-Kamila, posłuchaj chciałam z tobą porozmawiać....- powiedziała Paulina.
-No słucham- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Dużo myślałam nad tym wszystkim, potem jeszcze rozmawiałam z Mariuszem i... Posłuchaj, ja nie do końca wiem, jak mam ci to powiedzieć.
-Ej, ale spokojnie. Powiedz o co chodzi- uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
-To od początku. Kiedy zobaczyłam cię w drzwiach, jak przyszłaś tu po raz pierwszy z moimi teściami i twoją babcią zobaczyłam w twoich oczach coś, co od pierwszej chwili mnie do ciebie przekonało. Byłaś całkowicie spokojna, pomimo wszystkiego, co się działo. Kiedy potem zobaczyłam jak Arek cię lubi, jak fajnie się dogadujecie, to uśmiech sam cisnął mi się na twarz. Gdy widziałam twoje łzy po śmierci babci, czy teraz na pogrzebie, to serce mi pękało. Kamila, ja nie chcę, żebyś źle odebrała to, co chcę ci przekazać. Ale przez te kilka dni stałaś mi się bardzo bliska. Może to dziwne, bo praktycznie się nie znamy, ale chcę żebyś wiedziała, że zawsze możesz ze mną o wszystkim porozmawiać i na mnie liczyć- zakończyła.
-Dziękuję ci. Nawet nie wiesz ile te słowa dla mnie znaczą. Dziękuję- powiedziałam z uśmiechem, choć byłam lekko zszokowana.
-Nie masz za co dziękować- uśmiechnęła się i mnie przytuliła. Odwzajemniłam jej uścisk i szeroko się uśmiechnęłam. -Zrobimy kolację?- zapytała.
-Może zapiekanki- zaproponowałam.
-Świetny pomysł- odpowiedziała i wstała. Zrobiłam to samo i zeszłyśmy do kuchni. Pół godziny później w wesołej atmosferze jedliśmy zapiekanki.
-Ale ten ser się ciągnie- powiedział Arek.- Mam za krótkie ręce- jęknął, a my znowu zaczęliśmy się śmiać.
-Racja. Ale ja mam dostatecznie długie ręce- zaśmiał się tata.- Daj pomogę ci- dodał i złapał kanapkę Arka próbując oderwać ser. Udało się i Arek znowu odzyskał swoją zapiekankę. Po kolacji szybko posprzątałam i wzięłam prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju, żeby zostawić rzeczy przyszedł Arek.
-Kamila poczytasz mi?- zapytał.
-No jasne- uśmiechnęłam się i razem z nim weszłam do jego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Arek podał mi książkę. W połowie bajki zauważyłam, że mały już spał. Zamknęłam książkę i chciałam wstać, kiedy usłyszałam głos:
-Zasnął szybciej niż zwykle- odwróciłam się i zobaczyłam tatę.
-Widać zanudziłam go- uśmiechnęłam się i wyszłam gasząc światło i zamykając drzwi.
-Albo masz podejście do dzieci- powiedział i się uśmiechnął.
-Może masz rację, ale wątpię. Dobra, idę spać, bo muszę się wyspać na jutrzejszy trening- powiedziałam i otworzyłam drzwi do mojego pokoju.
-O której zaczynasz jutro trening?- zapytał.
-O piętnastej. Wyjdę pół godziny wcześniej i zdążę- odpowiedziałam stojąc w progu.
-Dobranoc- powiedział tata.
-Dobranoc- odpowiedziałam, ale nie weszłam do pokoju. Staliśmy tak przez chwilę i patrzyliśmy sobie w oczy. Po upływie tej chwili mocno wtuliłam się w tatę. Ten odwzajemnił mój uścisk. Kiedy się od niego odsunęłam na naszych twarzach malowały się szerokie uśmiechy.
-Teraz dobranoc- powiedział.
-Jeszcze nie. Gdzie Paulina?- zapytałam.
