. Uśmiechnęłam się szyderczo i rzuciłam:
-Ten przystojniejszy- po czym wyszłam z kuchni. Usiadłam obok mamy i Dagmary, które rozmawiały na tarasie.
-Wydaje mi się, że ten jest lepszy- powiedziała Daga.
-Moim zdaniem ten- dodała mama.
-A ty co myślisz?- zapytała mnie Winiarska i pokazała mi katalog jakiegoś sklepu kosmetycznego otwarty na stronie z balsamami do ust.
-Mi odpowiadałby ten- powiedziałam i wskazałam na arbuzowy.
-O mnie mówiła!- usłyszałyśmy krzyk Michała.
-Chciałbyś! O mnie!- odpowiedział mu krzykiem Filip.
-O mnie!
-O mnie!
-Wiesz o co chodzi?- zapytała Dagmara, a ja zaczęłam się śmiać.
-Kamila, co ty tam zrobiłaś?- spytała mama unosząc lewą brew do góry.
-No wiecie....- powiedziałam między kolejnymi salwami śmiechu. W końcu udało mi się opowiedzieć im całą historię. Śmiały się razem ze mną.
-To chyba najbardziej drażliwy temat- stwierdziła po chwili Dagmara.
-Zauważyłam- odpowiedziałam. Posiedziałyśmy tak jeszcze jakieś pół godziny. Z kuchni nadal słychać było kłótnię braci Winiarskich, ale nie miałyśmy zamiaru w to wnikać. Nagle usłyszałyśmy płacz Antka- Ja pójdę- powiedziałam i poszłam do sypialni rodziców, gdzie leżał najmłodszy z Winiarskich. Usiadłam obok niego na łóżku i wzięłam go na ręce. Po kilku minutach znowu zasnął. Położyłam go na łóżku rodziców i cały czas siedziałam obok niego, mając drzwi za plecami.
-Chodź coś zjeść- usłyszałam szept przy uchu. Podskoczyłam zaskoczona, a po moich plecach przebiegł dreszcz.- Spokojnie, to tylko ja- dodał Filip i objął mnie ramieniem.
-Nie strasz mnie tak- powiedziałam cicho, żeby nie obudzić Antka.
-Przepraszam- odpowiedział. Wiedziona nieznanym impulsem przytuliłam się do chłopaka.- Wszystko dobrze?- zapytał szeptem Filip.
-Boję się. Przecież ten koleś...- zaczęłam i urwałam czując gromadzące się w oczach łzy.
-Ciii... Spokojnie. Nic ci nie zrobi, obiecuję- wyszeptał chłopak i mnie przytulił. Po krótkiej chwili odsunęłam się od niego i zeszliśmy na dół, aby zjeść kolację. Przy stole było bardzo wesoło. Pojawili się nawet Arek i Olek, których wcześniej nie widziałam. Dołączyliśmy więc do nich i zaczęliśmy jeść. Później posprzątaliśmy wszystko i Oliwier oraz Arek poszli pobawić się na górę. Mama, tata, Michał i Dagmara rozsiadli się w salonie, a ja i Filip zajęliśmy huśtawkę w ogrodzie. Siedzieliśmy prawie cały czas w ciszy. Ale nie takiej niezręcznej. W tej naszej ciszy, która nam nie przeszkadzała.
-Kama...- zaczął chłopak, ale urwał swoją wypowiedź.
-Tak?- zapytałam ciekawa, co chce powiedzieć.
-Naprawdę boisz się tego kolesia?
-Naprawdę- odpowiedziałam szczerze patrząc w jeden punkt przed nami.- Nie wiem, co takiemu może strzelić do głowy. A tacy idioci miewają różne pomysły- zakończyłam.
-Racja- powiedział i po raz kolejny zapadła cisza. Byłam już trochę zmęczona tym całym dniem, więc oparłam głowę na ramieniu Filipa i zamknęłam oczy. Siedzieliśmy tak kilkanaście minut, gdy nagle usłyszeliśmy krzyk Dagi:
-Filip chodź, zbieramy się!
-Już idę!- odpowiedział i wstał. Zrobiłam to samo i ramię w ramię z chłopakiem ruszyliśmy do domu. Tam pożegnaliśmy się z Winiarskimi i każdy rozszedł się w swoją stronę. Mama poszła przygotować Arkowi kąpiel, tata skierował się do kuchni, żeby wyciągnąć naczynia ze zmywarki, a ja weszłam na górę do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Miałam dwie wiadomości. Pierwszą od trenera z informacją od, że treningi w weekend są odwołane, bo ma jakiś wyjazd rodzinny czy coś, a drugi od Emilki z informacją, że dojechali szczęśliwie na miejsce. Uśmiechnęłam się do ekranu, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy otrzymałam kolejną wiadomość...
***********************
Jestem! Udało mi się wyrobić na czas! Nawet mogę stwierdzić, że to jeden z lepszych rozdziałów. No może trochę przesłodzony, ale na pewno niedługo znowu namieszam, nie musicie się martwić.
Do następnego.
Buziaki, Dream :* <3
P.S. Next w niedzielę :D
-Przepraszam bardzo, dzieciaki- powiedział jakiś starszy pan.
-Nic się nie stało- odpowiedziałam i speszona spuściłam głowę. Filip również wyglądał na skonsternowanego całą sytuacją.
-Chodź, idziemy, bo Michał się nie doczeka- odezwał się po chwili młodszy Winiarski tym samym przerywając niezręczną ciszę między nami.
-Jasne, jasne- powiedziałam i ruszyłam za chłopakiem. Wzięliśmy jeszcze kilka rzeczy i ruszyliśmy do kasy. Wyszliśmy ze sklepu, a Filip trzymał listę i coś sprawdzał.
-Mamy chleb?- zapytał nagle i zajrzał do torby, którą trzymał w drugiej ręce.
-Nie- odpowiedziałam, przypominając sobie, że go nie kupowaliśmy.
-To poczekaj, przytrzymaj- powiedział i wręczył mi torbę.- Za trzy minuty będę!- rzucił jeszcze i zniknął za drzwiami. Usiadłam więc na murku i czekałam na niego.
-Znowu się spotykamy- usłyszałam szyderczy głos tuż przy moim uchu. Wzdrygnęłam się przestraszona, a po moich plecach przebiegł okropny dreszcz.- Nie bój się mnie. Nie zrobię ci krzywdy- wyszeptał i przejechał dłonią po moim ramieniu. Strach po raz kolejny mną zawładnął. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Poczułam łzy gromadzące się w kącikach moich oczu.
-EJ!!!- usłyszałam nagle krzyk. Od razu poznałam ten głos.- Mówiłem ci, że masz się do niej nie zbliżać- warknął wściekle Filip i pchnął chłopaka.
-Spokojnie kolego, spokojnie- powiedział tamten. A po moich policzkach popłynęły dwie słone krople.
-Nie uspokajaj mnie, tylko wynoś się stąd w trybie natychmiastowym- powiedział zdecydowanym, twardym głosem i kolejny raz popchnął chłopaka. Tamten wyraźnie przestraszony uciekł. Filip ukucnął przy mnie i zapytał- Nic ci ten dupek nie zrobił?- jego głos był miękki i troskliwy. Zupełnie inny niż jeszcze kilka sekund temu.
-Na szczęście nie. Dziękuję. Znowu- powiedziałam. Winiarski uśmiechnął się i starł łzy z moich policzków.
-Nie płacz. Już dość ostatnio wycierpiałaś. Wracamy- zarządził i wstał, po czym podał mi rękę. Podniosłam się z pomocą chłopaka i wiedziona impulsem mocno się w niego wtuliłam doskonale wiedząc, że mogę mu ufać.
-Dziękuję- wyszeptałam. Filip nic nie odpowiedział, tylko mocniej mnie przytulił i pocałował we włosy. Byłam lekko roztrzęsiona po tej sytuacji, ale po krótkiej chwili odsunęłam się od chłopaka.
-Możemy wracać?- zapytał.
-Tak, chodźmy- uśmiechnęłam się i ramię w ramię ruszyliśmy do mojego domu.
Najchętniej zaraz po powrocie zaszyłabym się w swoim pokoju, ponieważ wcześniejsza sytuacja sprawiła, że staciłam cały dobry nastrój. Weszliśmy z Filipem do domu i zanim zdążyliśmy zamknąć drzwi, usłyszeliśmy krzyk:
-No nareszcie! Wy do Krakowa po te zakupy szliście?- zapytał starszy Winiarski wyłaniając się z kuchni.
-Dla ciebie wszystko, co najlepsze- odpowiedziałam z szerokim, lekko wymuszonym uśmiechem.
-Uwaga, bo się wzruszę- odpowiedział i zabrał od swojego brata siatkę z zakupami.
-Pomóc wam?- zapytałam opierając się o framugę drzwi kuchennych widząc, że dowodzenie przejął dzisiaj duet Winiarski&Wlazły.
-Nie!- krzyknęli jednocześnie.
-Okey, okey- powiedziałam i podnosząc ręce w obronnym geście, wycofałam się z pomieszczenia. Nagle wpadłam na ścianę. Znaczy, tak mi się wydawało. Ale ściana złapała mnie w pasie i wyszeptała mi do ucha:
-Uważaj.
-Dzięki- odpowiedziałam i stanęłam na ziemi o własnych siłach.
-Filip, chyba potrzebujemy twojej pomocy!- usłyszeliśmy z kuchni krzyk Michała. Młodszy Winiarski posłał mi szeroki uśmiech i poszedł do swojego brata. Natomiast ja poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie razem z mamą i Dagmarą, która trzymała Antka na rękach.
-Mogę?- zapytałam.
-Jasne- odpowiedziała z uśmiechem i podała mi chłopca. Gdy wzięłam malucha na ręce, ten mocno się we mnie wtulił i patrzył na mnie tymi Michałowymi oczyskami. Normalnie skóra zdjęta z ojca. Ciekawe czy charakter też ma po Miśku. Siedziałam tak z Antosiem na kolanach przez kilkanaście minut, aż ten zasnął.
-Zaniesiesz go na górę?- zapytała Dagmara.
-Jasne, nie ma problemu- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Połóż go u nas w sypialni- powiedziała mama. Pokiwałam głową i zaniosłam chłopca na górę. Położyłam wokół niego poduszki, tak jak ostatnio zrobiła to Daga i usiadłam na brzegu łóżka. Pogłaskałam chłopca po policzku, a ten uśmiechnął się przez sen. Posiedziałam z nim kilka minut, po czym zeszłam na dół.
-Pomożesz nam?- zapytał Michał wychylając się z kuchni.
-Dobrze- powiedziałam i weszłam do wspomnianego pomieszczenia.- Co się dzieje?- spytałam.
-Mamy mały problem...- zaczął niepewnie Michał.
-Jaki?
-Umiesz zrobić sos czosnkowy?- spytał tata.
-Oczywiście- odpowiedziałam.
-A zrobisz?
-Nie ma problemu- powiedziałam i zaczęłam wyciągać potrzebne składniki. Rozłożyłam się na blacie i zajęłam się przygotowaniem sosu. Kiedy skończyłam, obok mnie pojawił się Filip. Zanurzył palucha w sosie, po czym spróbował go i stwierdził:
-Bardzo dobry.
-Świetnie. Ale mogłeś wziąć łyżeczkę, a nie maczać mi tu te brudne paluchy.
-Cicho- machnął na mnie ręką.
-Babo- mruknął gdzieś obok Michał.
-Winiarski- syknęłam, ale cała sytuacja mnie bawiła.
-Który?- zapytali jednocześnie bracia Winiarscy. Uśmiechnęłam się szyderczo i rzuciłam:
-Ten przystojniejszy- po czym wyszłam z kuchni. Usiadłam obok mamy i Dagmary, które rozmawiały na tarasie.
-Wydaje mi się, że ten jest lepszy- powiedziała Daga.
-Moim zdaniem ten- dodała mama.
-A ty co myślisz?- zapytała mnie Winiarska i pokazała mi katalog jakiegoś sklepu kosmetycznego otwarty na stronie z balsamami do ust.
-Mi odpowiadałby ten- powiedziałam i wskazałam na arbuzowy.
-O mnie mówiła!- usłyszałyśmy krzyk Michała.
-Chciałbyś! O mnie!- odpowiedział mu krzykiem Filip.
-O mnie!
-O mnie!
-Wiesz o co chodzi?- zapytała Dagmara, a ja zaczęłam się śmiać.
-Kamila, co ty tam zrobiłaś?- spytała mama unosząc lewą brew do góry.
-No wiecie....- powiedziałam między kolejnymi salwami śmiechu. W końcu udało mi się opowiedzieć im całą historię. Śmiały się razem ze mną.
-To chyba najbardziej drażliwy temat- stwierdziła po chwili Dagmara.
-Zauważyłam- odpowiedziałam. Posiedziałyśmy tak jeszcze jakieś pół godziny. Z kuchni nadal słychać było kłótnię braci Winiarskich, ale nie miałyśmy zamiaru w to wnikać. Nagle usłyszałyśmy płacz Antka- Ja pójdę- powiedziałam i poszłam do sypialni rodziców, gdzie leżał najmłodszy z Winiarskich. Usiadłam obok niego na łóżku i wzięłam go na ręce. Po kilku minutach znowu zasnął. Położyłam go na łóżku rodziców i cały czas siedziałam obok niego, mając drzwi za plecami.
-Chodź coś zjeść- usłyszałam szept przy uchu. Podskoczyłam zaskoczona, a po moich plecach przebiegł dreszcz.- Spokojnie, to tylko ja- dodał Filip i objął mnie ramieniem.
-Nie strasz mnie tak- powiedziałam cicho, żeby nie obudzić Antka.
-Przepraszam- odpowiedział. Wiedziona nieznanym impulsem przytuliłam się do chłopaka.- Wszystko dobrze?- zapytał szeptem Filip.
-Boję się. Przecież ten koleś...- zaczęłam i urwałam czując gromadzące się w oczach łzy.
-Ciii... Spokojnie. Nic ci nie zrobi, obiecuję- wyszeptał chłopak i mnie przytulił. Po krótkiej chwili odsunęłam się od niego i zeszliśmy na dół, aby zjeść kolację. Przy stole było bardzo wesoło. Pojawili się nawet Arek i Olek, których wcześniej nie widziałam. Dołączyliśmy więc do nich i zaczęliśmy jeść. Później posprzątaliśmy wszystko i Oliwier oraz Arek poszli pobawić się na górę. Mama, tata, Michał i Dagmara rozsiadli się w salonie, a ja i Filip zajęliśmy huśtawkę w ogrodzie. Siedzieliśmy prawie cały czas w ciszy. Ale nie takiej niezręcznej. W tej naszej ciszy, która nam nie przeszkadzała.
-Kama...- zaczął chłopak, ale urwał swoją wypowiedź.
-Tak?- zapytałam ciekawa, co chce powiedzieć.
-Naprawdę boisz się tego kolesia?
-Naprawdę- odpowiedziałam szczerze patrząc w jeden punkt przed nami.- Nie wiem, co takiemu może strzelić do głowy. A tacy idioci miewają różne pomysły- zakończyłam.
-Racja- powiedział i po raz kolejny zapadła cisza. Byłam już trochę zmęczona tym całym dniem, więc oparłam głowę na ramieniu Filipa i zamknęłam oczy. Siedzieliśmy tak kilkanaście minut, gdy nagle usłyszeliśmy krzyk Dagi:
-Filip chodź, zbieramy się!
-Już idę!- odpowiedział i wstał. Zrobiłam to samo i ramię w ramię z chłopakiem ruszyliśmy do domu. Tam pożegnaliśmy się z Winiarskimi i każdy rozszedł się w swoją stronę. Mama poszła przygotować Arkowi kąpiel, tata skierował się do kuchni, żeby wyciągnąć naczynia ze zmywarki, a ja weszłam na górę do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Miałam dwie wiadomości. Pierwszą od trenera z informacją od, że treningi w weekend są odwołane, bo ma jakiś wyjazd rodzinny czy coś, a drugi od Emilki z informacją, że dojechali szczęśliwie na miejsce. Uśmiechnęłam się do ekranu, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy otrzymałam kolejną wiadomość...
***********************
Jestem! Udało mi się wyrobić na czas! Nawet mogę stwierdzić, że to jeden z lepszych rozdziałów. No może trochę przesłodzony, ale na pewno niedługo znowu namieszam, nie musicie się martwić.
Do następnego.
Buziaki, Dream :* <3
P.S. Next w niedzielę :D
środa, 20 lipca 2016
Rozdział 27
-Co ty próbujesz mi dzisiaj wmówić, co?- zadałam pytanie, które ciążyło mi już dłuższego czasu.
-Że coś między wami ewidentnie jest. Widzę to. Ciągnie was do siebie- powiedziała patrząc mi w oczy.
-Emila......- zaczęłam.
-Tak, tak wiem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Znam go jakieś dwa i pół tygodnia- stwierdziła przedrzeźniając mnie.
-No bo to prawda!
-A ja i Kuba? Ile my się znamy? Tydzień? Ale po prostu mnie do niego ciągnie i mi na nim zależy i chcę spróbować- wyznała.
-Nie możesz tego porównywać- powiedziałam dalej broniąc swojego zdania.
-Czy ty nie widzisz, że wymieniacie non stop maślane spojrzenia?- zapytała już lekko zdenerwowana.
-Em, błagam cię. Do czego ty pijesz, co? Daj spokój- poprosiłam.
-Lubisz go- stwierdziła.
-Lubię- odpowiedziałam, bo akurat to mogłam potwierdzić.
-Zależy ci na nim.
-Na przyjaźni z nim.
-Nie zaprzeczaj.
-Nie zaprzeczam, tylko prostuję twoją wypowiedź- powiedziałam z uśmiechem. Ciężko wyprowadzić mnie z równowagi. A ostatnio mam jeszcze regularne treningi z Natką, więc nie ma problemu. Natomiast moja przyjaciółka westchnęła ciężko.
-A może zamiast cały czas zaprzeczać, to pomyślisz logicznie, co? Kto cię pocieszał i przytulał, jak ja zniknęłam i nie mogliście mnie znaleźć? Filip, którego znasz tak krótko, czy Kuba, z którym przyjaźnisz się kilka lat?- zapytała.
-Filip, bo Kuba był zbyt roztrzęsiony tym, że nie możemy cię znaleźć- odpowiedziałam gładko.
-No dobrze. Dlaczego za każdym razem na powitanie lub pożegnanie się przytulacie?
-Bo się przyjaźnimy? Z tobą czy Kubą też się przytulam moja droga- powiedziałam pewnym głosem.
-Jeny. Kto pomagał ci znosić rzeczy ze starego mieszkania, a potem do pokoju?- zadała kolejne pytanie.
-Ty, tata, Michał i Filip- odpowiedziałam.
-Kama- warknęła wyprowadzona z równowagi Emilka.
-Słucham cię kochana?- zapytałam słodkim głosem.
-Dlaczego ty rękami i nogami bronisz się przed tym, że coś jednak do Winiarskiego czujesz, co?
-Jeny, Emila, kiedy ty zrozumiesz, że nas po za przyjaźnią nic nie łączy? Daj spokój z tymi insynuacjami- powiedziałam. W środku byłam okropnie wyprowadzona z równowagi, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Jestem świetną aktorką. Przyjaciółka w końcu odpuściła ten temat, chociaż wiedziałam, że jeszcze nie raz do niego wrócimy. Jednak mniejsza o to. Na chwilę obecną mam spokój. Jakiś kwadrans później wrócił Karol. Przywitał się z nami i spytał Emilkę:
-Gotowa?
-Ale na co?- zapytała zdezorientowana.
-Jak to na co? Zapomniałaś- stwierdził pewnie i głośno westchnął.
-Ale o czym?
-Jedziemy do Warszawy. Do rodziców i ja do Olki. Miałaś się spakować i mięliśmy jechać od razu jak wrócę z treningu, bo mam wolny weekend.
-Faktycznie! Kompletnie zapomniałam. Przepraszam cię braciszku. Daj mi góra kwadrans i będę gotowa- poprosiła i zaczęła się pakować. Kłos tylko pokręcił głową, a ja zabrałam tacę z pustymi opakowaniami i szklankami i poszłam z nią do kuchni. Wyrzuciłam puste opakowania po lodach, chipsach, czekoladzie i żelkach oraz karton od soku. Umyłam szklanki i gdy wycierałam ręce, do pomieszczenia wpadł Karol.
-Mogę wiedzieć co robisz?
-Ogarnęłam to. Teraz możecie spokojnie jechać, wszystko pozmywane!- powiedziałam, na co oboje się zaśmialiśmy. Poszłam do pokoju przyjaciółki i się z nią pożegnałam. Tak samo jak z Kłosem, który był tak miły, że odprowadził mnie do drzwi. Kiedy weszłam do windy, wyjęłam telefon i napisałam Sms'a do taty:
Właśnie wyszłam od Kłosów. Jest jeszcze wcześnie, więc się przejdę. Nie musisz po mnie jechać.
W momencie, kiedy schowałam telefon do torebki, dźwig się zatrzymał, a ja wyszłam z bloku, po czym ruszyłam w stronę domu. Na miejscu byłam jakieś dwadzieścia minut później. Weszłam do środka, a w salonie oprócz rodziców siedzieli również Winiarscy.
-O cześć Kamila- powiedział Michał kiedy mnie zobaczył.
-Hej- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-A gdzie ty się włóczysz, co?- zapytał starszy Winiarski.
-Czułam, że przyjdziesz, więc wybyłam z domu- powiedziałam i zaczęłam się śmiać, w czym zawtórowali mi pozostali.
-Masz świetnego czuja- stwierdził Michał.
-Wątpiłeś?- zapytałam z uniesioną brwią.
-Jakże bym śmiał- powiedział i podniósł ręce w obronnym geście, co wywołało śmiech pozostałych. Z szerokim uśmiechem weszłam na górę, gdzie przebrałam się w wygodniejsze ubrania i związałam włosy, bo zaczynały mnie irytować. Gdy zeszłam na dół, usiadłam na kanapie obok Filipa i zgarnęłam jedno ciastko z talerzyka.
-Zaskoczona?- zapytał młodszy Winiarski. Domyśliłam się, że chodzi mu o Emilę i Kubę.
-Szczerze? Ani trochę. Jak wtedy wyszła ta ich randka, to byłam pewna, że prędzej czy później będą razem- odpowiedziałam.
-Ja też- stwierdził.
-Kamila to prawda?- zapytał nagle Michał. Zaskoczona, o co może mu tym razem chodzić spytałam:
-Ale co?
-No to, że jesteś kapitanem.
-A prawda. Trener uznał, że skoro odrzuciłam propozycję ze Spały, to to będzie dobra decyzja- odpowiedziałam.
-Dostałaś propozycję ze Spały?!- praktycznie zawył Winiar.
-Tak.
-Dlaczego?
-A dlaczego nie?- przekomarzałam się z nim.
-Jesteś gorsza niż twój ojciec- zaśmiał się Michał.
-Dziękuję- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Siedzieliśmy tak jakiś kwadrans, gdy nagle poderwał się Michał:
-Mam pomysł!
-O matko- mruknęli jednocześnie Filip, tata, mama i Dagmara.
-Chcecie wiedzieć?- zapytał z nadzieją.
-Ależ oczywiście- mruknął tata.
-Już nie możemy się doczekać- dorzucił Filip.
-Skąd ta reakcja?- zapytałam szeptem młodszego Winiarskiego.
-Jego pomysły różnie się kończą- odpowiedział również szeptem.
-To mogę mówić?
-Jeśli musisz- stwierdziła jego żona.
-Zróbmy grilla!- powiedział z entuzjazmem Michał.
-Mięliśmy przecież niedawno- powiedział tata.
-No i co? Nie można zrobić jeszcze raz?
-W sumie...- mruknęła mama.
-To co?- zapytała Daga.
-No dobrze- powiedział tata.
-Kama, Filip skoczycie do sklepu?- zapytała mama.
-Jasne- odpowiedziałam.
-Ale mi się nie chce- stwierdził Filip.
-Nie marudź, tylko zbieraj cztery litery i idziemy- zganiłam go.
