niedziela, 11 grudnia 2016

Epilog

7 lat później....

-Musimy się ciągle kłócić?!- zapytałam Filipa zdenerwowana.
-A to moja wina?! To ty masz ciągle do mnie pretensje!- odparł.
-Posłuchaj, to nie jest moja wina, że mi się nie udało w siatkówce! Mam wrażenie, że masz o to do mnie żal. Że postanowiłam się nie narażać. Zauważ, że zdobyłam wszystko. Mistrzostwo Świata, Europy i Olimpijskie. Ta felerna kontuzja wszystko skończyła!
-Ale ja nadal gram, jeśli raczyłaś zauważyć! I też by mi się przydało wsparcie!- odpowiedział zdenerwowany.
-Staram się! Ale mam pracę! Pracę, która daje mi ogromną satysfakcję! I nie mogę być na każde twoje zawołanie!
-A szkoda!- odpowiedział skrajnie wyprowadzony z równowagi.
-Przesadziłeś!- warknęłam przez zęby, sprzedałam mu siarczystego strzała w policzek i wyszłam z naszego mieszkania zabierając torebkę. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Mieszkaliśmy obecnie w Rzeszowie, ponieważ Filip podpisał kontrakt z Asseco. Najbliżej miałam więc do Igły. Wykorzystałam ten fakt i po kilku minutach pojawiłam się pod domem libero. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi Sebastian, obecnie wysoki, dobrze zbudowany siedemnastolatek.
-Cześć Kam- powiedział i mnie przytulił.
-Cześć młody. Zastałam twojego rodziciela?- zapytałam chłopaka z uśmiechem.
-Tak, siedzi w salonie- odparł.- Dobra, trafisz nie? Ja muszę lecieć.
-Jasne. Pozdrów tą, dla której tak się wystroiłeś- powiedziałam.
-Skąd...?- zapytał.
-Widzę- odpowiedziałam.- Jak ma na imię ta szczęściara?
-Laura.
-Ładnie.
-Seba, ktoś przyszedł, czy strach cię obleciał i stoisz w drzwiach zastanawiając się czy jednak nie zrezygnować?!- usłyszałam krzyk Krzyśka. O tak proszę państwa, oto żywy przykład wsparcia dla dziecka.
-Krzysiu twój syn nie zachowuje się tak jak ty przed pierwszą randką!- odkrzyknęłam kąśliwie.- Leć już. Powodzenia- powiedziałam do Sebastiana, który uśmiechnął się do mnie i ruszył do furtki. Zamknęłam drzwi i weszłam do salonu.
-Tak myślałem, że to ty. Nikt inny nie jest na tyle wredny- zaśmiał się Ignaczak.
-Wreszcie ktoś mnie docenia- mruknęłam i zajęłam miejsce na kanapie obok libero.
-Coś się stało- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Pokłóciłam się z Filipem.
-Znowu?- zapytał zaskoczony.
-Niestety- odparłam i opowiedziałam przyjacielowi naszą kłótnię.
-I pewnie mi zaraz powiesz "ale najgorsze jest to, że..."- powiedział.
-Nie wiem, czy najgorsze, ale dowiedziałam się wczoraj, że jestem w ciąży.
-Jesteś w czym?- zapytał Igła zaskoczony.
-W stanie błogosławionym- powiedziałam z uśmiechem.
-Będę wujkiem?
-Tak.
-A chrzestnym?- zadał kolejne pytanie z nadzieją w oczach i głosie.
-Misiek mnie zabije. Kuba też- zaśmiałam się.
-O co z tego?- zapytał.
-Krzysiek! Ja ci się tu zwierzam z poważnych spraw, a ty sobie żartujesz- jęknęłam zrezygnowana. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Wybacz na chwilę- powiedział Igła i zniknął, by po chwili pojawić się z Filipem.
-Tak myślałem, że cię tu znajdę- stwierdził z uśmiechem Winiarski. Trzymał w ręku wielki bukiet kwiatów.
-Po co mnie szukałeś?
-Bo cię kocham- uśmiechnął się.- Przepraszam Kam- dodał klękając przede mną.- Wybacz mi jestem kompletnym idiotą.
-I przyszłym ojcem- powiedziałam cicho.
-Może kiedyś... Czekaj, co?
-Jestem w ciąży- oświadczyłam z uśmiechem.
-Żartujesz, prawda?
-Jestem śmiertelnie poważna. Chciałam ci dzisiaj powiedzieć, ale wyszło jak wyszło- westchnęłam.
-Będę tatą?- zapytał z niedowierzaniem.
-Będziesz wariacie- odpowiedziałam, a ten wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić.- Puść mnie!- pisnęłam. Chłopak postawił mnie na ziemi i wpił się w moje usta.
-Miałem to zrobić wieczorem, ale...- powiedział, po czym uklęknął na jedno kolano- Kiedy cię poznałem, czułem, że jesteś wyjątkowa. Na początku kilka osób coś mi mówiło, że będziemy razem, ale nie chciałem ich słuchać. Aż do pamiętnego sylwestra. Kamila, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?- zapytał i wyciągnął czerwone pudełeczko.
-Tak- wyszeptałam, a chłopak założył mi pierścionek na palec i znów mnie przytulił. Igła zaczął bić brawa.
-Gratuluję dzieciaki- powiedział.

*** trzy miesiące później***

Zorganizować ślub w trzy miesiące? Czemu nie. Za dwie godziny mam się stać panią Winiarską. Moją świadkową jest Patrycja, a świadkiem Filipa, Kuba. Miałam oczywiście rację i Patrycja z Kubą są parą już kupę czasu i mają uroczego synka. Mówiłam, że będą z tego dzieci! Jednak dzisiaj to jest mój dzień. Kiedy mam już gotową fryzurę i makijaż, zakładam sukienkę, oczywiście przy pomocy Patusi.
Do ołtarza prowadzi mnie tata. Ale nie sam. Winiarski uparł się, że on też chce. Tak więc szłam do ołtarza pod rękę z jednej strony z tatą a z drugiej z Miśkiem. Przy ołtarzu czekał na mnie Filip. Całą mszę zapamiętam do końca życia. Było pięknie. Wreszcie nadszedł czas na przysięgę.
-Jeżeli ktoś zna powód, dla którego tych dwoje nie może zawrzeć związku małżeńskiego niech powie to teraz lub zamilknie na wieki.
-Nikt się nie odważy, w końcu to jedyna córka Mariusza- palnął Krzysiek, na co cały kościół wybuchł niepohamowanym śmiechem.
-Ja Filip, biorę ciebie Kamilo za żonę i ślubuję ci  miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja Kamila, biorę ciebie Filipie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Po wyjściu z kościoła zostaliśmy obrzuceni ryżem tak obficie, że czułam ogromną jego ilość w dekolcie. Zaśmiałam się na tą myśl.
-Gorzko! Gorzko!- zaczęli śpiewać Kłos i Wrona, na co cała reszta im zawtórowała. Spojrzeliśmy na siebie z Filipem uśmiechnięci, po czym ten wpił się w moje usta. Kiedy byliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do hotelu, w którym miało odbyć się wesele, powiedziałam do Patrycji:
-Jak najszybciej musimy zniknąć w łazience.
-Ale czemu?- zapytała zaskoczona.
-Bo mam pełno ryżu w staniku!- pisnęłam.
-Mogę pomóc- zaśmiał się Filip i mnie pocałował.
-Erotoman- zaśmiałam się i odsunęłam go.- Patusia mi pomoże!
Wesele trwało dłuuuuuuugo. Ostatni goście wyszli z sali po ósmej rano. A byli to Igła, Winiarski, tata, Zagumny, Nowakowski, Kłos i Wrona. Szli holem śpiewając.
-Nie pijemy wódki, nie pijemy wódki. Pocałunek był za krótki- ich pijacki bełkot był okropnie zabawny. Wtuliłam się w bok Filipa i szłam za nimi. Obok nich szły ich małżonki cały czas mrucząc coś pod nosem. Najśmieszniejszą kwestię miała mama:
-Żeby to na weselu! I to swojej córki! Wstyd Wlazły, wstyd! Ja nie rozumiem. Na ich miejscu, to bym was więcej nigdzie nie zaprosiła.
-Stary, a głupi, jak się obudzi, to nic pamiętać nie będzie- marudziła Iwona.
-Nie jestem pewna, czy on dowlecze się do łóżka- westchnęła Dagmara.
-A ja nie wiem, czy będę spać z tym pijaczyną- powiedziała Ola Kłos.
-A ja nie mam tyle siły, żeby tego wielkoluda na łóżko wciągnąć. Trudno będzie spał na podłodze- stwierdziła Ola Nowakowska. Szliśmy za nimi i śmialiśmy się z tego, co słyszymy.

***pół roku później***

-Przysięgam, że to był ostatni raz, kiedy wpuściłam cię do sypialni!- krzyknęłam na Filipa.
-Dasz radę kochanie! Przyj!- powiedział ignorując moje groźby.
-Przysięgam, że cię wykastruje! I to własnoręcznie! Urwę ci to wszystko co w gaciach nosisz i tyle z tego będziesz miał!- krzyknęłam.
-Pani Kamilo, proszę przeć!- poprosił lekarz.
-A niby co ja kurwa robię?!- wydarłam się i w tej chwili usłyszałam płacz. Podwójny.
-Gratuluję, mają państwo bliźniaki- powiedział lekarz. Popłakałam się. Kiedy lekarz poinformował nas, że mamy syna i córkę, już oboje wiedzieliśmy.
-Zuzia- powiedział Filip patrząc mi w oczy.
-I Szymon- dodałam.

KONIEC!

                                                         ****************************
Heyka!
Wiem, że pewnie liczyliście na kolejny rozdział, ale ten się nie pojawi.
To już koniec. 
Dziękuję za 58 176 tysięcy wyświetleń, na tą chwilę.
Za 599 komentarzy, również na tą chwilę.
Oraz za 7 obserwatorów. 

Historia, którą tu przedstawiłam miała nigdy nie zostać opublikowana. 
Potem, jak już zaczęłam publikować, to Filip miał się nie pojawić. Teraz nie wyobrażam sobie bez niego tej historii. 
Emilki również miało nie być.
Wątek z Bednorzem miał wyglądać nieco inaczej, ale ten bohater jeszcze wróci (i to już niebawem).
Epilog postanowiłam opublikować właśnie dzisiaj, ponieważ mija dokładnie rok od  założenia bloga. 

Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam.
Umówmy się tak, jeżeli jakiś wątek został niewyjaśniony, wytknijcie mi to w komentarzach. Jeżeli przytyków będzie bardzo dużo, możliwe, że napiszę jeszcze jeden dodatkowy rozdział, taki wyjaśniający, zawierający tylko myśli Kamili. 
Planuję również świąteczny bonus *ale nie wiem co z tego wyjdzie*. Możliwe więc, że jeszcze się spotkamy. 
Tymczasem odsyłam Was na mojego drugiego bloga http://milion-powodow.blogspot.com/ gdzie niedługo również się coś pojawi. 
Mam w planach jeszcze kilka(naście!) historii, więc nie żegnam się na zawsze. 

Proszę jeszcze każdego kto czytał o pozostawienie po sobie śladu. Bardzo mi na tym zależy. Chcę chociaż raz zobaczyć ilu Was jest naprawdę. Komentarze mogą być anonimowe, wcale mi to nie przeszkadza.

Buziaki, Wasza na zawsze, Dream :* <3 <3 <3

sobota, 10 grudnia 2016

LIEBSTER AWARD

Heyka!

Dość długo mnie tu nie było, wiem. Ale obiecuję, że jutro coś się tu pojawi. Mam nadzieję, że Was tym nie zawiodę.

A teraz przejdźmy do Liebster Award. Jest to trzeci raz kiedy "Walka z losem" otrzymała taką nominację. Dzisiaj muszę odpowiedzieć na, jeśli się nie mylę to trzy zestawy pytań. Więc do roboty :D


#1 Nominacja od Magdzinska_volley

1. Ulubiony klub Plus Ligi?

PGE Skra Bełchatów 

2. Ulubiony polski i zagraniczny siatkarz?

Z polskich nie umiem wybrać jednego. A z zagranicznych to Srećko Lisinac, Nicolas Uriate i Facundo Conte.

3.Czy jesteś za grą Leona w reprezentacji Polski?

Nie. Pomimo szacunku do tego zawodnika uważam, że nazwa zobowiązuje i jest to REPREZENTACJA POLSKI i powinni grać sami Polacy. Mamy dostatecznie dużo świetnych zawodników i nie ma potrzeby, aby grał w reprezentacji obcokrajowiec.

 4.Czy grasz w siatkówkę, a jeśli grasz to na jakiej pozycji?

Nie gram zbyt dużo. Ale jak już wchodzę na boisko to w roli przyjmującej lub libero.

 5.Siatkarski autorytet?

Krzysztof Ignaczak, Michał Kubiak i Paweł Zagumny.


#2 Nominacja od sandraola97

1. Jak masz na imię?

Klaudia.

2. Jaka jest Twoja ulubiona książka?

Cała seria "Harry Potter", seria "Dary Anioła", seria "Trylogia Czasu" oraz "Życie to mecz".

3. Byłaś kiedyś na meczu, jeśli tak to kto grał na pierwszym?

Niestety, nie miałam jeszcze okazji być na meczu. Ale mam zamiar nadrobić to w 2017.

4. Ulubiony klub siatkarski?

PGE Skra Bełchatów.

5. Grasz w siatkówkę? Jak tak to na jakiej pozycji?

Jak mówiłam wcześniej. Nie gram zbyt dużo. Ale jak już wchodzę na boisko to w roli przyjmującej lub libero.

6. Ulubiony komentator siatkarski.

Krzysztof Ignaczak.

7. Ulubiony cytat siatkarski?

Nie pamiętam kto powiedział te słowa, ale zawsze mnie urzekają:
"Razem są tak wysocy jak dziesięciopiętrowy budynek. Razem ważą tyle co spory samochód. Razem są też najlepsi na świecie"

8. Jaki sport lubisz oprócz siatkówki?

Skoki narciarskie i piłkę ręczną.

9.Co lubisz robić w wolnym czasie?

Od kiedy zaczęłam technikum nie mam zbyt wiele wolnego czasu.

10. Jakiej muzyki słuchasz?

Co wpadnie w ucho. Od Tedego, przez Zeusa do Marty Bijan i OneRepublic.

11. Ulubiona pora roku?

Zdecydowanie lato. Nienawidzę jak jest mi zimno.


#3 Nominacja od Misia 13

1.Dlaczego siatkówka?

Dlaczego oddychasz?

2.Twoje największe marzenie?

Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.

3.Twoje połączenie idealnych sportowców?

Nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Chyba reprezentacja z 2012 i 2014. Większość nazwisk się powtarza, ale po połączeniu jest idealnie.

4.Kot czy pies?

Chomik.

5.Ostatnio przeczytana książka?

"Życie to mecz" po raz kolejny.

6.Kto według ciebie wygra Plusligę w tym sezonie?

