-Razem z Arkiem poszli do sklepu. Zaraz powinni wrócić- odpowiedziała.
-Paulina... Przepraszam. Jest mi okropnie głupio. To jak się zachowałam. To nie byłam ja. Wpadłam w jakiś szał, amok. Nie potrafię tego nazwać.
-Nic się nie stało. Rozumiem cię. Twoja babcia zmarła przedwczoraj, więc masz prawo być w szoku- odpowiedziała z uśmiechem, który odwzajemniłam.- Zjesz coś?
-Nie jestem głodna- odpowiedziałam.
-Musisz coś jeść. Inaczej wylądujesz w szpitalu.
-Wiem. Ale jak sobie pomyślę, że jutro pogrzeb, to wszystko się we mnie skręca- powiedziałam i otarłam samotną łzę.
-Doskonale cię rozumiem. Ale zjedz chociaż jedną kanapkę, dobrze?- zapytała, a ja pokiwałam głową. Weszłyśmy do kuchni, a Paulina postawiła przede mną talerz z dwoma kanapkami i herbatę.- Zjedz chociaż jedną- powiedziała i się uśmiechnęła. Odwzajemniłam to i zabrałam się za jedzenie. Udało mi się przełknąć obie kanapki. Kiedy Paulina weszła do kuchni, żeby odstawić kubek powiedziałam:
-Dziękuję ci za kanapki i herbatę. Były pyszne.
-Nie ma za co. Zjadłaś obie?
-Tak- odpowiedziałam z uśmiechem.
-No to jestem dumna.
-Jesteśmy!!- usłyszałyśmy krzyk z korytarza.
-Kamila, patrz co mam!- krzyknął Arek wpadając do kuchni.
-Co takiego?- zapytałam.
-Truskawki, kiwi, maliny, banany, arbuza, mandarynki, pomarańcze, granaty, mango i nie pamiętam co jeszcze. Możemy zrobić sałatki i koktajle!- mówił głosem pełnym entuzjazmu.- Zrobimy? Proszę mamooo- powiedział, a mi łezka się w oku zakręciła. Ja nigdy nie miałam okazji tak porozmawiać z mamą. Niestety. Szybko starłam słoną kroplę i ubrałam na twarz szeroki uśmiech.
-Tak zrobimy- odpowiedziała Arkowi Paulina.
-Huraaa!!!- krzyknął zadowolony.
-Ale dopiero po obiedzie- podkreśliła brunetka na co chłopiec odpowiedział tylko:
-No dobra.
-Tak w ogóle, to cześć Kamila- powiedział tata.
-Cześć- odpowiedziałam.
-Wyspana?- zapytał.
-W miarę- odpowiedziałam.
-Kamila, zagrasz ze mną w siatkę?- zapytał Arek.
-Jasne, chodź- powiedziałam i wyszłam razem z nim przed dom. Odbijaliśmy piłkę, a po chwili dołączył do nas tata. Arek pobiegł na chwilę do domu, a tata rzucił do mnie piłkę i powiedział:
-Chcę zobaczyć, co potrafisz.
-Zagrywka?- zapytałam. Pokiwał głową, a ja zabrałam piłkę i zrobiłam silną zagrywkę z wyskoku.
-No nieźle- powiedział tata z uznaniem.
-Dzięki- odpowiedziałam z uśmiechem. Zawsze chciałam coś takiego usłyszeć od człowieka, na którym się wzorowałam. Ale nigdy nie pomyślałabym, że on może być moim tatą.
-Co jest?- zapytał widząc moją minę.
-Zawsze chciałam coś takiego od ciebie usłyszeć. Byłeś, jesteś i będziesz moim wzorem do naśladowania. Podziwiałam twój styl gry. A słysząc od ciebie takie słowa, to dla mnie jedna z największych pochwał.
-Nikt nie myślał, że tak się to wszystko potoczy. Ja nie miałem pojęcia, że mam córkę. A tu okazuje się, że mam. I to prawie dorosłą- gdy skończył mówić, usiadłam na trawie i schowałam twarz w dłonie. Poczułam jak tata siada obok mnie i przytula.
-Brakuje mi babci- wyznałam.- Strasznie. Staram się być silna, bo jej to obiecałam, ale nie mam chwilami już siły.