-No dobrze- odpowiedział. Michał zaczął się śmiać, a ja podniosłam na niego zaskoczone i lekko zaciekawione spojrzenie.
-Co tak patrzysz? Jego zazwyczaj ciężko przekonać do czegokolwiek- powiedział podnosząc ręce w obronnym geście.
-Widać mam dar przekonywania- stwierdziłam i poszłam do kuchni. Tam zrobiliśmy listę zakupów, wzięliśmy portfel i torbę (trzeba być eko) i ruszyliśmy do Lidla. Droga minęła nam raczej spokojnie. Rozmawialiśmy na wiele różnych tematów. Gdy dotarliśmy już do sklepu, zaczęliśmy krążyć pomiędzy półkami. Nagle na kogoś wpadłam.
-Uważaj!- warknął ten ktoś.
-Przepraszam- powiedziałam skruszona.
-Możesz mi to wynagrodzić. Ale nie tutaj, tylko u mnie- uśmiechnął się koleś na którego wpadłam i przejechał ręką po moim policzku. Wzdrygnęłam się i sparaliżowana strachem nie byłam w stanie drgnąć ani o milimetr.
-Daj jej spokój! Jest zajęta! I nigdy więcej nie chcę cię koło niej widzieć, jasne?!- warknął wściekły Filip i objął mnie ramieniem po czym ruszyliśmy dalej.
-Dziękuję- wyszeptałam, kiedy zostawiliśmy tego kolesia daleko w tyle.
-Nie ma sprawy- odpowiedział.- Nigdy nie pozwolę, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda- dodał szeptem. Spojrzałam w jego oczy. Tak cholernie niebieskie i hipnotyzujące. Odwzajemnił to spojrzenie. Staliśmy tak na środku sklepu, objęci patrząc sobie prosto w oczy, aż nagle.......
*********************
Cześć!!! Wiem, wiem. Najpierw mówiłam, że może będzie we wtorek. Ale nie miałam weny. Teraz dodaję w środę. I tu znowu 'ale', bo miał być rano. No nie wyrobiłam się. Przepraszam! Nawet nie wiecie jak mi głupio. Rozdział nieco krótszy, ale jakże treściwy. Macie to, co chyba lubicie najbardziej, czyli Kamę i Filipa. Swoją drogą może macie pomysł na połączenie jakoś tych imion (shippowanie, tak? Chyba tak). Podawajcie propozycje w komentarzach.
Co do rozdziału, przeciętny. Bywa.
Do następnego, czyli do piątku.
Pozdrawiam, Dream <3 :*
-Że coś między wami ewidentnie jest. Widzę to. Ciągnie was do siebie- powiedziała patrząc mi w oczy.
-Emila......- zaczęłam.
-Tak, tak wiem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Znam go jakieś dwa i pół tygodnia- stwierdziła przedrzeźniając mnie.
-No bo to prawda!
-A ja i Kuba? Ile my się znamy? Tydzień? Ale po prostu mnie do niego ciągnie i mi na nim zależy i chcę spróbować- wyznała.
-Nie możesz tego porównywać- powiedziałam dalej broniąc swojego zdania.
-Czy ty nie widzisz, że wymieniacie non stop maślane spojrzenia?- zapytała już lekko zdenerwowana.
-Em, błagam cię. Do czego ty pijesz, co? Daj spokój- poprosiłam.
-Lubisz go- stwierdziła.
-Lubię- odpowiedziałam, bo akurat to mogłam potwierdzić.
-Zależy ci na nim.
-Na przyjaźni z nim.
-Nie zaprzeczaj.
-Nie zaprzeczam, tylko prostuję twoją wypowiedź- powiedziałam z uśmiechem. Ciężko wyprowadzić mnie z równowagi. A ostatnio mam jeszcze regularne treningi z Natką, więc nie ma problemu. Natomiast moja przyjaciółka westchnęła ciężko.
-A może zamiast cały czas zaprzeczać, to pomyślisz logicznie, co? Kto cię pocieszał i przytulał, jak ja zniknęłam i nie mogliście mnie znaleźć? Filip, którego znasz tak krótko, czy Kuba, z którym przyjaźnisz się kilka lat?- zapytała.
-Filip, bo Kuba był zbyt roztrzęsiony tym, że nie możemy cię znaleźć- odpowiedziałam gładko.
-No dobrze. Dlaczego za każdym razem na powitanie lub pożegnanie się przytulacie?
-Bo się przyjaźnimy? Z tobą czy Kubą też się przytulam moja droga- powiedziałam pewnym głosem.
-Jeny. Kto pomagał ci znosić rzeczy ze starego mieszkania, a potem do pokoju?- zadała kolejne pytanie.
-Ty, tata, Michał i Filip- odpowiedziałam.
-Kama- warknęła wyprowadzona z równowagi Emilka.
-Słucham cię kochana?- zapytałam słodkim głosem.
-Dlaczego ty rękami i nogami bronisz się przed tym, że coś jednak do Winiarskiego czujesz, co?
-Jeny, Emila, kiedy ty zrozumiesz, że nas po za przyjaźnią nic nie łączy? Daj spokój z tymi insynuacjami- powiedziałam. W środku byłam okropnie wyprowadzona z równowagi, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Jestem świetną aktorką. Przyjaciółka w końcu odpuściła ten temat, chociaż wiedziałam, że jeszcze nie raz do niego wrócimy. Jednak mniejsza o to. Na chwilę obecną mam spokój. Jakiś kwadrans później wrócił Karol. Przywitał się z nami i spytał Emilkę:
-Gotowa?
-Ale na co?- zapytała zdezorientowana.
-Jak to na co? Zapomniałaś- stwierdził pewnie i głośno westchnął.
-Ale o czym?
-Jedziemy do Warszawy. Do rodziców i ja do Olki. Miałaś się spakować i mięliśmy jechać od razu jak wrócę z treningu, bo mam wolny weekend.
-Faktycznie! Kompletnie zapomniałam. Przepraszam cię braciszku. Daj mi góra kwadrans i będę gotowa- poprosiła i zaczęła się pakować. Kłos tylko pokręcił głową, a ja zabrałam tacę z pustymi opakowaniami i szklankami i poszłam z nią do kuchni. Wyrzuciłam puste opakowania po lodach, chipsach, czekoladzie i żelkach oraz karton od soku. Umyłam szklanki i gdy wycierałam ręce, do pomieszczenia wpadł Karol.
-Mogę wiedzieć co robisz?
-Ogarnęłam to. Teraz możecie spokojnie jechać, wszystko pozmywane!- powiedziałam, na co oboje się zaśmialiśmy. Poszłam do pokoju przyjaciółki i się z nią pożegnałam. Tak samo jak z Kłosem, który był tak miły, że odprowadził mnie do drzwi. Kiedy weszłam do windy, wyjęłam telefon i napisałam Sms'a do taty:
Właśnie wyszłam od Kłosów. Jest jeszcze wcześnie, więc się przejdę. Nie musisz po mnie jechać.
W momencie, kiedy schowałam telefon do torebki, dźwig się zatrzymał, a ja wyszłam z bloku, po czym ruszyłam w stronę domu. Na miejscu byłam jakieś dwadzieścia minut później. Weszłam do środka, a w salonie oprócz rodziców siedzieli również Winiarscy.
-O cześć Kamila- powiedział Michał kiedy mnie zobaczył.
-Hej- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-A gdzie ty się włóczysz, co?- zapytał starszy Winiarski.
-Czułam, że przyjdziesz, więc wybyłam z domu- powiedziałam i zaczęłam się śmiać, w czym zawtórowali mi pozostali.
-Masz świetnego czuja- stwierdził Michał.
-Wątpiłeś?- zapytałam z uniesioną brwią.
-Jakże bym śmiał- powiedział i podniósł ręce w obronnym geście, co wywołało śmiech pozostałych. Z szerokim uśmiechem weszłam na górę, gdzie przebrałam się w wygodniejsze ubrania i związałam włosy, bo zaczynały mnie irytować. Gdy zeszłam na dół, usiadłam na kanapie obok Filipa i zgarnęłam jedno ciastko z talerzyka.
-Zaskoczona?- zapytał młodszy Winiarski. Domyśliłam się, że chodzi mu o Emilę i Kubę.
-Szczerze? Ani trochę. Jak wtedy wyszła ta ich randka, to byłam pewna, że prędzej czy później będą razem- odpowiedziałam.
-Ja też- stwierdził.
-Kamila to prawda?- zapytał nagle Michał. Zaskoczona, o co może mu tym razem chodzić spytałam:
-Ale co?
-No to, że jesteś kapitanem.
-A prawda. Trener uznał, że skoro odrzuciłam propozycję ze Spały, to to będzie dobra decyzja- odpowiedziałam.
-Dostałaś propozycję ze Spały?!- praktycznie zawył Winiar.
-Tak.
-Dlaczego?
-A dlaczego nie?- przekomarzałam się z nim.
-Jesteś gorsza niż twój ojciec- zaśmiał się Michał.
-Dziękuję- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Siedzieliśmy tak jakiś kwadrans, gdy nagle poderwał się Michał:
-Mam pomysł!
-O matko- mruknęli jednocześnie Filip, tata, mama i Dagmara.
-Chcecie wiedzieć?- zapytał z nadzieją.
-Ależ oczywiście- mruknął tata.
-Już nie możemy się doczekać- dorzucił Filip.
-Skąd ta reakcja?- zapytałam szeptem młodszego Winiarskiego.
-Jego pomysły różnie się kończą- odpowiedział również szeptem.
-To mogę mówić?
-Jeśli musisz- stwierdziła jego żona.
-Zróbmy grilla!- powiedział z entuzjazmem Michał.
-Mięliśmy przecież niedawno- powiedział tata.
-No i co? Nie można zrobić jeszcze raz?
-W sumie...- mruknęła mama.
-To co?- zapytała Daga.
-No dobrze- powiedział tata.
-Kama, Filip skoczycie do sklepu?- zapytała mama.
-Jasne- odpowiedziałam.
-Ale mi się nie chce- stwierdził Filip.
-Nie marudź, tylko zbieraj cztery litery i idziemy- zganiłam go.
-No dobrze- odpowiedział. Michał zaczął się śmiać, a ja podniosłam na niego zaskoczone i lekko zaciekawione spojrzenie.
-Co tak patrzysz? Jego zazwyczaj ciężko przekonać do czegokolwiek- powiedział podnosząc ręce w obronnym geście.
-Widać mam dar przekonywania- stwierdziłam i poszłam do kuchni. Tam zrobiliśmy listę zakupów, wzięliśmy portfel i torbę (trzeba być eko) i ruszyliśmy do Lidla. Droga minęła nam raczej spokojnie. Rozmawialiśmy na wiele różnych tematów. Gdy dotarliśmy już do sklepu, zaczęliśmy krążyć pomiędzy półkami. Nagle na kogoś wpadłam.
-Uważaj!- warknął ten ktoś.
-Przepraszam- powiedziałam skruszona.
-Możesz mi to wynagrodzić. Ale nie tutaj, tylko u mnie- uśmiechnął się koleś na którego wpadłam i przejechał ręką po moim policzku. Wzdrygnęłam się i sparaliżowana strachem nie byłam w stanie drgnąć ani o milimetr.
-Daj jej spokój! Jest zajęta! I nigdy więcej nie chcę cię koło niej widzieć, jasne?!- warknął wściekły Filip i objął mnie ramieniem po czym ruszyliśmy dalej.
-Dziękuję- wyszeptałam, kiedy zostawiliśmy tego kolesia daleko w tyle.
-Nie ma sprawy- odpowiedział.- Nigdy nie pozwolę, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda- dodał szeptem. Spojrzałam w jego oczy. Tak cholernie niebieskie i hipnotyzujące. Odwzajemnił to spojrzenie. Staliśmy tak na środku sklepu, objęci patrząc sobie prosto w oczy, aż nagle.......
*********************
Cześć!!! Wiem, wiem. Najpierw mówiłam, że może będzie we wtorek. Ale nie miałam weny. Teraz dodaję w środę. I tu znowu 'ale', bo miał być rano. No nie wyrobiłam się. Przepraszam! Nawet nie wiecie jak mi głupio. Rozdział nieco krótszy, ale jakże treściwy. Macie to, co chyba lubicie najbardziej, czyli Kamę i Filipa. Swoją drogą może macie pomysł na połączenie jakoś tych imion (shippowanie, tak? Chyba tak). Podawajcie propozycje w komentarzach.
Co do rozdziału, przeciętny. Bywa.
Do następnego, czyli do piątku.
Pozdrawiam, Dream <3 :*
poniedziałek, 18 lipca 2016
Rozdział 26
Gdy tak sobie siedziałam i odpoczywałam, nagle zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz- dzwoniła Emilka.
-Cześć- powiedziałam, kiedy odebrałam.
-Hej. Masz jakieś plany na popołudnie?- zapytała.
-Za jakieś dziesięć minut idę na trening. Dzisiaj mamy siłownię, więc tylko półtorej godziny. A od szesnastej mam luz- odpowiedziałam.
-Świetnie. Muszę się z tobą koniecznie spotkać i pogadać- powiedziała podekscytowana.
-No okej. To gdzie i o której?
-Po naszym treningu, na którym mnie nie będzie, bo przez tydzień nie mogę grać. Więc po naszym treningu trening mają Skrzaty seniorzy. Więc mam ponad dwie godziny ciszy i spokoju w mieszkaniu. Mam czas i zdążę skoczyć do sklepu. Kupię lodów, czekolady i wszystkiego. Będziesz?- zapytała.
-Oczywiście. Tylko podeślij mi adres. Po treningu podrzucę tacie torbę i wpadnę do ciebie.
-To super, buźka.
-No pa- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Weszłam do domu, gdzie w salonie na kanapie siedzieli rodzice.- Mogę iść po treningu do Emilki?- zapytałam.
-Jasne, nie ma problemu- stwierdziła mama.
-Tylko nie wracaj za późno- dodał tata.
-I nie wyłączaj telefonu- dorzuciła mama.
-A jak będziesz chciała wrócić, to daj znać, podjadę po ciebie- zakończył tata.
-Dziękuję- odpowiedziałam z uśmiechem.-Aha, tato?
-Tak?
-Podrzucę ci po treningu moją torbę do samochodu, dobra?- zapytałam.
-Nie ma problemu- odpowiedział.
-To super. Idę się zbierać na trening- poinformowałam ich i poszłam na górę. Szybko się przebrałam i dorzuciłam do torby torebkę, którą potem zabiorę. Zeszłam na dół i powiedziałam- To ja lecę.
-Pa- odpowiedzieli jednocześnie. Wyszłam z domu i niecały kwadrans później byłam już na hali.
*perspektywa Mariusza*
Kiedy Kamila wyszła z domu objąłem Paulinę ramieniem i powiedziałem:
-Chyba całkiem nieźle sobie radzimy, nie?
-Też tak myślę. Ale nadal nie dociera do mnie, że to nasz mały aniołek. Że straciliśmy szesnaście lat z jej życia. Dlaczego Dominika nam to zrobiła?- zapytała moja żona, a ja nie miałem pojęcia, co jej odpowiedzieć.
-Nie wiem kochanie. Ale chyba najważniejsze jest to, że mamy ją teraz przy sobie. Możemy się o nią troszczyć, martwić, wspierać po porażkach i cieszyć się z sukcesów. Racja, coś bezpowrotnie zostało nam odebrane, ale to nie ma teraz znaczenia. Liczy się to, że jest ona z nami- zakończyłem.
-Kocham cię- wyszeptała moja ukochana.
-Ja ciebie też- odpowiedziałem i pocałowałem ją w skroń.
*perspektywa Kamili*
Gdy dotarłam na halę, szybko się przebrałam i ruszyłam razem z dziewczynami na siłownię. Tam spędziłyśmy niecałe półtorej godziny. Kiedy już wychodziłyśmy, zawołał mnie trener:
-Kamila, chodź na chwilę.
-O co chodzi trenerze?- zapytałam.
-Co stało się Emilce? Karol dostarczył zwolnienie od lekarza, ale nie miał czasu, żeby mi to wyjaśnić, a wiem, że się z nią przyjaźnisz.
-Widzi trener, to był nieszczęśliwy wypadek. Kiedy opuszczała teren galerii zagapiła się i wpadła pod samochód. Na szczęście jest tylko trochę poobijana i ma naciągnięty mięsień w lewej ręce. Za tydzień będzie mogła już grać- odpowiedziałam.
-Jeśli tak, to dobrze. Jest naprawdę dobrą zawodniczką i szkoda by było stracić ją przed rozpoczęciem sezonu. No nic, zmykaj do szatni i pozdrów Emilkę, jak się z nią zobaczysz- poprosił.
-Właśnie do niej idę, więc na pewno przekażę- powiedziałam, po czym ruszyłam do szatni. Szybko się przebrałam i z torbą na ramieniu ruszyłam do wyjścia. Tata akurat wysiadał z samochodu.
-Cześć- powiedział i się uśmiechnął.
-Hej- odpowiedziałam i podeszłam do samochodu. Tata otworzył bagażnik, żeby wyjąć torbę, a ja w tym czasie wrzuciłam tam swoją i wyjęłam torebkę.
-Pamiętaj, żeby zadzwonić- przypomniał tata.
-Pamiętam- westchnęłam.- Do potem- uśmiechnęłam się i pocałowałam jego policzek.
-Pa- odpowiedział i poszedł na halę wcześniej zamykając samochód. Ja wyciągnęłam telefon i przeczytałam Sms'a od Emilki z adresem. Na miejsce było jakieś dziesięć minut drogi, więc ruszyłam. W międzyczasie włożyłam do uszu słuchawki i puściłam piosenkę "Dopóki jestem". Może ma już swoje lata, ale ja nadal ją kocham. Kiedy dotarłam pod odpowiedni blok, weszłam do środka i wsiadłam do windy. Kiedy ta transportowała mnie na odpowiednie piętro, zdążyłam schować telefon oraz słuchawki do torebki. Dźwig zatrzymał się, a ja wysiadłam i podeszłam do odpowiednich drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, i już po chwili otworzyła mi uśmiechnięta Emilka.
-Cześć- powiedziała.
-Hej- odpowiedziałam z uśmiechem.
-No co tak stoisz, wchodź- stwierdziła i otworzyła szerzej drzwi. Mieszkanie było bardzo ładne, urządzone w nowoczesnym stylu.- Nie mogłam się już ciebie doczekać- powiedziała i mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i zapytałam:
-A cóż takiego się stało, że nie mogłaś się mnie doczekać?
-Zaraz wszystkiego się dowiesz, spokojnie. Najpierw najważniejsze. Lody truskawkowe czy czekoladowe?
-Oczywiście, że truskawkowe. Doskonale wiesz, że nie przepadam za czekoladowymi.
-Wiem, dlatego kupiłam tylko truskawkowe- zaśmiała się moja przyjaciółka.
-Jesteś okropna- powiedziałam.
-Dobra, dobra. I tak mnie kochasz- pisnęła szczęśliwa i poszła do kuchni. Zabrała z niej tacę z przygotowanymi rzeczami, którą od razu jej zabrałam.
-Chcesz grać? To nie nadwyrężaj ręki- pouczyłam ją.
-Oj, no dobra- westchnęła i zaprowadziła mnie do jednego z pokoi.- To moje królestwo- powiedziała i otworzyła drzwi. Pokój był śliczny. Urządzony w kolorach białym i lawendowym.
-Ładnie tu masz- stwierdziłam.
-A dziękuję bardzo- odpowiedziała i usiadła na sporych rozmiarach łóżku. Zrobiłam to samo, a między nami postawiłam tacę. Widziałam, że nie może się już doczekać, żeby wszystko mi opowiedzieć.
-No mów- ponagliłam ją.
-Ale ja nie wiem, od czego zacząć- westchnęła moja przyjaciółka.
-Najlepiej od początku.
-Więc tak...- powiedziała i znowu urwała.
-Emila...
-No bo ja nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.
-Normalnie.
-JestemzKubą- mruknęła pod nosem tak, że nic nie zrozumiałam.
-Co?
-Jestem z Kubą- powiedziała patrząc mi prosto w oczy. Wow. Jestem w szoku.- No powiedz coś- poprosiła przyjaciółka, gdy przez prawie minutę siedziałam nieruchomo z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
-Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Gratulacje- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję- odpowiedziała. Patrzyłam jej prosto w oczy przez trzy sekundy, po czym nie wytrzymałam i mocno ją przytuliłam. Ta odwzajemniła uścisk.
-W sumie, to jak mi wtedy w łazience powiedziałaś, że byliście na randce, to wiedziałam, że prędzej, czy później się to tak skończy- powiedziałam z uśmiechem.
-Ja wtedy jeszcze nie byłam pewna. Ale jak przyszedł dzisiaj do szpitala, żebym się nie nudziła, to było takie kochane. A potem od słowa do słowa jakoś tak wyszło- opowiedziała. Siedziałyśmy tak, rozmawiałyśmy i jadłyśmy lody oraz inne słodycze przez około dwie godziny. W pewnym momencie Emilka zapytała:
-Podoba ci się Filip?- aż się zakrztusiłam sokiem, który akurat piłam. Spojrzałam przyjaciółce prosto w oczy, po czym zaczęłam się śmiać.
-Ty tak na serio?- zapytałam hamując śmiech.
-Oczywiście- powiedziała oburzonym tonem.
-Błagam cię. Znam go jakieś dwa i pół tygodnia. Jest moim przyjacielem. Tyle- opowiedziałam.
-Szkoda- mruknęła.
-Co?
-Nic.
-Czemu niby szkoda?- zapytałam tym razem ja.
-Bo ładna byłaby z was para- powiedziała.
-Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ale nie ważne. Zmieńmy temat- zaproponowałam i już po chwili zastanawiałyśmy się, czy w tym roku reprezentacja Polski juniorek zdobędzie Mistrzostwo Świata. Jeżeli wykażemy się grą w klubie, to mamy szansę zagrać w reprezentacji. Po raz kolejny. To byłoby wspaniałe. A gdyby udało nam się zdobyć medal.... Szczyt marzeń. Po chwili Emilka dostała Sms'a. Uśmiechnęła się do ekranu i szybko wystukała odpowiedź. I tak przez około kwadrans. Rozmawiała ze mną, dostawała wiadomość, na jej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, szybko coś odpisywała i dalej rozmawiała ze mną jak gdyby nigdy nic. Kiedy kolejny raz skupiła się na telefonie spojrzałam na nią sceptycznie.
-No co?- zapytała wesołym tonem.
-Nic, nic. Zupełnie- odpowiedziałam. Emila tylko się zaśmiała i zaczęła odpisywać na kolejną wiadomość. Nagle usłyszałam swój telefon. Wygrzebałam go z torby i zobaczyłam, że mam wiadomość od Winiarskiego:
Już Ci wszystko wyjaśniła?
Odpisałam szybko:
Tak. A skąd wiesz?
-Z kim piszesz?- zapytała Emilka.
-A ty?- odpowiedziałam pytaniem z szerokim uśmiechem i odczytałam kolejną wiadomość od Filipa:
Kuba chciał się spotkać i mi wszystko wyjaśnił. A teraz siedzi przyklejony do telefonu i tylko się głupio uśmiecha.
Po przeczytaniu tej wiadomości zaśmiałam się cicho pod nosem.
-No powiedz z kim piszesz- nalegała przyjaciółka.
-Ty pierwsza- zaproponowałam.
-A dlaczego ja?
-A niby czemu ja?- przekomarzałam się z nią.
-Kama- westchnęła dziewczyna.
-No co?- zapytałam i odpisałam Winiarskiemu:
Emila tak samo. Siedzi z telefonem i ma taki głupawy uśmiech na twarzy. Czy tak będzie już zawsze?
Odpowiedź przyszła praktycznie natychmiast:
O MATKO, BŁAGAM, NIE!!!
Po tej wiadomości nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać jak nienormalna. Praktycznie dusiłam się ze śmiechu.
-Co ci tam Winiarski napisał?- zapytała Kłosówna.
-Skąd pewność że to on?