Nie mam pojęcia. Chciałabym, żeby była to Skra.

7.Najlepsze wspomnienie?

Oglądanie z młodszym bratem meczu ostatniego na kwalifikacjach do IO. Pokazywałam mu zawodników. Mówiłam jak się nazywają. I w głowie utknęło mu jedynie "Kurka". I przez cały czas krzyczał "Dawaj, Kurka. Wygracie". I wygrali.....

8.Ulubiony zagraniczny klub?

Nie mam.

9.Najciekawsze opowiadanie?

Po przeczytaniu takiej ilości nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Jest ich tak dużo....

10.Dziesięć faktów o tobie?

 * Uczennica Technikum Geodezyjnego.
 * Mam na komputerze zaczętych 15 różnych opowiadań. Większości z nich zapewne nigdy nie opublikuję.
 * Zanim cokolwiek napiszę, tygodniami, a nawet miesiącami chodzę i układam sobie scenariusz w głowie.
 * Prolog do "Walki z losem" powstał na lekcji języka polskiego w gimnazjum.
 * Za równe dwa miesiące będę miała 17 lat.
 * Jestem blondynką.
 * Nie lubię fizyki.
 * Zawsze walczę o swoje.
 * Jestem uparta, wyszczekana, wredna i *według wielu osób* zbyt pewna siebie.
 * Mam dobrą pamięć do wszelkiego rodzaju kawałów.


Nominuję:
http://crazy-volleyball.blogspot.com/
http://help-me-carry-this-weight.blogspot.com/
http://wspomnieniaczasembola.blogspot.com/
http://dzieciecaigraszka.blogspot.com/
http://wracam-po-latach.blogspot.com/

Moje pytania:

1. Jak długo piszesz?
2. Z jakim siatkarzem opowiadania lubisz?
3. O kim najłatwiej Ci się pisze?
4. Skąd pomysł na opowiadanie?
5. Ulubione opowiadanie? Dlaczego właśnie to?


Dziękuję bardzo.
Zapraszam Was na jutro, ponieważ coś się pojawi.
Buziaki, Dream :* <3


sobota, 19 listopada 2016

Rozdział 54

-Ala, następną piłkę chcę bardzo wysoką, bo jedna z damulek się wściekła- powiedziałam.
-Zrozumiałam. Przetworzyłam. Zarejestrowałam- odpowiedziała rozgrywająca. Kolejna akcja.
Dostaję wedle obietnicy wysoką piłkę. Wcześniej jednak Patrycja musiała się po nią ostro rzucić, żeby to wybronić.
-Jak dalej tak dobrze ci będzie szło, to załatwię ci numer Kubusia- uśmiechnęłam się do niej.
-Tego bruneta, na którego się tak gapi?- podchwyciła od razu Ala.
-Tego samego- odpowiedziałam.
-Nie zależy mi- stwierdziła Patka, kiedy się ustawiłyśmy na swoich pozycjach.
-Nie kłam- powiedziałam, i w tej samej chwili skakałam już do ataku. Aut. Wedle sędziego. Pokazujemy trenerowi challenge. Czekamy na wynik. Jest boisko! Wiedziałam! Punkt dla nas.
-Skąd wiedziałaś?- pyta trener.
-Czułam to! W lewym jajniku!- odpowiedziałam, co spowodowało nasz wspólny wybuch śmiechu. Gra stała się bardzo wyrównana. Szłyśmy punkt za punkt. Brazylijki nie odpuszczały.
-Teraz albo nigdy- warknęła Patrycja przy stanie 22:22. Chwilę później zdobyła dla nas 23 punkt. Uśmiechnęłam się widząc, że przyjaciółka kolejny raz podczas dzisiejszego meczu spojrzała w stronę Kuby. Ten również nie odrywał od niej spojrzenia. Robię się zazdrosna. To mój przyjaciel. Zaśmiałam się w duchu i poszłam na zagrywkę. Wykonałam rytuał i posłałam piłkę na drugą stronę siatki. Libero rzuca się do obrony. Rozgrywająca dostaje paskudną piłkę. I zamiast wystawiać, to przebija na naszą stronę. Kompletnie zaskoczona, reaguję w ostatnim momencie, rzucam się i udaje mi się wybronić piłkę, by już po chwili wybić się i władować ją z całej siły w parkiet. Wylądowałam i wzięłam głęboki oddech.
-Co? W trakcie akcji nie miałaś czasu?- zaśmiała się Patrycja.
-No tak wyszło- odpowiedziałam ze śmiechem.- A ty co, nie gapisz się na trybuny?- odgryzłam się. Patrycja tylko się uśmiechnęła. Kolejna moja zagrywka. 24:22 dla nas. Jeden jedyny punkt dzieli nas od złota. Kolejny raz wykonuję rytuał i posyłam piłkę na drugą stronę. Przeciwniczkom udaje się zdobyć punkt. Klnę pod nosem i ustawiam się na swojej pozycji. Na ugiętych nogach. Patrzę kapitance przeciwników prosto w oczy. Uśmiecham się delikatnie, co dziewczyna odwzajemnia. Mam wrażenie, że bym ją polubiła. Zagrywka. Mocna. Nawet bardzo. Patrycja odbiera i w ładnym stylu podaje Ali, która rozgrywa do mnie. Raz, dwa, trzy, wyskok! Uderzam mocno, pewnie. Obijam blok i piłka opada tuż za siatką po stronie przeciwniczek. Gwizdek sędziego. Nasze łzy. Wpadamy sobie w ramiona. Skaczemy, cieszymy się, przytulamy, płaczemy.
-Kto jest Mistrzem Świata?!- pyta pan Mikołaj.
-Polska!- odkrzykujemy.
-KTO?!!
-POL-SKA!- krzyczymy ze łzami w oczach. Podchodzimy i podajemy ręce przeciwniczkom. Idę pierwsza, za mną reszta dziewczyn. Przeciwniczki tak samo, przodem puściły kapitan.
-Congratulations!- mówi dziewczyna i szeroko się uśmiecha.
-Oh, thank you- odpowiadam z uśmiechem.
-This is the best day on your life?- zapytała ze łzami w oczach.
-No. This is the best day on our life- odpowiadam i wskazuję na stojące za mną dziewczyny z drużyny.
-Oh, yes. Sorry. Once again, congratulations- dodaje i podaje rękę stojącej za mną Ali. Ja również podaję rękę kolejnej zawodniczce. I w ten sposób zakończył się mecz finałowy. Kiedy skończyłyśmy się cieszyć w naszym gronie, ruszyłyśmy w stronę trybun. Na początku wylądowałam oczywiście w ramionach taty. Długo mnie ściskał, przytulał, gratulował.
-Jesteś najlepsza, córeczko. Kocham cię- wyszeptał.
-Dziękuję tato. Ja ciebie też bardzo kocham- odpowiedziałam. Przyjęłam gratulacje od wszystkich i ruszyłam z dziewczynami do szatni. Prysznic, przebrałyśmy się i wyszłyśmy na ceremonię wręczenia nagród. Najpierw nagrody indywidualne. Najlepszą przyjmującą została Patusia. Uściskałam ją, zanim wyszła odebrać nagrodę.
-Teraz zasłużyłaś na numer Jakuba- szepnęłam.
-Liczę na to- usłyszałam w odpowiedzi i już jej nie było. Po chwili usłyszeliśmy z głośników po angielsku:
-A MVP Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Juniorek zostaje...Reprezentantka Polski KAMILA WLAZŁY!- stałam zamurowana. Dziewczyny zaczęły się na mnie rzucać, ściskać. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Otarłam ją i wyszłam po nagrodę. Widziałam moich bliskich. Mama płakała. A tata ocierał łzy wzruszenia cały czas szeroko się uśmiechając i uważnie przyglądając wszystkiemu.
-Gratuluję- powiedział pan wręczający mi nagrodzę.
-Dziękuję- odpowiedziałam. Ładny uśmiech do zdjęcia. Jedno, drugie. Zdjęcie grupowe. Jedno, drugie. Dziękujemy. Wróciłam do dziewczyn. Teraz czas na Nasze medale. Trzecie miejsce- Serbia. Drugie Brazylia. Pierwsze Polska. Cieszyłyśmy się jak nienormalne. Przyszedł czas na odebranie pucharu. Jako kapitan, to ja miałam to zrobić. Podeszłam więc na odpowiednie miejsce i już po chwili trzymałam trofeum w dłoniach. Skarb. Zeszłam z nim do drużyny i uniosłam przed nimi w geście zwycięstwa. I na koniec hymn. Nasza flaga jechała w górę. Coś niesamowitego.
Mecz skończył się po 20, a w hotelu byliśmy dopiero około 23. Tak długo zeszło. Nie było czasu, aby dłużej świętować. Poszłyśmy spać. Następnego dnia. Pakowanie i na lotnisko. Lecimy do domu. My miałyśmy samolot o 12. Rodzice i cała reszta lecieli o 9. Tak bardzo chciałam się z nimi zabrać, ale niestety. Jako kapitan muszę udzielić wywiadów. Wysiadłyśmy z samolotu i przywitała nas spora grupa ludzi bijących brawa. Podszedł reporter i zapytał.
-Szczęśliwe?
-Bardzo- odparłam.
-A zmęczone? Mistrzostwa Świata to jednak długi turniej.
-Jakieś zmęczenie oczywiście odczuwamy. Ale byłyśmy na tyle dobrze przygotowane, że ani długość turnieju ani poziom trudności nie sprawiły nam problemu- odpowiedziałam.
-Jakie to uczucie pokonać Brazylię w finale.
-Oj, wspaniałe. Wspomnienia, które zachowamy na zawsze są naprawdę niesamowite.
-Tak wspaniałe, jak jedna z akcji wczorajszego meczu w trzecim secie? Udało się pani wybronić bardzo trudną piłkę i zaraz potem ją zaatakować.
-Wydaje mi się, że ta akcja nie jest aż tak wspaniała. Mecz, doświadczenie nabyte podczas zawodów. To jest coś, co zostanie z nami na zawsze- odpowiedziałam. Kiedy skończyła się seria pytań, wsiadłam do autokaru i chciałam znaleźć się w domu. Na miejscu byłam po nieco ponad godzinie. Rozpakowałam się i usiadłam z rodzicami na tarasie. Tymek spał, a Arek był u Winiarskich. Siedzieliśmy w ciszy delektując się swoją obecnością. Nagle dostałam Sms.
Mogę liczyć na numer tej uroczej brunetki?
Odczytałam i szeroko się uśmiechnęłam.
Mówisz o Patrycji?
Odpisałam Kubie, chociaż doskonale wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.
No ty się do uroczych nie zaliczasz :P
Odpisał mi przyjaciel.
Nie masz co liczyć na numer Pati.
Napisałam.
Ale czemu?
Kam!
Przepraszam
Kami
Słoneczko
Wybacz.

Zaśmiałam się czytając kolejne wiadomości. Napisałam do Patrycji.
Kuba bardzo nalega, żeby dostać twój numer.
Odpowiedź przyszła praktycznie od razu:
Jak bardzo?
Uśmiechnęłam się mając przed oczami obraz rozentuzjazmowanej przyjaciółki.
Bardzo.
Wystukałam na klawiaturze.
W takim razie zezwalam ci na udzielenie mu tej jakże cennej informacji.
Kolejny raz zaczęłam się śmiać.
Zapewne chłopak bardzo się ucieszy.
Po czym wysłałam Kubusiowi numer Patki.
-Idę wziąć prysznic i kładę się spać. Tęsknię za moim łóżkiem- powiedziałam do rodziców.
-A kolacja?- zapytała mama z troską.
-Nie jestem głodna- odpowiedziałam i weszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się na moim ukochanym łóżku.

*****************
Witam!
Jeśli ktoś liczył na to, że pozwolę im przegrać ten finał, to się grubo mylił. Nie mogłam im tego zrobić. Za bardzo się z nimi zżyłam.
To chyba tyle.
Buziaki, Dream <3 :*

niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 53

-No?- zapytałyśmy zniecierpliwione. Trener głośno westchnął i powiedział:
-Brazylia- zapanowała grobowa cisza. Spojrzałyśmy po sobie i kiwnęłyśmy głowami. Dziewczyny zaczęły kolejno rozchodzić się do pokoi. Kiedy na korytarzu zostałam już tylko ja i pan Mikołaj powiedziałam:
-To niemożliwe. Wielka i niepokonana Brazylia i my. Polki, o których pierwszy raz usłyszano.
-To nie oznacza jeszcze, że nie mamy szans na wygraną- stwierdził trener.
-Możliwe- odparłam- Dobranoc- dodałam jeszcze i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam siły na prysznic. Ubrałam piżamę i poszłam spać.
-Cześć słoneczko- powiedziała babcia.
-Babciu? Cześć! Co ty tutaj robisz?- zapytałam.
-Przyszłam z tobą porozmawiać.
-Ale... o czym?- zapytałam zdziwiona.
-Nie bój się o mecz. Daj z siebie wszystko i będzie dobrze. Nie gwarantuję ci, że wygracie, ale wiele się tu nauczysz.
-Jesteś pewna?- zapytałam zaskoczona.
-Tak kochanie. Posłuchaj, jestem tu po raz ostatni.
-Dlaczego?
-Więcej mnie już nie puszczą. Posłuchaj. Walcz o swoje życie. Nigdy się nie poddawaj. Spełniaj marzenia. I pamiętaj rozmowa jest ważna- zakończyła, po czym zniknęła.
Obudziłam się i gwałtownie usiadłam na łóżku. Okej, to było dziwne. Rozmowa jest ważna? Co to ma znaczyć? Postanowiłam się tym nie dręczyć i poszłam dalej spać.
Następny dzień od rana był nerwowy. Chodziłyśmy poddenerwowane. Na treningu, który był o 11, nikt nie mógł się skupić.
-Cholera jasna! Tak nie będzie!- warknął wściekle pan Mikołaj.- Do mnie! Wszystkie! W tej chwili!- podeszłyśmy ociągając się.
-Co się trener tak ciska?- zapytała Ala niezadowolona.
-Bo was nie poznaję!- wybuchł trener.- Co z wami do kurwy nędzy?! Gdzie są te zmotywowane i pewne siebie dziewczyny, które przyjechały tu po złoto?!
-Umarły, po informacji z kim grają ostatni mecz- mruknęła pod nosem Patrycja. W duchu przyznałam jej rację.
-Co z tego, że to Brazylia?!- zapytał pan Mikołaj. Był na skraju wytrzymania. Wcale mu się nie dziwię.
-Cześć Mikołaj- usłyszeliśmy przy drzwiach. Odwróciliśmy głowy w tamtą stronę i zobaczyliśmy Igłę i Miśka we własnej osobie.
-Winiar?!- zapytałam zaskoczona.
-Cześć młoda- powiedział, po czym do mnie podszedł i mocno mnie przytulił.
-Boję się- wyszeptałam mu do ucha.
-Wiem, młoda, wiem- odpowiedział mi szeptem.
-Możemy pomóc?- zapytał Igła trenera.
-Proszę bardzo. Ja nie wiem, jak z nimi rozmawiać- westchnął pan Mikołaj, usiadł na krześle i ukrył twarz w dłoniach. Igła podszedł do niego i zaczęli o czymś rozmawiać.
-Posłuchajcie, doskonale wiemy, co czujecie. Dwa lata temu byliśmy w tej samej sytuacji. Jak pewnie wiecie byłem wtedy kapitanem. Nie było ani mi ani chłopakom łatwo. Strach przejmował nad nami kontrolę. Przez cały czas. Opanowywał nas. Wypełniał. Zjadał od środka. To było trudne. W gardle narastała coraz większa gula. Bardzo ciężko było ją przełknąć.
-Więc co panowie zrobili?- zapytała Patka.
-Głęboki oddech. Uspokojenie umysłu. Przełknięcie guli w gardle. I ciężka. Cholernie ciężka praca. Harowaliśmy jak woły, aby dotrzeć do tego finału. Wiedzieliśmy, że tak łatwo go sobie nie odpuścimy. I się udało. Wygraliśmy.
-Co mamy więc zrobić?- zapytałam.
-Uspokoić się. Odprężyć- powiedział Igła.- To co powiedział Misiek. Głęboki oddech. Opanowanie myśli. Zaciśnijcie zęby i pokażcie, że jesteście najlepsze. Przecież jesteście. Widziałem, jak gracie. Do jasnej cholery, dziewczyny jesteście najlepsze i czas to wreszcie pokazać!- krzyknął. Uderzyły w nas te słowa.
-Racja. Przecież przyjechałyśmy tu po złoto!- odparłam pewnie.
-I nie pozwolimy żeby jakaś tam Brazylia odebrała nam szansę na spełnienie marzeń!- dodała zdeterminowana Ala.
-Kto wygra mecz?!- zapytał Misiek z szerokim uśmiechem.
-Polska!- krzyknęłyśmy.
-Kto?!
-POLSKA!
-I takie podejście jest właściwe. My już nie przeszkadzamy- dodali i wyszli.
-Wracamy do treningu- powiedział pan Mikołaj. I odmieniło się wszystko. Grałyśmy zupełnie inaczej. Gra zaczęła nam się kleić. Wychodziło dosłownie wszystko.
Po powrocie do hotelu i zjedzonym obiedzie, zeszłam do pokoju do rodziców. Zapukałam.
-Proszę!- krzyknął tata. Weszłam do środka i uśmiechnęłam się do niego.
-Mogę?- zapytałam.
-Jasne, wchodź- powiedział i usiadł na łóżku wyciągając swoje długie nogi. Zajęłam miejsce obok niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.- Co jest słoneczko?
-Boję się tato- szepnęłam.- Misiek i Igła nas zmotywowali, ale to nie zmienia faktu, że się boję. Boję się, że nie podołam. Nie poradzę sobie. Jestem kapitanem i nie mogę pokazać słabości. Ale tak naprawdę, to nie jestem pewna, czy uda mi się skończyć porządnie chociaż jeden atak- wyznałam szczerze nie hamując łez, które zaczęły plamić koszulkę taty.
-Jesteś świetną zawodniczką i genialnym kapitanem. Nie możesz się poddać. Musisz walczyć. Kiedy my graliśmy o mistrzostwo, też było nam ciężko. Ale się nie poddaliśmy. Nigdy nie wolno się poddawać, nie zapominaj- powiedział i pocałował mnie w głowę. Wtuliłam się w niego mocniej i zamknęłam oczy.
-Śniła mi się babcia- odezwałam się po dłuższej chwili milczenia i opowiedziałam tacie mój sen. Nic mi nie odpowiedział. Byłam mu za to wdzięczna. Po prostu ze mną był. Dawał mi niesamowite wsparcie samą swoją obecnością. Po godzinie, która trwała dla mnie jak minuta wstałam, pożegnałam się z tatą, wzięłam zapakowaną torbę z pokoju i zeszłam do holu. Tam na kanapie siedział Filip razem z Kubą.
-Kubuś?!- zapytałam zaskoczona.
-Cześć Kam- odpowiedział i wstał, po czym mnie przytulił. Mocno objęłam chłopaka i zapytałam:
-Co ty tu robisz?
-We Włoszech? Mieszkam głuptasku- zaśmiał się i pocałował moje czoło. Filip zaczął gwałtownie kaszleć.
-Jestem tu- powiedział.
-Nie da się ukryć- odparłam szeroko uśmiechnięta. Winiarski podszedł do mnie i objął ramieniem.
-Fajna niespodzianka, nie?- zapytał.
-Najlepsza- uśmiechnęłam się i pocałowałam jego policzek.
-Kama, jedziemy!- powiedziała Patrycja podchodząc do nas.- Także pożegnajcie się i jedziemy rozwalić Brazylię.
-Bardzo pozytywne podejście, podziwiam- odezwał się Kuba. Oczy mu się zaświeciły na widok niewysokiej brunetki.
-A co? Mam się przejmować? Z takim podejściem nigdy niczego nie wygramy. A jesteśmy w finale, więc to o czymś świadczy- odpowiedziała przyjmująca. O, proszę. Jej też oczka się zaświeciły na widok Kubusia.
-Poznajcie się, Pati, to jest Kuba, mój przyjaciel, który obecnie mieszka we Włoszech. Kuba, to jest Patrycja, genialna przyjmująca z Gdańska- dokonałam prezentacji.
-Kuba- chłopak wystawił rękę w stronę dziewczyny.
-Patrycja- odpowiedziała brunetka i uścisnęła rękę chłopaka pewnie patrząc mu prosto w oczy. Chłopak równie pewnie odwzajemniał spojrzenie. Coś czuję, że będą z tego dzieci.
-Dobra, my lecimy! Do zobaczenia na hali- powiedziałam, pocałowałam Filipa w usta, Kubę w policzek i zgarnęłam Patrycję do autokaru. Zajęłyśmy miejsca na samym tyle, po czym wlepiłam w przyjaciółkę wyczekujące spojrzenie.
-No co?
-Spodobał ci się, co?- zapytałam nie ukrywając uśmiechu.
-Nie powiem, zawsze miałam słabość do brunetów- odparła uśmiechnięta dziewczyna i oparła głowę na siedzeniu.
-Wiedziałam- mruknęłam i wygodnie usadowiłam się na fotelu. Po kilkunastu minutach byłyśmy na hali. Poszłyśmy do szatni. Przebrałyśmy się i czekałyśmy na to, co ma nam do powiedzenia trener. Ten tylko przejechał po nas wzrokiem z delikatnym uśmiechem i powiedział:
-Wiecie doskonale, po co tu jesteśmy. Przekonany jestem, że dacie z siebie wszystko. Nie gwarantuje ani wam, ani sobie, ani nikomu innemu, że wygracie. Ale jesteście świetnie przygotowane i gwarantuję wszystkim, całemu światu, że doświadczenie tu zdobyte, zostanie wam do końca życia. Pokażcie Brazylijkom na co was stać. Grajcie swoją siatkówkę. Wtedy będzie idealnie. Wierzę w was dziewczyny. Dla wszystkich to było idiotyczne, że ja, gówniarz świeżo po szkole przejmuję reprezentację, ale ja nie słuchałem opinii innych. Kierowałem się pod prąd i się opłaciło. Jestem od was niewiele starszy i jesteście dla mnie jak młodsze siostry- mówił, a my wszystkie patrzyłyśmy na niego ze łzami w oczach.- Nie obchodzi mnie ani wynik dzisiejszego meczu ani to, co mówią inni. Dla mnie jesteście najlepsze- zakończył. Po takim przemówieniu wyszłyśmy na boisko.
Mecz od początku był bardzo zacięty. Brazylijki cały czas utrzymywały przewagę jednego punktu. Jednak nie zwracałyśmy na to większej uwagi i w pełni poświęcałyśmy się grze. Wreszcie przy stanie 22:20 wypracowałyśmy dwupunktową przewagę. Udało nam się utrzymać ją do końca seta dzieki czemu wygrałyśmy 25:23. Na drugiego seta wchodzimy mocno skupione i bardzo zdeterminowane. Rzuciłam okiem na trybuny, gdzie siedzieli moi bliscy. Patrycja spojrzała w tą samą stronę i uśmiechnęła się do Kuby. Z tego na pewno będą dzieci! Ja to wiem! Kolejnego seta rozpoczęłyśmy świetną serią zagrywek Ali. Przy stanie 5:1 Brazylijkom udało się wreszcie przejąć piłkę. Były bardzo niezadowolone, widziałam to w ich oczach. Najbardziej opanowana z nich wszystkich była kapitan. Drugiego seta wygrałyśmy pewnie 25:20. Ostatni set był naszymi drzwiami do sukcesu. Zostało tak niewiele a zarazem tak dużo. Jesteśmy tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Zacisnęłam zęby i skupiłam się na grze. Teraz w oczach przeciwniczek widziałam strach. Nie skupiałam się jednak na tym, lecz dało mi to nieukrywaną satysfakcję. Ten set również szedł nam dobrze. Przy stanie 17:15 dla nas skoczyłam do pojedynczego bloku. Wyciągnęłam się najmocniej jak potrafiłam. Chyba pierwszy raz w życiu mój blok był tak wysoki. I udało się. Pewnie zablokowałam lecącą piłkę. Wylądowałam na ziemi i odwróciłam się, widząc wściekłe spojrzenie jednej z przeciwniczek.
-Ala, następną piłkę chcę bardzo wysoką, bo jedna z damulek się wściekła- powiedziałam.
-Zrozumiałam. Przetworzyłam. Zarejestrowałam- odpowiedziała rozgrywająca. Kolejna akcja.

******************************
No to ten tego.... Szybko, ale przez moją ukochaną bezsenność mam już połowę następnego rozdziału, więc możecie się go niedługo spodziewać :D
Całkiem mi się podoba. Chyba wracam do stanu pisania sprzed wakacji, czyli mam i pomysły i mnóstwo energii.
Buziaki, Dream :* <3

piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 52

Nie spodziewałam się takiej pobudki...
-Kami!- usłyszałam Arka, po czym poczułam, jak coś wskakuje na moje łóżko. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Arka.- Cześć!- powiedział uśmiechnięty i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk szczęśliwa i zapytałam:
-A co ty tu robisz?
-No przyleciałem ci kibicować!- odpowiedział uśmiechnięty.
-I to nie sam- usłyszałam przy drzwiach. Podniosłam głowę i zobaczyłam tatę i mamę, która trzymała Tymka. Pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam się tacie na szyję. Mocno mnie przytulił, a w moich oczach zebrały się łzy.
-Kami!- powiedział tym razem Tymek i wyciągnął ręce w moją stronę. Wzięłam go od mamy i mocno uściskałam. Tak się cieszyłam, że ich widzę. Po chwili tata wziął ode mnie Tymka, a ja mocno przytuliłam mamę. Stałyśmy tak w uścisku, a z moich oczu leciały łzy.
-Nie płacz, kochanie- poprosiła mama.
-Kiedy ja jestem taka szczęśliwa, że was widzę- odpowiedziałam nie odsuwając się od niej. Po chwili jednak to zrobiłam i szeroko się do nich uśmiechnęłam.- Jesteście sami?- zapytałam zaciekawiona.
-No prawie- odpowiedział tata i się odsunął. W progu oparty o framugę stał Filip. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, co było ciekawe, bo mój uśmiech już był ogromny i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Cześć maleństwo- wyszeptał mi do ucha. A ja poczułam kolejną falę łez.
-Tak się cieszę, że tu jesteś- wyszeptałam nie puszczając go.
-Zostawimy was samych. Pójdziemy się przejść- powiedział tata i całą czwórką wyszli z pokoju zamykając drzwi. Wtedy Filip wpił się w moje usta. Kiedy już odsunęłam się od chłopaka, ten złapał w dłonie moją twarz i starł łzy z moich policzków.
-Kiedy przyjechaliście?- zapytałam.
-Przylecieliśmy. Dzisiaj w nocy- odpowiedział i znowu mnie przytulił. Odsunęłam się od niego, złapałam za rękę i pociągnęłam w stronę łóżka. Chłopak położył się, a ja obok niego, mocno się w niego wtulając.- Ale ja za tobą tęskniłem- wyszeptał chłopak i pocałował mnie w głowę.
-Ja za tobą też- odpowiedziałam.
-Kamaaaa.... Ja chyba przeszkodziłam- powiedziała Patrycja, która nagle wpadła do pokoju bez pukania. Widząc jej minę zaczęłam się śmiać.
-No już, już. Bo się udusisz- stwierdził Filip.
-Haha, bardzo zabawny jesteś- burknęłam na niego.
-Wiem- odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
-A idź obrzydliwcu- machnęłam na niego ręką, po czym się podniosłam.- O co chodzi Patka?- zapytałam dziewczynę, która cały czas stała w pokoju.
-Trener chce cię widzieć za dziesięć minut. Chce najpierw tobie powiedzieć z kim gramy ten cholerny półfinał- poinformowała mnie.
-Jasne, dzięki. A tak w ogóle, to poznajcie się. Filip, to jest Patrycja, przyjmująca moja kochana. Patka, to jest Filip mój chłopak.
-Kochany oczywiście- powiedział Winiarski.
-Chciałbyś- stwierdziłam. Szybko się ogarnęłam i wyganiając Filipa z mojego pokoju poszłam do trenera. Siedział z grobową miną na fotelu, tym samym co ostatnio.
-Usiądź- powiedział. Usiadłam na tym samym miejscu, co kilka dni temu.- Stwierdziłem, że jako kapitan, powinnaś dowiedzieć się pierwsza.
-Z kim?- zapytałam poważnym tonem.
-Serbia- odpowiedział.- A w finale albo Brazylia albo Rosja.
-Wyrok zapadł- stwierdziłam. Pana Mikołaja bardzo to rozbawiło.
-Co myślisz?- zapytał.
-Serbki mają wysoki blok, ale to ich jedyny atut. W całej reszcie znacznie od nas odstają- powiedziałam.
-Jesteś bardzo spostrzegawcza.
-Wiem- odpowiedziałam nieskromnie.
-Przekażesz dziewczynom?- zapytał.
-Jasne. Mam tylko jedno pytanko- dodałam.
-Tak?
-Rosja czy Brazylia?
-Nie wiem- westchnął.- A bardzo bym chciał. Niestety nie mam nawet faworyta.
-Ja też nie.
-Damy radę- powiedział trener z uśmiechem.
-Nie wątpię- odpowiedziałam.- Będzie dzisiaj trening?
-Nie. Dzisiaj dam wam wolne. Nie tylko do ciebie przyjechali goście- powiedział i się uśmiechnął.
Cała reszta dnia minęła bardzo spokojnie. Następnego dnia o piętnastej grałyśmy mecz z Serbkami. Wyszłyśmy zdeterminowane na boisko. Rozejrzałam się po trybunach i zobaczyłam rodziców, Krzyśka, Filipa, Arka i Tymka. Uśmiechnęłam się do nich i zaczęłam rozgrzewkę. Pierwszy set ani trochę nie układał się po naszej myśli. Dostawałam niewiele piłek od rozgrywającej, więc nic nie mogłam zrobić. Pierwszy set przegrałyśmy 25:20. Zeszłyśmy na przerwę i trener powiedział do rozgrywającej:
-Monika, siadasz na ławkę, Ala wchodzisz za nią.
-Ale trenerze- próbowała coś wskórać Monika.
-Widzisz, że wyczuły atak ze środka i skutecznie go blokują, więc po co dalej tam wystawiasz piłki?- zapytał trener wściekły.
-Ja chciałam tylko...
-Nie interesuje mnie to! Wracamy na boisko- powiedział. Weszłyśmy na płytę boiska z nadzieją wygrania drugiego seta. Ala wystawiała mi dużo więcej piłek. Kończyłam prawie każdy atak. Czułam, że idzie mi nieźle. Nawet potrójny blok nie mógł mnie zatrzymać. Dzięki temu wygrałyśmy drugiego seta 25:18. Trzeci od początku szedł nam świetnie. Było widać, że wszystkie dajemy z siebie dwieście procent. Dzięki naszemu zaangażowaniu wygrałyśmy trzeciego seta 25:20. Przyszedł czas na czwarty, prawdopodobnie ostatni set. Walka od początku szła punkt za punkt. Kiedy my uciekłyśmy na dwa oczka, Serbki od razu nas doganiały. I tak przez cały set. Kiedy doszło do stanu 36:36, atakująca drużyny przeciwnej poszła na zagrywkę. Posłała mocną piłkę. Nasza libero cudem ją wybroniła, Ala wystawiła, ładną wysoką piłkę do Marty, a ta władowała ją w punkt. Tym razem zagrywka Marty. Ustawiamy się i czekamy. Jest 37:36 dla nas. Mijają sekundy, które dla mnie są wieczne. Wreszcie słyszę gwizdek sędziego. Marta posyła firmowego flota. Piłka bez rotacji bardzo często ucieka po rękach przeciwniczek. Udaje im się to jednak wybronić. Skaczę do bloku razem z Alą i Patrycją. Wyciągam ręce najwyżej jak mogę. Udaje się. Pewnie zatrzymuję piłkę, która wraca na stronę przeciwniczek. Ich libero podbija ją w ostatniej chwili. W taki sposób, że piłka leci na naszą stronę. Wyskakuję więc ponownie i wbijam ją w parkiet. Punkt z przechodzącej! Wygrywamy 38:36 i jesteśmy w finale!
Nasza radość nie miała granic. Wróciłyśmy do hotelu i siedziałyśmy na podłodze na korytarzu czekając na wiadomość o wyniku meczu Brazylii z Rosją. Panowała idealna cisza. Pan Mikołaj wystawił krzesło ze swojego pokoju i siedział razem z nami. Nerwowo obracał telefon w dłoniach. Czekał na informację od drugiego trenera co do wyniku meczu. Nagle ciszę przerwał krzyk:
-Kami!- odwróciłam głowę wyrwana z zamyślenia i zobaczyłam Tymka. Mały podbiegł do mnie i usiadł na moich kolanach.
-Cześć maluchu- uśmiechnęłam się szeroko przytulając chłopca.- Sam przyszedłeś.
-Z Fijipem. Ale posied zadźwonić- wyjaśnił maluch.
-Okej- odparłam.
-Cześć mały, jestem Patrycja- powiedziała siedząca obok mnie dziewczyna do Tymka i wystawiła w jego stronę rączkę.
-Patlycja- zaśmiał się mały i zaklaskał w ręce.
-Pati- uśmiechnęła się.
-Pati- powtórzył Tymek.- Tymek- dodał i uścisnął jej rękę. Po chwili znał już całą drużynę. Jego obecność umiliła nam czas. Koło 21 mały zaczął zasypiać mi na rękach. Zadzwoniłam więc do taty, aby po niego przyszedł. Tata zabrał Tymka i znów zapanowała grobowa cisza. Patrycja zaczęła już przysypiać na moim ramieniu. A Ala na Patrycji. I tak trochę zaczęły mnie zgniatać, ale to nic. Trener też przysypiał. Nagle zadzwonił jego telefon. Obudził się od razu i odebrał.
-Z kim?!- zapytał.
-...
-Żartujesz prawda?!
-...
-Dobra, dzięki. Są wszystkie, zaraz im powiem- powiedział i zakończył połączenie. Podniósł głowę i spojrzał na nas. -Jak myślicie?
-Niech pan powie- poprosiła Ala.
-No właśnie. Jestem już zmęczona i wolałabym iść spać.
-Ja nie wiem czy ty po takiej informacji zaśniesz- stwierdziłam.
-Dobrze, niech pan już lepiej powie.
-No dobrze- zaczął i urwał.
-No?- zapytałyśmy zniecierpliwione.