-Cichutko- powiedział i mocno mnie przytulił, bo zaczęłam płakać. Po chwili się uspokoiłam i zapytałam:
-O której pogrzeb?
-O 12- usłyszałam w odpowiedzi. Pokiwałam tylko głową.
-Pójdę się położyć, jestem zmęczona- powiedziałam.
-Dobrze- odpowiedział, a ja zniknęłam w domu i położyłam się w swoim pokoju. Leżąc rozmyślałam nad wszystkim, co się wydarzyło do tej pory. Nie wierzę w to, co się dzieje. Nie myślałam długo, ponieważ zasnęłam.
*perspektywa Mariusza*
Kiedy Kamila poszła do domu, ja też wróciłem do środka.
-Zbieram się na trening- powiedziałem do Pauliny.
-Dobrze- odpowiedziała.- Mariusz?
-Tak?
-Powiesz chłopakom?
-Muszę pogadać z trenerem, a chłopakom pewnie też powiem. W końcu wszyscy jesteśmy praktycznie jak rodzina- odpowiedziałem, ponieważ też się nad tym zastanawiałem.
-No to pa- powiedziała całując mój policzek.
-Pa- odpowiedziałem i ruszyłem na trening. Po dwudziestu minutach dotarłem do Energii. Przekroczyłem próg szatni, w której było bardzo wesoło.
-A oto najlepszy atakujący na świecie. Panie i panowie. Lejdis end dżentelmen Mariusz Wlazły- zaanonsował mnie Kłos.
-Karolku, czy ty się dobrze się czujesz?- zapytałem z uśmiechem i przyłożyłem rękę do czoła środkowego.
-Ja się czuję wspaniale. Świat jest piękny. Zobacz- zaczął i objął mnie ramieniem- Ptaki śpiewają. Słoneczko świeci. Niebo bezchmurne. Motylki fruwają...
-Winiarski się przebiera- przerwałem mu, a cała szatnia ryknęła śmiechem.
-No wiesz!? Jak możesz?! I ty jesteś kapitanem?!
-Daj spokój- machnąłem ręką i postanowiłem się przebrać. Usiadłem obok Wrony.
-I co tam u ciebie?- zapytał.
-Ty lepiej powiedz, co się z Kłosem stało- poprosiłem widząc, że środkowy zaczął teraz witać jakimś oryginalnym powitaniem Kacpra.
-Pamiętasz jego siostrę Emilkę?- zapytał.
-No tak. Była tu kiedyś na meczu czy coś- potwierdziłem.
-No właśnie. A teraz Emilka przeniosła się do niego do Bełka i będzie się tu uczyć i trenować. Dopóki Karol nie wyjechał ze stolicy, potrafili być nierozłączni- wyjaśnił Andrzej.
-No okej- odpowiedziałem i zawiązałem drugiego buta kończąc tym samym przebieranie się.- Lecę, bo muszę pogadać z trenerem.
-O czym?- zapytał jednocześnie chór złożony ze wszystkich zawodników.
-Powiem wam po treningu- odpowiedziałem i wymieniłem z Michałem porozumiewawcze spojrzenia. Otworzyłem drzwi na salę, gdzie czekał już trener. Przywitaliśmy się, kiedy Falasca zapytał:
-Coś się stało?
-Potrzebuję juto wolnego- oznajmiłem.
-Ale dlaczego? Wiesz dobrze, że musimy się przygotować do sezonu.
-Wiem, ale chodzi o to- zacząłem i opowiedziałem mu całą historię. O Kamili, o jej babci, o pogrzebie.- I właśnie dlatego potrzebuję jutro wolnego. Kamila stara się być silna, ale muszę ją wesprzeć. Ona ma dopiero szesnaście lat i boję się o nią. Teraz musimy jeszcze czekać na wyznaczenie terminu rozprawy o przyznanie mi opieki nad nią. Tego jest okropnie dużo- zakończyłem.
-No w takim układzie dostaniesz wolne. I jeśli w najbliższym czasie będziesz go jeszcze potrzebował, to daj znać i wszystko załatwimy- powiedział.
-Dziękuję trenerze. To dużo dla mnie znaczy. Dopiero od kilku dni jestem ojcem szesnastolatki i muszę się jeszcze dużo nauczyć- wyznałem.