-A kto inny mógłby wywołać uśmiech na twojej twarzy?- zapytała z chytrym uśmiechem. Spojrzałam na nią ostrzegawczo. Doskonale wie, że ja nie lubię czegoś takiego.
-Co ty próbujesz mi dzisiaj wmówić, co?- zadałam pytanie, które ciążyło mi już dłuższego czasu.
-Że coś między wami ewidentnie jest. Widzę to. Ciągnie was do siebie- powiedziała patrząc mi w oczy.
-Emila......
*********************
Cześć! Pojawiam się w poniedziałek, tak jak obiecałam. Tekst nawet mi się podoba, co jest aż dziwne, bo ostatnio byłam dla siebie bardzo krytyczna. Ten zostawiam Wam do oceny.
Pozdrawiam, Dream <3 :*
P.S. Następny w środę, chyba, że najdzie mnie wena i dodam go jutro. Ale powtarzam CHYBA!!!
-Cześć- powiedziałam, kiedy odebrałam.
-Hej. Masz jakieś plany na popołudnie?- zapytała.
-Za jakieś dziesięć minut idę na trening. Dzisiaj mamy siłownię, więc tylko półtorej godziny. A od szesnastej mam luz- odpowiedziałam.
-Świetnie. Muszę się z tobą koniecznie spotkać i pogadać- powiedziała podekscytowana.
-No okej. To gdzie i o której?
-Po naszym treningu, na którym mnie nie będzie, bo przez tydzień nie mogę grać. Więc po naszym treningu trening mają Skrzaty seniorzy. Więc mam ponad dwie godziny ciszy i spokoju w mieszkaniu. Mam czas i zdążę skoczyć do sklepu. Kupię lodów, czekolady i wszystkiego. Będziesz?- zapytała.
-Oczywiście. Tylko podeślij mi adres. Po treningu podrzucę tacie torbę i wpadnę do ciebie.
-To super, buźka.
-No pa- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Weszłam do domu, gdzie w salonie na kanapie siedzieli rodzice.- Mogę iść po treningu do Emilki?- zapytałam.
-Jasne, nie ma problemu- stwierdziła mama.
-Tylko nie wracaj za późno- dodał tata.
-I nie wyłączaj telefonu- dorzuciła mama.
-A jak będziesz chciała wrócić, to daj znać, podjadę po ciebie- zakończył tata.
-Dziękuję- odpowiedziałam z uśmiechem.-Aha, tato?
-Tak?
-Podrzucę ci po treningu moją torbę do samochodu, dobra?- zapytałam.
-Nie ma problemu- odpowiedział.
-To super. Idę się zbierać na trening- poinformowałam ich i poszłam na górę. Szybko się przebrałam i dorzuciłam do torby torebkę, którą potem zabiorę. Zeszłam na dół i powiedziałam- To ja lecę.
-Pa- odpowiedzieli jednocześnie. Wyszłam z domu i niecały kwadrans później byłam już na hali.
*perspektywa Mariusza*
Kiedy Kamila wyszła z domu objąłem Paulinę ramieniem i powiedziałem:
-Chyba całkiem nieźle sobie radzimy, nie?
-Też tak myślę. Ale nadal nie dociera do mnie, że to nasz mały aniołek. Że straciliśmy szesnaście lat z jej życia. Dlaczego Dominika nam to zrobiła?- zapytała moja żona, a ja nie miałem pojęcia, co jej odpowiedzieć.
-Nie wiem kochanie. Ale chyba najważniejsze jest to, że mamy ją teraz przy sobie. Możemy się o nią troszczyć, martwić, wspierać po porażkach i cieszyć się z sukcesów. Racja, coś bezpowrotnie zostało nam odebrane, ale to nie ma teraz znaczenia. Liczy się to, że jest ona z nami- zakończyłem.
-Kocham cię- wyszeptała moja ukochana.
-Ja ciebie też- odpowiedziałem i pocałowałem ją w skroń.
*perspektywa Kamili*
Gdy dotarłam na halę, szybko się przebrałam i ruszyłam razem z dziewczynami na siłownię. Tam spędziłyśmy niecałe półtorej godziny. Kiedy już wychodziłyśmy, zawołał mnie trener:
-Kamila, chodź na chwilę.
-O co chodzi trenerze?- zapytałam.
-Co stało się Emilce? Karol dostarczył zwolnienie od lekarza, ale nie miał czasu, żeby mi to wyjaśnić, a wiem, że się z nią przyjaźnisz.
-Widzi trener, to był nieszczęśliwy wypadek. Kiedy opuszczała teren galerii zagapiła się i wpadła pod samochód. Na szczęście jest tylko trochę poobijana i ma naciągnięty mięsień w lewej ręce. Za tydzień będzie mogła już grać- odpowiedziałam.
-Jeśli tak, to dobrze. Jest naprawdę dobrą zawodniczką i szkoda by było stracić ją przed rozpoczęciem sezonu. No nic, zmykaj do szatni i pozdrów Emilkę, jak się z nią zobaczysz- poprosił.
-Właśnie do niej idę, więc na pewno przekażę- powiedziałam, po czym ruszyłam do szatni. Szybko się przebrałam i z torbą na ramieniu ruszyłam do wyjścia. Tata akurat wysiadał z samochodu.
-Cześć- powiedział i się uśmiechnął.
-Hej- odpowiedziałam i podeszłam do samochodu. Tata otworzył bagażnik, żeby wyjąć torbę, a ja w tym czasie wrzuciłam tam swoją i wyjęłam torebkę.
-Pamiętaj, żeby zadzwonić- przypomniał tata.
-Pamiętam- westchnęłam.- Do potem- uśmiechnęłam się i pocałowałam jego policzek.
-Pa- odpowiedział i poszedł na halę wcześniej zamykając samochód. Ja wyciągnęłam telefon i przeczytałam Sms'a od Emilki z adresem. Na miejsce było jakieś dziesięć minut drogi, więc ruszyłam. W międzyczasie włożyłam do uszu słuchawki i puściłam piosenkę "Dopóki jestem". Może ma już swoje lata, ale ja nadal ją kocham. Kiedy dotarłam pod odpowiedni blok, weszłam do środka i wsiadłam do windy. Kiedy ta transportowała mnie na odpowiednie piętro, zdążyłam schować telefon oraz słuchawki do torebki. Dźwig zatrzymał się, a ja wysiadłam i podeszłam do odpowiednich drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, i już po chwili otworzyła mi uśmiechnięta Emilka.
-Cześć- powiedziała.
-Hej- odpowiedziałam z uśmiechem.
-No co tak stoisz, wchodź- stwierdziła i otworzyła szerzej drzwi. Mieszkanie było bardzo ładne, urządzone w nowoczesnym stylu.- Nie mogłam się już ciebie doczekać- powiedziała i mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i zapytałam:
-A cóż takiego się stało, że nie mogłaś się mnie doczekać?
-Zaraz wszystkiego się dowiesz, spokojnie. Najpierw najważniejsze. Lody truskawkowe czy czekoladowe?
-Oczywiście, że truskawkowe. Doskonale wiesz, że nie przepadam za czekoladowymi.
-Wiem, dlatego kupiłam tylko truskawkowe- zaśmiała się moja przyjaciółka.
-Jesteś okropna- powiedziałam.
-Dobra, dobra. I tak mnie kochasz- pisnęła szczęśliwa i poszła do kuchni. Zabrała z niej tacę z przygotowanymi rzeczami, którą od razu jej zabrałam.
-Chcesz grać? To nie nadwyrężaj ręki- pouczyłam ją.
-Oj, no dobra- westchnęła i zaprowadziła mnie do jednego z pokoi.- To moje królestwo- powiedziała i otworzyła drzwi. Pokój był śliczny. Urządzony w kolorach białym i lawendowym.
-Ładnie tu masz- stwierdziłam.
-A dziękuję bardzo- odpowiedziała i usiadła na sporych rozmiarach łóżku. Zrobiłam to samo, a między nami postawiłam tacę. Widziałam, że nie może się już doczekać, żeby wszystko mi opowiedzieć.
-No mów- ponagliłam ją.
-Ale ja nie wiem, od czego zacząć- westchnęła moja przyjaciółka.
-Najlepiej od początku.
-Więc tak...- powiedziała i znowu urwała.
-Emila...
-No bo ja nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.
-Normalnie.
-JestemzKubą- mruknęła pod nosem tak, że nic nie zrozumiałam.
-Co?
-Jestem z Kubą- powiedziała patrząc mi prosto w oczy. Wow. Jestem w szoku.- No powiedz coś- poprosiła przyjaciółka, gdy przez prawie minutę siedziałam nieruchomo z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
-Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Gratulacje- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję- odpowiedziała. Patrzyłam jej prosto w oczy przez trzy sekundy, po czym nie wytrzymałam i mocno ją przytuliłam. Ta odwzajemniła uścisk.
-W sumie, to jak mi wtedy w łazience powiedziałaś, że byliście na randce, to wiedziałam, że prędzej, czy później się to tak skończy- powiedziałam z uśmiechem.
-Ja wtedy jeszcze nie byłam pewna. Ale jak przyszedł dzisiaj do szpitala, żebym się nie nudziła, to było takie kochane. A potem od słowa do słowa jakoś tak wyszło- opowiedziała. Siedziałyśmy tak, rozmawiałyśmy i jadłyśmy lody oraz inne słodycze przez około dwie godziny. W pewnym momencie Emilka zapytała:
-Podoba ci się Filip?- aż się zakrztusiłam sokiem, który akurat piłam. Spojrzałam przyjaciółce prosto w oczy, po czym zaczęłam się śmiać.
-Ty tak na serio?- zapytałam hamując śmiech.
-Oczywiście- powiedziała oburzonym tonem.
-Błagam cię. Znam go jakieś dwa i pół tygodnia. Jest moim przyjacielem. Tyle- opowiedziałam.
-Szkoda- mruknęła.
-Co?
-Nic.
-Czemu niby szkoda?- zapytałam tym razem ja.
-Bo ładna byłaby z was para- powiedziała.
-Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić. Ale nie ważne. Zmieńmy temat- zaproponowałam i już po chwili zastanawiałyśmy się, czy w tym roku reprezentacja Polski juniorek zdobędzie Mistrzostwo Świata. Jeżeli wykażemy się grą w klubie, to mamy szansę zagrać w reprezentacji. Po raz kolejny. To byłoby wspaniałe. A gdyby udało nam się zdobyć medal.... Szczyt marzeń. Po chwili Emilka dostała Sms'a. Uśmiechnęła się do ekranu i szybko wystukała odpowiedź. I tak przez około kwadrans. Rozmawiała ze mną, dostawała wiadomość, na jej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, szybko coś odpisywała i dalej rozmawiała ze mną jak gdyby nigdy nic. Kiedy kolejny raz skupiła się na telefonie spojrzałam na nią sceptycznie.
-No co?- zapytała wesołym tonem.
-Nic, nic. Zupełnie- odpowiedziałam. Emila tylko się zaśmiała i zaczęła odpisywać na kolejną wiadomość. Nagle usłyszałam swój telefon. Wygrzebałam go z torby i zobaczyłam, że mam wiadomość od Winiarskiego:
Już Ci wszystko wyjaśniła?
Odpisałam szybko:
Tak. A skąd wiesz?
-Z kim piszesz?- zapytała Emilka.
-A ty?- odpowiedziałam pytaniem z szerokim uśmiechem i odczytałam kolejną wiadomość od Filipa:
Kuba chciał się spotkać i mi wszystko wyjaśnił. A teraz siedzi przyklejony do telefonu i tylko się głupio uśmiecha.
Po przeczytaniu tej wiadomości zaśmiałam się cicho pod nosem.
-No powiedz z kim piszesz- nalegała przyjaciółka.
-Ty pierwsza- zaproponowałam.
-A dlaczego ja?
-A niby czemu ja?- przekomarzałam się z nią.
-Kama- westchnęła dziewczyna.
-No co?- zapytałam i odpisałam Winiarskiemu:
Emila tak samo. Siedzi z telefonem i ma taki głupawy uśmiech na twarzy. Czy tak będzie już zawsze?
Odpowiedź przyszła praktycznie natychmiast:
O MATKO, BŁAGAM, NIE!!!
Po tej wiadomości nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać jak nienormalna. Praktycznie dusiłam się ze śmiechu.
-Co ci tam Winiarski napisał?- zapytała Kłosówna.
-Skąd pewność że to on?
-A kto inny mógłby wywołać uśmiech na twojej twarzy?- zapytała z chytrym uśmiechem. Spojrzałam na nią ostrzegawczo. Doskonale wie, że ja nie lubię czegoś takiego.
-Co ty próbujesz mi dzisiaj wmówić, co?- zadałam pytanie, które ciążyło mi już dłuższego czasu.
-Że coś między wami ewidentnie jest. Widzę to. Ciągnie was do siebie- powiedziała patrząc mi w oczy.
-Emila......
*********************
Cześć! Pojawiam się w poniedziałek, tak jak obiecałam. Tekst nawet mi się podoba, co jest aż dziwne, bo ostatnio byłam dla siebie bardzo krytyczna. Ten zostawiam Wam do oceny.
Pozdrawiam, Dream <3 :*
P.S. Następny w środę, chyba, że najdzie mnie wena i dodam go jutro. Ale powtarzam CHYBA!!!
sobota, 16 lipca 2016
Rozdział 25
Mierzyliśmy się tak wzrokiem przez dłuższą chwilę, i żadne z nas nie kończyło połączenia.
-Dobranoc- powiedziałam po kilku minutach.
-Dobranoc- odpowiedział jakby obudzony z letargu Filip. Zakończył on połączenie i zniknął z okna. Schowałam telefon do kieszeni bluzy, którą miałam na sobie i zeskoczyłam z blatu.
-A co ty tu robisz?- zapytał tata,
-Przyszłam się napić, a teraz idę spać- odpowiedziałam.- Dobranoc.
-Dobranoc- powiedział. Weszłam na górę i zajrzałam do sypialni, gdzie na łóżku siedziała mama i czytała książkę.
-Dobranoc mamo- odezwałam się z uśmiechem.
-Dobranoc- odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech. Weszłam do swojego pokoju, nastawiłam budzik na jutro i poszłam spać.
Obudził mnie tradycyjnie dźwięk budzika. Wstałam, wyszukałam rzeczy do ubrania i poszam się przygotować. Gdy byłam już gotowa, zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie. Kiedy wstawiałam naczynia do zmywarki, do kuchni weszła mama.
-Cześć- przywitałam się z uśmiechem.
-Hej- odpowiedziała i również się uśmiechnęła. Ale zamiast zacząć robić Arkowi i tacie śniadanie, jak zwykle, to usiadła przy stole.
-Wszystko dobrze?- zapytałam.
-Wiesz, trochę słabo się czuję. Ale tak już jest, szczególnie pod koniec siódmego miesiąca- odpowiedziała. Faktycznie, nie wyglądała za dobrze.
-Idź się położyć i przy okazji obudź tatę i powiedz mu, że ma obudzić Arka. Ja zrobię im śniadanie- zarządziłam.
-No dobrze- powiedziała i poszła na górę. Szybko przygotowałam śniadanie i postawiłam je na stole, akurat w chwili, gdy tata z Arkiem na rękach wchodzili do kuchni.
-Smacznego- powiedziałam. Szybko zrobiłam dla Arka jeszcze drugie śniadanie i poinformowałam o tym tatę.
-Dzięki- uśmiechnął się.
-Nie ma sprawy- odpowiedziałam i zobaczyłam Winiarskiego przez okno.- Powiedz mu, że za trzy minuty będę- poprosiłam tatę i pobiegłam na górę. Zabrałam torbę i zajrzałam do sypialni. Tam mama smacznie spała. Uśmiechnęłam się tylko i zeszłam na dół. Usiadłam w korytarzu i zaczęłam szybko ubierać buty.
-Nie spiesz się tak, zdążysz- zaśmiał się tata opierając się ramieniem o framugę drzwi.
-A jak nie?- zapytałam po czym wstałam, pocałowałam jego policzek i wyszłam z domu. Zanim zamknęłam drzwi powiedziałam jeszcze- Będę po czternastej, pa.
-Cześć- usłyszałam, gdy już zamknęłam drzwi.
-Przepraszam cię bardzo, ale mama źle się czuła i robiłam im śniadanie i...- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nic się przecież nie stało- powiedział Filip i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i ramie w ramie ruszyliśmy do szkoły. Niecały kwadrans później byliśmy już na miejscu, Kuby nigdzie nie było, więc od razu wyjęłam telefon i do niego zadzwoniłam.
-Halo?- odebrał.
-Znowu zaspałeś?
-Co? Nie. Lekarz Emilki da jej wypis dopiero po południu i postanowiłem dotrzymać jej towarzystwa- powiedział zadowolony.
-Kuba...- zaczęłam.
-No przecież to nadrobię, daj spokój. Pa- powiedział i się rozłączył.
-Cześć- powiedziałam już raczej w powietrze.
-I co z nim?- zapytał Filip.
-Nie będzie go. Okazało się, że Emi mogą wypisać dopiero po południu, więc postanowił dotrzymać jej towarzystwa. Kretyn jeden. Ja rozumiem, że wielka miłość i te sprawy, ale nie można zawalać szkoły- powiedziałam.
-Jest początek roku, a to przecież tylko jeden dzień- starał się to jakoś wyprostować Winiarski.
-A wczoraj?- zapytałam spod uniesionej brwi.
-No, w sumie- przyznał mi rację.
-No właśnie- powiedziałam. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek.
-Co mamy?- zapytał Filip.
-Chemię- odpowiedziałam.
-Co za kretyn daje chemię na pierwszej lekcji w piątek?- oburzył się Winiarski, kiedy wchodziliśmy do szkoły.
-Grunt, że nie na ostatniej- zaśmiałam się i poklepałam niebieskookiego po ramieniu. Chwilę później siedzieliśmy już w sali. Cały dzień minął nam spokojnie. Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec ostatniej lekcji i weekend, szybko wyszliśmy ze szkoły.
-Nareszcie- westchnęliśmy jednocześnie. Nagle moją uwagę przykuła pewna scena. Natalia, moja najwspanialsza i jedyna w swoim rodzaju przyjaciółka darła się na jakąś dziewczynę, najprawdopodobniej z pierwszej klasy gimnazjum.
-Zobacz- szturchnęłam Filipa w ramię i wskazałam głową w miejsce, gdzie odbywała się ta scena.
-Nie odpuścisz- zaśmiał się Winiarski.
-W życiu- powiedziałam i ruszyłam w tamtą stronę.
-Co ty sobie gówniaro wyobrażasz- ryknęła Natalia, kiedy podeszliśmy. Stała do nas plecami, więc nie mogła nas zobaczyć.
-No proszę- zaśmiałam się.- Nie mogłaś sobie poradzić ze mną, to dręczysz jakąś gimnazjalistkę? Bardzo dojrzałe. Na pewno się dowartościowujesz.
-Spieprzaj- syknęła.- Dobrze ci radzę.
-O nie. To ja ci dobrze radzę. Daj spokój tej dziewczynie. A jeśli jeszcze raz zobaczę, że dręczysz kogokolwiek, to zupełnie inaczej sprawa się zakończy- powiedziałam dobitnie patrząc jej prosto w oczy.- Dotarło?
-Tak- odpowiedziała.
-Przeproś ją- powiedziałam i wskazałam głową na dziewczynę stojącą obok nas.
-Nigdy- fuknęła pewnie.
-Jak wolisz. Filip masz to nagranie?- zapytałam nawet nie odwracając się do Winiarskiego. Doskonale wiedziałam, że podchwycił temat.
-Oczywiście- zaśmiał się chłopak.
-Albo ją przeprosisz, albo nagranie ląduje u dyrektora i twojego trenera- poinformowałam dziewczynę.- Wybór należy do ciebie.
-Przepraszam- powiedziała do dziewczyny. Ta tylko kiwnęła głową. Natalia spojrzała najpierw na Filipa, potem na mnie i oburzona ruszyła do bramy, aby pewnie wrócić do domu. Ehh, to już nudne 3:0 i po meczu. Zero emocji.
-Dziękuję- szepnęła nieśmiało nastolatka stojąca obok nas.
-Nie ma sprawy- powiedziałam z uśmiechem.- Kamila jestem.
-Wiem. Cała szkoła wie. Jedyna osoba, która nie boi się sprzeciwić tej zołzie- stwierdziła z uśmiechem.- A ja jestem Dorota.
-Siatkarka?
-Tak- odpowiedziała.
-To był pierwszy raz jak cię zaczepiła?- zapytał Filip.
-Na szczęście tak- odpowiedziała.- Dziękuję jeszcze raz za pomoc. Muszę już iść.
-Nie ma sprawy, cześć- powiedziałam.
-Cześć- odezwała się i odeszła kilka kroków, po czym zatrzymała się i stwierdziła- Ładna z was para.
-Ale my nie jesteśmy razem- zaprzeczyliśmy jednocześnie.
-A szkoda- rzuciła Dorota i odeszła. Wymieniłam z Filipem zaskoczone spojrzenia, po czym oboje wzruszyliśmy ramionami.
-Wracamy?- zapytałam.
-Tak- odpowiedział. Ruszyliśmy więc w stronę naszego osiedla. Na miejscu byliśmy kwadrans później. Pożegnaliśmy się i ja weszłam do domu, a Filip poszedł do siebie. Żadne z nas nie komentowało tego, co powiedziała Dorota, ale bynajmniej mi wydało się to dziwne. Kolejna osoba, która bierze nas za parę. No ludzie! Weszłam do kuchni, gdzie w jednym garnku gotowała się woda, a w drugim chyba jakiś sos. Szybko wyłączyłam oba garnki i poszłam poszukać mamy. Znalazłam ją śpiącą w salonie na kanapie. Postanowiłam dać jej odpocząć i wróciłam do kuchni, aby skończyć robienie obiadu. Jedyne, co musiałam zrobić, to ugotować makaron, ponieważ sos był już gotowy. Kiedy skończyłam i nakryłam już do stołu, usłyszałam otwierane drzwi. Poszłam więc szybko do korytarza.
-Cześć- powiedziałam niezbyt głośno.
-Hej- odpowiedzieli.
-Mam prośbę, bądźcie względnie cicho, bo mama śpi.
-Dobrze- odpowiedzieli szeptem.
-Arek idź umyć ręce i się przebrać, rzeczy są przygotowane w pokoju- poinstruował go tata. Chłopiec tylko pokiwał głową i poszedł na górę.
-Jak przyszłam, to już spała. Skończyłam robić obiad, żeby jej nie budzić- poinformowałam tatę.
-Jesteś kochana- odpowiedział i pocałował mnie w głowę. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
-Jak jesteście głodni, to możemy już jeść, bo obiad stoi na stole.
-Świetnie. Mamy nie będziemy budzić, bo od rana chodziła taka zmęczona- stwierdził.
-Tak, widziałam rano.
-No właśnie- powiedział i zakończył temat. Po chwili siedziałam razem z tatą i Arkiem przy stole jedząc obiad.
-Już jesteście?- zapytała mama, która nagle pojawiła się w drzwiach kuchni.
-No tak. Kamila jak wróciła, to ty spałaś, więc skończyła robić obiad, a nie chcieliśmy cię budzić- powiedział tata.
-Dziękuję słoneczko- powiedziała mama i szeroko się do mnie uśmiechnęła.
-Nie ma sprawy- odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. Mama usiadła obok nas i zaczęła jeść obiad. Po posiłku tata schował naczynia do zmywarki, a ja poszłam na górę przebrać się w coś luźniejszego, a potem usiadłam na leżaku na tarasie łapiąc promienie wrześniowego słońca. Gdy tak sobie siedziałam i odpoczywałam, nagle zadzwonił mój telefon...
*************************
Jestem! Pojawiam się z kolejnym rozdziałem. Niestety medale LŚ nie dla nas. Ale to pewnie dlatego, że usypiamy czujność przed Olimpiadą.
Jeny, nie wiem, co mam napisać. Już nic nie piszę.
Pozdrawiam, Dream :* <3
P.S. Next poniedziałek lub wtorek.
-Dobranoc- powiedziałam po kilku minutach.
