niedziela, 18 września 2016

Rozdział 47

Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. To, co tam zobaczyłam sprawiło, że oczy prawie wypadły mi na plażę, na której stałyśmy. Dziewczyny były równie zaskoczone, co ja.
-Dziewczyny poznajcie panów, którzy zdobyli Mistrzostwo Europy i Wicemistrzostwo Świata Juniorów w siatkówce plażowej Michała Kubiaka i Zbigniewa Bartmana- powiedział pierwszy trener.
-Cześć- uśmiechnęli się siatkarze, a Misiek dokładniej mi się przyjrzał.
-Kogo to moje oczy widzą?! Kamila! Ile myśmy się nie widzieli?- zapytał i podszedł mnie przytulić.
-Od urodzin Winiarskiego- odpowiedziałam i odwzajemniłam uścisk.
-Jeny, nie poznałbym cię dziewczyno!- powiedział Zbyszek i również podszedł mnie przytulić.- My nie widzieliśmy się chyba jeszcze dłużej, nie?
-Chyba od tych zeszłych wakacji- stwierdziłam, na co siatkarz pokiwał głową. Trenerzy i dziewczyny byli lekko zdziwieni tym, że znam się z siatkarzami i witam się z nimi w taki sposób, ale nic nie powiedzieli.
-Teraz informacja: jako że panowie mają kilka dni wolnego postanowili nas odwiedzić i brać udział w naszych treningach. Macie niepowtarzalną okazję nauczyć się czegoś od świetnych siatkarzy, którzy po za sukcesami na plaży mają również sukcesy w grze na hali- powiedział pan Mikołaj.
-Bardzo nam miło, że opowiada pan o nas w samych superlatywach, ale my też nie jesteśmy robotami- odezwał się Zibi.
-Na początek postanowiliśmy przedstawić wam krótki monolog w naszym wykonaniu, więc usiądźcie- zaczął Michał. Zajęłyśmy więc miejsca na piasku i wbiłyśmy wzrok w siatkarzy. Michał kontynuował- Macie niepowtarzalną okazję reprezentować nasz kraj z orzełkiem na piersi na Mistrzostwach Świata. Co z tego, że juniorek? To mistrzostwa i liczy się sukces. Musicie dać z siebie wszystko, ale pamiętajcie że nie możecie same od siebie wymagać rzeczy niewykonalnych.
-Na przykład. Jeśli wiesz, że potrafisz przebiec bez przerwy dziesięć kilometrów, to twoim celem staje się przebiegnięcie jedenastu. Ale nie robisz tego za wszelką cenę, żeby nie wykończyć organizmu i małymi kroczkami osiągasz wyznaczony wcześniej cel. Tak samo jest w siatkówce. Gdy, przykładowo, zdarzy się sytuacja, że to atakująca musi rozegrać piłkę, to to robi. Jeśli jej to nie wychodzi, to musi trenować. Pamiętacie co powiedział kiedyś Marcin Możdżonek? "Jeśli na treningu uda mi się poprawnie rozegrać piłkę sto razy, to mogę liczyć na to, że uda mi się to zrobić raz czy dwa na meczu"- mówił tym razem Zbyszek.
-I miał w tych słowach dużo racji. Kiedy coś nam nie wychodzi, albo mamy wyznaczony sobie jakiś cel, to skrupulatnie do niego dążymy, ponieważ chcemy, aby coś nam się udało. Ale nie można zapominać o sobie. Samemu nigdzie się nie dojdzie, potrzeba wsparcia. Takie dają rodzina, przyjaciele, ukochana osoba. Należy pamiętać, że gdy coś nam się nie uda, a oni chcą nas wesprzeć, to nie wolno ich odtrącać. Bo kiedyś, mam nadzieję, że nigdy, ale może zdarzyć się sytuacja, że usłyszycie wyrok. Tak, wyrok to najlepsze określenie dla takiej sytuacji- urwał i spojrzał na każdą z nas. Doskonale wiedziałyśmy o co mu chodzi. Był pierwszą osobą, która otwarcie o tym powiedziała, że nasza gra nie będzie wieczna i kiedyś będziemy musiały skończyć.- Wtedy wsparcie najbliższych jest bezcenne. Ale życzę wam z całego serca, abyście wszystkie zakończyły karierę po czterdziestce z wspaniałymi wynikami i uśmiechem na twarzy.
-Pamiętajcie też, że nigdy nie wolno się poddawać. Nigdy- zakończył. Siedziałyśmy na plaży, wbiając w nich zaskoczone spojrzenie. Nie miałam pojęcia, co mogłabym powiedzieć. Po krótkiej chwili otrząsnęliśmy się i zaczęliśmy iść w stronę ośrodka. Chłopaki podbiegli do trenera, coś powiedzieli mu na ucho, na co on się tylko uśmiechnął i pokiwał głową, a Michał i Zbyszek podeszli do mnie, złapali tak, że trzymałam każdego z nich pod ramię i zaczęli iść w przeciwnym kierunku.