-W sypialni- odpowiedział tata. Pokiwałam głową i weszłam do wskazanego pomieszczenia.
-Dobranoc- powiedziałam do Pauliny, która czytała książkę siedząc na łóżku.
-Dobranoc- odpowiedziała. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Odwzajemniła mój uścisk. Kiedy się od siebie oderwałyśmy, wyszłam na korytarz.
-Teraz dobranoc- powiedziałam do taty szeroko się uśmiechając. Pokiwał tylko głową z uśmiechem i wszedł do sypialni. Ja weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Po kilku minutach Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia.
Obudziły mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. Oczywiście zapomniałam zasłonić okno. Sięgnęłam po telefon. Było kilka minut po ósmej. Zabrałam więc z szafy czyste rzeczy i poszłam wziąć prysznic. Z łazienki wyszłam dziesięć minut później umyta i uczesana. Zeszłam na dół i dopiero się zorientowałam, że wszędzie jest cicho. Domyśliłam się, że wszyscy śpią. Postanowiłam więc zrobić śniadanie. Wymyśliłam naleśniki. Dwadzieścia minut później śniadanie było już gotowe, a ja zabrałam się za robienie kawy dla taty, herbaty dla mnie i Pauliny oraz kakaa dla Arka. Kiedy miałam iść wszystkich obudzić do kuchni weszła Paulina.
-Dzień dobry- powiedziałam z uśmiechem.
-Dzień dobry?- odpowiedziała lekko zaskoczona.- A co ty tu robisz?
-Właśnie skończyłam robić naleśniki- odpowiedziałam na pytanie brunetki.
-A nie otrujemy się?- zapytał wchodzący do kuchni tata.
-Nie musisz jeść- powiedział Arek, który właśnie wszedł.- Więcej dla nas.
-E, synek.
-No co?- zapytał z miną niewiniątka.
-Co ja z tobą mam- zaśmiał się tata.
-Widać, że to twój syn- powiedziała Paulina i usiadła. Zrobiliśmy to samo i już po chwili naleśniki zaczęły znikać.
-Pyszne te twoje naleśniki- powiedział Arek kiedy skończyliśmy.
-Dziękuję ci bardzo- odpowiedziałam i zaczęłam sprzątać.
-Ty nie za bardzo mnie rozpieszczasz? Zostaw, ja posprzątam- powiedziała Paulina.
-Ile razy będziemy to jeszcze przerabiać?- zapytałam.
-Ciąża to nie choroba- powiedziała Paula.
-Wiem. Ale szczególnie w okresie od szóstego do dziewiątego miesiąca występują bóle pleców. Dodatkowo nie wolno się przemęczać. Wiem, teraz chcesz pewnie powiedzieć, że się nie przemęczasz wkładaniem naczyń do zmywarki- powiedziałam widząc minę brunetki.- Ale musisz się oszczędzać. Rozumiesz chyba. Nie robię tego na złość tobie- zakończyłam i się uśmiechnęłam.
-Jesteś kochana- powiedziała Paulina i mnie przytuliła.
-Wiem przecież- zaśmiałam się i odwzajemniłam uścisk. Paulina również zaczęła się śmiać.
-Mariusz o której masz trening?- zapytała Paulina.
-O 11- poinformował nas tata.
-To może zrobisz zakupy?- zaproponowała.
-Nie ma sprawy. Zrób listę to pojadę.
-No dobra. Poczekaj chwilę- odpowiedziała. Wyjęła z szafki długopis oraz kartkę i zaczęła pisać.
-Gotowe?- zapytał tata schodząc ubrany po schodach.
-Tak. Trzymaj- powiedziała Paulina i wręczyła mu listę.
-Może ci pomóc?- zapytałam.
-Jasne, jeśli chcesz. Zbieraj się- odpowiedział. Ubrałam więc buty i razem z tatą wsiadłam do samochodu. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Krążyliśmy jakieś pół godziny między półkami. Kiedy zakupy były już w bagażniku wsiadaliśmy do samochodu z zamiarem powrotu do domu. Jednak do taty zadzwonił telefon.