-Nie znam się na tym, bo mój syn jest jeszcze mały, ale jestem pewien, że sobie poradzisz.
-Mam nadzieję.
-A może jeśli będzie chciała, to zabierzesz ją na popołudniowy trening?
-Porozmawiam z nią. Chcę jeszcze dzisiaj wyjaśnić wszystko chłopakom, żeby potem nie było niedomówień- powiedziałem.
-No tak. Lepiej, żeby dowiedzieli się od ciebie- poparł mnie. Wtedy na salę weszła cała drużyna.
-Dziękuję trenerze- powiedziałem.
-Nie ma za co. W końcu ja też jestem człowiekiem- zaśmiał się i krzyknął.- No to panowie dwadzieścia kółeczek.
-Faktycznie- zaśmiałem się, za co zarobiłem gwizdkiem po głowie, ale Falasca też się zaśmiał. Razem z chłopakami zacząłem biegać. Po 1,5 godziny trening się skończył i wróciliśmy do szatni. Tam ja zwykle było wesoło.
-Miałeś nam coś powiedzieć- przypomniał Conte.
-Pamiętam Facu, pamiętam. Panowie macie teraz trochę czasu czy coś was goni?- zapytałem.
-Mamy czas- usłyszałem odpowiedź wszystkich, co oznacza, że są bardzo ciekawi.
-No dobrze. Ta jak już się wszyscy ogarniemy to wam powiem.
-Okey- odpowiedział Andrzej, a reszta pokiwała głowami. Po jakichś dwudziestu minutach siedzieliśmy wszyscy 'umyci i pachnący', jak to zawsze mówi Ignaczak po meczach reprezentacji.
-Zaczynaj- powiedział Karol.
-Ale ja cię bardzo proszę po angielsku, bo nie wszystko mogę zrozumieć- poprosił Conte, na co cała zagraniczna część ekipy pokiwała głowami.
-No dobrze, więc tak- powiedziałem i opowiedziałem im całą historię.- I może ją dzisiaj poznacie, bo Miguel zaproponował, żebym zabrał ją na popołudniowy trening, jeśli będzie chciała.
-No nieźle stary- powiedział Karol.
-Tego to bym się nie spodziewał- powiedział Wrona.
-Pewnie gdybyś mi powiedział, że wracasz do reprezentacji byłbym w mniejszym szoku- stwierdził Kłos, na co reszta pokiwała głową.
-Lubię zaskakiwać- powiedziałem a cała szatnia ryknęła śmiechem.
-Dobra panowie wystarczy tego posiedzenia. Idziemy do domów na obiad i widzimy się o szesnastej- powiedział Michał. Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy przed halę. Każdy poszedł do swojego samochodu i wyjechał na drogę. Po nieco ponad kwadransie wróciłem do domu.
*perspektywa Kamili*
Obudziłam się i wzięłam do ręki telefon. Minęło dopiero półtorej godziny. Po raz kolejny wzięłam do ręki ukochany album i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Łzy znów pojawiły się na moich policzkach. Nie potrafiłam ich powstrzymać. I nawet nie chciałam. Może jeśli się teraz wypłaczę, to potem będzie mi lżej? Nie mam pojęcia. Po około kwadransie wstałam i poszłam do łazienki. Musiałam umyć twarz, żeby nie było widać, że płakałam. Potem zeszłam do salonu, gdzie Paulina siedziała z laptopem, a Arek się bawił.
-Wyspana?- zapytała z uśmiechem brunetka.
-Chyba tak- odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
-Które ładniejsze?- zapytała Paulina. Podeszłam do niej i zobaczyłam na ekranie kilka par śpioszków.
-Chyba te- powiedziałam i wskazałam niebieskie śpioszki, które pod szyją miały nadrukowaną muszkę, a pod spodem napis 'Jestem przystojniakiem'.
-Też tak myślę. I te zamówię- powiedziała i zaczęła dalej coś przeglądać. Pokiwałam głową i poszłam do kuchni. Nalałam sobie soku do szklanki i wyjrzałam przez okno. Tata właśnie podjechał pod dom. Wysiadł z samochodu i wszedł do środka.
-Jestem!- krzyknął z korytarza.