-Co wy robicie, mogę wiedzieć?- zapytałam, patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
-Zabieramy cię na spacer- odparł z rozbrajającym uśmiechem Kubiak.
-Musimy tyle rzeczy omówić- dodał Zbyszek.
-Rozumiem. No to w takim razie opowiadajcie. Co tam u Blanki i Asi?
-Wszystko dobrze- powiedział Bartman i razem z Michałem wbili we mnie niezadowolone spojrzenia.
-O co wam chodzi?
-To my chcemy ciebie wypytać. Ty może potem będziesz mogła- wyjaśnił Michał.
-Jesteście strasznie ciekawscy.
-Taki już nasz urok- powiedział z szerokim uśmiechem Zibi. I w ten sposób spędziłam z chłopakami jakieś dwie godziny, po czym wróciliśmy do ośrodka.
Następnego dnia miałyśmy trening na hali o 11. Wyszłyśmy przebrane z szatni i zobaczyłyśmy rozciągających się Zbyszka i Michała.
-I że niby my mamy z nimi grać?- zapytałam wskazując na siatkarzy.
-A co, wymiękasz?- zaśmiał się Zbych.
-Chciałbyś- prychnęłam.
-Spokojnie- uspokoił nas trener.- Panowie, jako że jesteście naszymi gośćmi, możecie wybrać sobie drużyny.
-To ja wybieram Kamilę- powiedział Zibi.
-Nie możesz, bo ona jest atakującą, tak jak ty. Kama zagra w mojej drużynie- stwierdził Misiek. Po chwili udało nam się podzielić. Było widać gołym okiem, że chłopaki dają nam fory. I to zdecydowanie zbyt duże. W końcu nie wytrzymałam, i kiedy szłam na zagrywkę, to uderzyłam z całej siły piłkę, która poleciała w stronę Bartmana. Piłka odbiła się od jego rąk i poleciała w trybuny. Wzięłam następną i przygotowałam się do zagrywki. Znów posłałam dość mocną piłkę, tym razem w stronę jednej z dziewczyn. Tej udało się dość dobrze przyjąć i dograć do rozgrywającej. Ta wystawiła piłkę Zbyszkowi. Zaatakował mocniej niż wcześniej, ale naszej drużynie nie sprawiło to większego problemu i po chwili to Misiek władował piłkę w punkt. Trening skończył się po dwóch godzinach.
Po trzech dniach żegnałyśmy już Michała i Zbyszka, z którymi przez te kilka dni spędziłam bardzo dużo czasu.
-Nie poddawajcie się i walczcie o marzenia.
-My nie mamy już marzenia. Mistrzostwo Świata nie jest już naszym marzeniem, tylko celem. A cel to marzenie z datą realizacji- odpowiedziałam.
-Liczymy, że wrócicie do Polski w glorii i chwale. Cześć dziewczyny- pożegnali się z nami i odjechali z parkingu.
Pozostała część zgrupowania przebiegła bez większych rozrywek. Plan dnia praktycznie codziennie był taki sam- pobudka o 6 i dwie godziny biegania po plaży. Potem powrót o 8 i śniadanie. O 10 trening na hali. O 13 obiad. Od 16 do 18 siłownia. I czasem wieczorny trucht wokół sali. Czternastego dnia naszego pobytu w ośrodku, trenerzy zarządzili spotkanie w sali konferencyjnej o 15. Punktualnie wszystkie siedziałyśmy na krzesełkach. Trenerzy weszli do pomieszczenia z grobowymi minami i spojrzeli na nas poważnym wzrokiem. Po moich plecach przebiegły ciarki. Zauważyłam, że u dziewczyn zaczęła pojawiać się gęsia skórka. Nie dziwię się. Pierwszy raz widziałam i czułam bijącą od naszych trenerów taką powagę.
-Musimy z wami porozmawiać- zaczął pan Mikołaj.- Po pierwsze, jutro rano nie biegamy, przychodzicie dopiero na śniadanie. Po drugie, trening zacznie się jutro normalnie o 10. Po trzecie obiad będzie o 12, a po obiedzie o 13 zostaną podstawione autokary i wracacie do domów. Zmieniły się plany, niestety. Mięliśmy zostać tu jeszcze kilka dni, ale okazało się, że organizatorzy zmienili plany i Mistrzostwa zaczną się za tydzień. Wracacie więc do domów, aby przez ten tydzień odpocząć, spędzić czas z bliskimi i zebrać siły na Mistrzostwa. Spotykamy się 25 lipca na lotnisku w Warszawie. Przywiozą was jak zwykle autokary, jeśli którąś z was odwiozą rodzice, dajcie mi znać dzień, dwa wcześniej, dobrze?- zapytał, a my pokiwałyśmy głowami.- Świetnie. Ostatni aspekt. Kapitan. Mięliśmy wyznaczyć jedną z was już tydzień temu, ale zmieniliśmy zdanie i postanowiliśmy poczekać aż do dzisiaj.