-Dobranoc- odpowiedział jakby obudzony z letargu Filip. Zakończył on połączenie i zniknął z okna. Schowałam telefon do kieszeni bluzy, którą miałam na sobie i zeskoczyłam z blatu.
-A co ty tu robisz?- zapytał tata,
-Przyszłam się napić, a teraz idę spać- odpowiedziałam.- Dobranoc.
-Dobranoc- powiedział. Weszłam na górę i zajrzałam do sypialni, gdzie na łóżku siedziała mama i czytała książkę.
-Dobranoc mamo- odezwałam się z uśmiechem.
-Dobranoc- odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech. Weszłam do swojego pokoju, nastawiłam budzik na jutro i poszłam spać.
Obudził mnie tradycyjnie dźwięk budzika. Wstałam, wyszukałam rzeczy do ubrania i poszam się przygotować. Gdy byłam już gotowa, zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie. Kiedy wstawiałam naczynia do zmywarki, do kuchni weszła mama.
-Cześć- przywitałam się z uśmiechem.
-Hej- odpowiedziała i również się uśmiechnęła. Ale zamiast zacząć robić Arkowi i tacie śniadanie, jak zwykle, to usiadła przy stole.
-Wszystko dobrze?- zapytałam.
-Wiesz, trochę słabo się czuję. Ale tak już jest, szczególnie pod koniec siódmego miesiąca- odpowiedziała. Faktycznie, nie wyglądała za dobrze.
-Idź się położyć i przy okazji obudź tatę i powiedz mu, że ma obudzić Arka. Ja zrobię im śniadanie- zarządziłam.
-No dobrze- powiedziała i poszła na górę. Szybko przygotowałam śniadanie i postawiłam je na stole, akurat w chwili, gdy tata z Arkiem na rękach wchodzili do kuchni.
-Smacznego- powiedziałam. Szybko zrobiłam dla Arka jeszcze drugie śniadanie i poinformowałam o tym tatę.
-Dzięki- uśmiechnął się.
-Nie ma sprawy- odpowiedziałam i zobaczyłam Winiarskiego przez okno.- Powiedz mu, że za trzy minuty będę- poprosiłam tatę i pobiegłam na górę. Zabrałam torbę i zajrzałam do sypialni. Tam mama smacznie spała. Uśmiechnęłam się tylko i zeszłam na dół. Usiadłam w korytarzu i zaczęłam szybko ubierać buty.
-Nie spiesz się tak, zdążysz- zaśmiał się tata opierając się ramieniem o framugę drzwi.
-A jak nie?- zapytałam po czym wstałam, pocałowałam jego policzek i wyszłam z domu. Zanim zamknęłam drzwi powiedziałam jeszcze- Będę po czternastej, pa.
-Cześć- usłyszałam, gdy już zamknęłam drzwi.
-Przepraszam cię bardzo, ale mama źle się czuła i robiłam im śniadanie i...- zaczęłam się tłumaczyć.
-Nic się przecież nie stało- powiedział Filip i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i ramie w ramie ruszyliśmy do szkoły. Niecały kwadrans później byliśmy już na miejscu, Kuby nigdzie nie było, więc od razu wyjęłam telefon i do niego zadzwoniłam.
-Halo?- odebrał.
-Znowu zaspałeś?
-Co? Nie. Lekarz Emilki da jej wypis dopiero po południu i postanowiłem dotrzymać jej towarzystwa- powiedział zadowolony.
-Kuba...- zaczęłam.
-No przecież to nadrobię, daj spokój. Pa- powiedział i się rozłączył.
-Cześć- powiedziałam już raczej w powietrze.
-I co z nim?- zapytał Filip.
-Nie będzie go. Okazało się, że Emi mogą wypisać dopiero po południu, więc postanowił dotrzymać jej towarzystwa. Kretyn jeden. Ja rozumiem, że wielka miłość i te sprawy, ale nie można zawalać szkoły- powiedziałam.
-Jest początek roku, a to przecież tylko jeden dzień- starał się to jakoś wyprostować Winiarski.
-A wczoraj?- zapytałam spod uniesionej brwi.
-No, w sumie- przyznał mi rację.
-No właśnie- powiedziałam. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek.
-Co mamy?- zapytał Filip.
-Chemię- odpowiedziałam.
-Co za kretyn daje chemię na pierwszej lekcji w piątek?- oburzył się Winiarski, kiedy wchodziliśmy do szkoły.
-Grunt, że nie na ostatniej- zaśmiałam się i poklepałam niebieskookiego po ramieniu. Chwilę później siedzieliśmy już w sali. Cały dzień minął nam spokojnie. Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec ostatniej lekcji i weekend, szybko wyszliśmy ze szkoły.
-Nareszcie- westchnęliśmy jednocześnie. Nagle moją uwagę przykuła pewna scena. Natalia, moja najwspanialsza i jedyna w swoim rodzaju przyjaciółka darła się na jakąś dziewczynę, najprawdopodobniej z pierwszej klasy gimnazjum.
-Zobacz- szturchnęłam Filipa w ramię i wskazałam głową w miejsce, gdzie odbywała się ta scena.
-Nie odpuścisz- zaśmiał się Winiarski.
-W życiu- powiedziałam i ruszyłam w tamtą stronę.
-Co ty sobie gówniaro wyobrażasz- ryknęła Natalia, kiedy podeszliśmy. Stała do nas plecami, więc nie mogła nas zobaczyć.
-No proszę- zaśmiałam się.- Nie mogłaś sobie poradzić ze mną, to dręczysz jakąś gimnazjalistkę? Bardzo dojrzałe. Na pewno się dowartościowujesz.
-Spieprzaj- syknęła.- Dobrze ci radzę.
-O nie. To ja ci dobrze radzę. Daj spokój tej dziewczynie. A jeśli jeszcze raz zobaczę, że dręczysz kogokolwiek, to zupełnie inaczej sprawa się zakończy- powiedziałam dobitnie patrząc jej prosto w oczy.- Dotarło?
-Tak- odpowiedziała.
-Przeproś ją- powiedziałam i wskazałam głową na dziewczynę stojącą obok nas.
-Nigdy- fuknęła pewnie.
-Jak wolisz. Filip masz to nagranie?- zapytałam nawet nie odwracając się do Winiarskiego. Doskonale wiedziałam, że podchwycił temat.
-Oczywiście- zaśmiał się chłopak.
-Albo ją przeprosisz, albo nagranie ląduje u dyrektora i twojego trenera- poinformowałam dziewczynę.- Wybór należy do ciebie.
-Przepraszam- powiedziała do dziewczyny. Ta tylko kiwnęła głową. Natalia spojrzała najpierw na Filipa, potem na mnie i oburzona ruszyła do bramy, aby pewnie wrócić do domu. Ehh, to już nudne 3:0 i po meczu. Zero emocji.
-Dziękuję- szepnęła nieśmiało nastolatka stojąca obok nas.
-Nie ma sprawy- powiedziałam z uśmiechem.- Kamila jestem.
-Wiem. Cała szkoła wie. Jedyna osoba, która nie boi się sprzeciwić tej zołzie- stwierdziła z uśmiechem.- A ja jestem Dorota.
-Siatkarka?
-Tak- odpowiedziała.
-To był pierwszy raz jak cię zaczepiła?- zapytał Filip.
-Na szczęście tak- odpowiedziała.- Dziękuję jeszcze raz za pomoc. Muszę już iść.
-Nie ma sprawy, cześć- powiedziałam.
-Cześć- odezwała się i odeszła kilka kroków, po czym zatrzymała się i stwierdziła- Ładna z was para.
-Ale my nie jesteśmy razem- zaprzeczyliśmy jednocześnie.
-A szkoda- rzuciła Dorota i odeszła. Wymieniłam z Filipem zaskoczone spojrzenia, po czym oboje wzruszyliśmy ramionami.
-Wracamy?- zapytałam.
-Tak- odpowiedział. Ruszyliśmy więc w stronę naszego osiedla. Na miejscu byliśmy kwadrans później. Pożegnaliśmy się i ja weszłam do domu, a Filip poszedł do siebie. Żadne z nas nie komentowało tego, co powiedziała Dorota, ale bynajmniej mi wydało się to dziwne. Kolejna osoba, która bierze nas za parę. No ludzie! Weszłam do kuchni, gdzie w jednym garnku gotowała się woda, a w drugim chyba jakiś sos. Szybko wyłączyłam oba garnki i poszłam poszukać mamy. Znalazłam ją śpiącą w salonie na kanapie. Postanowiłam dać jej odpocząć i wróciłam do kuchni, aby skończyć robienie obiadu. Jedyne, co musiałam zrobić, to ugotować makaron, ponieważ sos był już gotowy. Kiedy skończyłam i nakryłam już do stołu, usłyszałam otwierane drzwi. Poszłam więc szybko do korytarza.
-Cześć- powiedziałam niezbyt głośno.
-Hej- odpowiedzieli.
-Mam prośbę, bądźcie względnie cicho, bo mama śpi.
-Dobrze- odpowiedzieli szeptem.
-Arek idź umyć ręce i się przebrać, rzeczy są przygotowane w pokoju- poinstruował go tata. Chłopiec tylko pokiwał głową i poszedł na górę.
-Jak przyszłam, to już spała. Skończyłam robić obiad, żeby jej nie budzić- poinformowałam tatę.
-Jesteś kochana- odpowiedział i pocałował mnie w głowę. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
-Jak jesteście głodni, to możemy już jeść, bo obiad stoi na stole.
-Świetnie. Mamy nie będziemy budzić, bo od rana chodziła taka zmęczona- stwierdził.
-Tak, widziałam rano.
-No właśnie- powiedział i zakończył temat. Po chwili siedziałam razem z tatą i Arkiem przy stole jedząc obiad.
-Już jesteście?- zapytała mama, która nagle pojawiła się w drzwiach kuchni.
-No tak. Kamila jak wróciła, to ty spałaś, więc skończyła robić obiad, a nie chcieliśmy cię budzić- powiedział tata.
-Dziękuję słoneczko- powiedziała mama i szeroko się do mnie uśmiechnęła.
-Nie ma sprawy- odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. Mama usiadła obok nas i zaczęła jeść obiad. Po posiłku tata schował naczynia do zmywarki, a ja poszłam na górę przebrać się w coś luźniejszego, a potem usiadłam na leżaku na tarasie łapiąc promienie wrześniowego słońca. Gdy tak sobie siedziałam i odpoczywałam, nagle zadzwonił mój telefon...
*************************
Jestem! Pojawiam się z kolejnym rozdziałem. Niestety medale LŚ nie dla nas. Ale to pewnie dlatego, że usypiamy czujność przed Olimpiadą.
Jeny, nie wiem, co mam napisać. Już nic nie piszę.
Pozdrawiam, Dream :* <3
P.S. Next poniedziałek lub wtorek.
czwartek, 14 lipca 2016
Rozdział 24
-Dlaczego chcesz porozmawiać tylko ze mną?
-Bo to dotyczy ciebie- odpowiedziała, a ja czułam, że to kolejna nieprzyjemna rozmowa.
-Słucham.....
-Ja niekoniecznie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Ale może jak powiem to tobie, to pomożesz mi to zrozumieć- zaczęła.- Przyszłam normalnie do szkoły i usiadłam na ławce, żeby na was poczekać. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam, a tam jakaś kobieta mówi mi, że jeżeli zależy mi na przyjaźni z tobą, to mam dziesięć minut, żeby pojawić się na podziemnym parkingu w galerii. Rozłączyłam się więc i pobiegłam na wskazane miejsce. Tam czekała kobieta, która podała się za twoją matkę. Tłumaczyłam jej, że to nie możliwe, bo twoja matka nie żyje, a ona powiedziała, że to wszystko, to była jedna wielka ściema. Dała mi tą płytę- powiedziała Emi i wyjęła przedmiot z szafki stojącej obok łóżka, po czym mi go wręczyła.- Miałam ci ją przekazać i powiedzieć, żebyś obejrzała to razem z Pauliną i Mariuszem- zakończyła. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Ta kobieta to naprawdę moja matka- poinformowałam przyjaciółkę.
-Ale jak to?
-To za chwilę. Lepiej mi wyjaśnij, dlaczego tu leżysz- poprosiłam, a w międzyczasie schowałam płytę do torby.
-Jak wybiegałam z terenu galerii, to wpadłam pod samochód. Jak widać nic poważnego mi się nie stało. A telefon mi się rozładował. Oczywiście z moim szczęściem nie znam na pamięć żadnego z waszych numerów, więc rozumiesz- wyjaśniła.
-Rozumiem. Teraz chyba moja kolej- stwierdziłam i opowiedziałam jej całą historię.
-Co za suka!- warknęła moja przyjaciółka, kiedy skończyłam.
-Emila- skarciłam ją.
-No co?
-Ty wiesz co- odpowiedziałam.
-Która matka robi coś takiego swojemu dziecku?- zapytała.
-Wyrodna- mruknęłam.
-Kami, ja nie wiem, co mam ci powiedzieć- stwierdziła.
-Nie musisz mówić nic. Dobra, ja muszę się zbierać. Przepraszam cię bardzo, ale sama rozumiesz- powiedziałam, bo czułam, że nie dam rady dłużej udawać.
-Tak, tak- odpowiedziała. Pożegnałyśmy się, po czym ja wyszłam z sali.
-I co?- doskoczył do mnie Kłos. Nie odpowiedziałam, tylko go minęłam. Nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia wszystkich siedzących na korytarzu, ruszyłam do wyjścia. Przy Emili mogę udawać, że jest okej. Ale już dłużej nie dam rady.
-Kama, czekaj- usłyszałam za sobą głos Filipa. Nie zatrzymałam się. Chłopak mnie dogonił i złapał za ramię, przez co musiałam się zatrzymać.
-Co?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Nie płacz- odpowiedział i mnie przytulił. Bez słowa wtuliłam się w chłopaka. Łzy cały czas płynęły po moich policzkach. Nawet nie próbowałam ich powstrzymać, bo i tak nie dałabym rady. Po chwili uspokoiłam się i zobaczyłam, że akurat przyszli tata i Michał.
-Co powiedziała ci Emilka?- zapytał tata spokojnym głosem.
-Dominika do niej dzwoniła- odpowiedziałam, a tata zacisnął zęby.- Dała jej to- dodałam i podałam tacie płytę.
-Co to?- zadał kolejne pytanie.
-Mamy to w trójkę obejrzeć- powiedziałam i zacisnęłam zęby, żeby po raz kolejny się nie rozpłakać.
-Chodź, jedziemy do domu- stwierdził tata widząc moją reakcję i objął mnie ramieniem.- Dzięki za pomoc chłopaki- rzucił do Winiarskich, po czym wyszliśmy ze szpitala. Wsiedliśmy do samochodu i po kwadransie byliśmy już w domu. Po drodze opowiedziałam mu to, co powiedziała mi Emilka. Tata wszedł do kuchni, gdzie siedziała mama, a ja po chwili zrobiłam to samo.
-Co to jest?- zapytała mama. Tak, ja też nie mogę się jeszcze do tego przyzwyczaić.
-Płyta, którą Dominika dała dzisiaj Emilce- odpowiedział tata.
-Co?
-Posłuchaj- zaczął tata i opowiedział jej całą historię.
-No ona jest jakaś nienormalna!
-Nam nie musisz tego mówić- stwierdził tata.- A gdzie jest w ogóle Arek?
-Poszedł razem z Dagą, Olkiem i Antkiem, bo chcieli się jeszcze pobawić- odpowiedziała.
-Rozumiem.
-To może to obejrzymy- zasugerowałam.
-Tak. To jest dobry pomysł- powiedział tata i wstał. Zabrał płytę i poszedł ją włączyć. Usiedliśmy całą trójką na kanapie i odpaliliśmy nagranie.
-Wiedziałam, że nie odpuścicie sobie obejrzenia tego- usłyszeliśmy na dzień dobry. Na ekranie widniała Dominika z szyderczym uśmieszkiem na twarzy.- Nie przedłużając. Postanowiłam zniknąć z waszego życia, ale wcześniej wyjawiając całą prawdę. Otóż wbrew temu, co sądzicie, nie jestem matką Kamili- powiedziała i zrobiła pauzę.- Kamilko, twoja biologiczna matka siedzi obok ciebie na kanapie. Paulina, Mariusz, pamiętacie waszą córkę, która zmarła po urodzeniu? Otóż ona żyje. Siedzi obok was. Zastanawiacie się pewnie, co więc stało się z moją córką, którą urodziłam. I tu was zaskoczę. Ona nigdy nie istniała. Więc wyjaśniając. Kamila, Paulina i Mariusz, to twoi biologiczni rodzice. Paulino, Mariuszu, to wasza córka. Mam nadzieję, że od teraz będziecie szczęśliwi. Tak naprawdę mięliście nigdy nie poznać prawdy, ale zmieniłam zdanie. Już nigdy nie pojawię się w waszym życiu. Żegnajcie- powiedziała i na tym zakończyło się nagranie. Zszokowana spojrzałam najpierw na tatę, który był kompletnie zaskoczony, a w oczach miał łzy, a potem na mamę. Moją prawdziwą, biologiczną mamę. Płakała. Ja tak samo. nawet nie próbowałam hamować łez.
-To prawda?- zapytałam szeptem.
-Jeśli Dominika nie kłamała, to tak. Jesteś naszą rodzoną córką- odpowiedział tata i otarł łzę z policzka. Mama spojrzała na mnie z oczami pełnymi łez, po czym mocno przytuliła. Siedziałyśmy tak bardzo długo przytulone i płakałyśmy. Nagle zdzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam.
-Kamila, gdzie ty jesteś? Trening już się zaczął.
-Przepraszam trenerze, ale nie będzie mnie dzisiaj. Złapała mnie grypa żołądkowa i praktycznie nie wychodzę z łazienki- wymyśliłam na poczekaniu.
-Faktycznie, brzmisz jakoś tak słabo. No nic, wracaj do zdrowia i postaraj się jak najszybciej pojawić na treningach- poprosił.
-Jasne trenerze, do widzenia- pożegnałam się. Opadłam z powrotem na kanapę obok mamy.
-Teraz już nie będziesz miała żadnych problemów z mówieniem do mnie mamo.
-Już nigdy- odpowiedziałam i po raz kolejny ją przytuliłam. Po chwili do salonu wszedł tata.
-Idę po Arka do Winiarskich- powiedział.
-Okej- odpowiedziała mama. Siedziałyśmy przytulone na kanapie dopóki tata nie wrócił z Arkiem od Winiarskich.
-Mamoooo- pisnął Arek, kiedy weszli z tatą do domu.
-Tak?
-Tata powiedział, że musicie mi wytłumaczyć coś bardzo ważnego- powiedział.
-Tak, to prawda. Posłuchaj- zaczęła mama i wyjaśniła mu całą sprawę.
-Czyli ta zła pani, która tu wczoraj była cały czas kłamała i ty naprawdę jesteś mamą Kamili i urodziłaś ją, tak, jak mnie i jak niedługo urodzisz naszego braciszka?- zapytał, kiedy mama skończyła mu wszystko tłumaczyć.
-Dokładnie- powiedział tata i szeroko się uśmiechnął. Arek spojrzał mi prosto w oczy, po czym podszedł i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i poczułam łzy gromadzące się w kącikach oczu. Potem prawie cały wieczór spędziliśmy przed telewizorem oglądając głównie bajki. Koło 19:30 poszłam razem z mamą zrobić kolację. Kiedy wszystko było już gotowe, zjedliśmy we czwórkę, po czym Arek poszedł na górę się umyć, a ja zadzwoniłam do Marty.
-Halo?- odebrała.
-Hej Marta, tu Kamila. Mam prośbę.
-Słucham cię uważnie- zaśmiała się.
-Powiedz mi, czy na lekcjach, na których mnie dziś nie było, robiliście coś ważnego albo ciekawego?- zapytałam.
-Nie. Dwie ostatnie były odwołane, na polskim analiza wiersza, i nic nie pisaliśmy, bo jak Nowakowska się rozkręciła, to końca nie widać. A z matematyki zaraz wyślę ci zdjęcia, nie było tego dużo, bo jak Marchewa wzięła Maćka do tablicy, to sterczał tam ponad kwadrans- odpowiedziała.
-Dobra, dziękuję ci bardzo- powiedziałam.
-Nie ma sprawy, do jutra. Pa.
-Cześć- odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Po chwili, zgodnie z obietnicą, dostałam od Marty Sms'a ze zdjęciem zadań, które rozwiązywali na lekcji. Wysłałam zdjęcie do Filipa i Kuby, żeby nie mięli zaległości. Wyjaśniłam im, że to jest jedyne, co musimy nadrobić. W odpowiedzi dostałam podziękowania od obu chłopaków. Potem sama odrobiłam zadanie i poszłam się wykąpać. Kiedy siedziałam w pokoju i rozczesywałam włosy, zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam.
-Cześć Kama, tu Karol.
-Cześć- odpowiedziałam.
-Słuchaj, chciałem podziękować ci za pomoc w szukaniu Emilki i przepraszam, że naskoczyłem na ciebie, jak wychodziłaś od niej z sali. Mariusz do mnie zadzwonił i wszystko wyjaśnił- powiedział środkowy.
-Co do pomocy, to nie musisz dziękować. Emilka to moja przyjaciółka i zawsze jej pomogę, jeśli tylko będę miała możliwość. A po drugie, nie musisz mnie przepraszać. Nie wiesz, jakie mam teraz zamieszanie w życiu i rozumiem, że chciałeś dowiedzieć się, co stało się z twoją siostrą- wyjaśniłam siatkarzowi.
-Okej, rozumiem. Ale mimo wszystko...
-Daj spokój, nie ma o czym mówić- powiedziałam.- A kiedy Emi wychodzi ze szpitala?- zapytałam.
-Jutro koło dziesiątej- odpowiedział Karol.
-Dobra, dzięki. Cześć- powiedziałam.
-Hej- usłyszałam jeszcze w słuchawce, po czym się rozłączyłam. Kiedy skończyłam czesać włosy, spakowałam książki na następny dzień do szkoły i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni wlać sobie coś od picia. Wlałam sobie soku do szklanki i usiadłam na blacie patrząc przez okno. Było koło 21, a słońce dopiero zachodziło. Siedziałam tak jakieś pół godziny, gdy nagle kolejny raz dzisiaj zadzwonił mój telefon. Na ekranie widniał numer Filipa.
-Cześć- powiedziałam, kiedy odebrałam.
-Hej- usłyszałam po drugiej stronie roześmiany głos chłopaka.- Czego tak wypatrujesz przez to okno?- zapytał, a ja odwróciłam głowę w stronę domu Winiarskich i zobaczyłam go w oknie kuchennym.
-Podziwiam zachód słońca- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-I jak wrażenia?
-Bardzo ładny- zaśmiałam się.
-Jeśli tak, to nie przeszkadzam- powiedział chłopak.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedziałam, ale się nie rozłączyłam. Filip też nie. Mierzyliśmy się tak wzrokiem przez dłuższą chwilę, i żadne z nas nie kończyło połączenia.....
***********************
Cześć! Pojawiam się z nowym rozdziałem, chociaż wstałam dziesięć minut temu. Wczorajszy mecz.... WYGRALIŚMY! Mimo wszystko. Jak wrażenia? Ja przyznam szczerze, że w czwartym secie prawie padłam na zawał. Serducho tak mi waliło, że masakra. Ale sprawdziło się stare powiedzenie: "Kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 3:2". Żabojady już wiedzą, gdzie ich miejsce. Jak to mówią: "Przegrywamy dwa pierwsze sety, żeby podpuścić przeciwnika".
Co do rozdziału, to jest on taki przeciętny. Nie idzie mi ostatnio pisanie ani trochę. Niby mam coś napisane, ale jest to okropnie słabe :(
Do następnego, Dream <3 :*
P.S. Następny w sobotę lub niedzielę.
-Bo to dotyczy ciebie- odpowiedziała, a ja czułam, że to kolejna nieprzyjemna rozmowa.
-Słucham.....