-To idę zagrzać obiad- powiedziała Paula, weszła do kuchni i zaczęła kręcić się po niej. Postanowiłam nakryć do stołu. Wyciągnęłam talerze i sztućce i rozłożyłam je na stole. W radio leciała jakaś piosenka, którą i ja i Paulina nuciłyśmy pod nosem. Z salonu słychać było śmiech Arka, z którym tata się wygłupiał.
-Chodźcie na obiad!- krzyknęła Paulina i po chwili całą czwórką siedzieliśmy przy stole i jedliśmy obiad.
-Posprzątam- powiedziałam, kiedy wszystkie talerze były puste.
-Mamo a kiedy zrobimy koktajle i sałatki?- zapytał Arek.
-Dopiero zjadłeś obiad smyku- odpowiedziała mu.
-Ale mamoooo.
-Obiecałam, że dzisiaj będą, to będą. Nie martw się- powiedziała spokojnie.
-No dobrze. Idę się pobawić na górę- poinformował nas i zniknął na schodach.
-Kamila chcesz ze mną jechać na popołudniowy trening i poznać chłopaków?- zapytał tata, kiedy wstawiałam talerze do zmywarki.
-A twój trener nie będzie zły, że przeszkadzam?
-Sam to zaproponował, kiedy go prosiłem o wolne na jutro.
-W sumie, to czemu nie- powiedziałam, na co tata się uśmiechnął. Odwzajemniłam to, a on powiedział:
-To o szesnastej jedziemy.
-Dobrze- pokiwałam głową i wyszłam na taras. Usiadłam na wygodnym fotelu i wystawiłam twarz do słońca. Siedziałam tak nie wiem ile, ale w pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie szturcha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Arka.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Myślałem, że śpisz. Nie chciałem, żebyś się spaliła.
-Masz rację, chodź, schowamy się przed słońcem.
-Zagramy w Fifę?- zapytał.
-Jasne- uśmiechnęłam się i już po chwili siedziałam obok blondynka na kanapie i śmiejąc się grałam z nim mecz.
-Jak to się dzieje, że ty zawsze wygrywasz?- zapytał, kiedy znowu go pokonałam.
-Poczekaj, jak przyjedzie wujek Bartek, wujek Piotrek albo wujek Krzysiek, to przegra- powiedział tata, który razem z Pauliną z fotela śledził nasze zmagania.
-Wątpię- powiedziała Paula.- Ona uczyła się od kogoś, kto naprawdę dobrze umiał grać i nauczył ją kilku sztuczek.
-A może po prostu jestem dobra w tą grę, co?- zapytałam z uśmiechem.
-Może- powiedział tata.- Zbieramy się?
-Chyba już czas- powiedziałam.
-A my pójdziemy zrobić koktajle i sałatki- powiedziała Paulina, na co Arek krzyknął:
-Hurrraaa!!!
-Tylko spokojnie- zaśmiał się tata.
-Dobrze- odpowiedział i poszedł z Paulą do kuchni, a my wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Po kwadransie byliśmy na hali.
-Poczekaj tu na mnie. Szybko się przebiorę i razem wejdziemy na salę.
-Nie musisz się martwić. Znam to miejsce jak własną kieszeń. Trenuję tu prawie dziesięć lat. Jest dla mnie jak drugi dom- zaśmiałam się.
-Dobra, dobra- powiedział i wszedł do szatni. Oparłam się o ścianę i czekałam jakieś dziesięć minut, kiedy tata znów pojawił się w drzwiach szatni. Zwarty i gotowy do treningu. Uśmiechnął się i zapytał- Idziemy?
-Jasne- odwzajemniłam jego uśmiech. Weszliśmy razem na salę. Rozejrzałam się i na trybunach zobaczyłam....O matko, przecież to niemożliwe.....
***************
Jestem. Udało się. Na początku chciałabym Was przeprosić, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału, ale zwyczajnie nie miałam ani czasu ani weny. Ale teraz jestem. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Do następnego Dream.. :)
Aż sie boje co ona tam zabaczyła. Rizdział super czekam zniecierpliwiona.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że en również Ci się spodobał. A to co zobaczyła to... Niespodzianka.. :)
UsuńŚwietny rozdział jak zwykle zresztą.
OdpowiedzUsuńJejku *.* Dziękuję. To bardzo miłe. Miodzio <3 :*
Usuń