*******************
Hey!
To znowu ja. Wypowiedzi Tymka są trochę naciągane(ale to nic :D).
Jestem zadowolona.
Jak myślicie, z kim dziewczyny zagrają w finale Rosja czy Brazylia.
Buziaki, Dream :* <3

niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział 51

Wychodziłyśmy z szatni, kiedy usłyszałam znajomy głos:
-Kama!- odwróciłam się gwałtownie wyrwana ze skupienia i zobaczyłam...
Krzyśka. Igłę kochanego we własnej osobie.
-Krzysiek?!- byłam w szoku. Nie wierzyłam, w to, co widzę. Ruszyłam biegiem i uwiesiłam się na szyi libero.- Co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy się od niego odsunęłam.
-Bardzo głupie pytanie. Przyjechałem ci kibicować.
-Jak sprawa z klubem?- zadałam kolejne pytanie. Igła zacisnął usta w wąską kreskę, a ja powiedziałam szybko- Przepraszam, nie powinnam pytać.
-Spokojnie. Porozmawiamy potem. Teraz uważnie mnie posłuchaj, wy wszystkie! Wasz trener pozwolił mi udzielić wam kilku wskazówek. Wybierzcie sobie jedną strefę zagrywki i ataku i co jakiś czas je zmieniajcie. Będą zdezorientowane, to tyle- zakończył i ruszył w stronę trybun. Wyszłyśmy na boisko zdeterminowane.
-Damy radę?- zapytałam uśmiechnięta.
-Głupie pytanie- powiedziała Patrycja, na co wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Mecz się zaczął. Początkowo grałyśmy punkt za punkt. Jednak po pierwszej przerwie technicznej udało nam się uciec na trzy punkty doprowadzając do stanu 10:7. Udało nam się utrzymać tą przewagę do końca seta i wygrać 25:22. Kolejny set zaczął się serią moich zagrywek, co spowodowało, że na tablicy wyświetlił się wynik 7:2. Niesione wiatrem sukcesu wygrałyśmy drugiego seta 25:19.
-Trzeci set to formalność- powiedział trener. Kiwnęłyśmy zgodnie głowami i weszłyśmy na boisko. Nasze przeciwniczki, jakby się dopiero obudziły, zaczęły walczyć. Walka szła punkt za punkt. Przy stanie 24:24 przyszła kolej na moją zagrywkę. Trener przeciwniczek wziął czas.
-Nie ryzykuj- powiedział pan Mikołaj.
-Muszę- odpowiedziałam.
-Nic nie musisz. Puść coś łatwego.
-Jeszcze nie zwariowałam. Przy czymś łatwym będą miały dobre przyjęcie i zdobędą punkt. A przy swojej zagrywce nie mam zamiaru tracić punktów- odpowiedziałam pewnie.
-Zgoda. Ale bierzesz to na siebie, jasne?
-Jak słońce- uśmiechnęłam się uroczo.
-Libero bardzo nie lubi rzucać się na lewo. Nie wychodzi jej to dzisiaj- powiedział trener posyłając mi szeroki uśmiech. Już wiedziałam, co mam zrobić. Wróciłyśmy na boisko. Złapałam piłkę, głęboki wdech, rytuał i zagrywka. Starałam się tak nakierować piłkę, aby libero musiała rzucać się w lewo. Udało mi się i piłka po jej nieudanej obronie odleciała za bandy. Druga zagrywka. Piłka meczowa. Spojrzałam na trenera, który tylko kiwnął mi głową. Czyli mam powtórzyć to, co chwilę temu. Kątem oka zauważyłam Krzyśka. Z ruchu jego warg odczytałam:
-Nie w lewo- postanowiłam zaufać doświadczonemu libero. Po wykonaniu rytuału posłałam piłkę, mocną ale lekką. Jej rotacja była piękna. Libero musiała przed siebie rzucić się do obrony. Nie zdążyła. Piłka spadła na parkiet. W moich oczach stanęły łzy. Zaczęłyśmy się przytulać, ściskać. Wszystkie miałyśmy łzy w oczach. Nagle usłyszałam głośny krzyk:
-Hey, bitch!
-Me?- zapytałam odwracając się.
-Yes! Of cors! You are bitch- usłyszałam. Dziewczyna stała centralnie pod siatką podeszłam do niej i patrząc jej prosto w oczy zapytałam:
-You kidding, right?
-Oh, no! I'm seriously! You are bitch and you know this- odpowiedziała. Dziewczyny zebrały się wokół mnie. Obok mojej 'koleżanki' też stanęły pozostałe zawodniczki z Irańskiej drużyny.
-Please, don't be stiupid. You lose. This is a game- odpowiedziałam i odeszłam od siatki nie chcąc wzbudzać niepotrzebnej sensacji.
-This is not end!- krzyknęła jeszcze za mną ta dziewczyna.
-Spierdalaj- mruknęłam pod nosem i ruszyłam do szatni. Przebrałam się i jako pierwsza opuściłam pomieszczenie. Zachowanie tej dziewczyny doprowadziło do tego, że nie umiałam cieszyć się z wygranej.
-Zabieram cię na spacer- usłyszałam głos Krzyśka. Ignaczak stał nonszalancko opierając się ramieniem o ścianę. Podeszłam do niego i się przytuliłam.- Brakuje tu Filipa, tak mi się wydaje.
-Oj tak. Strasznie- westchnęłam.
-Chodź mała. Pogadamy- powiedział.- Rozmawiałem już z twoim trenerem i się zgodził.
-Świetnie.
-Mam wypożyczony samochód, lecimy- powiedział wesoło Krzysiek.
-Samochodem?- zapytałam rozbawionym tonem.
-Cichaj tam- machnął na mnie ręką i wrzucił moją torbę na tylne siedzenie auta.
-Zaraz pogadamy, bo mamy chyba sporo tematów- powiedziałam patrząc na Igłę- Ale najpierw dwa telefony- dodałam i wyciągnęłam komórkę.
-I jak?- zapytał tata po odebraniu.
-No właśnie, mów!- usłyszałam Winiara.
-Winiarski, co ty robisz w moim domu?- zapytałam ze śmiechem.
-To zależy o którego Winiarskiego pytasz, bo jest tu ich obecnie czterech- odpowiedział Filip.
-Tam też byłeś taki zabawny?- spytałam słodkim tonem.
-Gdzie?- Filip był wyraźnie zaskoczony.
-W dupie- odpowiedział mu Michał. Zaczęłam się śmiać razem z moimi rozmówcami.
-Ty słoneczko lepiej mów jak mecz- poprosiła mama.
-Nie mów! Ja zgadnę!- krzyknął Misiek.- Trzy zero i do domu?
-Pięć punktów i zestaw garnków dla tego pana!- zaśmiałam się.
-O tak! Wiedziałem! Brawo młoda!- ucieszył się Michał. Reszta też mi pogratulowała.
-Ja i tak pierwszy jej pogratulowałem!- krzyknął Krzysiek nagle. Włączyłam głośnomówiący, żeby libero słyszał, co mówią i sam nie musiał krzyczeć.
-Igła? Co ty tam robisz?- zapytał tata.
-Kibicuję twojej córce- odpowiedział Krzysiek.
-Wcale ci się nie dziwię. My się też tam niedługo pojawimy- powiedział Michał.
-Serio?- zapytałam zaskoczona.
-Serio, serio- odpowiedział tata. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zakończyłam połączenie.
-Wiesz już z kim gracie półfinał?- zapytał Krzysiek.
-Jeszcze nie. Wieczorem się wszystko okaże- odparłam.
-No tak. Dopiero po 17- zauważył Igła. Zatrzymał się przy jakiejś kawiarni i zapytał- Idziemy?
-Tak, tak- odpowiedziałam. Zamówiliśmy kawę i jakieś ciasto. Patrzyłam Krzyśkowi prosto w oczy. Ten po chwili milczenia zapytał:
-No co?
-Mam mnóstwo pytań, ale nie wiem jak mam cię o to wszystko spytać.
-Dawaj prosto z mostu. Dzisiaj jesteśmy w stu procentach szczerzy.
-A kiedykolwiek nie byliśmy?- zapytałam unosząc brew do góry.
-Kama, wiesz o co mi chodzi- westchnął.
-Wiem, wiem. Co z klubem?
-Koniec- westchnął.- Nie przedłużyli kontraktu.
-Przyk...- zaczęłam, ale siatkarz mi przerwał.
-Tak. Mi też. Ale już się z tym pogodziłem. Bynajmniej częściowo.
-Dlaczego przyjechałeś sam?- zapytałam.
-Musiałem odpocząć. Wszystkie minusy i plusy, przeanalizowanie całej sytuacji. Nie będę już grał. Kończę karierę sportową. Postanowiłem uciec na jakiś czas. Iwona i dzieciaki i tak dojadą. Ale Domi powiedziała, że mam ci przekazać, że ona przyjedzie tylko na finał. Na żaden inny mecz ona się nie wybiera- powiedział i uśmiechnął się na wspomnienie o córce.
-Rozumiem- odpowiedziałam.
-Jak czujesz się w roli kapitana biało-czerwonych?- zapytał Krzysiek zmieniając temat i swoją postawę. Znów był Igłą. Kelner przyniósł nam nasze zamówienie, a ja powiedziałam:
-Czuję się dobrze. Nawet bardzo. Gra idzie nam świetnie. Teraz czekamy na wyniki.
-Oj, uwierz mi. Po tym, co zobaczyłem dzisiaj wiem, że wyniki też się pojawią. Nie masz się o co martwić.
-Te słowa usłyszane od ciebie utwierdzają mnie w tym przekonaniu- odpowiedziałam z uśmiechem. Spędziłam z Ignaczakiem całą resztę popołudnia i większość wieczoru. Po powrocie do hotelu dałam znać panu Mikołajowi, że już jestem, wzięłam prysznic i się położyłam. Nie miałam siły czekać na werdykt, z kim zagramy półfinał. Wolałam dowiedzieć się jutro. Już prawie spałam, kiedy przyszedł Sms.
Masz może ochotę pogadać?
Wiadomość była od Kłosa. Postanowiłam nie zwlekać i wybrałam numer środkowego.
-Wystarczyło odpisać i ja bym zadzwonił- usłyszałam na powitanie.
-O, hej Karol. Ciebie też bardzo miło słyszeć. Nawet nie wiesz, jak się stęskniłam- powiedziałam słodkim głosem, a środkowy zaczął się śmiać.
-Brakuje nam tutaj ciebie- usłyszałam.- Filip chodzi taki przygaszony. Mariusz co chwila sprawdza telefon. Winiar nie ma z kim się dogadywać. Ja nie mam z kim się śmiać. Pusto tu bez ciebie- wyznał.
-Karolku, jak dobrze pójdzie to za maksymalnie cztery dni jestem w domu- powiedziałam.
-Serio? To jak wam tam idzie tak ogólnie? Opowiadaj- zachęcił mnie. I tak przez następną godzinę wisiałam na telefonie gadając z Karolem. Kiedy już skończyliśmy nawijać, pożegnałam się ze środkowym i poszłam spać. Nie spodziewałam się takiej pobudki...