-Ja niekoniecznie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Ale może jak powiem to tobie, to pomożesz mi to zrozumieć- zaczęła.- Przyszłam normalnie do szkoły i usiadłam na ławce, żeby na was poczekać. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam, a tam jakaś kobieta mówi mi, że jeżeli zależy mi na przyjaźni z tobą, to mam dziesięć minut, żeby pojawić się na podziemnym parkingu w galerii. Rozłączyłam się więc i pobiegłam na wskazane miejsce. Tam czekała kobieta, która podała się za twoją matkę. Tłumaczyłam jej, że to nie możliwe, bo twoja matka nie żyje, a ona powiedziała, że to wszystko, to była jedna wielka ściema. Dała mi tą płytę- powiedziała Emi i wyjęła przedmiot z szafki stojącej obok łóżka, po czym mi go wręczyła.- Miałam ci ją przekazać i powiedzieć, żebyś obejrzała to razem z Pauliną i Mariuszem- zakończyła. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Ta kobieta to naprawdę moja matka- poinformowałam przyjaciółkę.
-Ale jak to?
-To za chwilę. Lepiej mi wyjaśnij, dlaczego tu leżysz- poprosiłam, a w międzyczasie schowałam płytę do torby.
-Jak wybiegałam z terenu galerii, to wpadłam pod samochód. Jak widać nic poważnego mi się nie stało. A telefon mi się rozładował. Oczywiście z moim szczęściem nie znam na pamięć żadnego z waszych numerów, więc rozumiesz- wyjaśniła.
-Rozumiem. Teraz chyba moja kolej- stwierdziłam i opowiedziałam jej całą historię.
-Co za suka!- warknęła moja przyjaciółka, kiedy skończyłam.
-Emila- skarciłam ją.
-No co?
-Ty wiesz co- odpowiedziałam.
-Która matka robi coś takiego swojemu dziecku?- zapytała.
-Wyrodna- mruknęłam.
-Kami, ja nie wiem, co mam ci powiedzieć- stwierdziła.
-Nie musisz mówić nic. Dobra, ja muszę się zbierać. Przepraszam cię bardzo, ale sama rozumiesz- powiedziałam, bo czułam, że nie dam rady dłużej udawać.
-Tak, tak- odpowiedziała. Pożegnałyśmy się, po czym ja wyszłam z sali.
-I co?- doskoczył do mnie Kłos. Nie odpowiedziałam, tylko go minęłam. Nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia wszystkich siedzących na korytarzu, ruszyłam do wyjścia. Przy Emili mogę udawać, że jest okej. Ale już dłużej nie dam rady.
-Kama, czekaj- usłyszałam za sobą głos Filipa. Nie zatrzymałam się. Chłopak mnie dogonił i złapał za ramię, przez co musiałam się zatrzymać.
-Co?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Nie płacz- odpowiedział i mnie przytulił. Bez słowa wtuliłam się w chłopaka. Łzy cały czas płynęły po moich policzkach. Nawet nie próbowałam ich powstrzymać, bo i tak nie dałabym rady. Po chwili uspokoiłam się i zobaczyłam, że akurat przyszli tata i Michał.
-Co powiedziała ci Emilka?- zapytał tata spokojnym głosem.
-Dominika do niej dzwoniła- odpowiedziałam, a tata zacisnął zęby.- Dała jej to- dodałam i podałam tacie płytę.
-Co to?- zadał kolejne pytanie.
-Mamy to w trójkę obejrzeć- powiedziałam i zacisnęłam zęby, żeby po raz kolejny się nie rozpłakać.
-Chodź, jedziemy do domu- stwierdził tata widząc moją reakcję i objął mnie ramieniem.- Dzięki za pomoc chłopaki- rzucił do Winiarskich, po czym wyszliśmy ze szpitala. Wsiedliśmy do samochodu i po kwadransie byliśmy już w domu. Po drodze opowiedziałam mu to, co powiedziała mi Emilka. Tata wszedł do kuchni, gdzie siedziała mama, a ja po chwili zrobiłam to samo.
-Co to jest?- zapytała mama. Tak, ja też nie mogę się jeszcze do tego przyzwyczaić.
-Płyta, którą Dominika dała dzisiaj Emilce- odpowiedział tata.
-Co?
-Posłuchaj- zaczął tata i opowiedział jej całą historię.
-No ona jest jakaś nienormalna!
-Nam nie musisz tego mówić- stwierdził tata.- A gdzie jest w ogóle Arek?
-Poszedł razem z Dagą, Olkiem i Antkiem, bo chcieli się jeszcze pobawić- odpowiedziała.
-Rozumiem.
-To może to obejrzymy- zasugerowałam.
-Tak. To jest dobry pomysł- powiedział tata i wstał. Zabrał płytę i poszedł ją włączyć. Usiedliśmy całą trójką na kanapie i odpaliliśmy nagranie.
-Wiedziałam, że nie odpuścicie sobie obejrzenia tego- usłyszeliśmy na dzień dobry. Na ekranie widniała Dominika z szyderczym uśmieszkiem na twarzy.- Nie przedłużając. Postanowiłam zniknąć z waszego życia, ale wcześniej wyjawiając całą prawdę. Otóż wbrew temu, co sądzicie, nie jestem matką Kamili- powiedziała i zrobiła pauzę.- Kamilko, twoja biologiczna matka siedzi obok ciebie na kanapie. Paulina, Mariusz, pamiętacie waszą córkę, która zmarła po urodzeniu? Otóż ona żyje. Siedzi obok was. Zastanawiacie się pewnie, co więc stało się z moją córką, którą urodziłam. I tu was zaskoczę. Ona nigdy nie istniała. Więc wyjaśniając. Kamila, Paulina i Mariusz, to twoi biologiczni rodzice. Paulino, Mariuszu, to wasza córka. Mam nadzieję, że od teraz będziecie szczęśliwi. Tak naprawdę mięliście nigdy nie poznać prawdy, ale zmieniłam zdanie. Już nigdy nie pojawię się w waszym życiu. Żegnajcie- powiedziała i na tym zakończyło się nagranie. Zszokowana spojrzałam najpierw na tatę, który był kompletnie zaskoczony, a w oczach miał łzy, a potem na mamę. Moją prawdziwą, biologiczną mamę. Płakała. Ja tak samo. nawet nie próbowałam hamować łez.
-To prawda?- zapytałam szeptem.
-Jeśli Dominika nie kłamała, to tak. Jesteś naszą rodzoną córką- odpowiedział tata i otarł łzę z policzka. Mama spojrzała na mnie z oczami pełnymi łez, po czym mocno przytuliła. Siedziałyśmy tak bardzo długo przytulone i płakałyśmy. Nagle zdzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam.
-Kamila, gdzie ty jesteś? Trening już się zaczął.
-Przepraszam trenerze, ale nie będzie mnie dzisiaj. Złapała mnie grypa żołądkowa i praktycznie nie wychodzę z łazienki- wymyśliłam na poczekaniu.
-Faktycznie, brzmisz jakoś tak słabo. No nic, wracaj do zdrowia i postaraj się jak najszybciej pojawić na treningach- poprosił.
-Jasne trenerze, do widzenia- pożegnałam się. Opadłam z powrotem na kanapę obok mamy.
-Teraz już nie będziesz miała żadnych problemów z mówieniem do mnie mamo.
-Już nigdy- odpowiedziałam i po raz kolejny ją przytuliłam. Po chwili do salonu wszedł tata.
-Idę po Arka do Winiarskich- powiedział.
-Okej- odpowiedziała mama. Siedziałyśmy przytulone na kanapie dopóki tata nie wrócił z Arkiem od Winiarskich.
-Mamoooo- pisnął Arek, kiedy weszli z tatą do domu.
-Tak?
-Tata powiedział, że musicie mi wytłumaczyć coś bardzo ważnego- powiedział.
-Tak, to prawda. Posłuchaj- zaczęła mama i wyjaśniła mu całą sprawę.
-Czyli ta zła pani, która tu wczoraj była cały czas kłamała i ty naprawdę jesteś mamą Kamili i urodziłaś ją, tak, jak mnie i jak niedługo urodzisz naszego braciszka?- zapytał, kiedy mama skończyła mu wszystko tłumaczyć.
-Dokładnie- powiedział tata i szeroko się uśmiechnął. Arek spojrzał mi prosto w oczy, po czym podszedł i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i poczułam łzy gromadzące się w kącikach oczu. Potem prawie cały wieczór spędziliśmy przed telewizorem oglądając głównie bajki. Koło 19:30 poszłam razem z mamą zrobić kolację. Kiedy wszystko było już gotowe, zjedliśmy we czwórkę, po czym Arek poszedł na górę się umyć, a ja zadzwoniłam do Marty.
-Halo?- odebrała.
-Hej Marta, tu Kamila. Mam prośbę.
-Słucham cię uważnie- zaśmiała się.
-Powiedz mi, czy na lekcjach, na których mnie dziś nie było, robiliście coś ważnego albo ciekawego?- zapytałam.
-Nie. Dwie ostatnie były odwołane, na polskim analiza wiersza, i nic nie pisaliśmy, bo jak Nowakowska się rozkręciła, to końca nie widać. A z matematyki zaraz wyślę ci zdjęcia, nie było tego dużo, bo jak Marchewa wzięła Maćka do tablicy, to sterczał tam ponad kwadrans- odpowiedziała.
-Dobra, dziękuję ci bardzo- powiedziałam.
-Nie ma sprawy, do jutra. Pa.
-Cześć- odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Po chwili, zgodnie z obietnicą, dostałam od Marty Sms'a ze zdjęciem zadań, które rozwiązywali na lekcji. Wysłałam zdjęcie do Filipa i Kuby, żeby nie mięli zaległości. Wyjaśniłam im, że to jest jedyne, co musimy nadrobić. W odpowiedzi dostałam podziękowania od obu chłopaków. Potem sama odrobiłam zadanie i poszłam się wykąpać. Kiedy siedziałam w pokoju i rozczesywałam włosy, zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam.
-Cześć Kama, tu Karol.
-Cześć- odpowiedziałam.
-Słuchaj, chciałem podziękować ci za pomoc w szukaniu Emilki i przepraszam, że naskoczyłem na ciebie, jak wychodziłaś od niej z sali. Mariusz do mnie zadzwonił i wszystko wyjaśnił- powiedział środkowy.
-Co do pomocy, to nie musisz dziękować. Emilka to moja przyjaciółka i zawsze jej pomogę, jeśli tylko będę miała możliwość. A po drugie, nie musisz mnie przepraszać. Nie wiesz, jakie mam teraz zamieszanie w życiu i rozumiem, że chciałeś dowiedzieć się, co stało się z twoją siostrą- wyjaśniłam siatkarzowi.
-Okej, rozumiem. Ale mimo wszystko...
-Daj spokój, nie ma o czym mówić- powiedziałam.- A kiedy Emi wychodzi ze szpitala?- zapytałam.
-Jutro koło dziesiątej- odpowiedział Karol.
-Dobra, dzięki. Cześć- powiedziałam.
-Hej- usłyszałam jeszcze w słuchawce, po czym się rozłączyłam. Kiedy skończyłam czesać włosy, spakowałam książki na następny dzień do szkoły i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni wlać sobie coś od picia. Wlałam sobie soku do szklanki i usiadłam na blacie patrząc przez okno. Było koło 21, a słońce dopiero zachodziło. Siedziałam tak jakieś pół godziny, gdy nagle kolejny raz dzisiaj zadzwonił mój telefon. Na ekranie widniał numer Filipa.
-Cześć- powiedziałam, kiedy odebrałam.
-Hej- usłyszałam po drugiej stronie roześmiany głos chłopaka.- Czego tak wypatrujesz przez to okno?- zapytał, a ja odwróciłam głowę w stronę domu Winiarskich i zobaczyłam go w oknie kuchennym.
-Podziwiam zachód słońca- odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
-I jak wrażenia?
-Bardzo ładny- zaśmiałam się.
-Jeśli tak, to nie przeszkadzam- powiedział chłopak.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedziałam, ale się nie rozłączyłam. Filip też nie. Mierzyliśmy się tak wzrokiem przez dłuższą chwilę, i żadne z nas nie kończyło połączenia.....
***********************
Cześć! Pojawiam się z nowym rozdziałem, chociaż wstałam dziesięć minut temu. Wczorajszy mecz.... WYGRALIŚMY! Mimo wszystko. Jak wrażenia? Ja przyznam szczerze, że w czwartym secie prawie padłam na zawał. Serducho tak mi waliło, że masakra. Ale sprawdziło się stare powiedzenie: "Kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 3:2". Żabojady już wiedzą, gdzie ich miejsce. Jak to mówią: "Przegrywamy dwa pierwsze sety, żeby podpuścić przeciwnika".
Co do rozdziału, to jest on taki przeciętny. Nie idzie mi ostatnio pisanie ani trochę. Niby mam coś napisane, ale jest to okropnie słabe :(
Do następnego, Dream <3 :*
P.S. Następny w sobotę lub niedzielę.
wtorek, 12 lipca 2016
Rozdział 23
Przed samymi drzwiami odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam... Kubę. Biegł w stronę szkoły.
-Cześć- powiedział, kiedy zatrzymał się obok nas.
-Hej- odpowiedział Filip.
-Cześć, co tak późno?- zapytałam.
-Zaspałem. A gdzie Emilka?
-Nie ma jej- odpowiedziałam.
-Chodźcie, szybko. Zaraz przyjdzie nauczyciel- powiedział Filip i wszedł do szkoły. Zrobiliśmy to samo i już po chwili siedzieliśmy w ławkach. Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Po pierwszej lekcji Emili nadal nie było. Wysłałam do niej dwa SMS'y, a Kuba chyba dziesięć, ale dalej nic. Kiedy spróbowałam zadzwonić, nie odebrała.
-Filip, masz numer do Karola?- zapytałam Winiarskiego.
-Tak- odpowiedział i podał mi numer środkowego. Nie czekając zadzwoniłam do Kłosa.
-Halo?- odebrał.
-Cześć Karol, tu Kamila- przywitałam się.
-Córka Mariusza?- zapytał.
-Tak. Słuchaj co jest z Emilką? Nie ma jej w szkole, telefonów nie odbiera- zaczęłam.
-Jak nie ma jej w szkole? Przecież rano wychodziła- powiedział.
-No nie ma jej.
-Coś musiało się stać- stwierdził.- Muszę jej poszukać. Rodzice mnie zabiją. Jak cokolwiek będziesz wiedziała daj mi znać, dobrze?
-Oczywiście. Ciebie też się to tyczy- powiedziałam.
-W takim razie jesteśmy w kontakcie, cześć.
-Karol, czekaj. Co zamierzasz zrobić?- zapytałam.
-Pójdę po Wronę i pojedziemy się rozejrzeć. A potem, jak jej nie znajdziemy, to pójdę na policję- odpowiedział.
-Dobrze. W takim razie nie zajmuję ci więcej czasu. Pa.
-Hej- odpowiedział i się rozłączył.
-I co?- zapytał Kuba.
-Karol mówi, że Emila rano wyszła normalnie z domu. Więc coś musiało się stać po drodze- odpowiedziałam. Kuba ukrył twarz w dłoniach i nic już nie mówił.
-To co robimy?- spytał Filip.
-Nie wiem. Karol miał wziąć Andrzeja i mięli się rozejrzeć. A jak jej nie znajdą, to pójdą na policję- powiedziałam.
-Ja nie mogę tak siedzieć- odezwał się nagle Kuba.- A jak jej się coś stało? My będziemy siedzieć w szkole, a Emi może potrzebować naszej pomocy- stwierdził. Wtedy coś mi się przypomniało. Rafał. Może on coś wie.
-Zaczekajcie tu- powiedziałam i wstałam z ławki, na której siedzieliśmy.
-Ale czekaj, gdzie ty idziesz?- zapytał Winiarski.
-Najprawdopodobniej po informacje- odpowiedziałam i odeszłam. Chwilę wcześniej widziałam, jak Rafał szedł z kolegami usiąść na ławce z drugiej strony szkoły. Po przejściu kilkunastu kroków zauważyłam go.
-Cześć- powiedział, kiedy mnie zobaczył.
-Hej- odpowiedziałam. W tym momencie uświadomiłam sobie, że wpadłam na bardzo głupi pomysł. Bo niby co może wiedzieć jakiś tam koleś.
-Co cię do mnie sprowadza?- zapytał.
-Ostatnio powiedziałeś, że jak będę potrzebowała pomocy, to mam się do ciebe zgłosić- zaczęłam.
-Adam, Patryk, chyba Wojtek was szuka- powiedział Rafał i spojrzał wymownie na swoich kumpli. Ci w mig złapali o co chodzi, a ten uśmiechnął się lekko i dodał- Siadaj i mów o co chodzi- zrobiłam, o co prosił i zaczęłam:
-Moja przyjaciółka, Emilka, poznałeś ją.
-No tak, wiem która- przytaknął mi.
-No więc tak. Emili nie ma w szkole. Nie było by to nic dziwnego, gdyby nie to, że dzwoniłam do jej brata i on powiedział, że wyszła rano z domu. Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na Sms'y. Martwimy się i niekoniecznie wiemy, co mamy robić- wyjaśniłam chłopakowi, a ten zmarszczył czoło.
-Ale ja ją rano widziałem- powiedział pewnie chłopak.
-Serio?
-No tak. Mieszkam kilka bloków dalej niż ona, bo widziałem ostatnio, jak wchodziła do środka, kiedy wracałem z zakupów. Ale mniejsza o to. W każdym bądź razie widziałem ją rano. Szła przede mną do szkoły. Potem usiadła na jednej z ławek, ale nagle zadzwonił jej telefon i wyszła po za teren szkoły- powiedział. Schowałam twarz w dłonie przerażona.
-Coś musiało się stać- wyszeptałam.- Dobra, dziękuję ci bardzo- powiedziałam już na głos i wstałam.
-Poczekaj. Masz tu mój numer telefonu- powiedział i podał mi jakąś kartkę.- Puścisz mi potem strzałkę, a ja spróbuję się czegoś dowiedzieć- dodał.
-No dobra. Mam jeszcze jedno pytanie- zaczęłam.
-Tak?
-Dlaczego właściwie mi pomagasz i wcześniej zaoferowałeś pomoc? Przecież nawet mnie nie znasz.
-Znam. Znaczy, można tak powiedzieć. Marta, środkowa drużyny, w której grasz, a w sumie to twojej drużyny, bo słyszałem, że jesteś kapitanem. Wracając Marta to moja młodsza siostra. A dlaczego ci pomagam? W sumie to nie wiem, ale wzbudziłaś moje zaufanie- odpowiedział.
-Dzięki za pomoc. I jak się czegoś dowiedz, to błagam daj znać jak najszybciej.
-Jasne. Jak dłużej posiedzisz w tej szkole, to zaobserwujesz pewne zjawisko. Otóż, kiedy ludzie chcą się czegoś dowiedzieć, to przychodzą do mnie- zaśmiał się.
-Masz takie znajomości?- zapytałam.
-No tak wyszło.
-Dobra, nie zajmuję ci więcej czasu- powiedziałam.
-Będziesz jeszcze w szkole?
-Wątpię. Teraz raczej wezmę Filipa i Kubę i pójdziemy jej poszukać.
-Dobra, jesteśmy w kontakcie- powiedział.
-Jesteśmy. Jeszcze raz dzięki. Cześć- odpowiedziałam i poszłam usiąść z powrotem z chłopakami.
-Dowiedziałaś się czegoś?- zapytał Kuba.
-Tak. Rafał, ten którego poznaliśmy na stołówce, powiedział, że Emi przyszła rano do szkoły, bo ją widział, ale po chwili zadzwonił jej telefon i wyszła. I Rafał ma dać mi znać, jak się czegoś dowie- opowiedziałam chłopakom.
-Dzwoń do Kłosa- polecił Filip.
-Racja- przytaknęłam i wyciągnęłam telefon.
-Wiesz coś?- zapytał Karol. Ton jego głosu wskazywał na to, że jest przerażony.
-Tak. Emi przyszła rano do szkoły, ale po chwili zadzwonił jej telefon i gdzieś poszła- opowiedziałam po raz kolejny tą samą historię.
-Cholera jasna!- warknął środkowy.
-Kłos uspokój się! Nie możesz być zdenerwowany- powiedziałam twardym tonem.- Ja z chłopakami idziemy teraz do parku. Potem obejdziemy wszystkie ulubione miejsca, gdzie najczęściej chodzi się na wagary. Jesteśmy w kontakcie.
-Ale przecież wy macie szkołę!
-Gdzieś mam teraz szkołę. Emila może nas potrzebować. Dzwoń, jak się czegoś dowiesz.
-Dobra. I weźcie próbujcie się do niej dodzwonić- poprosił.
-Dobra, cześć- powiedziałam i zakończyłam połączenie.- Idziemy- rzuciłam w stronę chłopaków i wstałam z ławki.
-Gdzie?- zapytał zdezorientowany Kuba.
-No do parku- warknęłam wściekła. Chłopak tylko pokiwał głową i dołączył do mnie i Filipa, który wstał zaraz po mnie. Kiedy szliśmy wpisałam do telefonu numer Rafała i puściłam strzałkę. Trzy sekundy później dostałam Sms'a:
Kama?
Odpisałam szybko:
We własnej osobie.
Całą drogę Kuba próbował dodzwonić się do Emili. Nic. Kiedy byliśmy już blisko parku zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Kamila- usłyszałam głos taty.- Właśnie dzwonił twój wychowawca i powiedział, że trwa druga lekcja, a ciebie nie ma w szkole.
-Już ci to tłumaczę- powiedziałam i opowiedziałam mu całą historię.- A jeśli nie wierzysz, to zadzwoń do Karola, który przerażony szuka swojej siostry po mieście.
-Nie muszę. Wierzę ci. Ale w takim układzie, to gdzie wy teraz jesteście?
-W parku. Szukamy jej- odpowiedziałam.
-Zaraz pójdę po Michała i też pomożemy jej szukać- powiedział.
-Dziękuję.- odpowiedziałam i zobaczyłam, że Filip jak nienormalny pokazuje na siebie ręką- A i przy okazji usprawiedliwisz Filipa u Miśka?
-Jasne nie ma problemu.
-Dzięki. My idziemy dalej jej szukać. Pa- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Kiedy przeczesaliśmy połowę parku zadzwonił mój telefon.- Halo?- odebrałam.
-Tu Karol. Mariusz właśnie do mnie dzwonił i powiedział, że pomogą nam szukać. A ja nie mam dobrych wieści. Przeczesaliśmy z Andrzejem już część miasta i nic.
-Cholera- warknęłam.
-Kamila- upomnieli mnie jednocześnie Filip, Kuba i Karol w słuchawce.
-No dobra, dobra- westchnęłam.- Wiesz, nie chcę tego mówić, ale chyba trzeba obdzwonić wszystkie szpitale- powiedziałam.
-Daga i Paulina już się tym zajmują, dzwonią, gdzie tylko się da- odpowiedział.
-Karol... A jak jej się coś stało?
-Nawet tak nie myśl! Jesteśmy w kontakcie- powiedział i się rozłączył.
-Kama, znajdziemy ją- odezwał się po chwili Filip i objął mnie ramieniem. Westchnęłam głęboko i zamrugałam kilka razy, żeby powstrzymać łzy.
-Wiem. Idziemy panowie- powiedziałam z determinacją. Kiedy obeszliśmy cały park i mięliśmy zamiar iść sprawdzić na 'garażach' kolejny raz odezwał się mój telefon.- Tak?- odebrałam.
-Kama, tu Rafał- usłyszałam po drugiej stronie.
-Masz coś?- zapytałam, a moje myśli krzyczały: "Tak, nic jej nie jest".
-Tak. Nie ma jej na dwieście procent ani na garażach ani na starym moście kolejowym, bo mój kumpel to sprawdził.
-Dzięki. Czyli co?
-On poszedł teraz do galerii, a wy możecie iść na bunkry- zaproponował.
-Dobry pomysł. A tak właściwie, to skąd twój kumpel wie, jak wygląda Emila?
-Znalazłem ją na Facebooku i wysłałem mu zdjęcie.
-No, w sumie to logiczne- powiedziałam.- Jesteśmy w kontakcie, cześć.
-Pa- odpowiedział zanim się rozłączyłam. Schowałam telefon do kieszeni i powiedziałam:
-Panowie idziemy na bunkry. Garaże i stary most kolejowy sprawdził już kumpel Rafała.
-No dobra- westchnął Kuba. Filip nic nie powiedział, tylko ruszył z nami w odpowiednią stronę. Kiedy byliśmy na miejscu Filip złapał się za głowę.
-Przecież my jej tu w życiu nie znajdziemy. Nie ma szans. To jest ogromny teren- powiedział.
-Dlatego się rozdzielimy. Kubuś, idziesz w prawo, Filip w lewo, a ja sprawdzę środkową część- zarządziłam. Gdy już obeszliśmy całe bunkry i nie znaleźliśmy ani śladu Emilki, samotna łza spłynęła po moim policzku.
-Kamila, ale nie płacz- powiedział Filip i mnie przytulił. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i zamknęłam oczy.
-Coś musiało się stać- wyszeptałam. Nagle zadzwonił mój telefon.- To Karol- powiedziałam i odebrałam.- Tak?
-Mamy ją!- usłyszałam słowa Kłosa.
-Dzięki bogu- westchnęłam i przełączyłam na głośnomówiący.- Chłopaki teraz też cię słyszą, mów gdzie jesteście.
-W szpitalu. Na Dębowej- odpowiedział.
-Już idziemy- powiedziałam i ruszyłam razem z chłopakami w odpowiednią stronę.- Ale co się stało.
-Samochód ją potrącił. Ale powiedziała, że wszystko powie tylko tobie. Więc błagam cię, streszczajcie się- poprosił.
-No dobrze. Ale nic jej nie jest?
-Nic poważnego. Kilka siniaków, otarć i naciągnięty mięsień w ręce. Za tydzień będzie mogła grać- odpowiedział.
-No to kamień z serca. My za góra dziesięć minut będziemy już u was- poinformowałam.
-Dobrze.
-A kto ją znalazł?
-Paulina. Do tego szpitala dzwoniły z Dagą na końcu i okazało się, że rano przywieźli tu dziewczynę z wypadku.
-Okej. Dobra, pogadamy jak przyjdę, cześć- powiedziałam i zakończyłam połączenie.
-Jak dobrze, że się znalazła- westchnął Kuba.
-Jak byśmy jej teraz nie znaleźli, to nie wiem, gdzie można by jej szukać- stwierdził Filip. Ja w międzyczasie wybrałam inny numer.
-Halo?- odebrał Rafał.
-Hej. Tu Kamila. Dzwonię, żeby powiedzieć, że Emila się znalazła- powiedziałam.
-No to świetnie. Wszystko z nią okej?
-Samochód ją potrącił i jest trochę poobijana- odpowiedziałam.
-No to dobrze.
-Dziękuję ci za pomoc- powiedziałam.
-Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość.
-Oby nie było takiej potrzeby- zaśmiałam się.
-Już nie zajmuję ci czasu, cześć.
-Pa- powiedziałam i się rozłączyłam. Dziesięć minut później byliśmy już w szpitalu. Przy wejściu czekał na nas Andrzej.
-Cześć- powiedziałam jednocześnie z Filipem.
-Hej, dobrze że już jesteście- odpowiedział.
-A, bo wy się nie znacie. Andrzej, to Kuba nasz przyjaciel, Kuba to Andrzej, którego w sumie nawet nie trzeba ci przedstawiać- dokonałam prezentacji. panowie podali sobie dłonie, a ja zapytałam- Zaprowadzisz nas do niej?
-Tak, chodźcie- powiedział i ruszył jednym z korytarzy. Poszliśmy za nim i już po chwili zobaczyliśmy siedzących na korytarzu tatę i Michała. Przywitaliśmy się z nimi, gdy nagle z jednej z sal wyszedł Karol.
-Już jesteście? Szybko- stwierdził.
-No, staraliśmy się- odpowiedziałam.
-Wejdź do niej, bardzo chce z tobą porozmawiać- powiedział Kłos.
-Najpierw wejdziemy wszyscy- powiedziałam i razem z Kubą i Filipem weszliśmy do sali, z której chwilę wcześniej wyszedł Karol.
-Cześć- przywitaliśmy się jednocześnie.
-Hej- odpowiedziała uśmiechnięta, lekko poharatana Emi.
-Dziewczyno, wiesz jakiego nam stracha napędziłaś- wyrwał się pierwszy Kuba i podszedł do niej, aby ją przytulić, to samo zrobiliśmy po chwili ja i Filip.
-No mów- poprosiłam.
-Chłopaki, zostawicie nas same? Chcę najpierw porozmawiać z Kamą.
-Jasne- odpowiedzieli i wyszli z sali.
-Dlaczego tylko ze mną?
-Bo to dotyczy ciebie- odpowiedziała, a ja czułam, że to kolejna nieprzyjemna rozmowa.
-Słucham.....
*************
Jest wtorek jestem i ja! Pojawiam się z kolejnym rozdziałem, UWAGA, najdłuższym chyba na tym blogu. Rozmowa z Emilką znowu namiesza... Czyli tak, jak ja lubię najbardziej! Swoją drogą ciekawe dlaczego robię tu takie zamieszanie. Dobra, mało istotne. Zostawiam Wam ocenę tego powyżej, mam nadzieję, że nie będzie surowa ;)
Do następnego, Dream <3 :*
P.S. Next w czwartek ewentualnie piątek, bo nie wiem, jak się z tym wyrobię... <3
-Cześć- powiedział, kiedy zatrzymał się obok nas.
-Hej- odpowiedział Filip.
-Cześć, co tak późno?- zapytałam.
-Zaspałem. A gdzie Emilka?
-Nie ma jej- odpowiedziałam.
-Chodźcie, szybko. Zaraz przyjdzie nauczyciel- powiedział Filip i wszedł do szkoły. Zrobiliśmy to samo i już po chwili siedzieliśmy w ławkach. Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Po pierwszej lekcji Emili nadal nie było. Wysłałam do niej dwa SMS'y, a Kuba chyba dziesięć, ale dalej nic. Kiedy spróbowałam zadzwonić, nie odebrała.
-Filip, masz numer do Karola?- zapytałam Winiarskiego.
-Tak- odpowiedział i podał mi numer środkowego. Nie czekając zadzwoniłam do Kłosa.
-Halo?- odebrał.
-Cześć Karol, tu Kamila- przywitałam się.
-Córka Mariusza?- zapytał.
-Tak. Słuchaj co jest z Emilką? Nie ma jej w szkole, telefonów nie odbiera- zaczęłam.
-Jak nie ma jej w szkole? Przecież rano wychodziła- powiedział.
-No nie ma jej.
-Coś musiało się stać- stwierdził.- Muszę jej poszukać. Rodzice mnie zabiją. Jak cokolwiek będziesz wiedziała daj mi znać, dobrze?
-Oczywiście. Ciebie też się to tyczy- powiedziałam.
-W takim razie jesteśmy w kontakcie, cześć.
-Karol, czekaj. Co zamierzasz zrobić?- zapytałam.
-Pójdę po Wronę i pojedziemy się rozejrzeć. A potem, jak jej nie znajdziemy, to pójdę na policję- odpowiedział.
-Dobrze. W takim razie nie zajmuję ci więcej czasu. Pa.
-Hej- odpowiedział i się rozłączył.
-I co?- zapytał Kuba.
-Karol mówi, że Emila rano wyszła normalnie z domu. Więc coś musiało się stać po drodze- odpowiedziałam. Kuba ukrył twarz w dłoniach i nic już nie mówił.
-To co robimy?- spytał Filip.
-Nie wiem. Karol miał wziąć Andrzeja i mięli się rozejrzeć. A jak jej nie znajdą, to pójdą na policję- powiedziałam.
-Ja nie mogę tak siedzieć- odezwał się nagle Kuba.- A jak jej się coś stało? My będziemy siedzieć w szkole, a Emi może potrzebować naszej pomocy- stwierdził. Wtedy coś mi się przypomniało. Rafał. Może on coś wie.
-Zaczekajcie tu- powiedziałam i wstałam z ławki, na której siedzieliśmy.
-Ale czekaj, gdzie ty idziesz?- zapytał Winiarski.
-Najprawdopodobniej po informacje- odpowiedziałam i odeszłam. Chwilę wcześniej widziałam, jak Rafał szedł z kolegami usiąść na ławce z drugiej strony szkoły. Po przejściu kilkunastu kroków zauważyłam go.
-Cześć- powiedział, kiedy mnie zobaczył.
-Hej- odpowiedziałam. W tym momencie uświadomiłam sobie, że wpadłam na bardzo głupi pomysł. Bo niby co może wiedzieć jakiś tam koleś.
-Co cię do mnie sprowadza?- zapytał.
-Ostatnio powiedziałeś, że jak będę potrzebowała pomocy, to mam się do ciebe zgłosić- zaczęłam.
-Adam, Patryk, chyba Wojtek was szuka- powiedział Rafał i spojrzał wymownie na swoich kumpli. Ci w mig złapali o co chodzi, a ten uśmiechnął się lekko i dodał- Siadaj i mów o co chodzi- zrobiłam, o co prosił i zaczęłam:
-Moja przyjaciółka, Emilka, poznałeś ją.
-No tak, wiem która- przytaknął mi.
-No więc tak. Emili nie ma w szkole. Nie było by to nic dziwnego, gdyby nie to, że dzwoniłam do jej brata i on powiedział, że wyszła rano z domu. Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na Sms'y. Martwimy się i niekoniecznie wiemy, co mamy robić- wyjaśniłam chłopakowi, a ten zmarszczył czoło.
-Ale ja ją rano widziałem- powiedział pewnie chłopak.
-Serio?
-No tak. Mieszkam kilka bloków dalej niż ona, bo widziałem ostatnio, jak wchodziła do środka, kiedy wracałem z zakupów. Ale mniejsza o to. W każdym bądź razie widziałem ją rano. Szła przede mną do szkoły. Potem usiadła na jednej z ławek, ale nagle zadzwonił jej telefon i wyszła po za teren szkoły- powiedział. Schowałam twarz w dłonie przerażona.
-Coś musiało się stać- wyszeptałam.- Dobra, dziękuję ci bardzo- powiedziałam już na głos i wstałam.
-Poczekaj. Masz tu mój numer telefonu- powiedział i podał mi jakąś kartkę.- Puścisz mi potem strzałkę, a ja spróbuję się czegoś dowiedzieć- dodał.
-No dobra. Mam jeszcze jedno pytanie- zaczęłam.
-Tak?
-Dlaczego właściwie mi pomagasz i wcześniej zaoferowałeś pomoc? Przecież nawet mnie nie znasz.
-Znam. Znaczy, można tak powiedzieć. Marta, środkowa drużyny, w której grasz, a w sumie to twojej drużyny, bo słyszałem, że jesteś kapitanem. Wracając Marta to moja młodsza siostra. A dlaczego ci pomagam? W sumie to nie wiem, ale wzbudziłaś moje zaufanie- odpowiedział.
-Dzięki za pomoc. I jak się czegoś dowiedz, to błagam daj znać jak najszybciej.
-Jasne. Jak dłużej posiedzisz w tej szkole, to zaobserwujesz pewne zjawisko. Otóż, kiedy ludzie chcą się czegoś dowiedzieć, to przychodzą do mnie- zaśmiał się.
-Masz takie znajomości?- zapytałam.
-No tak wyszło.
-Dobra, nie zajmuję ci więcej czasu- powiedziałam.
-Będziesz jeszcze w szkole?
-Wątpię. Teraz raczej wezmę Filipa i Kubę i pójdziemy jej poszukać.
-Dobra, jesteśmy w kontakcie- powiedział.
-Jesteśmy. Jeszcze raz dzięki. Cześć- odpowiedziałam i poszłam usiąść z powrotem z chłopakami.
-Dowiedziałaś się czegoś?- zapytał Kuba.
-Tak. Rafał, ten którego poznaliśmy na stołówce, powiedział, że Emi przyszła rano do szkoły, bo ją widział, ale po chwili zadzwonił jej telefon i wyszła. I Rafał ma dać mi znać, jak się czegoś dowie- opowiedziałam chłopakom.
-Dzwoń do Kłosa- polecił Filip.
-Racja- przytaknęłam i wyciągnęłam telefon.
-Wiesz coś?- zapytał Karol. Ton jego głosu wskazywał na to, że jest przerażony.
-Tak. Emi przyszła rano do szkoły, ale po chwili zadzwonił jej telefon i gdzieś poszła- opowiedziałam po raz kolejny tą samą historię.
-Cholera jasna!- warknął środkowy.
-Kłos uspokój się! Nie możesz być zdenerwowany- powiedziałam twardym tonem.- Ja z chłopakami idziemy teraz do parku. Potem obejdziemy wszystkie ulubione miejsca, gdzie najczęściej chodzi się na wagary. Jesteśmy w kontakcie.
-Ale przecież wy macie szkołę!
-Gdzieś mam teraz szkołę. Emila może nas potrzebować. Dzwoń, jak się czegoś dowiesz.
-Dobra. I weźcie próbujcie się do niej dodzwonić- poprosił.
-Dobra, cześć- powiedziałam i zakończyłam połączenie.- Idziemy- rzuciłam w stronę chłopaków i wstałam z ławki.
-Gdzie?- zapytał zdezorientowany Kuba.
-No do parku- warknęłam wściekła. Chłopak tylko pokiwał głową i dołączył do mnie i Filipa, który wstał zaraz po mnie. Kiedy szliśmy wpisałam do telefonu numer Rafała i puściłam strzałkę. Trzy sekundy później dostałam Sms'a:
Kama?
Odpisałam szybko:
We własnej osobie.
Całą drogę Kuba próbował dodzwonić się do Emili. Nic. Kiedy byliśmy już blisko parku zadzwonił mój telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Kamila- usłyszałam głos taty.- Właśnie dzwonił twój wychowawca i powiedział, że trwa druga lekcja, a ciebie nie ma w szkole.
-Już ci to tłumaczę- powiedziałam i opowiedziałam mu całą historię.- A jeśli nie wierzysz, to zadzwoń do Karola, który przerażony szuka swojej siostry po mieście.
-Nie muszę. Wierzę ci. Ale w takim układzie, to gdzie wy teraz jesteście?
-W parku. Szukamy jej- odpowiedziałam.
-Zaraz pójdę po Michała i też pomożemy jej szukać- powiedział.
-Dziękuję.- odpowiedziałam i zobaczyłam, że Filip jak nienormalny pokazuje na siebie ręką- A i przy okazji usprawiedliwisz Filipa u Miśka?
-Jasne nie ma problemu.
-Dzięki. My idziemy dalej jej szukać. Pa- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Kiedy przeczesaliśmy połowę parku zadzwonił mój telefon.- Halo?- odebrałam.
-Tu Karol. Mariusz właśnie do mnie dzwonił i powiedział, że pomogą nam szukać. A ja nie mam dobrych wieści. Przeczesaliśmy z Andrzejem już część miasta i nic.
-Cholera- warknęłam.
-Kamila- upomnieli mnie jednocześnie Filip, Kuba i Karol w słuchawce.
-No dobra, dobra- westchnęłam.- Wiesz, nie chcę tego mówić, ale chyba trzeba obdzwonić wszystkie szpitale- powiedziałam.
-Daga i Paulina już się tym zajmują, dzwonią, gdzie tylko się da- odpowiedział.
-Karol... A jak jej się coś stało?
-Nawet tak nie myśl! Jesteśmy w kontakcie- powiedział i się rozłączył.
-Kama, znajdziemy ją- odezwał się po chwili Filip i objął mnie ramieniem. Westchnęłam głęboko i zamrugałam kilka razy, żeby powstrzymać łzy.
-Wiem. Idziemy panowie- powiedziałam z determinacją. Kiedy obeszliśmy cały park i mięliśmy zamiar iść sprawdzić na 'garażach' kolejny raz odezwał się mój telefon.- Tak?- odebrałam.
-Kama, tu Rafał- usłyszałam po drugiej stronie.
-Masz coś?- zapytałam, a moje myśli krzyczały: "Tak, nic jej nie jest".
-Tak. Nie ma jej na dwieście procent ani na garażach ani na starym moście kolejowym, bo mój kumpel to sprawdził.
-Dzięki. Czyli co?
-On poszedł teraz do galerii, a wy możecie iść na bunkry- zaproponował.
-Dobry pomysł. A tak właściwie, to skąd twój kumpel wie, jak wygląda Emila?
-Znalazłem ją na Facebooku i wysłałem mu zdjęcie.
-No, w sumie to logiczne- powiedziałam.- Jesteśmy w kontakcie, cześć.
-Pa- odpowiedział zanim się rozłączyłam. Schowałam telefon do kieszeni i powiedziałam:
-Panowie idziemy na bunkry. Garaże i stary most kolejowy sprawdził już kumpel Rafała.
-No dobra- westchnął Kuba. Filip nic nie powiedział, tylko ruszył z nami w odpowiednią stronę. Kiedy byliśmy na miejscu Filip złapał się za głowę.
-Przecież my jej tu w życiu nie znajdziemy. Nie ma szans. To jest ogromny teren- powiedział.
-Dlatego się rozdzielimy. Kubuś, idziesz w prawo, Filip w lewo, a ja sprawdzę środkową część- zarządziłam. Gdy już obeszliśmy całe bunkry i nie znaleźliśmy ani śladu Emilki, samotna łza spłynęła po moim policzku.
-Kamila, ale nie płacz- powiedział Filip i mnie przytulił. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i zamknęłam oczy.
-Coś musiało się stać- wyszeptałam. Nagle zadzwonił mój telefon.- To Karol- powiedziałam i odebrałam.- Tak?
-Mamy ją!- usłyszałam słowa Kłosa.
-Dzięki bogu- westchnęłam i przełączyłam na głośnomówiący.- Chłopaki teraz też cię słyszą, mów gdzie jesteście.
-W szpitalu. Na Dębowej- odpowiedział.
-Już idziemy- powiedziałam i ruszyłam razem z chłopakami w odpowiednią stronę.- Ale co się stało.
-Samochód ją potrącił. Ale powiedziała, że wszystko powie tylko tobie. Więc błagam cię, streszczajcie się- poprosił.
-No dobrze. Ale nic jej nie jest?
-Nic poważnego. Kilka siniaków, otarć i naciągnięty mięsień w ręce. Za tydzień będzie mogła grać- odpowiedział.
-No to kamień z serca. My za góra dziesięć minut będziemy już u was- poinformowałam.
-Dobrze.
-A kto ją znalazł?
-Paulina. Do tego szpitala dzwoniły z Dagą na końcu i okazało się, że rano przywieźli tu dziewczynę z wypadku.
-Okej. Dobra, pogadamy jak przyjdę, cześć- powiedziałam i zakończyłam połączenie.
-Jak dobrze, że się znalazła- westchnął Kuba.
-Jak byśmy jej teraz nie znaleźli, to nie wiem, gdzie można by jej szukać- stwierdził Filip. Ja w międzyczasie wybrałam inny numer.
-Halo?- odebrał Rafał.
-Hej. Tu Kamila. Dzwonię, żeby powiedzieć, że Emila się znalazła- powiedziałam.
-No to świetnie. Wszystko z nią okej?
-Samochód ją potrącił i jest trochę poobijana- odpowiedziałam.
-No to dobrze.
-Dziękuję ci za pomoc- powiedziałam.
-Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość.
-Oby nie było takiej potrzeby- zaśmiałam się.
-Już nie zajmuję ci czasu, cześć.
-Pa- powiedziałam i się rozłączyłam. Dziesięć minut później byliśmy już w szpitalu. Przy wejściu czekał na nas Andrzej.
-Cześć- powiedziałam jednocześnie z Filipem.
-Hej, dobrze że już jesteście- odpowiedział.
-A, bo wy się nie znacie. Andrzej, to Kuba nasz przyjaciel, Kuba to Andrzej, którego w sumie nawet nie trzeba ci przedstawiać- dokonałam prezentacji. panowie podali sobie dłonie, a ja zapytałam- Zaprowadzisz nas do niej?
-Tak, chodźcie- powiedział i ruszył jednym z korytarzy. Poszliśmy za nim i już po chwili zobaczyliśmy siedzących na korytarzu tatę i Michała. Przywitaliśmy się z nimi, gdy nagle z jednej z sal wyszedł Karol.
-Już jesteście? Szybko- stwierdził.
-No, staraliśmy się- odpowiedziałam.
-Wejdź do niej, bardzo chce z tobą porozmawiać- powiedział Kłos.
-Najpierw wejdziemy wszyscy- powiedziałam i razem z Kubą i Filipem weszliśmy do sali, z której chwilę wcześniej wyszedł Karol.
-Cześć- przywitaliśmy się jednocześnie.
-Hej- odpowiedziała uśmiechnięta, lekko poharatana Emi.
-Dziewczyno, wiesz jakiego nam stracha napędziłaś- wyrwał się pierwszy Kuba i podszedł do niej, aby ją przytulić, to samo zrobiliśmy po chwili ja i Filip.
-No mów- poprosiłam.
-Chłopaki, zostawicie nas same? Chcę najpierw porozmawiać z Kamą.
-Jasne- odpowiedzieli i wyszli z sali.
-Dlaczego tylko ze mną?
-Bo to dotyczy ciebie- odpowiedziała, a ja czułam, że to kolejna nieprzyjemna rozmowa.
-Słucham.....
*************
Jest wtorek jestem i ja! Pojawiam się z kolejnym rozdziałem, UWAGA, najdłuższym chyba na tym blogu. Rozmowa z Emilką znowu namiesza... Czyli tak, jak ja lubię najbardziej! Swoją drogą ciekawe dlaczego robię tu takie zamieszanie. Dobra, mało istotne. Zostawiam Wam ocenę tego powyżej, mam nadzieję, że nie będzie surowa ;)
Do następnego, Dream <3 :*
P.S. Next w czwartek ewentualnie piątek, bo nie wiem, jak się z tym wyrobię... <3
niedziela, 10 lipca 2016
Rozdział 22
Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie obok Pauliny i taty.
-A gdzie Arek?- zapytałam, nie widząc go nigdzie.
-Bawi się na górze- odpowiedziała Paulina. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę- powiedział tata i wstał z kanapy.- Dominika?!- usłyszałam jego zdziwiony głos.
-Możemy porozmawiać? Wiem, że Kamila jest u ciebie.
-Czego ty chcesz?!- warknął tata wściekły. Paulina wstała z kanapy i również podeszła do drzwi.
-Nie myślałam, że ożenisz się z tą...- usłyszałam głos tej całej Dominiki. Jakoś z marszu nie pałam do niej sympatią.
-Nawet nie próbuj kogokolwiek obrażać w moim domu- syknął wściekle tata.
-Po co właściwie przyszłaś?- zapytała Paulina.
-No na pewno nie do ciebie- zaśmiała się kobieta, z którą rozmawiali.- To jak, wpuścicie mnie? Nie zajmę wam dużo czasu.
-Masz pięć minut- powiedział tata twardym głosem.
-Och, co za stanowczość- stwierdziła ta Dominika i zachichotała.- Ty pewnie jesteś Kamila. Troszkę urosłaś od naszego ostatniego spotkania.
-Daj jej spokój. O czym chcesz porozmawiać?- zapytał tata.
-Może najpierw powiecie Kamili kim jestem. Otóż widzisz słoneczko, masz prawo mnie nie pamiętać. Jestem twoją mamą- powiedziała a mnie zamurowało.
-To niemożliwe! Moja matka nie żyje- stwierdziłam pewnie.
-Mylisz się. Wszyscy myślą, że nie żyję, a tak naprawdę mieszkam w Stanach- zaśmiała się.
-Ale babcia...- zaczęłam.
-Babcia, babcia... Bardzo mi pomogła. Sporo osób musiałam po drodze przekupić, żeby ją też w to wkręcić. Otóż, widzisz kochanie. Ciąża nigdy nie była zagrożona. A ja nie zmarłam. Kłamstwem w całej historii, którą miała ci opowiedzieć, i jak widzę to zrobiła, było też to, że kochałam twojego tatę. Gówno prawda! Okłamywałam wszystkich naokoło- zaśmiała się szyderczo.