-Uwierzcie, że to nie była łatwa decyzja- dorzucił drugi trener.
-Nie przedłużając, kapitanem zostaje Kamila- powiedział pan Mikołaj z uśmiechem.- Mam nadzieję, że nikt nie ma nam ze złe tej decyzji i że ją rozumiecie.
-Oczywiście, że tak- powiedziała Wika. Spotkanie trwało jeszcze kilka minut, po czym poszłyśmy się zbierać na wieczorny trening. Po treningu wysłałam tacie wiadomość, że juto po południu będę w domu. 
Następnego dnia żegnałyśmy się z dziewczynami pod ośrodkiem i wsiadałyśmy do autokarów. Wysłałam wiadomość do taty oraz do Filipa z informacją, że siedzę już w autokarze i wracam do domu. Trzy godziny później wysiadałam już pod Energią. Wyjęłam swoją torbę i walizkę z bagażnika i rozejrzałam się po parkingu. Autokar odjechał, ale ja ni zauważyłam nikogo znajomego. Głośno westchnęłam i wyjęłam telefon, aby zadzwonić do taty.
-Halo?- odebrał.
-Cześć, co u ciebie?- zapytałam, mając nadzieję, że się domyśli.
-Wiesz co, dobrze. Telewizję oglądam.
-Aha.
-A czemu pytasz?
-Tato, nie zapomniałeś o czymś?- zapytałam.
-Nie, dlaczego?- odpowiedział mi pytaniem.
-No dobra, to zadzwonię po Miśka, żeby po mnie przyjechał- westchnęłam.
-Matko! Zaraz będę! Nigdzie się nie ruszaj!- krzyknął do słuchawki.
-Jakbym  z tymi tobołami miała możliwość- odpowiedziałam, ale wiedziałam, że już mnie nie słyszy. Westchnęłam po raz kolejny i usiadłam na krawężniku.
-Dzień dobry!- usłyszałam wesoły głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam wysokiego chłopaka, na oko dwudziestoletniego.
-Dzień dobry- odpowiedziałam.
-Wie może pani gdzie jest gabinet prezesa Piechockiego?- zapytał.
-A dlaczego pan pyta?
-Błagam, tylko nie pan! Bartek jestem. Bartek Bednorz- powiedział i podał mi rękę.
-Kamila Wlazły- odpowiedziałam.
-Od tych Wlazłych?- zapytał zszokowany.
-Tak wyszło- uśmiechnęłam się.- A żeby trafić do prezesa, musisz wejść głównym wejściem, potem pierwszy korytarz na prawo i ostatnie drzwi na lewo. Będzie plakietka, nie powinieneś pomylić.
-Dziękuję bardzo- odpowiedział i również się uśmiechnął.
-Podpisujesz kontrakt?
-Bardzo możliwe.
-Powodzenia- powiedziałam.
-Dziękuję, znowu. Do zobaczenia.
-Cześć- odpowiedziałam i patrzyłam, jak mój nowy znajomy znika za drzwiami hali.

*********************
Cześć!
Przedstawiam Wam 47 rozdział.
To tyle.
Później prawdopodobnie coś u Zuzi i Bartka.
Buziaki, Dream <3 :*

6 komentarzy:

  1. Na samym wstępie, rozdział jak zwykle świetny. Misiek i Zibi, oni to oni jak zwykle są *-*
    Kamila, jak zwykle najlepsza, przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale choroba odbiera wenę -,-
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie. *_*
    Czekam na następny.
    Buziaczki. ;*
    PS Czekam na rozdział u Zuzi i Bartka. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego to się nie spodziewałam Michał i Zibi a tym bardziej Bednorza coś mi się wydaje że to nie koniec Bartka

    OdpowiedzUsuń
  4. No to może być wesoło. Chciałabym zobaczyć minę Mariusza gd okazało się, że zapomniał pojechać po córkę. Miśka i Zbyszka to ja się nie spodziewałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No dodaj że Kamila ma jakoś kontuzje troche akcji....Albo ktoś wyląduje w szpitalu A tak rozdział genialny....

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tego bloga! Czytam i czytam od pół miesiące i doczekać się następnych rozdziałów nie mogę ! :D

    OdpowiedzUsuń