*****************
No to ten. Cześć!
Udało mi się wyrobić, i jestem jeszcze dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba.
I liczę na zrozumienie, jeśli zrobiłam jakiś błąd w zdaniach po angielsku. Gadać trochę umiem, pisać trochę mniej :)
Buziaki, Dream <3 :*

poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 50

 Kierowałam się za końcową linię, kiedy Ala krzyknęła z kwadratu rezerwowych:
-Kurwa, Kama, weź przypierdol w tą piłkę i kończymy, bo głodna już jestem!- zaśmiałam się i spojrzałam na trenera. Kiwnął głową, dając mi tym samym informację, że mam wolną rękę.
Wykonałam mój 'rytuał', wzięłam głęboki oddech i wykonałam zagrywkę. Przez moją głowę przemknęły słowa Andrzeja, które powiedział na lotnisku "Twoim ojcem jest sam Mariusz Wlazły". Miałam wrażenie, że piłka leciała całą wieczność. Obserwowałam jej lot z zapartym tchem. Libero rzuciła się do obrony... Piłka uciekła po jej rękach! Sędzia zagwizdał, a my z dziewczynami zaczęłyśmy piszczeć, skakać, przytulać się i śpiewać. Nasza radość była nieopisana. Wygrałyśmy z Rosjankami! Po powrocie do hotelu, pierwszym, co zrobiłam, było wykonanie telefonu do taty.
-I co?- odebrał praktycznie od razu.
-Wygrałyśmy!- krzyknęłam szczęśliwa.
-Gratulacje! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Paula, dziewczyny wygrały!- krzyknął tata.
-Naprawdę?- usłyszałam po drugiej stronie, nagle w słuchawce wyraźniej było słychać głos mamy- Jejku, kochanie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Gratulacje.
-Dziękuję, mamo- odpowiedziałam.
-Jak było?- zapytał nagle tata.
-Bardzo ciężko, ale dałam radę.
-Nie wątpię- odpowiedział.- Z kim jutro?
-Ostatni mecz fazy grupowej. Z Wielką Brytanią- powiedziałam.
-Czyli lajcik.
-Nie można lekceważyć żadnego przeciwnika- pouczyłam go.
-Nie ucz ojca dzieci robić- odpowiedział tata i zaczął się śmiać.
-Chyba nie muszę, prawda?- zapytałam ironicznie.
-Kamila- powiedział ostrzegawczym tonem.
-Daj spokój, Mariusz- ofuknęła go mama.- Dobrze kochanie. My nie zabieramy ci więcej czasu. Leć odpocząć i wracaj tu do nas szybko! Z medalem oczywiście.
-Nie ma innej opcji- odpowiedziałam.- Wyściskajcie chłopaków, pa.
-Pa- odpowiedzieli jednocześnie i zakończyli połączenie. Cicho westchnęłam i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Na tapecie było nasze wspólne zdjęcie. Byłam na nim ja, Filip, mama, tata, Arek, Tymek, Olek, Antek i Michał. Zrobiła je Daga kilka dni przed moim wyjazdem. Jesteśmy na nim przytuleni i uśmiechnięci. Postanowiłam zadzwonić do Filipa. Wybrałam jego numer. Odebrał po kilku sygnałach.
-Halo?- zapytał.
-Hej Kochanie- powiedziałam uśmiechnięta. Tak, wiem, że tego nie widział!
-Kama?- zapytał.
-A kto inny?
-Racja. Głupie pytanie- stwierdził i się zaśmiał.
-Strasznie głupie- przyznałam mu rację.
-Co tam u ciebie?- zapytał.
-A nic ciekawego wiesz. Z Rosją wygrałam- powiedziałam obojętnym tonem.
-Możesz powtórzyć?- poprosił.
-No z Rosją wygrałam- odparłam.
-I dopiero teraz mi o tym mówisz?- zapytał.
-A kiedy miałam ci powiedzieć, geniuszu?- zaczęłam się śmiać. Po chwili Filip też. I tak się śmialiśmy. Kiedy się uspokoiliśmy Winiarski zapytał:
-Z kim jutro?
-Wielka Brytania- powiedziałam.
-A, to nie powinno być większych problemów.
-No niby nie- westchnęłam.
-Mała, proszę mi się tam nie załamywać, jasne?
-Nie no, pewnie. Ale wiesz co...
-Co takiego?
-Chwilę temu rozmawiałam z rodzicami i dopiero uświadomiłam sobie, jak bardzo mi was wszystkich brakuje. Jak bardzo tęsknie. I jak bardzo chciałabym usiąść teraz razem z wami na tarasie, śmiać się z taty i Miśka, którzy znowu walczyliby z grillem. Pomóc mamie i Dadze w kuchni. Wygłupiać się z chłopakami. Przytulić się do ciebie- mówiłam, a z każdym wypowiedzianym słowem mój głos coraz bardziej się załamywał.
-Kochanie- westchnął Filip.- Błagam, tylko nie płacz. Nie zniosę tego. Mi też ciebie cholernie brakuje. Najchętniej zamknąłbym cię teraz w szczelnym uścisku i nie wypuszczał.
-Kocham cię- wyszeptałam.
-Ja ciebie też, malutka- odpowiedział chłopak szeptem. Rozmawialiśmy jeszcze dość długo, dopóki nie musiałam iść na rozmowę do trenera. Pożegnałam się z Winiarskim i ruszyłam do pokoju pana Mikołaja. Zapukałam i po usłyszeniu głośnego "Proszę!" weszłam do środka.
-O, Kama, wejdź- powiedział.
-Chciał się pan ze mną zobaczyć- odparłam.
-Tak, usiądź proszę- odpowiedział. Usiadłam więc w fotelu naprzeciwko niego i wbiłam w jego oczy wyczekujące, zaciekawione spojrzenie.- Wiesz o czym chcę z tobą porozmawiać?
-Nie mam pojęcia- odpowiedziałam. Miałam dziwne wrażenie, że to będzie ciężka rozmowa. Nie ułatwiała mi niczego pozycja w której się znajdowałam. Siedziałam centralnie naprzeciw pana Mikołaja.
-Zagrałaś świetny mecz- powiedział i czekał na moją reakcję.
-Wiem, dziękuję- odparłam. Słysząc to pan Mikołaj zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Innej odpowiedzi się nie spodziewałem.
-To po co pan pyta?- spytałam zaskoczona.
-Sprawdzam. Czy twoja niezachwiana i skrupulatnie budowana przez trenera z Bełchatowa pewność siebie nadal trzyma się tak dobrze- odpowiedział z uśmiechem.
-I jakie wnioski?
-Nadal idealna- odparł, na co zaczęliśmy się śmiać. Porozmawiałam z panem Mikołajem jakąś godzinę. Rozmawialiśmy o głównie jutrzejszym przeciwniku. Nagle usłyszałam pytanie, które kompletnie zbiło mnie z tropu.- Co planujesz w przyszłości?
-Ale... W jakim sensie?- zapytałam.
-No za dziesięć lat powiedzmy- spojrzałam na niego zaskoczona.
-Ja nie wiem, co będę robić do końca wakacji, a pan mnie pyta, co będę robić za dziesięć lat- odpowiedziałam, a trener zaczął się śmiać.- To nie jest zabawne!
-Twoja mina jest- stwierdził i zaczął się śmiać.
-A pan miał plany na przyszłość w wieku niespełna siedemnastu lat?- zapytałam.
-Chciałem skończyć AWF, co mi się udało. Potem zacząłem kursy trenerskie. Miała być piłka ręczna. Zabrakło miejsc. Postanowiłem spróbować w siatkówce. Okazała się ona strzałem w dziesiątkę. Szybko piąłem się po szczeblach mojej 'kariery'. I dotarłem aż tutaj.
-Największe marzenie?- zapytałam bardzo ciekawa odpowiedzi.
-Na tą chwilę, to zdobyć złoto z wami. I w sumie, to dobrze mi w tej juniorskiej kadrze- stwierdził i się zaśmiał.
-W końcu ma pan świetne zawodniczki- powiedziałam.
-Oj tak. Wszystkie jesteście zdolne. I jak sobie tak pomyślę, że za kilka lat będę musiał was oddać, bo wszystkie będziecie za stare, to już mi smutno.
-Wypraszam sobie! Ja nigdy nie będę stara- powiedziałam machając teatralnie dłonią. Pan Mikołaj zaczął się śmiać, w czym mu zawtórowałam. Porozmawiałam jeszcze chwilę z trenerem, po czym wróciłam do pokoju i poszłam spać.
Następnego dnia przed meczem, kiedy byłyśmy już w szatni pan Mikołaj powiedział:
-Dziewczyny, pokonałyście wczoraj Rosję i to w bardzo ładnym stylu. Dzisiaj czas na Wielką Brytanię- urwał.- W sumie, to nie wiem, co mam wam powiedzieć. Niby mecz jak każdy inny, ale jakże ważny. Pamiętajcie, że wygrana 3 do 0 daje wam pewny awans dalej. To chyba tyle. Dziękuję za uwagę- zakończył, a my zaczęłyśmy się śmiać. Po kilku minutach wyszłyśmy na boisko i zaczął się mecz. Zakończyłyśmy go szybko, po półtorej godzinie wynikiem 3:0 tak, jak było w planach. Wróciłyśmy do hotelu i bez większego świętowania rozeszłyśmy się do pokoi, aby odpocząć.
Przez drugą fazę turnieju przebrnęłyśmy prawie idealnie. Uległyśmy jedynie Bułgarkom, które zaliczyły tego dnia świetny występ, przegrały jednak dwa następne mecze, co skreśliło je z dalszej walki. W sumie, to było mi ich żal, bo grały naprawdę świetnie tego dnia.
W trzeciej fazie trafiłyśmy do grupy z Iranem i Włochami. Pierwszy mecz grałyśmy z gospodyniami. Wyszłyśmy na boisko bardzo zdeterminowane. Od razu uderzyłyśmy z całą mocą, co poskutkowało tym, że bezproblemowo wygrałyśmy dwa pierwsze sety i prowadziłyśmy w trzecim 17:10. Wtedy jednak zaczęło się coś psuć. Na zagrywkę weszła rozgrywająca przeciwniczek, która zaliczyła piękną serię zagrywek doprowadzając do stanu 15:17. Było to jednak jedyny moment, w którym Włoszki mogły się wykazać. Po tym jakże bolesnym ciosie w policzek spięłyśmy tyłki i wygrałyśmy seta 25:18, a cały mecz 3:0. Nasza radość była nieopisana. Następnego dnia grałyśmy z Iranem. Nasze przeciwniczki miały jeden dzień przerwy, więc można powiedzieć, były krok do przodu. Wychodziłyśmy z szatni, kiedy usłyszałam znajomy głos:
-Kama!- odwróciłam się gwałtownie wyrwana ze skupienia i zobaczyłam...



************************
Ekhem... cześć? Tak. Tak chyba powinnam zacząć.
Przepraszam. Za to, że mnie nie ma. Za to, że nawaliłam na całej linii. Powinnam więcej czasu poświęcić temu blogowi, ale... Kurwa nie potrafię.
Chcę Wam coś wyjaśnić: rozdziały pojawiają się tak rzadko z dwóch powodów. Pierwszy, o którym już wspomniałam, czyli nauka. Zabiera mi ona cały wolny czas, a jeżeli już mam go chociaż godzinę, to zazwyczaj odsypiam. Uczę się czasem do drugiej w nocy, co chwila przypominając sobie, jak długo nic tu nie dodawałam. A drugi powód... Pisanie stało się dla mnie ciężkie. Ten rozdział powyżej jest nie najgorszy. Nie mam już z samego pisania takiej frajdy jak wcześniej. Znaczy, może inaczej. Miałam teraz taki okres, w którym pisanie nie sprawiało mi frajdy. Teraz jest już dużo, dużo lepiej. Pisze mi się prawie tak łatwo i fajnie, jak na początku.
Dziękuję za uwagę tym, co przeczytali.
Nie mam pojęcia dlaczego to napisałam. Chyba po prostu chcę być z Wami szczera.
Pozdrawiam, Wasza na zawsze, wkładająca w pisanie i blogi całe serducho, Dream <3 :*

niedziela, 9 października 2016

Rozdział 49

-Co ja mam robić, Filip?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Przede wszystkim się nie rozklejać. Pokaż, że jesteś twarda, wytrzymała. Podnieś głowę do góry i patrz przeciwniczką prosto w oczy. To zawsze dekoncentruje i zmniejsza pewność siebie.
-Filip- wyszeptałam.
-Co się dzieje, słoneczko?- zapytał spokojnym głosem.
-Tęsknię za tobą.
-Ja za tobą też. Ale niedługo się zobaczymy przecież- powiedział.
-Jak jutro przegramy, to za dwa dni- stwierdziłam.
-Kam, nawet o tym nie myśl. Rozwalicie Rosję w trzech setach, jestem tego pewien.
-Nie. Uwierz mi, że nie. Ja sobie nie poradzę. Jestem do niczego. Zwyczajnie się nie nadaję. Co ja tutaj robię w ogóle?- mówiłam, przez co coraz bardziej się nakręcałam.
-Mała, posłuchaj mnie. Jesteś najlepsza. I nie daj sobie wmówić, że jest inaczej, tak? Potrafisz wygrać z każdym. I pokażesz to jutro. I w każdym innym meczu, jasne?- zapytał, a ja czułam jak wraca do mnie cała moja pewność siebie.
-Jasne- odpowiedziałam.
-Ogracie Rosjanki bez problemu, a wiesz dlaczego?
-Olśnij mnie- poprosiłam.
-Bo wy gracie wkładając w to całe serducho, a one są tylko motorami- powiedział.- Kto wygra mecz?
-Polska- odpowiedziałam.
-Miśka, jesteś najlepsza. I nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Jasne?
-Jak słońce- stwierdziłam.- Dziękuję.
-Za co?
-Za motywację.
-Kochanie, nie masz za co dziękować. Chociaż na coś ci się przydałem- stwierdził.
-Nie denerwuj mnie- ostrzegłam.
-Przepraszam, już się zamykam!- zaczął się śmiać.
-Winiarski!
-Co?
-Nie pajacuj- westchnęłam.
-Oczywiście. Dobra Mała, ja kończę. Do usłyszenia.
-No pa- odpowiedziałam i zakończyłam połączenie. Wróciłam do pokoju i sprawdziłam torbę. Były w niej wszystkie potrzebne rzeczy, więc zarzuciłam ją sobie na ramię i zeszłam do holu hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Usiadłam na kanapie i włożyłam słuchawki do uszu. Słuchając muzyki chciałam się w stu procentach skoncentrować na moim dzisiejszym celu. Na wygranej z Rosją. Po kilku minutach w holu zaczęły pojawiać się pozostałe dziewczyny. Wszystkie, tak jak ja miały słuchawki na uszach i skupione miny. Potem przyszli również trenerzy, więc zebrałyśmy swoje rzeczy i ruszyłyśmy do autokaru. Zajęłam swoje miejsce na samym tyle i skupiłam się na mijanym przez nas krajobrazie. Czterdzieści minut później wchodziłyśmy już do szatni. Była idealna cisza. Zaczęłyśmy się przebierać. Siedziałam przy samych drzwiach. Kiedy byłam już gotowa drugi trener szturchnął moje ramie i wzrokiem pokazał w stronę drzwi. Kiwnęłam głową i wstałam. Wyszłam i spojrzałam na trenera zaciekawionym wzrokiem.
-Gotowa?
-Tak.
-A one?
-Raczej na takie nie wyglądają- stwierdziłam.
-Dlaczego?- zaczynały mnie już irytować jego pytania.
-Bo to Rosja.
-I co z tego?- zapytał całkowicie niewzruszony.
-Wielka i niepokonana- prychnęłam.
-Tak mówią- odparł i spojrzał mi prosto w oczy.
-Do czego pan pije?- zapytałam zirytowana.
-Dlaczego się boisz?
-Bo to ważny mecz- odpowiedziałam.
-Poprzednie też były ważne.
-Ale nie tak trudne jak ten. To Rosjanki! Maszyny do gry!- powiedziałam dużo głośniej patrząc mu prosto w oczy.- Nie wiem, czy jest pan tego świadom, ale ja tak! I dziewczyny też!
-Jestem, ale dlatego też jestem spokojny- odparł z niezachwianym spokojem. Nie no, przysięgam, że mnie zaraz szlag jasny trafi przy tym człowieku!
-Jest pan spokojny, bo gramy z Rosją? Fajnie wiedzieć- prychnęłam.
-Co tutaj masz?- zapytał wskazując na moją klatkę piersiową. No proszę! Zmiana tematu!
-Serce.
-Wkładasz je w grę?- spytał.
-Oczywiście. Całe!
-Wiesz dlaczego tu jesteś?
-Bo jestem dobra- powiedziałam.
-Najlepsza. Nie ma w Polsce drugiej tak dobrej zawodniczki, jak ty. Bynajmniej w lidze. Dlatego tu jesteś. Dlatego zostałaś kapitanem- nie odpowiedziałam, tylko wlepiłam w niego zaskoczone spojrzenie.- No nie patrz tak na mnie! To prawda. Może ty nie jesteś tego świadoma, ale wszyscy wokół tak. Jak myślisz, dlaczego każda rozgrywająca z którą grasz posyła ci większość piłek? Szczególnie tych decydujących?- zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.- Bo nie hamujesz ręki. Nie drży ci ona. Ładujesz ją w punkt atakiem czy kiwką.
-No i co? Bo nie rozumiem.
-Naprawdę?- westchnął trener.- Ani ja ani pan Mikołaj się nie denerwujemy, bo wiemy, że twoja pewność w ataku oraz opanowanie mogą doprowadzić drużynę do zwycięstwa- spojrzałam na niego zaskoczona.
-Pan tak serio?
-Oczywiście, że serio! Co to w ogóle za pytanie! Wygracie i ja to wiem. Wie to Mikołaj. Wiedzą to wszyscy. A wy musicie to tylko zrobić.
-Tylko wygrać- stwierdziłam z uśmiechem.
-Dokładnie. Tylko wygrać- odpowiedział i odwzajemnił uśmiech. Wróciliśmy do szatni. Trenerzy wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia, a mój towarzysz z uśmiechem na twarzy, nieznacznie kiwnął głową. Spojrzałam na dziewczyny. Były skupione, ale całkowicie pozbawione pewności siebie.
-Ej, laski! Co z wami?- zapytałam. Po szatni przeszedł pomruk niezadowolenia.
-Jak to co? Dziś żegnamy się z turniejem marzeń- powiedziała Patka.
-Że co proszę? Przegrałyście już mecz nawet go nie zaczynając?
-Sama chodziłaś od wczoraj podminowana- zauważyła jedna z dziewczyn.
-Bo się bałam. Ale nie stwierdziłam, że mecz jest przegrany- odpowiedziałam bez zawahania.
-Ale... To Rosja- wyszeptała Asia.
-I co z tego? Ogramy je choćbym miała sobie flaki wypruć na boisku!
-Zróbcie to co zawsze. Grajcie z pasją, sercem i pewnością. Pewności nie może wam zabraknąć. Nigdy- powiedział pan Mikołaj.
-Wygramy?!- zapytałam.
-Głupie pytanie! Wygrana to furtka do naszych marzeń!- odpowiedziała Dorota.
-Gotowe?- pan Mikołaj spojrzał na nas z uśmiechem.
-Tak jest!- odkrzyknęłyśmy i zaczęłyśmy wychodzić z szatni za trenerami. Weszłyśmy na salę i zaczęła się rozgrzewka. Potem poleciało. Nim się obejrzałam była druga przerwa techniczna. 8:7 dla nas. Nie jest źle.
-Dziewczyny, skupcie się!- krzyknął trener.
-A coś więcej?- zapytałam.
-Jedynie mogę ci na razie powiedzieć, że możesz robić nieco większy skos, bo wtedy łatwiej ominiesz ich blok.
-Zrozumiałam- odpowiedziałam i wróciłam na boisko. Pierwszego seta wygrałyśmy 25:22. Całkiem nieźle. W przerwie drugi trener powiedział do mnie:
-Więcej siły. Wiem, że potrafisz. Im mocniejsze uderzenie tym trudniej je podbić. A nawet jeśli je podbiją, to piłka albo ucieknie w trybuny albo niewiele wyciułają z takiej akcji.
-Rozumiem- odpowiedziałam.
-Plus zagrywki. Wybierz sobie jedną, najsłabszą twoim zdaniem strefę i to w nią serwuj. A najlepiej, to zmieniaj strefę co drugą, trzecią zagrywkę. Zdezorientujesz je- polecił mi.
-Okej- uśmiechnęłam się.
-Wracaj na boisko- dodał. Kiwnęłam głową i razem z dziewczynami ruszyłyśmy, gotowe na drugiego seta. Poszło dość szybko 25:20 dla nas. Rady trenera się sprawdziły. Większość moich ataków, albo nie została podbita, albo gdzieś uciekała w bok.
Trzeci set początkowo szedł dobrze. Nawet bardzo. Ale coś przestało grać. Przy stanie 24:24, pan Mikołaj wziął czas. Zeszłyśmy z boiska. Usiadłam na krzesełku i schowałam twarz w dłoniach. Zepsułam trzy ostatnie ataki. Porażka. Wzięłam do ręki butelkę z wodą i pociągnęłam dwa potężne łyki. Wytarłam twarz ręcznikiem, oparłam się o krzesło i zacisnęłam powieki.
-Kamila!- powiedział trener.
-Tak?
-Chodź ze mną- powiedział. Wstałam i odeszłam z nim na bok.- Ręka zaczyna ci drżeć. Opanuj ją. Więcej pewności. Wal śmiało w tą piłkę, to Rosjanki! Masz prawo!
-Dobrze. A jak mam wyminąć ich blok?
-Zapomnij o tym, co ci powiedziałem na temat uderzania pod kątem, to już się nie sprawdza. Jedziesz po prostej najwięcej jak to możliwe, jasne? Będą ci teraz zamykać trasę na ukos, więc możesz walić po prostej.
-Zrozumiałam wszystko.
-Świetnie- odpowiedział. Wróciłyśmy z dziewczynami na boisko.
-Gotowe?- zapytałam.
-Głupie pytanie- powiedziała Patrycja, a my zaczęłyśmy się śmiać. Zagrywka przeciwniczek. Przyjęcie, dobre, ale troszkę niedokładne, wymarzona wystawa, mój atak. Punkt! Udało się. Jeden punkt dzieli nas od wygranej. Moja zagrywka. Kierowałam się za końcową linię, kiedy Ala krzyknęła z kwadratu rezerwowych:
-Kurwa, Kama, weź przypierdol w tą piłkę i kończymy, bo głodna już jestem!- zaśmiałam się i spojrzałam na trenera. Kiwnął głową, dając mi tym samym informację, że mam wolną rękę.


******************
Dawno mnie tu nie było.... Przepraszam!
Nowa szkoła.... Ugh. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby iść akurat tam.
Nie ważne.
Rozdział jest, po sporej przerwie, ale jej potrzebowałam.
Mam nadzieję, że rozumiecie.
Nie wiem, kiedy następny. Może za tydzień, może za miesiąc. Nie wiem. Ale obiecuję, że doprowadzę tego bloga do końca <3
Pozdrawiam, Dream <3 :*

niedziela, 25 września 2016

Rozdział 48

Tydzień, który spędziłam w domu zleciał bardzo szybko. Dużo czasu spędziłam z Filipem, co chyba nikogo nie zdziwi. Po tygodniu przyszedł czas na turniej. Spakowałam się, zniosłam rzeczy do korytarza i usiadłam w salonie razem z rodzicami.
-Wierzymy, że dasz radę- powiedział tata.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.- Tylko nie jestem pewna, czy ja w to wierzę.
-Nawet tak nie mów! Jestem pewna, że sobie poradzisz- stwierdziła mama.
-Mam taką nadzieję.
-To co, jedziemy?- zapytał tata.
-Czas najwyższy- odparłam. Pożegnałam się z mamą, Arkiem i Tymkiem i razem z tatą wsiadłam do samochodu. Kiedy zaparkowaliśmy pod Energią, wzięłam głęboki oddech i zacisnęłam powieki.
-Ej, słoneczko, co jest?- spytał tata.
-Boję się. Jestem kapitanem. Mam pociągnąć drużynę do zwycięstwa. Ale je nie umiem- szepnęłam.
-Kami, uwierz mi, że potrafisz. Rób to, co podpowiada ci serce.
-Dobrze- odpowiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam.
-Idziemy?
-Idziemy!- powiedziałam i wysiedliśmy z samochodu. Autokar podjechał po kilku minutach. Czekałam na Filipa, który miał przyjść się pożegnać, ale nigdzie go nie było. Zapakowałam moje rzeczy do bagażnika i podeszłam do taty, po czym się w niego wtuliłam.
-Będę trzymał kciuki- szepnął tata.
-Dziękuję- odpowiedziałam.
-Spójrz- dodał i podniósł głowę w stronę wejścia na teren hali. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Filipa, który biegł w naszą stronę. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Przytuliłam się do chłopaka i powiedziałam:
-Bałam się, że nie przyjdziesz.
-Przecież obiecałem- stwierdził i pocałował mnie w czoło. Po pożegnaniu wsiadłam do autokaru i ruszyłam do Warszawy.
Po dotarciu na lotnisko przywitałam się z dziewczynami oraz całym sztabem i ulokowałam się na jednym z plastikowych krzesełek. Nagle poczułam jak ktoś sztura moje ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Andrzeja Wronę we własnej osobie.
-Cześć- powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-Hej- odpowiedziałam i wstałam, aby przytulić go na powitanie.- Co tu robisz?
-Przyszedłem się pożegnać. Trafiłem kilka dni temu na stronie PZPS'u informację, że lecicie dzisiaj. Zadzwoniłem do Mariusza, no i jestem!- opowiedział.
-Miło, miło. Tym bardziej, że byłam nieobecna na twojej pożegnalnej imprezie- stwierdziłam.
-No właśnie! Dlaczego?
-Zgrupowanie- odpowiedziałam.
-Fakt. Nie pomyślałem. Ostatnio często mi się to zdarza.
-Zakochałeś się Wroniasty?- zapytałam z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Co? Nie. Zwariowałaś- powiedział.
-Pożyjemy, zobaczymy- zaśmiałam się.
-Mogę cię o coś spytać?- zapytał patrząc mi prosto w oczy.
-Słucham.
-Masz kontakt z Emilą. Jakikolwiek?- zapytał i czekał na moją reakcję.
-Nie. I nie chcę mieć- stwierdziłam.- A ty? Albo Karol?
-Ja nie. A Karol... Cóż. Karol stwierdził, że już nie ma siostry. Jego rodzicom to się bardzo nie podoba i przez to też się kłócą. Nieciekawie.
-Szkoda, że przez jej głupotę wszyscy muszą się tak okropnie męczyć- westchnęłam.
-Nic na to nie poradzimy. Ale nie martw się. Karol na pewno dogada się z rodzicami.
-W to nie wątpię. Zastanawiam się tylko co z Emilą- powiedziałam.
-To niesamowite- stwierdził Andrzej.- Pomimo tego, jak okropnie ona cię potraktowała. Pomimo całego bólu, który ci zadała to ty nadal się o nią martwisz.
-Nie martwię się o nią tylko o Karola. Wiem jak zżyci oni są ze sobą i domyślam się, ile bólu musi kosztować go ta sytuacja.
-To prawda. Ale nie martw się o niego. Masz teraz przed sobą coś dużo lepszego, ważniejszego. Mistrzostwo Świata- powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Zgadza się. Coś... Niesamowitego- odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Dziewczyny zbieramy się!- krzyknął drugi trener.
-Czas na mnie- powiedziałam.
-Powodzenia. Będę trzymał kciuki- uśmiechnął się do mnie środkowy.
-Dziękuję- odpowiedziałam. Andrzej mnie przytulił i wyszeptał na ucho:
-Nie patrz na to, że to dziewczyny, w dodatku niepełnoletnie. Wal z całej siły, kiwaj. Pokaż, że jesteś najlepsza. W końcu twój ojciec to sam Mariusz Wlazły.
-Dobrze- odpowiedziałam i cicho się zaśmiałam. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam z drużyną do samolotu.
Kiedy dotarłyśmy do Włoch* rozpakowałyśmy się, zjadłyśmy kolację i poszłyśmy spać.
Pierwszy mecz zagrałyśmy dwa dni po przyjeździe z Francją. Pomimo problemów w pierwszym secie, który przegrałyśmy 25:19, udało nam się wygrać cały mecz 3:1.
Następnego dnia grałyśmy z Argentyną. Ten mecz również udało nam się wygrać, tym razem 3:0. Argentynki nie stanowiły dla nas większej przeszkody, co bardzo nas cieszyło. Następnie miałyśmy dzień przerwy, po którym musiałyśmy się zmierzyć z Rosją. Wielką i niepokonaną Rosją. Wieczorem gdy moja współlokatorka, Patrycja, wyszła z pokoju, szybko chwyciłam telefon i zadzwoniłam do taty.
-Halo?- odebrał zaspanym głosem.
-Nie dam rady- powiedziałam.
-Kamila? Co się dzieje?- zapytał zaskoczony.
-Zabierz mnie stąd. Nie poradzę sobie jutro. Nigdy nie uda nam się pokonać Rosji- wyszeptałam łamiącym się głosem.
-Uspokój się!- polecił mi twardym tonem.- Niby dlaczego masz nie dać rady? Błagam cię, ile lat trenujesz?
-Dziesięć- odpowiedziałam bez zawahania.
-Jak długo marzyłaś o zdobyciu Mistrzostwa Świata?- zadał kolejne pytanie.
-Całe życie.
-Jakiego trofeum brakuje w twojej dotychczasowej kolekcji?
-Złota Mistrzostw Świata Juniorek.
-Co zrobisz, żeby je zdobyć?
-Wszystko- odpowiedziałam pewnym głosem.
-I właśnie takie podejście mi się podoba. Nikt nie jest lepszy od ciebie, jeśli jesteś pewna siebie i swoich umiejętności.
-Masz rację tato, ale...
-Nie ma ale.
-Ale to Rosja!- powiedziałam.
-I co z tego? Im bardziej wymagający przeciwnik, tym trudniej z nim wygrać. Im trudniej z nim wygrać, tym więcej serca wkładasz w grę. Im więcej serca wkładasz w grę, tym bliżej wygranej jesteś- wyliczył. Uśmiechnęłam się, analizując słowa, któe właśnie usłyszałam.
-Masz rację- powiedziałam wreszcie.
-Wiem. I wiem też, że jesteście w stanie to wygrać.
-Dziękuję tato. Kocham cię- wyszeptałam.
-Ja ciebie też córeczko, pa.
-Pa- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Chciałam już odłożyć telefon, ale postanowiłam wykonać jeszcze jedno połączenie.
-Cześć Kamila- odebrał Winiar.
-Hej, mam pytanie.
-Tak myślałem, że nie dzwonisz bez powodu- zaśmiał się.- No, słucham.
-Ja graliście na Mistrzostwach z Rosją, to co powiedziałeś chłopakom przed meczem?- zapytałam.
-Dlaczego o to pytasz?
-Bo jutro z nimi gramy, a ja nie mam pojęcia, co mogłabym im powiedzieć i je zmotywować- wyznałam.
-Najlepiej będzie, jeśli przypomnisz im, że jesteście najlepsze i możecie wygrać z każdym. Przecież to prawda. Ja jeszcze dodałem, że to jest najlepszy moment, żeby zemścić się za Igrzyska w 2012.
-Dobra, niewiele mi pomogłeś, Winiarski- westchnęłam. Mój rozmówca również.
-Kam, bo ty powinnaś powiedzieć coś takiego swojego, od siebie. Takiego prosto z serca- poradził mi.
-Masz rację. Dziękuję, Misiek- uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co. Do zobaczenia. I powodzenia oczywiście.
-Dzięki, pa- powiedziałam i zakończyłam połączenie. Winiarski ma rację. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale Winiarski ma rację.
Przed meczem z Rosją chodziłam cała poddenerwowana. Wszyscy omijali mnie szerokim łukiem, wiedząc, że jeśli zrobią coś nie tak, to wybuchnę. Dwie godziny przed meczem usiadłam na balkonie swojego pokoju i wybrałam numer Filipa.
-Cześć Słońce- odebrał.
-Nikt tu ze mną nie wytrzymuje- wypaliłam na powitanie.
-Co jest?
-Tak cholernie denerwuję się przed meczem z Rosją, że na wszystkich warczę, przez co zaczęli omijać mnie szerokim łukiem- wyjaśniłam.
-Wcale im się nie dziwię- usłyszałam w odpowiedzi.- Kiedy się bardzo denerwujesz, to potrafisz być okropna- stwierdził.
-No dzięki, wiesz? Dzwonię do ciebie, żeby się wygadać i zapytać, co mam robić, a ty się jeszcze ze mnie nabijasz! Dzięki Winiarski, dzięki- powiedziałam i miałam się rozłączyć, ale chłopak w ostatniej chwili się odezwał:
-Ej, Mała, czekaj. Nie miałem nic złego na myśli. To miał być żart.
-Nie śmieszny.
-Zauważyłem- stwierdził.
-Co ja mam robić, Filip?- zapytałam łamiącym się głosem.