-Halo- odebrał.- Przy telefonie.
-...
-Dobrze. O której?
-...
-Oczywiście. Dziękuję bardzo. Do widzenia- zakończył połączenie.- Pani adwokat. Mamy jutro spotkanie o dziesiątej.
-Okey. My, czyli kto dokładnie?- zapytałam.
-Ty, ja i Paulina- odpowiedział.
-Dobrze. Ale po co właściwie?
-Dowiemy się wszystkiego na miejscu dokładnie.
-No spoko- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Właśnie w tej chwili zatrzymaliśmy się pod domem. Zabraliśmy zakupy, które już po chwili leżały poukładane w szafkach.
-Dobra, ja się zbieram na trening- poinformował nas po chwili tata.
-Pa- powiedziałam z Pauliną i Arkiem jednocześnie. Siedzieliśmy całą trójką w salonie na kanapie i oglądaliśmy "Auta". Całkiem fajna bajka.
-Co robimy na obiad?- zapytał Arek.
-A co byś chciał?- zapytała Paulina.
-Lasagne! Raz, dwa, trzy! Szybko i gotowa- powiedział, a my zaczęłyśmy się śmiać.
-Synku, ale to tylko reklama. W rzeczywistości nie dzieje się to tak szybko.
-A szkoda- westchnął głęboko chłopiec.
-Ale lasagne i tak możemy zrobić- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Dokładnie- potwierdziła Paulina.
-No to wio- powiedziałam i całą trójką poszliśmy do kuchni. Po czterdziestu minutach nasz obiad piekł się w piekarniku, a my piliśmy lemoniadę.
-Jestem!- usłyszeliśmy krzyk z korytarza.
-Nie da się ukryć!- odkrzyknęła Paulina, a my zaczęliśmy się śmiać.
-A co tu tak ładnie pachnie?- zapytał tata wchodząc do kuchni.
-Lasagne- odpowiedział Arek.
-Właśnie, już czas ją wyciągnąć- powiedziałam i zabrałam się za wyciąganie naszego obiadu z piekarnika. Ponakładałam danie na cztery talerze i zaczęliśmy jeść.
-Było pyyyszne- powiedział Arek.
-Nie mogę się nie zgodzić- dodał tata.
-No to świetnie- uśmiechnęłam się i po kilku minutach miałam już wszystko posprzątane.
-Dziękuję- uśmiechnęła się Paulina.
-Nie ma sprawy. Idę się przygotować na trening- powiedziałam i zniknęłam na schodach. Kiedy byłam już gotowa była 14:15 i postanowiłam wyjść wcześniej. Zabrałam torbę, telefon i słuchawki i zeszłam na dół.
-Już idziesz?- zapytał tata, kiedy mnie zobaczył.
-Tak, wyjdę wcześniej i może trochę dłużej potrenuję- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Jasne. Trzymaj- powiedział i dał mi komplet kluczy.- Ja mam po siedemnastej drugi, krótszy trening, a Paulina może być z Arkiem na spacerze.
-Okej, dzięki- powiedziałam i wrzuciłam klucze do torby.- Pa- dodałam i wyszłam z domu. Ruszyłam spokojnym krokiem chodnikiem w stronę Energii. Ze słuchawek wetkniętych w moje uszy leciała jedna z piosenek Aviciego, ale nie wsłuchiwałam się w nią. Myślałam o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Niewątpliwie jest tego dużo. Poznałam swojego tatę. Babcia zmarła. Poznałam całą Skrę. I jeszcze kilka drobnych rzeczy. Na takich rozmyślaniach minęła mi cała droga. Kiedy weszłam na halę z torbą na ramieniu poczułam tą znajomą nutkę podniecenia i radości. Za każdym razem jest tak samo. I mam nadzieję będzie. Swoje kroki skierowałam do szatni. Trafiłabym tam z zamkniętymi oczami. Przekraczając próg szatni, co dziwne, nie słyszę żadnych krzyków, pisków, śmiechów. Zaskoczona spojrzałam na telefon i zauważyłam, że trening jest dopiero za dwadzieścia pięć minut. Przebrałam się więc i weszłam na salę. Zaczęłam biegać, później się rozciągać. Po chwili na salę wszedł trener.