-Dlaczego wyjechałaś i nie zabrałaś mnie ze sobą?- zapytałam.
-Dlaczego?! Nie rozumiesz?! Byłaś zbędnym balastem, ciężarem, jedną z wielu przeszkód do pokonania- stwierdziła lekkim tonem.- Ale teraz jest inaczej. Mam możliwości, perspektywy. Przyjechałam po ciebie córeczko. Zabieram cię do Stanów.
-No chyba cię porąbało!- krzyknęłam i wstałam.- Mówisz, że byłam ciężarem, a teraz chcesz się mną zajmować?!
-Tak. Chcę ci stworzyć dom. Prawdziwą rodzinę.
-Ja mam rodzinę!- krzyknęłam wściekła.- Oni są moją rodziną- powiedziałam i wskazałam na Paulinę, tatę i Arka, którego pewnie zaciekawiły te krzyki.
-Błagam cię, nie bądź śmieszna. Nie znasz ich- stwierdziła i szyderczo się zaśmiała.
-A niby ciebie znam?- prychnęłam.
-Nie denerwuj mnie i zbieraj manatki, za cztery godziny mamy samolot- poinformowała mnie.
-Nigdzie z tobą nie jadę! Ty chyba jesteś jakaś nienormalna!
-Licz się ze słowami!- syknęła i wstała. Podeszła do mnie i spojrzała prosto w oczy. Miała z tym niemały problem, ponieważ jestem od niej sporo wyższa.- Chyba zasługuję na szacunek.
-Niby z jakiej racji. Bo donosiłaś ciążę? Brawa! Panie i panowie! Szczyt filantropii!- powiedziałam i tym razem to ja szyderczo się zaśmiałam.
-Jak ty się odzywasz do własnej matki?- zapytała z wyrzutem.
-Ty nie jesteś moją matką. Nie miałam matki przez całe życie- stwierdziłam, po czym podeszłam do Pauliny i patrząc prosto w oczy kobiecie, która mnie urodziła powiedziałam.- Nie miałam matki, ale teraz, dla mnie Paulina jest jak mama. To ona jest obok, ona mnie wspiera. Zna moich przyjaciół. Wie, co jest największą pasją. To z nią mogę porozmawiać o problemach. A ty?! Ty jesteś nikim! Zniknęłaś pozorując swoją śmierć. Wiesz co to oznacza? Że stchórzyłaś! Zwyczajnie bałaś się odpowiedzialności. A teraz jedna ważna sprawa. Wyjdź! Nigdy więcej nie pojawiaj się w naszym życiu! Inaczej nasza następna rozmowa nie będzie już tak przyjemna- syknęłam. Ta nic już nie powiedziała, tylko wyszła. Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi szepnęłam- Przepraszam- i pobiegłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i zjechałam plecami po drzwiach. Rozryczałam się. Jak małe dziecko. Nie miałam już na nic siły. Położyłam się na łóżku i przytuliłam poduszkę. Cały czas płakałam. Dlaczego życie wali mi się za każdym razem, kiedy tylko wyjdę na prostą? Usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Nie podniosłam się jednak i nie sprawdziłam kto to. Kompletnie mnie to nie interesowało.
-Kamilko- usłyszałam szept Pauliny. Nie drgnęłam jednak ani o milimetr.- Słoneczko- dodała również szeptem i położyła się obok mnie mocno mnie przytulając. Odwróciłam się w jej stronę i mocno przytuliłam.
-Przepraszam- wyszeptałam.
-Nie przepraszaj nie masz za co.
-Wszystko, co jej powiedziałam było prawdą. Naprawdę tak myślę- powiedziałam i zamknęłam oczy.
-Ty dla mnie też jesteś jak córka. Nigdy bym nie pomyślała, że w ciągu dwóch tygodni moje życie może się tak zmienić, a jednak. Kocham cię córeczko- wyszeptała.
-Ja też cię kocham, mamo- odpowiedziałam szeptem, a z moich oczu popłynęły dwie samotne łzy.
-Kochanie, dlaczego płaczesz?- zapytała.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam mamę- odpowiedziałam z uśmiechem i ze łzami w oczach.- A ty?- spytałam widząc łzy na jej policzkach.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam córkę- powiedziała i się uśmiechnęła. Leżałyśmy tak, a ja cały czas płakałam. Nagle do pokoju wszedł tata. Bez słowa położył się między nami i jednym ramieniem objął mnie a drugim swoją żonę.
-Nie płacz, słoneczko- powiedział do mnie i pocałował moje czoło. Mocno się w niego wtuliłam i starałam się zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut.
-Gdzie byłeś?- zapytała Paulina.
-Musiałem to wszystko wytłumaczyć Arkowi- odpowiedział. Właśnie wtedy do pokoju wszedł wspomniany malec. Wgramolił się na łóżko i ułożył na klatce piersiowej taty.
-Nie płacz, Kami- powiedział i otarł moje policzki.- Ta zła pani już tu nie przyjdzie. Obiecuję.
-Wiem Smyku, wiem- uśmiechnęłam się i poczochrałam jego blond czuprynkę.
-A mamusia ma duże serduszko i może być też twoją mamą- oznajmił pewnie.- Prawda, mamo?
-Oczywiście skarbie- usłyszał w odpowiedzi.
-To co, jemy kolację?- zapytał tata.
-Tak! Zróbmy zapiekankę makaronową, proszę- powiedział Arek.
-To chodź, my zrobimy, a mama i Kamila niech jeszcze poleżą- stwierdził tata, wstał, wziął Arka na ręce i wyszedł z pokoju. Milczałyśmy dłuższą chwilę, ale obie czułyśmy wiszące w powietrzu słowa.
-Jeśli chcesz, to naprawdę mogę być twoją mamą. Oczywiście nigdy nie nadrobimy tych szesnastu lat i nie będzie między nami zgodności genetycznej, ale zawsze będę cię traktować jak rodzoną córkę- wyszeptała.
-Chcę- odpowiedziałam szeptem i mocno ją przytuliłam. Po kilku minutach zeszłyśmy na dół i pomogłyśmy w robieniu zapiekanki. Następnie ją zjedliśmy i Arek poszedł razem z Pauliną na górę się umyć i iść spać, ponieważ robiło się późno. Usiadłam w salonie na kanapie i starałam się ułożyć to wszystko w głowie.
-O czym myślisz?- zapytał tata, który usiadł obok mnie i mocno przytulił.
-Jakim cudem moja biologiczna matka to tak parszywa kobieta? I dlaczego, za każdym razem, jak już myślę, że wszystko jest dobrze, że zaczynam wychodzić na prostą, to okazuje się, że nie i wpadam w okropnie ostry zakręt jadąc na letnich oponach po praktycznie szklanej nawierzchni? Moje życie jest tak okropnie pokręcone- powiedziałam i zamknęłam oczy, w których zaczęły gromadzić się łzy.
-Nasze życie to seria wzlotów i upadków. Tak już jest. I najlepiej stawić im czoła od razu, kiedy jesteśmy silni. A nie najpierw uciekać, a dopiero później, kiedy jesteśmy osłabieni uciekaniem zmierzyć się z nimi.
-Masz rację- powiedziałam.- A o wszystkich upadkach trzeba jak najszybciej zapominać- stwierdziłam.
-Dokładnie. Bo jeżeli pozwolimy, aby niszczyła nas przeszłość, to nie będziemy umieli cieszyć się z teraźniejszości- zakończył.
-Powinniście napisać książkę. Serio. To byłby hit- stwierdziła mama. Ale to fajnie brzmi. Kurczę, chyba dopiero do mnie dotarło, że mam mamę i w ogóle to wszystko.
-Idę spać- powiedziałam po chwili ciszy.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedzieli oboje. Weszłam na górę, wzięłam szybki prysznic, nastawiłam budzik i poszłam spać. Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Obudził mnie ukochany dźwięk budzika. Leniwie podniosłam się z łóżka, wyszukałam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Kiedy już się przygotowałam, zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Kiedy odkładałam naczynia do zmywarki, w kuchni pojawiła się Paulina, znaczy mama.
-Hej- powiedziałam z uśmiechem.
-Cześć- odpowiedziała i również się uśmiechnęła.- Wyspana?
-Chyba tak- stwierdziłam.- Obudzić Arka?
-Jakbyś mogła.
-Pewnie- powiedziałam i weszłam na górę. Obudziłam Arka i zgarnęłam torbę z pokoju. Byłam już spóźniona, więc pewnie znowu dostanę burę od Winiarskiego. Świetnie.
-Już idziesz?- zapytał tata, kiedy wpadłam do kuchni.
-No tak. Filip już czeka- powiedziałam, po czym się z nimi pożegnałam i z informacją- Będę po trzynastej- wyszłam z domu.
-Cześć- powiedział Winiarski i mnie przytulił, gdy wyszłam z domu.
-Hej. Idziemy?
-No nie ma wyjścia- ruszyliśmy do szkoły. W drodze opowiedziałam przyjacielowi cały wczorajszy wieczór.- No to powiem ci, że nie myślałem, że w ciągu kilkunastu minut można przewrócić sobie życie do góry nogami i na nowo je poukładać.
-Ja też nie- powiedziałam. Akurat doszliśmy do szkoły. Szukaliśmy wzrokiem Emilki i Kuby, ale nigdzie ich nie było.
-Może jeszcze ich nie ma- zasugerował Winiarski.
-No ale przecież zawsze byli- powiedziałam.
-Chodź, usiądziemy. Na pewno zaraz przyjdą.
-No dobra- odpowiedziałam i usiadłam obok chłopaka na ławce. Kiedy zadzwonił dzwonek, Emilki i Kuby dalej nie było.
-Może poszli razem na wagary- zasugerował Filip.
-Ale wtedy daliby nam chyba znać. Chociażby głupi sms- powiedziałam.
-Chodź, idziemy, bo zaraz zacznie się lekcja- stwierdził Winiarski i wstał z ławki. Zrobiłam to samo i razem z chłopakiem ruszyłam do szkoły. Przed samymi drzwiami odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam...
*************
Heyka! Jest niedziela i zgodnie z obietnicą pojawiam się z rozdziałem. Miał być wcześniej, ale najpierw trochę dłużej pospałam, a potem musiałam biegiem szykować się do kościoła.
Jak myślicie, co zobaczyła Kama?
Pozdrawiam, Dream :* <3
-A gdzie Arek?- zapytałam, nie widząc go nigdzie.
-Bawi się na górze- odpowiedziała Paulina. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę- powiedział tata i wstał z kanapy.- Dominika?!- usłyszałam jego zdziwiony głos.
-Możemy porozmawiać? Wiem, że Kamila jest u ciebie.
-Czego ty chcesz?!- warknął tata wściekły. Paulina wstała z kanapy i również podeszła do drzwi.
-Nie myślałam, że ożenisz się z tą...- usłyszałam głos tej całej Dominiki. Jakoś z marszu nie pałam do niej sympatią.
-Nawet nie próbuj kogokolwiek obrażać w moim domu- syknął wściekle tata.
-Po co właściwie przyszłaś?- zapytała Paulina.
-No na pewno nie do ciebie- zaśmiała się kobieta, z którą rozmawiali.- To jak, wpuścicie mnie? Nie zajmę wam dużo czasu.
-Masz pięć minut- powiedział tata twardym głosem.
-Och, co za stanowczość- stwierdziła ta Dominika i zachichotała.- Ty pewnie jesteś Kamila. Troszkę urosłaś od naszego ostatniego spotkania.
-Daj jej spokój. O czym chcesz porozmawiać?- zapytał tata.
-Może najpierw powiecie Kamili kim jestem. Otóż widzisz słoneczko, masz prawo mnie nie pamiętać. Jestem twoją mamą- powiedziała a mnie zamurowało.
-To niemożliwe! Moja matka nie żyje- stwierdziłam pewnie.
-Mylisz się. Wszyscy myślą, że nie żyję, a tak naprawdę mieszkam w Stanach- zaśmiała się.
-Ale babcia...- zaczęłam.
-Babcia, babcia... Bardzo mi pomogła. Sporo osób musiałam po drodze przekupić, żeby ją też w to wkręcić. Otóż, widzisz kochanie. Ciąża nigdy nie była zagrożona. A ja nie zmarłam. Kłamstwem w całej historii, którą miała ci opowiedzieć, i jak widzę to zrobiła, było też to, że kochałam twojego tatę. Gówno prawda! Okłamywałam wszystkich naokoło- zaśmiała się szyderczo.
-Dlaczego wyjechałaś i nie zabrałaś mnie ze sobą?- zapytałam.
-Dlaczego?! Nie rozumiesz?! Byłaś zbędnym balastem, ciężarem, jedną z wielu przeszkód do pokonania- stwierdziła lekkim tonem.- Ale teraz jest inaczej. Mam możliwości, perspektywy. Przyjechałam po ciebie córeczko. Zabieram cię do Stanów.
-No chyba cię porąbało!- krzyknęłam i wstałam.- Mówisz, że byłam ciężarem, a teraz chcesz się mną zajmować?!
-Tak. Chcę ci stworzyć dom. Prawdziwą rodzinę.
-Ja mam rodzinę!- krzyknęłam wściekła.- Oni są moją rodziną- powiedziałam i wskazałam na Paulinę, tatę i Arka, którego pewnie zaciekawiły te krzyki.
-Błagam cię, nie bądź śmieszna. Nie znasz ich- stwierdziła i szyderczo się zaśmiała.
-A niby ciebie znam?- prychnęłam.
-Nie denerwuj mnie i zbieraj manatki, za cztery godziny mamy samolot- poinformowała mnie.
-Nigdzie z tobą nie jadę! Ty chyba jesteś jakaś nienormalna!
-Licz się ze słowami!- syknęła i wstała. Podeszła do mnie i spojrzała prosto w oczy. Miała z tym niemały problem, ponieważ jestem od niej sporo wyższa.- Chyba zasługuję na szacunek.
-Niby z jakiej racji. Bo donosiłaś ciążę? Brawa! Panie i panowie! Szczyt filantropii!- powiedziałam i tym razem to ja szyderczo się zaśmiałam.
-Jak ty się odzywasz do własnej matki?- zapytała z wyrzutem.
-Ty nie jesteś moją matką. Nie miałam matki przez całe życie- stwierdziłam, po czym podeszłam do Pauliny i patrząc prosto w oczy kobiecie, która mnie urodziła powiedziałam.- Nie miałam matki, ale teraz, dla mnie Paulina jest jak mama. To ona jest obok, ona mnie wspiera. Zna moich przyjaciół. Wie, co jest największą pasją. To z nią mogę porozmawiać o problemach. A ty?! Ty jesteś nikim! Zniknęłaś pozorując swoją śmierć. Wiesz co to oznacza? Że stchórzyłaś! Zwyczajnie bałaś się odpowiedzialności. A teraz jedna ważna sprawa. Wyjdź! Nigdy więcej nie pojawiaj się w naszym życiu! Inaczej nasza następna rozmowa nie będzie już tak przyjemna- syknęłam. Ta nic już nie powiedziała, tylko wyszła. Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi szepnęłam- Przepraszam- i pobiegłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i zjechałam plecami po drzwiach. Rozryczałam się. Jak małe dziecko. Nie miałam już na nic siły. Położyłam się na łóżku i przytuliłam poduszkę. Cały czas płakałam. Dlaczego życie wali mi się za każdym razem, kiedy tylko wyjdę na prostą? Usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. Nie podniosłam się jednak i nie sprawdziłam kto to. Kompletnie mnie to nie interesowało.
-Kamilko- usłyszałam szept Pauliny. Nie drgnęłam jednak ani o milimetr.- Słoneczko- dodała również szeptem i położyła się obok mnie mocno mnie przytulając. Odwróciłam się w jej stronę i mocno przytuliłam.
-Przepraszam- wyszeptałam.
-Nie przepraszaj nie masz za co.
-Wszystko, co jej powiedziałam było prawdą. Naprawdę tak myślę- powiedziałam i zamknęłam oczy.
-Ty dla mnie też jesteś jak córka. Nigdy bym nie pomyślała, że w ciągu dwóch tygodni moje życie może się tak zmienić, a jednak. Kocham cię córeczko- wyszeptała.
-Ja też cię kocham, mamo- odpowiedziałam szeptem, a z moich oczu popłynęły dwie samotne łzy.
-Kochanie, dlaczego płaczesz?- zapytała.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam mamę- odpowiedziałam z uśmiechem i ze łzami w oczach.- A ty?- spytałam widząc łzy na jej policzkach.
-Bo spełniło się moje marzenie. Mam córkę- powiedziała i się uśmiechnęła. Leżałyśmy tak, a ja cały czas płakałam. Nagle do pokoju wszedł tata. Bez słowa położył się między nami i jednym ramieniem objął mnie a drugim swoją żonę.
-Nie płacz, słoneczko- powiedział do mnie i pocałował moje czoło. Mocno się w niego wtuliłam i starałam się zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkunastu minut.
-Gdzie byłeś?- zapytała Paulina.
-Musiałem to wszystko wytłumaczyć Arkowi- odpowiedział. Właśnie wtedy do pokoju wszedł wspomniany malec. Wgramolił się na łóżko i ułożył na klatce piersiowej taty.
-Nie płacz, Kami- powiedział i otarł moje policzki.- Ta zła pani już tu nie przyjdzie. Obiecuję.
-Wiem Smyku, wiem- uśmiechnęłam się i poczochrałam jego blond czuprynkę.
-A mamusia ma duże serduszko i może być też twoją mamą- oznajmił pewnie.- Prawda, mamo?
-Oczywiście skarbie- usłyszał w odpowiedzi.
-To co, jemy kolację?- zapytał tata.
-Tak! Zróbmy zapiekankę makaronową, proszę- powiedział Arek.
-To chodź, my zrobimy, a mama i Kamila niech jeszcze poleżą- stwierdził tata, wstał, wziął Arka na ręce i wyszedł z pokoju. Milczałyśmy dłuższą chwilę, ale obie czułyśmy wiszące w powietrzu słowa.
-Jeśli chcesz, to naprawdę mogę być twoją mamą. Oczywiście nigdy nie nadrobimy tych szesnastu lat i nie będzie między nami zgodności genetycznej, ale zawsze będę cię traktować jak rodzoną córkę- wyszeptała.
-Chcę- odpowiedziałam szeptem i mocno ją przytuliłam. Po kilku minutach zeszłyśmy na dół i pomogłyśmy w robieniu zapiekanki. Następnie ją zjedliśmy i Arek poszedł razem z Pauliną na górę się umyć i iść spać, ponieważ robiło się późno. Usiadłam w salonie na kanapie i starałam się ułożyć to wszystko w głowie.
-O czym myślisz?- zapytał tata, który usiadł obok mnie i mocno przytulił.
-Jakim cudem moja biologiczna matka to tak parszywa kobieta? I dlaczego, za każdym razem, jak już myślę, że wszystko jest dobrze, że zaczynam wychodzić na prostą, to okazuje się, że nie i wpadam w okropnie ostry zakręt jadąc na letnich oponach po praktycznie szklanej nawierzchni? Moje życie jest tak okropnie pokręcone- powiedziałam i zamknęłam oczy, w których zaczęły gromadzić się łzy.
-Nasze życie to seria wzlotów i upadków. Tak już jest. I najlepiej stawić im czoła od razu, kiedy jesteśmy silni. A nie najpierw uciekać, a dopiero później, kiedy jesteśmy osłabieni uciekaniem zmierzyć się z nimi.
-Masz rację- powiedziałam.- A o wszystkich upadkach trzeba jak najszybciej zapominać- stwierdziłam.
-Dokładnie. Bo jeżeli pozwolimy, aby niszczyła nas przeszłość, to nie będziemy umieli cieszyć się z teraźniejszości- zakończył.
-Powinniście napisać książkę. Serio. To byłby hit- stwierdziła mama. Ale to fajnie brzmi. Kurczę, chyba dopiero do mnie dotarło, że mam mamę i w ogóle to wszystko.
-Idę spać- powiedziałam po chwili ciszy.- Dobranoc.
-Dobranoc- odpowiedzieli oboje. Weszłam na górę, wzięłam szybki prysznic, nastawiłam budzik i poszłam spać. Zbyt dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Obudził mnie ukochany dźwięk budzika. Leniwie podniosłam się z łóżka, wyszukałam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Kiedy już się przygotowałam, zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie dwie kanapki i herbatę. Kiedy odkładałam naczynia do zmywarki, w kuchni pojawiła się Paulina, znaczy mama.
-Hej- powiedziałam z uśmiechem.
-Cześć- odpowiedziała i również się uśmiechnęła.- Wyspana?
-Chyba tak- stwierdziłam.- Obudzić Arka?
-Jakbyś mogła.
-Pewnie- powiedziałam i weszłam na górę. Obudziłam Arka i zgarnęłam torbę z pokoju. Byłam już spóźniona, więc pewnie znowu dostanę burę od Winiarskiego. Świetnie.
-Już idziesz?- zapytał tata, kiedy wpadłam do kuchni.
-No tak. Filip już czeka- powiedziałam, po czym się z nimi pożegnałam i z informacją- Będę po trzynastej- wyszłam z domu.
-Cześć- powiedział Winiarski i mnie przytulił, gdy wyszłam z domu.
-Hej. Idziemy?
-No nie ma wyjścia- ruszyliśmy do szkoły. W drodze opowiedziałam przyjacielowi cały wczorajszy wieczór.- No to powiem ci, że nie myślałem, że w ciągu kilkunastu minut można przewrócić sobie życie do góry nogami i na nowo je poukładać.
-Ja też nie- powiedziałam. Akurat doszliśmy do szkoły. Szukaliśmy wzrokiem Emilki i Kuby, ale nigdzie ich nie było.
-Może jeszcze ich nie ma- zasugerował Winiarski.
-No ale przecież zawsze byli- powiedziałam.
-Chodź, usiądziemy. Na pewno zaraz przyjdą.
-No dobra- odpowiedziałam i usiadłam obok chłopaka na ławce. Kiedy zadzwonił dzwonek, Emilki i Kuby dalej nie było.
-Może poszli razem na wagary- zasugerował Filip.
-Ale wtedy daliby nam chyba znać. Chociażby głupi sms- powiedziałam.
-Chodź, idziemy, bo zaraz zacznie się lekcja- stwierdził Winiarski i wstał z ławki. Zrobiłam to samo i razem z chłopakiem ruszyłam do szkoły. Przed samymi drzwiami odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam...
*************
Heyka! Jest niedziela i zgodnie z obietnicą pojawiam się z rozdziałem. Miał być wcześniej, ale najpierw trochę dłużej pospałam, a potem musiałam biegiem szykować się do kościoła.
Jak myślicie, co zobaczyła Kama?
Pozdrawiam, Dream :* <3
piątek, 8 lipca 2016
Rozdział 21
*perspektywa Kamili*
Obudziłam się słysząc okropny dźwięk budzika. Wstałam, wyszukałam ubrania i poszłam do łazienki. Tam się przygotowałam, po czym zeszłam na dół. W kuchni była już Paulina.
-Cześć- powiedziała, kiedy mnie zobaczyła.
-Hej. Co tu robisz o tej porze?- zapytałam zdziwiona tym, że jest tutaj piętnaście po siódmej rano.
-Mariusz ma dzisiaj wcześniej trening i wcześniej odwozi Arka- odpowiedziała.
-No i wszystko jasne- powiedziałam.
-Siadaj i jedz- powiedziała Paulina po czym wręczyła mi talerzyk z kanapkami i herbatę.
-Dziękuję- powiedziałam i usiadłam. Jakieś dziesięć minut później skończyłam już jeść i odstawiłam naczynia do zmywarki.
-Obudź Arka, dobrze?- poprosiła Paulina, kiedy kierowałam się w stronę schodów.
-Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się i weszłam na górę. Obudziłam Arka i poszłam do pokoju po swoją torbę. Zeszłam na dół, gdzie pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam z domu. Akurat pojawił się Filip.
-Cześć- powiedziałam z uśmiechem.
-Hej- odpowiedział i również się uśmiechnął, po czym mnie przytulił. Ruszyliśmy spokojnym krokiem w stronę szkoły i kiedy byliśmy już koło bramy, zadzwonił mój telefon.