*nie jestem pewna, czy wcześniej podałam kraj, gdzie będą grały dziewczyny. Jeśli obecna informacja różni się od poprzedniej, to przepraszam. Szukałam, czy było coś określone wcześniej, ale nie znalazłam. Przez to też jest poślizg czasowy :/ Zostańmy więc przy tym, że Mistrzostwa są we Włoszech :)

*******************
To znowu ja! Albo dopiero ja...
Przedstawiam Wam 48 rozdział.
Nigdy chyba tego nie robiłam, ale proszę o Wasze komentarze :D
Buziaki, Dream <3

niedziela, 18 września 2016

Rozdział 47

Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. To, co tam zobaczyłam sprawiło, że oczy prawie wypadły mi na plażę, na której stałyśmy. Dziewczyny były równie zaskoczone, co ja.
-Dziewczyny poznajcie panów, którzy zdobyli Mistrzostwo Europy i Wicemistrzostwo Świata Juniorów w siatkówce plażowej Michała Kubiaka i Zbigniewa Bartmana- powiedział pierwszy trener.
-Cześć- uśmiechnęli się siatkarze, a Misiek dokładniej mi się przyjrzał.
-Kogo to moje oczy widzą?! Kamila! Ile myśmy się nie widzieli?- zapytał i podszedł mnie przytulić.
-Od urodzin Winiarskiego- odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk.
-Jeny, nie poznałbym cię dziewczyno!- powiedział Zbyszek i również podszedł mnie przytulić.- My nie widzieliśmy się chyba jeszcze dłużej, nie?
-Chyba od tych zeszłych wakacji- stwierdziłam, na co siatkarz pokiwał głową. Trenerzy i dziewczyny byli lekko zdziwieni tym, że znam się z siatkarzami i witam się z nimi w taki sposób, ale nic nie powiedzieli.
-Teraz informacja: jako że panowie mają kilka dni wolnego postanowili nas odwiedzić i brać udział w naszych treningach. Macie niepowtarzalną okazję nauczyć się czegoś od świetnych siatkarzy, którzy po za sukcesami na plaży mają również sukcesy w grze na hali- powiedział pan Mikołaj.
-Bardzo nam miło, że opowiada pan o nas w samych superlatywach, ale my też nie jesteśmy robotami- odezwał się Zibi.
-Na początek postanowiliśmy przedstawić wam krótki monolog w naszym wykonaniu, więc usiądźcie- zaczął Michał. Zajęłyśmy więc miejsca na piasku i wbiłyśmy wzrok w siatkarzy. Michał kontynuował- Macie niepowtarzalną okazję reprezentować nasz kraj z orzełkiem na piersi na Mistrzostwach Świata. Co z tego, że juniorek? To mistrzostwa i liczy się sukces. Musicie dać z siebie wszystko, ale pamiętajcie że nie możecie same od siebie wymagać rzeczy niewykonalnych.
-Na przykład. Jeśli wiesz, że potrafisz przebiec bez przerwy dziesięć kilometrów, to twoim celem staje się przebiegnięcie jedenastu. Ale nie robisz tego za wszelką cenę, żeby nie wykończyć organizmu i małymi kroczkami osiągasz wyznaczony wcześniej cel. Tak samo jest w siatkówce. Gdy, przykładowo, zdarzy się sytuacja, że to atakująca musi rozegrać piłkę, to to robi. Jeśli jej to nie wychodzi, to musi trenować. Pamiętacie co powiedział kiedyś Marcin Możdżonek? "Jeśli na treningu uda mi się poprawnie rozegrać piłkę sto razy, to mogę liczyć na to, że uda mi się to zrobić raz czy dwa na meczu"- mówił tym razem Zbyszek.
-I miał w tych słowach dużo racji. Kiedy coś nam nie wychodzi, albo mamy wyznaczony sobie jakiś cel, to skrupulatnie do niego dążymy, ponieważ chcemy, aby coś nam się udało. Ale nie można zapominać o sobie. Samemu nigdzie się nie dojdzie, potrzeba wsparcia. Takie dają rodzina, przyjaciele, ukochana osoba. Należy pamiętać, że gdy coś nam się nie uda, a oni chcą nas wesprzeć, to nie wolno ich odtrącać. Bo kiedyś, mam nadzieję, że nigdy, ale może zdarzyć się sytuacja, że usłyszycie wyrok. Tak, wyrok to najlepsze określenie dla takiej sytuacji- urwał i spojrzał na każdą z nas. Doskonale wiedziałyśmy o co mu chodzi. Był pierwszą osobą, która otwarcie o tym powiedziała, że nasza gra nie będzie wieczna i kiedyś będziemy musiały skończyć.- Wtedy wsparcie najbliższych jest bezcenne. Ale życzę wam z całego serca, abyście wszystkie zakończyły karierę po czterdziestce z wspaniałymi wynikami i uśmiechem na twarzy.
-Pamiętajcie też, że nigdy nie wolno się poddawać. Nigdy- zakończył. Siedziałyśmy na plaży, wbiając w nich zaskoczone spojrzenie. Nie miałam pojęcia, co mogłabym powiedzieć. Po krótkiej chwili otrząsnęliśmy się i zaczęliśmy iść w stronę ośrodka. Chłopaki podbiegli do trenera, coś powiedzieli mu na ucho, na co on się tylko uśmiechnął i pokiwał głową, a Michał i Zbyszek podeszli do mnie, złapali tak, że trzymałam każdego z nich pod ramię i zaczęli iść w przeciwnym kierunku.
-Co wy robicie, mogę wiedzieć?- zapytałam, patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
-Zabieramy cię na spacer- odparł z rozbrajającym uśmiechem Kubiak.
-Musimy tyle rzeczy omówić- dodał Zbyszek.
-Rozumiem. No to w takim razie opowiadajcie. Co tam u Blanki i Asi?
-Wszystko dobrze- powiedział Bartman i razem z Michałem wbili we mnie niezadowolone spojrzenia.
-O co wam chodzi?
-To my chcemy ciebie wypytać. Ty może potem będziesz mogła- wyjaśnił Michał.
-Jesteście strasznie ciekawscy.
-Taki już nasz urok- powiedział z szerokim uśmiechem Zibi. I w ten sposób spędziłam z chłopakami jakieś dwie godziny, po czym wróciliśmy do ośrodka.
Następnego dnia miałyśmy trening na hali o 11. Wyszłyśmy przebrane z szatni i zobaczyłyśmy rozciągających się Zbyszka i Michała.
-I że niby my mamy z nimi grać?- zapytałam wskazując na siatkarzy.
-A co, wymiękasz?- zaśmiał się Zbych.
-Chciałbyś- prychnęłam.
-Spokojnie- uspokoił nas trener.- Panowie, jako że jesteście naszymi gośćmi, możecie wybrać sobie drużyny.
-To ja wybieram Kamilę- powiedział Zibi.
-Nie możesz, bo ona jest atakującą, tak jak ty. Kama zagra w mojej drużynie- stwierdził Misiek. Po chwili udało nam się podzielić. Było widać gołym okiem, że chłopaki dają nam fory. I to zdecydowanie zbyt duże. W końcu nie wytrzymałam, i kiedy szłam na zagrywkę, to uderzyłam z całej siły piłkę, która poleciała w stronę Bartmana. Piłka odbiła się od jego rąk i poleciała w trybuny. Wzięłam następną i przygotowałam się do zagrywki. Znów posłałam dość mocną piłkę, tym razem w stronę jednej z dziewczyn. Tej udało się dość dobrze przyjąć i dograć do rozgrywającej. Ta wystawiła piłkę Zbyszkowi. Zaatakował mocniej niż wcześniej, ale naszej drużynie nie sprawiło to większego problemu i po chwili to Misiek władował piłkę w punkt. Trening skończył się po dwóch godzinach.
Po trzech dniach żegnałyśmy już Michała i Zbyszka, z którymi przez te kilka dni spędziłam bardzo dużo czasu.
-Nie poddawajcie się i walczcie o marzenia.
-My nie mamy już marzenia. Mistrzostwo Świata nie jest już naszym marzeniem, tylko celem. A cel to marzenie z datą realizacji- odpowiedziałam.
-Liczymy, że wrócicie do Polski w glorii i chwale. Cześć dziewczyny- pożegnali się z nami i odjechali z parkingu.
Pozostała część zgrupowania przebiegła bez większych rozrywek. Plan dnia praktycznie codziennie był taki sam- pobudka o 6 i dwie godziny biegania po plaży. Potem powrót o 8 i śniadanie. O 10 trening na hali. O 13 obiad. Od 16 do 18 siłownia. I czasem wieczorny trucht wokół sali. Czternastego dnia naszego pobytu w ośrodku, trenerzy zarządzili spotkanie w sali konferencyjnej o 15. Punktualnie wszystkie siedziałyśmy na krzesełkach. Trenerzy weszli do pomieszczenia z grobowymi minami i spojrzeli na nas poważnym wzrokiem. Po moich plecach przebiegły ciarki. Zauważyłam, że u dziewczyn zaczęła pojawiać się gęsia skórka. Nie dziwię się. Pierwszy raz widziałam i czułam bijącą od naszych trenerów taką powagę.
-Musimy z wami porozmawiać- zaczął pan Mikołaj.- Po pierwsze, jutro rano nie biegamy, przychodzicie dopiero na śniadanie. Po drugie, trening zacznie się jutro normalnie o 10. Po trzecie obiad będzie o 12, a po obiedzie o 13 zostaną podstawione autokary i wracacie do domów. Zmieniły się plany, niestety. Mięliśmy zostać tu jeszcze kilka dni, ale okazało się, że organizatorzy zmienili plany i Mistrzostwa zaczną się za tydzień. Wracacie więc do domów, aby przez ten tydzień odpocząć, spędzić czas z bliskimi i zebrać siły na Mistrzostwa. Spotykamy się 25 lipca na lotnisku w Warszawie. Przywiozą was jak zwykle autokary, jeśli którąś z was odwiozą rodzice, dajcie mi znać dzień, dwa wcześniej, dobrze?- zapytał, a my pokiwałyśmy głowami.- Świetnie. Ostatni aspekt. Kapitan. Mięliśmy wyznaczyć jedną z was już tydzień temu, ale zmieniliśmy zdanie i postanowiliśmy poczekać aż do dzisiaj.
-Uwierzcie, że to nie była łatwa decyzja- dorzucił drugi trener.
-Nie przedłużając, kapitanem zostaje Kamila- powiedział pan Mikołaj z uśmiechem.- Mam nadzieję, że nikt nie ma nam ze złe tej decyzji i że ją rozumiecie.
-Oczywiście, że tak- powiedziała Wika. Spotkanie trwało jeszcze kilka minut, po czym poszłyśmy się zbierać na wieczorny trening. Po treningu wysłałam tacie wiadomość, że juto po południu będę w domu. 
Następnego dnia żegnałyśmy się z dziewczynami pod ośrodkiem i wsiadałyśmy do autokarów. Wysłałam wiadomość do taty oraz do Filipa z informacją, że siedzę już w autokarze i wracam do domu. Trzy godziny później wysiadałam już pod Energią. Wyjęłam swoją torbę i walizkę z bagażnika i rozejrzałam się po parkingu. Autokar odjechał, ale ja ni zauważyłam nikogo znajomego. Głośno westchnęłam i wyjęłam telefon, aby zadzwonić do taty.
-Halo?- odebrał.
-Cześć, co u ciebie?- zapytałam, mając nadzieję, że się domyśli.
-Wiesz co, dobrze. Telewizję oglądam.
-Aha.
-A czemu pytasz?
-Tato, nie zapomniałeś o czymś?- zapytałam.
-Nie, dlaczego?- odpowiedział mi pytaniem.
-No dobra, to zadzwonię po Miśka, żeby po mnie przyjechał- westchnęłam.
-Matko! Zaraz będę! Nigdzie się nie ruszaj!- krzyknął do słuchawki.
-Jakbym  z tymi tobołami miała możliwość- odpowiedziałam, ale wiedziałam, że już mnie nie słyszy. Westchnęłam po raz kolejny i usiadłam na krawężniku.
-Dzień dobry!- usłyszałam wesoły głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam wysokiego chłopaka, na oko dwudziestoletniego.
-Dzień dobry- odpowiedziałam.
-Wie może pani gdzie jest gabinet prezesa Piechockiego?- zapytał.
-A dlaczego pan pyta?
-Błagam, tylko nie pan! Bartek jestem. Bartek Bednorz- powiedział i podał mi rękę.
-Kamila Wlazły- odpowiedziałam.
-Od tych Wlazłych?- zapytał zszokowany.
-Tak wyszło- uśmiechnęłam się.- A żeby trafić do prezesa, musisz wejść głównym wejściem, potem pierwszy korytarz na prawo i ostatnie drzwi na lewo. Będzie plakietka, nie powinieneś pomylić.
-Dziękuję bardzo- odpowiedział i również się uśmiechnął.
-Podpisujesz kontrakt?
-Bardzo możliwe.
-Powodzenia- powiedziałam.
-Dziękuję, znowu. Do zobaczenia.
-Cześć- odpowiedziałam i patrzyłam, jak mój nowy znajomy znika za drzwiami hali.