-O, witam najbardziej punktualną!- powiedział.
-Dzień dobry. Ten raz udało mi się nie spóźnić!- powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.
-Gotowa?- zapytał mnie trener.
-Oczywiście. Jak zawsze- odpowiedziałam.
-Ile kółek zrobiłaś?
-Piętnaście- oznajmiłam wypinając dumnie pierś do przodu po czym się zaśmiałam. Trener również się zaśmiał.
-Jesteśmy!- usłyszałam krzyk przy drzwiach. Odwróciłam się i zobaczyłam całą drużynę. Wyściskałyśmy się na powitanie i zaczęłyśmy rozgrzewkę, drugą w moim przypadku. Potem postanowiłyśmy zagrać mecz. Podzieliłyśmy się na dwie drużyny i zaczęłyśmy grać. Moje ataki były bardzo udane, z czego się cieszyłam. Po chwili rozkręciłam się również w bloku. Kiedy przyszła moja kolej na zagrywkę złapałam piłkę mocno w ręce i podeszłam aż pod bandy reklamowe. Swoim szczęśliwym zwyczajem przesunęłam prawą ręką po bandzie, odwróciłam się, spojrzałam na piłkę, a resztę zrobiłam automatycznie. Wysoki wyrzut, podbiegłam, wyskoczyłam, uderzyłam w nią mocno i wylądowałam. Cały ten proces nie trwał dłużej niż cztery sekundy. A zagrywka była standardowo mocna, precyzyjna i perfekcyjna mówiąc skromnie. Dziewczyny po drugiej stronie siatki nie poradziły sobie z przyjęciem, a piłka po raz kolejny ląduje w moich dłoniach, czekając na ponowne wprowadzenie do gry. Powtórzyłam więc rytuał. Tym razem przeciwniczki odebrały, wyprowadzając blok, który został wybroniony przez Alę. Majka rozegrała, a ja zaatakowałam. Po raz kolejny skutecznie. Zabrałam więc piłkę i poszłam zrobić kolejną zagrywkę. Tym razem przeciwniczki po problemach w przyjęciu skutecznie zaatakowały. Mecz zakończył się po trzech setach, które wygrała moja drużyna.
-Świetnie dziewczyny! Na dzisiaj koniec. Jutro widzimy się o tej samej godzinie. Kamila, jeżeli tak będziesz grała na najbliższym meczu, to bez problemu rozgromimy wszystkich. Jula, Ala, świetne obrony, Majka lewa ręka czasem idzie ci za szybko, kiedy wystawiasz przez plecy, ale po za tym super. Wszystkie byłyście świetne i oby tak dalej. Na dzisiaj tyle. Zastanówcie się, bo jutro musimy wybrać kapitana. Do widzenia. Do szatni- zakończył.
-Do widzenia- odpowiedziałyśmy i skierowałyśmy się do wspomnianego pomieszczenia. Po pół godzinie pakowałam do torby buty, a szatnia była już pusta. Ale to nic nowego, mi się nigdy nie spieszy. Zgarnęłam torbę i wyszłam z pomieszczenia. Zazwyczaj towarzyszyła mi cisza, ale dzisiaj usłyszałam pisk butów na sali oraz plask uderzanej piłki. Ciekawość wzięła górę i poszłam na trybuny. Na sali zobaczyłam samego Bartosza Kurka. No nie powiem, zatkało mnie. Zawsze imponował mi jego styl gry, dokładne dopracowanie ataków, waleczność.