-Halo- odebrałam.
-Cześć, tu tata. O której będziesz?- zapytał.
-O czternastej- odpowiedziałam.
-A trening masz o?
-O piętnastej trzydzieści- powiedziałam.
-Dobra dzięki. Już ci nie przeszkadzam, pa- odezwał się i zakończył połączenie. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam do Filipa:
-Chodź, idziemy.
-Serio chcesz im przeszkodzić?- zapytał i wskazał palcem na Emilkę i Kubę, którzy ewidentnie nie potrzebowali naszego towarzystwa.
-Muszę z nią poważnie porozmawiać- powiedziałam.
-Niby o czym?
-No o tym- powiedziałam i machnęłam ręką w stronę dwójki naszych przyjaciół.
-Daj spokój. Co ma być, to będzie. Najwyżej urodzi nam się z tego związek- zaśmiał się.
-Kolejny- mruknęłam pod nosem przypominając sobie wczorajsze słowa Pauliny.
-Coś mówiłaś?- zapytał Winiarski.
-Co? Nie, nie. Chodź, idziemy- powiedziałam i pociągnęłam go za ramię.
-No już, przecież idę- zaśmiał się i ruszyliśmy w stronę Emilki i Kuby.
-Cześć wam- powiedziałam i uściskałam przyjaciół.
-Cześć ci- odpowiedział Kuba.
-Hej- powiedziała Emila.
-Siemaneczko- odpowiedział Filip.
-Mam do ciebie sprawę, chodź- powiedziałam do Emilki.
-No dobra- odpowiedziała. Kiedy weszłyśmy do łazienki wlepiłam w dziewczynę zaciekawione spojrzenie.
-No mów!
-Ale co?
-No jak to co? Co to miało być?
-Nie rozumiem o czym mówisz- stwierdziła z miną niewiniątka.
-O matko! Tobie mam to tłumaczyć? Serio?
-Jeny! Jaśniej błagam!- powiedziała Emila.
-Co jest między tobą a Kubą?- walnęłam prosto z mostu, a moją przyjaciółkę wcięło.
-Yyy....
-Nie jestem ślepa. Widzę. No już!- ponagliłam ją.
-Nie było u mnie wczoraj rodziców....- zaczęła, ale od razu jej przerwałam.
-Nie zmieniaj tematu.
-Daj mi dokończyć! Nie było u mnie wczoraj rodziców. Okłamałam cię. Byłam w kinie z Kubą- powiedziała nie patrząc mi w oczy. Zamurowało mnie. Na usta cisnęło mi się jedno pytanie: "Dlaczego?". Moja przyjaciółka mi nie ufa. Nie, no zajebiście.- Kami, ja wiem jak to brzmi. Ale uwierz. Ufam ci. Tyle, że Kuba to twój przyjaciel z podstawówki i myślałam, że będziesz zła. Zrozum. Zależy mi na nim. A po za tym, to nic pewnego jeszcze.
-Nie rozumiem. Okej, może do tej pory nie miałyśmy regularnego kontaktu, ale Emila! Przecież trzymamy się razem od czterech lat! Czterech! Nie wiem dlaczego to zrobiłaś.
-Ja też nie wiem- powiedziała i podniosła głowę.- Przepraszam- wyszeptała.
-Chodź tu do mnie, wariatko- powiedziałam i ją przytuliłam. Ta odwzajemniła mój uścisk. Kiedy się od siebie odsunęłyśmy zadzwonił dzwonek. Wyszłyśmy z łazienki i wpadłyśmy na Kubę i Filipa.
-O, tu się schowałyście- odezwał się Kuba, kiedy nas zobaczył. Wtedy zwróciłam uwagę na to, że gapi się w moją przyjaciółkę jak w obrazek. Ruszyliśmy na matematykę, na której siedzę z Filipem, a przed nami siedzą Kuba i Emilka.
-Byli wczoraj na randce- wyszeptał Filip, kiedy nauczycielka sprawdzała obecność.
-Wiem. Emila mi powiedziała- odpowiedziałam.
-A mi Kuba. Ale pogadamy w drodze powrotnej.
-Dobra- odpowiedziałam. Do przerwy obiadowej czas mijał nam nad wyraz spokojnie. Emilka i Kuba mniej skrycie, ale nadal w tajemnicy przed światem rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Poszliśmy na stołówkę, aby wziąć sobie coś do jedzenia. Kiedy już z wybranymi potrawami siedzieliśmy przy stole usłyszałam kpiący głos pewnej koszykarki.
-Co ty sobie wyobrażasz? Że kilka zdań, które dały do myślenia starszym rocznikom zamkną mi buzię? Nie licz na to. Wiem, że liczysz na moją porażkę. Ale nie tym razem.
-Chciałam cię poinformować, że ja nikomu źle nie życzę- odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem mojej sałatki z kurczakiem, sałatą, pomidorami, ogórkiem i czymś jeszcze. Nie wiem, co to jest, ale bardzo mi smakuje.
-Taa, jasne- prychnęła Natalia.- Takie kity możesz wciskać tym swoim śmiesznym przyjaciołom- zaśmiała się szyderczo. Ze złości zacisnęłam rękę na widelczyku. Nasze sprzeczki zaczęły wywoływać duże zainteresowanie, bo zebrała się wokół nas już spora grupa osób.
-Nie masz prawa nikogo oceniać- powiedziałam i wstałam, aby po raz kolejny poniżyć ją swoim wzrostem.
-Akurat ty mi tego nie zabronisz- zaśmiała się.
-Posłuchaj. Możesz sobie mnie obrażać, mam to gdzieś. Ale od moich przyjaciół i rodziny wara- syknęłam.
-Bo co? Będę miała z tobą do czynienia? Już się boję!- powiedziała i po raz kolejny się zaśmiała.
-Właśnie widzę. Pewnie ubrałaś pampersa, żeby nie było widać, że robisz po nogach- powiedziałam z kpiącym uśmiechem. Dziewczynę po raz kolejny zatkało. Hmm... Czyżby 2:0? Wcale mnie to nie dziwi. Natalia prychnęła oburzona, zarzuciła włosami i odeszła. Zaśmiałam się pod nosem, ale nic już nie powiedziałam. Usiadłam z powrotem do stolika, a nasza widownia się rozeszła.
-No gratuluję!- usłyszałam nagle głos jakiegoś chłopaka. Odwróciłam się i zobaczyłam, że siedział przy stoliku obok naszego.
-Dzięki. Ale czego?- zapytałam zaskoczona.
-Nareszcie pojawił się ktoś, kto nie boi się stawić czoła tej księżniczce- powiedział i się uśmiechnął.- A tak w ogóle, to Rafał jestem- dodał i wystawił rękę.
-Kamila- odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. Później przywitał się jeszcze z Emilką, Filipem i Kubą. Kiedy Rafał wstał od swojego stolika i miał wychodzić, podszedł do mnie i na ucho wyszeptał:
-Jeżeli będziesz kiedyś potrzebować pomocy w sprawie z Natalią, albo w czymkolwiek to daj znać- nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową, na znak, że zrozumiałam.
-Co on od ciebie chciał?- zapytała Emilka.
-Nic szczególnego- zbyłam ją i dokończyłam sałatkę.
-To co? Jeszcze dwie lekcje i do domu- powiedział szczęśliwy Filip.
-Nareszcie- westchnęłam. Kiedy zadzwonił dzwonek całą czwórką ruszyliśmy na chemię. Potem już tylko polski i do domu. Po dwóch godzinach razem z Filipem żegnaliśmy już Emilkę i Kubę. Kiedy przytuliłam chłopaka na pożegnanie nie wytrzymałam i wyszeptałam:
-Myślałam, że lepiej mnie znasz- po czym z uśmiechem na ustach ruszyłam razem z Winiarskim na nasze osiedle.
-Co mu powiedziałaś, że miał minę, jakbyś kopnęła go w krocze?- zapytał Filip, a ja zaśmiałam się na to stwierdzenie.
-Powiedziałam, że myślałam, że lepiej mnie zna- odpowiedziałam gładko na jego pytanie.
-Kuba powiedział mi rano, że oboje bali się naszej reakcji- powiedział chłopak.
-A czego tu się bać? Przecież nic byśmy im nie zrobili- stwierdziłam pewnie.
-Może nie. Ale skoro to nie było nic pewnego, to po co mięli nam mówić?
-Winiarski, ja rozumiem, że ty jesteś facetem i masz zupełnie inne spojrzenie na tą całą sprawę niż ja, no ale pomyśl. Od kiedy znam Emilę zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim. A teraz ona zataiła to przede mną, bo się bała? No błagam!- powiedziałam wyrzucając w końcu to, co ciążyło mi przez cały dzień.
-Przestań dramatyzować i daj im szansę. A nóż, to związek na całe życie- zakończył temat Filip. Przez resztę drogi rozmawialiśmy o mało znaczących kwestach.
-No to do jutra- powiedział chłopak i mnie przytulił.
-Pa- odpowiedziałam i weszłam do domu. - Już jestem- odezwałam się kiedy weszłam do kuchni.
-I ty chcesz mi wmówić, że niby nic was nie łączy- powiedziała na 'dzień dobry' Paulina.
-Nie mówię, że nic nas nie łączy. Ale na pewno nie to, co ty sugerujesz. My się tylko przyjaźnimy- odpowiedziałam.
-Proszę cię. Nie wykręcaj się. Prędzej czy później będziecie parą.
-Błagam, mam dość związków. Dzisiaj dowiedziałam się, że Emilka i Kuba się spotykają- poinformowałam brunetkę.
-To chyba dobrze, nie? W końcu każdy zasługuje na szczęście.
-Ale Paula, Emila mnie okłamała! Wczoraj powiedziała, że przyjeżdżają do niej rodzice, a dzisiaj okazało się, że byli z Kubą w kinie. Czy po czterech latach przyjaźni ona serio mi nie ufa, czy to ze mną jest coś nie tak?- zapytałam.
-Wszystko z tobą w porządku. Może chcieli to zachować dla siebie?
-No może. Ale z drugiej strony. Nie musiała mnie okłamywać.
-Nie dręcz się tym. To nie ma sensu. Szkoda życia- powiedziała i zamieszała w jakimś garnku.
-Co jemy?- zapytałam.
-Grzybową- odpowiedziała.
-Czy ja już mówiłam, że cię uwielbiam?
-Tak, ale możesz powtórzyć- powiedziała i obie się zaśmiałyśmy.
-Dobra, idę się przebrać- stwierdziłam, zgarnęłam torbę i poszłam na górę. Tam się przebrałam, związałam włosy w koka i zeszłam z powrotem na dół.
-Nakryjesz do stołu?- zapytała Paulina.
-Jasne- odpowiedziałam i zrobiłam to, o co poprosiła. Potem do domu wrócili tata i Arek. Całą czwórką zjedliśmy obiad, po czym musiałam iść przygotować się na trening. Wyszłam z domu ze słuchawkami w uszach i ruszyłam na halę. Tam czas zleciał bardzo szybko i już po dwóch godzinach byłam w domu. Zostawiłam torbę w pokoju i zeszłam na dół. Gdybym wiedziała, jak to się skończy w życiu nie wyszłabym z pokoju.....
**************
Pojawiam się po raz kolejny! To tam u góry jest takie sobie. Miewałam lepsze rozdziały.
Jak myślicie, co czeka Kamilę?
Następny będzie w niedzielę.
Buziaki, Dream <3 :*
Obudziłam się słysząc okropny dźwięk budzika. Wstałam, wyszukałam ubrania i poszłam do łazienki. Tam się przygotowałam, po czym zeszłam na dół. W kuchni była już Paulina.
-Cześć- powiedziała, kiedy mnie zobaczyła.
-Hej. Co tu robisz o tej porze?- zapytałam zdziwiona tym, że jest tutaj piętnaście po siódmej rano.
-Mariusz ma dzisiaj wcześniej trening i wcześniej odwozi Arka- odpowiedziała.
-No i wszystko jasne- powiedziałam.
-Siadaj i jedz- powiedziała Paulina po czym wręczyła mi talerzyk z kanapkami i herbatę.
-Dziękuję- powiedziałam i usiadłam. Jakieś dziesięć minut później skończyłam już jeść i odstawiłam naczynia do zmywarki.
-Obudź Arka, dobrze?- poprosiła Paulina, kiedy kierowałam się w stronę schodów.
-Nie ma sprawy- uśmiechnęłam się i weszłam na górę. Obudziłam Arka i poszłam do pokoju po swoją torbę. Zeszłam na dół, gdzie pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam z domu. Akurat pojawił się Filip.
-Cześć- powiedziałam z uśmiechem.
-Hej- odpowiedział i również się uśmiechnął, po czym mnie przytulił. Ruszyliśmy spokojnym krokiem w stronę szkoły i kiedy byliśmy już koło bramy, zadzwonił mój telefon.
-Halo- odebrałam.
-Cześć, tu tata. O której będziesz?- zapytał.
-O czternastej- odpowiedziałam.
-A trening masz o?
-O piętnastej trzydzieści- powiedziałam.
-Dobra dzięki. Już ci nie przeszkadzam, pa- odezwał się i zakończył połączenie. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam do Filipa:
-Chodź, idziemy.
-Serio chcesz im przeszkodzić?- zapytał i wskazał palcem na Emilkę i Kubę, którzy ewidentnie nie potrzebowali naszego towarzystwa.
-Muszę z nią poważnie porozmawiać- powiedziałam.
-Niby o czym?
-No o tym- powiedziałam i machnęłam ręką w stronę dwójki naszych przyjaciół.
-Daj spokój. Co ma być, to będzie. Najwyżej urodzi nam się z tego związek- zaśmiał się.
-Kolejny- mruknęłam pod nosem przypominając sobie wczorajsze słowa Pauliny.
-Coś mówiłaś?- zapytał Winiarski.
-Co? Nie, nie. Chodź, idziemy- powiedziałam i pociągnęłam go za ramię.
-No już, przecież idę- zaśmiał się i ruszyliśmy w stronę Emilki i Kuby.
-Cześć wam- powiedziałam i uściskałam przyjaciół.
-Cześć ci- odpowiedział Kuba.
-Hej- powiedziała Emila.
-Siemaneczko- odpowiedział Filip.
-Mam do ciebie sprawę, chodź- powiedziałam do Emilki.
-No dobra- odpowiedziała. Kiedy weszłyśmy do łazienki wlepiłam w dziewczynę zaciekawione spojrzenie.
-No mów!
-Ale co?
-No jak to co? Co to miało być?
-Nie rozumiem o czym mówisz- stwierdziła z miną niewiniątka.
-O matko! Tobie mam to tłumaczyć? Serio?
-Jeny! Jaśniej błagam!- powiedziała Emila.
-Co jest między tobą a Kubą?- walnęłam prosto z mostu, a moją przyjaciółkę wcięło.
-Yyy....
-Nie jestem ślepa. Widzę. No już!- ponagliłam ją.
-Nie było u mnie wczoraj rodziców....- zaczęła, ale od razu jej przerwałam.
-Nie zmieniaj tematu.
-Daj mi dokończyć! Nie było u mnie wczoraj rodziców. Okłamałam cię. Byłam w kinie z Kubą- powiedziała nie patrząc mi w oczy. Zamurowało mnie. Na usta cisnęło mi się jedno pytanie: "Dlaczego?". Moja przyjaciółka mi nie ufa. Nie, no zajebiście.- Kami, ja wiem jak to brzmi. Ale uwierz. Ufam ci. Tyle, że Kuba to twój przyjaciel z podstawówki i myślałam, że będziesz zła. Zrozum. Zależy mi na nim. A po za tym, to nic pewnego jeszcze.
-Nie rozumiem. Okej, może do tej pory nie miałyśmy regularnego kontaktu, ale Emila! Przecież trzymamy się razem od czterech lat! Czterech! Nie wiem dlaczego to zrobiłaś.
-Ja też nie wiem- powiedziała i podniosła głowę.- Przepraszam- wyszeptała.
-Chodź tu do mnie, wariatko- powiedziałam i ją przytuliłam. Ta odwzajemniła mój uścisk. Kiedy się od siebie odsunęłyśmy zadzwonił dzwonek. Wyszłyśmy z łazienki i wpadłyśmy na Kubę i Filipa.
-O, tu się schowałyście- odezwał się Kuba, kiedy nas zobaczył. Wtedy zwróciłam uwagę na to, że gapi się w moją przyjaciółkę jak w obrazek. Ruszyliśmy na matematykę, na której siedzę z Filipem, a przed nami siedzą Kuba i Emilka.
-Byli wczoraj na randce- wyszeptał Filip, kiedy nauczycielka sprawdzała obecność.
-Wiem. Emila mi powiedziała- odpowiedziałam.
-A mi Kuba. Ale pogadamy w drodze powrotnej.
-Dobra- odpowiedziałam. Do przerwy obiadowej czas mijał nam nad wyraz spokojnie. Emilka i Kuba mniej skrycie, ale nadal w tajemnicy przed światem rzucali sobie ukradkowe spojrzenia. Poszliśmy na stołówkę, aby wziąć sobie coś do jedzenia. Kiedy już z wybranymi potrawami siedzieliśmy przy stole usłyszałam kpiący głos pewnej koszykarki.
-Co ty sobie wyobrażasz? Że kilka zdań, które dały do myślenia starszym rocznikom zamkną mi buzię? Nie licz na to. Wiem, że liczysz na moją porażkę. Ale nie tym razem.
-Chciałam cię poinformować, że ja nikomu źle nie życzę- odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem mojej sałatki z kurczakiem, sałatą, pomidorami, ogórkiem i czymś jeszcze. Nie wiem, co to jest, ale bardzo mi smakuje.
-Taa, jasne- prychnęła Natalia.- Takie kity możesz wciskać tym swoim śmiesznym przyjaciołom- zaśmiała się szyderczo. Ze złości zacisnęłam rękę na widelczyku. Nasze sprzeczki zaczęły wywoływać duże zainteresowanie, bo zebrała się wokół nas już spora grupa osób.
-Nie masz prawa nikogo oceniać- powiedziałam i wstałam, aby po raz kolejny poniżyć ją swoim wzrostem.
-Akurat ty mi tego nie zabronisz- zaśmiała się.
-Posłuchaj. Możesz sobie mnie obrażać, mam to gdzieś. Ale od moich przyjaciół i rodziny wara- syknęłam.
-Bo co? Będę miała z tobą do czynienia? Już się boję!- powiedziała i po raz kolejny się zaśmiała.
-Właśnie widzę. Pewnie ubrałaś pampersa, żeby nie było widać, że robisz po nogach- powiedziałam z kpiącym uśmiechem. Dziewczynę po raz kolejny zatkało. Hmm... Czyżby 2:0? Wcale mnie to nie dziwi. Natalia prychnęła oburzona, zarzuciła włosami i odeszła. Zaśmiałam się pod nosem, ale nic już nie powiedziałam. Usiadłam z powrotem do stolika, a nasza widownia się rozeszła.
-No gratuluję!- usłyszałam nagle głos jakiegoś chłopaka. Odwróciłam się i zobaczyłam, że siedział przy stoliku obok naszego.
-Dzięki. Ale czego?- zapytałam zaskoczona.
-Nareszcie pojawił się ktoś, kto nie boi się stawić czoła tej księżniczce- powiedział i się uśmiechnął.- A tak w ogóle, to Rafał jestem- dodał i wystawił rękę.
-Kamila- odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. Później przywitał się jeszcze z Emilką, Filipem i Kubą. Kiedy Rafał wstał od swojego stolika i miał wychodzić, podszedł do mnie i na ucho wyszeptał:
-Jeżeli będziesz kiedyś potrzebować pomocy w sprawie z Natalią, albo w czymkolwiek to daj znać- nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową, na znak, że zrozumiałam.
-Co on od ciebie chciał?- zapytała Emilka.
-Nic szczególnego- zbyłam ją i dokończyłam sałatkę.
-To co? Jeszcze dwie lekcje i do domu- powiedział szczęśliwy Filip.
-Nareszcie- westchnęłam. Kiedy zadzwonił dzwonek całą czwórką ruszyliśmy na chemię. Potem już tylko polski i do domu. Po dwóch godzinach razem z Filipem żegnaliśmy już Emilkę i Kubę. Kiedy przytuliłam chłopaka na pożegnanie nie wytrzymałam i wyszeptałam:
-Myślałam, że lepiej mnie znasz- po czym z uśmiechem na ustach ruszyłam razem z Winiarskim na nasze osiedle.
-Co mu powiedziałaś, że miał minę, jakbyś kopnęła go w krocze?- zapytał Filip, a ja zaśmiałam się na to stwierdzenie.
-Powiedziałam, że myślałam, że lepiej mnie zna- odpowiedziałam gładko na jego pytanie.
-Kuba powiedział mi rano, że oboje bali się naszej reakcji- powiedział chłopak.
-A czego tu się bać? Przecież nic byśmy im nie zrobili- stwierdziłam pewnie.
-Może nie. Ale skoro to nie było nic pewnego, to po co mięli nam mówić?
-Winiarski, ja rozumiem, że ty jesteś facetem i masz zupełnie inne spojrzenie na tą całą sprawę niż ja, no ale pomyśl. Od kiedy znam Emilę zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim. A teraz ona zataiła to przede mną, bo się bała? No błagam!- powiedziałam wyrzucając w końcu to, co ciążyło mi przez cały dzień.
-Przestań dramatyzować i daj im szansę. A nóż, to związek na całe życie- zakończył temat Filip. Przez resztę drogi rozmawialiśmy o mało znaczących kwestach.
-No to do jutra- powiedział chłopak i mnie przytulił.
-Pa- odpowiedziałam i weszłam do domu. - Już jestem- odezwałam się kiedy weszłam do kuchni.
-I ty chcesz mi wmówić, że niby nic was nie łączy- powiedziała na 'dzień dobry' Paulina.
-Nie mówię, że nic nas nie łączy. Ale na pewno nie to, co ty sugerujesz. My się tylko przyjaźnimy- odpowiedziałam.
-Proszę cię. Nie wykręcaj się. Prędzej czy później będziecie parą.
-Błagam, mam dość związków. Dzisiaj dowiedziałam się, że Emilka i Kuba się spotykają- poinformowałam brunetkę.
-To chyba dobrze, nie? W końcu każdy zasługuje na szczęście.
-Ale Paula, Emila mnie okłamała! Wczoraj powiedziała, że przyjeżdżają do niej rodzice, a dzisiaj okazało się, że byli z Kubą w kinie. Czy po czterech latach przyjaźni ona serio mi nie ufa, czy to ze mną jest coś nie tak?- zapytałam.
-Wszystko z tobą w porządku. Może chcieli to zachować dla siebie?
-No może. Ale z drugiej strony. Nie musiała mnie okłamywać.
-Nie dręcz się tym. To nie ma sensu. Szkoda życia- powiedziała i zamieszała w jakimś garnku.
-Co jemy?- zapytałam.
-Grzybową- odpowiedziała.
-Czy ja już mówiłam, że cię uwielbiam?
-Tak, ale możesz powtórzyć- powiedziała i obie się zaśmiałyśmy.
-Dobra, idę się przebrać- stwierdziłam, zgarnęłam torbę i poszłam na górę. Tam się przebrałam, związałam włosy w koka i zeszłam z powrotem na dół.
-Nakryjesz do stołu?- zapytała Paulina.
-Jasne- odpowiedziałam i zrobiłam to, o co poprosiła. Potem do domu wrócili tata i Arek. Całą czwórką zjedliśmy obiad, po czym musiałam iść przygotować się na trening. Wyszłam z domu ze słuchawkami w uszach i ruszyłam na halę. Tam czas zleciał bardzo szybko i już po dwóch godzinach byłam w domu. Zostawiłam torbę w pokoju i zeszłam na dół. Gdybym wiedziała, jak to się skończy w życiu nie wyszłabym z pokoju.....
**************
Pojawiam się po raz kolejny! To tam u góry jest takie sobie. Miewałam lepsze rozdziały.
Jak myślicie, co czeka Kamilę?
Następny będzie w niedzielę.
Buziaki, Dream <3 :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)