*********************
Cześć!
Przedstawiam Wam 47 rozdział.
To tyle.
Później prawdopodobnie coś u Zuzi i Bartka.
Buziaki, Dream <3 :*

niedziela, 11 września 2016

Rozdział 46

 Pierwszy trener zaczął:
-Zyskałyście nasze zaufanie. Zostałyście wybrane spośród zawodniczek z całego kraju. Liczymy, że dacie z siebie wszystko i jeszcze więcej- zakończył. Wtedy swoją krótką wypowiedź zaczął drugi trener:
-Dziewczyny, ja nie będę przedłużał. Wiemy, że wszyscy jadą tam po medal, ale to my ten medal przywieziemy. Wierzymy w was i wasze umiejętności. Jesteście piekielnie zdolne i mam wrażenie bardzo zdeterminowane.
-Widzimy się czwartego lipca. Tym razem w Cetniewie. Liczę, że spotkamy się w tym samym składzie. Wtedy też dowiecie się, która z was zostanie kapitanem. To tyle. Tak, jak powiedzieliśmy wcześniej, autokary będą za godzinę. Idźcie się spakować, do zobaczenia- zakończył spotkanie pan Mikołaj.
-Do widzenia- odpowiedziałyśmy i opuściłyśmy konferencyjną. Spakowałyśmy się i godzinę później żegnałyśmy przed ośrodkiem i wsiadałyśmy do autokarów. Wysłałam tacie wiadomość, że będę w Bełchatowie za cztery godziny oraz do Filipa z krótką informacją, że dzisiaj wracam.
Gdy wysiadłam z autokaru pod Energią, dopadł mnie tata.
-Dostałaś się?!- zapytał, a w jego oczach było mnóstwo nadziei.
-Cześć tato, ciebie też miło widzieć po tych dwóch tygodniach- odpowiedziałam z wyczuwalną na kilometr ironią.
-Nie ironizuj. Dostałaś się czy nie?
-Wiesz- zaczęłam i opuściłam głowę.
-Jeszcze ci się kiedyś uda, zobaczysz- powiedział i mnie przytulił. Objęłam mocno jego szyję i głośno pisnęłam:
-Dostałam się!!!
-Żartujesz?!
-Oczywiście, że nie- odpowiedziałam.
-Gratuluję- powiedział i mocno mnie przytulił. Kiedy mama, Arek i Filip się dowiedzieli, zareagowali podobnie.

24 czerwiec 2016

Stoimy na dziedzińcu szkoły i słuchamy nudnych wypowiedzi dyrekcji, nauczycieli oraz zaproszonych gości. Wreszcie, po dwóch godzinach jesteśmy wolni. Wychodzę ze szkoły z Filipem. Łapiemy się za ręce i ze świadectwami w dłoniach ruszamy na nasze osiedle. Nieskromnie przyznam, że na moim papierku pojawił się czerwony pasek.
-Przyjdę po ciebie o szesnastej- szepcze mi na ucho Filip, kiedy przytulam go na pożegnanie.
-Po co?- pytam zaskoczona.
-Niespodzianka- odpowiada, składa na moich ustach krótki pocałunek i z szerokim uśmiechem na twarzy rusza do swojego domu. Robię to samo i przekraczam próg miejsca, które, już prawie od roku jest moim domem. Prawie od roku nie żyje również babcia, ale do tego nie chcę wracać. Zostawiam buty w korytarzu i ruszam do salonu, aby pochwalić się rodzicom świadectwem.
-Wróci- zaczynam, ale urywam słowo w połowie, widząc, kto siedzi na kanapie.- Dzień dobry- mówię grzecznie, ale nie jestem zbyt szczęśliwa widząc osoby siedzące razem z moimi rodzicami w pomieszczeniu.
-O, cześć słoneczko- mówi mama z uśmiechem.
-Kami!- cieszy się Tymek i na czworakach podchodzi do mnie. Biorę małego na ręce i mocno przytulam. Chłopiec oplata rączki wokół mojej szyi i szepcze mi na ucho- Sicieli- domyślam się, że chodzi o to, że 'krzyczeli', aczkolwiek nie jestem pewna.
-Musimy porozmawiać- mówi tata poważnym tonem. Podchodzę więc do rodziców, podaję Tymka mamie i siadam pomiędzy nimi. Tata automatycznie obejmuje mnie ręką, co dodaje mi pewności siebie. Wbijam wyczekujący wzrok w ludzi siedzących naprzeciw mnie.
-Przyjechaliśmy aby porozmawiać- zaczęła mama mamy. Babcia w sensie. Chyba. Bo nie wiem, czy mogę i chcę ją tak określać.
-Mówiłam wam już, że nie mamy o czym- odpowiedziała moja rodzicielka niezadowolonym głosem.
-Paulinko...- zaczął tym razem jej tata.
-Nie Paulinkuj mi tu! Po tylu miesiącach nagle przyjeżdżacie i co? I myślicie, że będzie dobrze?! Że wszyscy szczęśliwi rzucimy wam się w ramiona?! Że zapomnimy?! O nie! Takich rzeczy się nie zapomina!- krzyczy mama i z Tymkiem na rękach wychodzi z salonu. Jej nieobecność powoduje nagły spadek mojej pewności siebie. Tata zacisnął pięść, ale ręka, która spoczywała na moim ramieniu nie wzmocniła uścisku.
-Chyba już na was pora- powiedział patrząc na swoich teściów. Ci tylko pokiwali głowami i ruszyli do drzwi. Tata poszedł je za nimi zamknąć, a następnie swoje kroki skierował na górę, gdzie poszła mama. A miałam taki dobry dzień.
Punktualnie o szesnastej zjawił się Filip. Złapał mnie za rękę i pociągnął w tylko jemu znanym kierunku. Cały czas milczał, co było mi na rękę, ponieważ sytuacja, która miała miejsce po moim powrocie ze szkoły, doszczętnie zepsuła mi humor.
-Jesteśmy- powiedział nagle Filip wyrywając mnie z zamyślenia. Podniosłam głowę i zobaczyłam małą łączkę, na której leżał koc i kosz piknikowy. Łąka była z jednej strony otoczona lasem, natomiast z trzech pozostałych napierała tylko cisza, przerywana jedynie śpiewem ptaków.
-Ślicznie tu- odparłam z uśmiechem.
-Dla ciebie wszystko- wyszeptał mi na ucho mój chłopak. Usiedliśmy na kocu, a ja od razu przytuliłam się do Winiarskiego. Milczeliśmy przez dłuższą chwilę, aż chłopak nagle się odezwał- Co się stało?
-Nic- mruknęłam.
-Ja nie pytam, czy coś się stało, tylko co się stało. To różnica. Więc?
-Dzisiaj, jak wróciłam ze szkoły- zaczęłam i opowiedziałam mu całą historię. Kiedy już skończyłam, chłopak nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił. Posiedzieliśmy w tym pięknym miejscu jakieś dwie godziny, po czym wróciliśmy do domów.

4 lipca 2016
Kończę pakowanie i znoszę walizkę oraz torbę treningową do korytarza. Kolejny raz żegnam się z mamą, Arkiem i Tymkiem i wsiadam razem z tatą do samochodu.
-Gotowa?- pyta tata, kiedy stoimy już pod halą.
-Nie.
-Zdobycie mistrzostwa świata jest najlepszym, co może spotkać sportowca- zaczął.
-A reprezentowanie kraju z orzełkiem na piersi jest największą dumą dla człowieka- dodałam. Tata uśmiechnął się lekko i skupił na drodze. Dojechaliśmy pod halę i musieliśmy poczekać na autokar. Z Bełchatowa dostałam się tylko ja, pozostałym dziewczynom się nie udało, więc czekać też musiałam sama. Po chwili pojawił się Filip. Przywitał się z tatą, po czym mocno mnie przytulił. Wtuliłam twarz w jego szyję i zaciągnęłam się zapachem, który tak dobrze znałam. Nagle podjechał autokar.
-Będę tęsknił, Mała- powiedział Filip i mnie pocałował.
-Kocham cię- wyszeptałam mu do ucha.
-Ja ciebie też- odpowiedział z uśmiechem. Odsunęłam się od chłopaka i podeszłam do taty. Ten uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił.
-Trzymam kciuki Słoneczko- powiedział.
-Dziękuję tato. Za wszystko- odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. Zapakowałam torby do bagażnika i wsiadłam do autokaru, zajęłam miejsce na samym tyle i pomachałam tacie i Filipowi, kiedy już odjeżdżałam. Po pół minucie od odjazdu spod hali dostałam wiadomość.
Już tęsknię <3
Sms był oczywiście od Filipa. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Przypomniała mi się reakcja rodziców i Winiarskich na wiadomość, że jesteśmy razem. Wszystko powiedzieliśmy im po jakimś tygodniu.
Siedziałam w salonie razem z mamą, tatą, Miśkiem, Dagą i Filipem. Z tym ostatnim wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia i zaczęłam:
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć...
-Co takiego?- zapytała mama. Filip złapał mnie za rękę i oboje szeroko się uśmiechnęliśmy.
-Żartujecie, nie?- zapytał Misiek.
-Jesteśmy w stu procentach poważni- powiedział Filip nie puszczając dłoni. Wszyscy patrzyli na nas zaskoczeni.
-Gratulacje- powiedzieli nagle jednocześnie, co spowodowało salwę śmiechu. Obyło się bez zbędnych pytań i dyskusji, ponieważ po chwili temat zszedł na kwalifikacje do IO w Berlinie.

Otworzyłam oczy, a na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech. Odpisałam Filipowi:
Ja też<3
I schowałam telefon do kieszeni.
Cztery godziny później autokar zatrzymał się przed ośrodkiem w Cetniewie. Wysiadłam razem z innymi dziewczynami, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam do wejścia. Za mną ruszyła pozostała trzynastka. W recepcji czekali już nasi trenerzy.
-Witamy!- powiedzieli jednocześnie i szeroko się uśmiechnęli.
-Mamy nadzieję, że jesteście wypoczęte i gotowe do treningów. Spędzimy tu dwa tygodnie, mam nadzieję, owocnej współpracy. Następnie ruszamy do Francji, gdzie odbędzie się turniej. Wszystko jasne?- zapytał pan Mikołaj.
-Oczywiście- odpowiedziałyśmy razem.
-Bardzo nas to cieszy. Tutaj macie rozpiskę treningów na najbliższe trzy dni. Następne będziecie dostawać regularnie. Dodam jeszcze, że za dwa tygodnie wracacie na trzy dni do domów, a potem spotykamy się w Warszawie na lotnisku, skąd lecimy do Paryża. To chyba tyle- dodał drugi trener.
-Jeszcze jedno. Za kilka dni dowiecie się, która z was zostanie kapitanem. A teraz zapraszam po odbiór kluczy- ustawiłyśmy się więc w kolejkę i kolejno odbierałyśmy klucze. Trafił mi się pokój z Pauliną- rozgrywającą, która jest bardzo szurnięta, ale świetnie się rozumiemy na boisku, jak i po za nim. Ruszyłyśmy więc na górę taszcząc torby oraz kartki z rozpiską treningów. Weszłyśmy do pokoju, gdzie się rozpakowałyśmy. Położyłam się na łóżku, ale już po chwili musiałyśmy zbierać się na trening. Tak, jak było to zaplanowane, wyszłyśmy przed ośrodek.
-Dzisiaj tylko trochę pobiegamy. Musimy odwiedzić jedno miejsce, gdzie dowiecie się, jak będą wyglądały wasze treningi przez kilka najbliższych dni- powiedział pierwszy trener i ruszył. Zrobiłyśmy to samo i już po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. To, co tam zobaczyłam sprawiło, że oczy prawie wypadły mi na plażę, na której stałyśmy.

***********************
Akuku! Tak, to ja... Cholernie długo mnie tu nie było. Ale niestety... Zaczęła się szkoła i nie mam już tyle czasu, co w wakacje. A szkoda. Rozdział skończyłam jakieś 4 minuty temu.
Tak naprawdę, to to tam wyżej ani trochę mi się nie podoba.
Ale niestety, nie mam pomysłu na wymyślenie czegoś lepszego.
Tak to jest, jak masz czas na pisanie tylko w weekendy, bo w tygodniu wstajesz o 5:45, wychodzisz z domu o 6:30 i wracasz po 16. I jeszcze spóźnia ci się autobus i musisz czekać w tym upale. Nieważne...
Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Dzisiaj pojawi się również next u Zuzi i Bartka.
Buziaki, Dream <3 :*