-Cześć Bartek- powiedział nagle głos przy drzwiach. Przyjmujący odłożył piłkę i podszedł przywitać się z moim tatą.
-Cześć Mariusz- odpowiedział, po czym wymienili męski uścisk i zaczęli rozmawiać.
-Kamila, a co ty tu robisz?- zapytał tata.
-Ja przed chwilą skończyłam trening i wydawało mi się, że zostawiłam wodę na sali- odpowiedziałam płynnie, nie zdradzając, iż cel mojej wizyty był zupełnie inny.
-Okej. Chodź tu na chwilę- podeszłam z torbą na ramieniu do taty i przyjmującego.- Poznaj Bartka, mojego obecnie już po raz kolejny klubowego kolegę. Bartek, poznaj moją córkę Kamilę.
-Bartek- wystawił rękę w moją stronę.
-Kamila- odpowiedziałam i uścisnęłam rękę przyjmującego.
-Świetnie dopracowany atak i zagrywka. Blok przy tych dwóch elementach jest w tyle, ale daje radę. To dotykanie prawą ręką bandy, to jakiś szczęśliwy zwyczaj?- zapytał.
-Tak. Zawsze tak robię i będę. To mi przynosi szczęście- powiedziałam.
-Gdybyś to widział Mario, w pewnym momencie tak trzepnęła, że kilkanaście centymetrów dalej i przyjmująca miałaby pokaźne limo pod okiem- powiedział z głosem pełnym uznania.
-Bardzo mi miło słyszeć takie słowa od kogoś takiego jak pan...-zaczęłam.
-Jaki pan. Mów mi po imieniu- oburzył się.- Aż taki stary nie jestem.
-No dobrze- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.- To ja lecę do domu i widzimy się potem. Pa tato, cześć Bartek- powiedziałam i wyszłam.
*perspektywa Mariusza*
Kiedy drzwi od sali zamknęły się za Kamilą Bartek zapytał:
-Córka?! Ile ona ma lat?!
-Szesnaście. I tak córka- powiedziałem i po chwili Kurek poznał całą historię.
-No ciekawa historia. A obejmuje tylko kilka dni.
-Podziwiam, że tyle wytrzymała. Ale nie chce zostawiać jej samej. Nie znałem jej. Nie miałem pojęcia, że mam córkę. A tu coś takiego.
-Nie znałem cię od tej strony. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, to daj znać- powiedział przyjmujący.
-Dzięki Bartek. Swoją drogą twój powrót do Skry jest wielkim zaskoczeniem dla wszystkich.
-No tak. Kontuzja Conte i końcówka kontraktu wykluczyła go z gry, a ja zrobiłem wielki come back- zaśmiał się Kurek.
*******************
PRZEPRASZAM!!!!
Wiem, że długo mnie tu nie było, ale nie miałam za grosz weny. Do tego od jutra piszę testy i wypadało coś powtórzyć. Rozdział był w połowie gotowy już tydzień temu, ale nie było czasu, aby go skończyć, ponieważ przez ostatnie dwa weekendy mój dom był istną trasą szybkiego ruchu. Ale już jestem i mam nadzieję, że się spodobało. A jeszcze a propos Kurka, to pomysł zrodził się przypadkowo wczoraj między drugim a trzecim setem meczu Asseco i Zenitu, przegranego niestety dla Rzeszowa :(
Pozdrawiam, Dream :)
Rozdział swietny. Wczoraj szkoda mi było chłopaków z Resovi, ale taki jest sport i mówi się trudno.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział się podobał. A co do meczu, to masz rację, taki jest sport, niestety chciałoby się czasami powiedzieć..
UsuńSuper. Trafiłam tu przypadkiem i wydaje mi się że zostanę na dłużej. Kiedy można spodziewać się kolejnej części. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper. Trafiłam tu przypadkiem i wydaje mi się że zostanę na dłużej. Kiedy można spodziewać się kolejnej części. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń