*perspektywa Kamili*
Weszłam do sali z tatą.
-Babciu- wyszeptałam podchodząc do staruszki.
-Kamila, to już koniec- wyszeptała.
-Nie mów tak. Pomogą Ci i wrócisz ze mną do domu- powiedziałam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
-Kamilko, posłuchaj. Przepraszam za wszystko. Za każdą krzywdę. Jestem pewna, że sobie poradzisz. A ty Mariusz, proszę zajmij się nią. W moim pokoju są wszystkie papiery, jakich będziecie potrzebować. Kocham cię wnusiu. Obiecaj mi, że się nie poddasz i będziesz silna- powiedziała.
-Babciu...- zaczęłam.
-Obiecaj.
-Obiecuję- powiedziałam. Ona się uśmiechnęła i nagle cała aparatura zaczęła piszczeć.
-Proszę wyjść- powiedziała pielęgniarka.
-Nie! Babciu!- krzyknęłam. Tata siłą wyprowadził mnie z sali. Byli w niej lekarze i pielęgniarki, którzy kręcili się przy babci. Usiadłam na jednym z krzesełek i ukryłam twarz w dłoniach. Tata usiadł obok i mnie przytulił. Po chwili, która wydawała mi się okropnie długa drzwi sali otworzyły się i stanęło w nich dwóch lekarzy. Podniosłam głowę z nadzieją, że usłyszę dobrą wiadomość.
-Bardzo nam przykro- powiedział jeden z nich, a ja po raz kolejny wybuchnęłam płaczem. Tata objął mnie jeszcze mocniej i próbował uspokoić. Cały czas płakałam. Słyszałam jak o czymś rozmawiali, ale nie skupiałam się na tym. Nic mnie w tamtym momencie nie interesowało. Po chwili poczułam jak tata bierze mnie na ręce i wychodzi ze szpitala. Wsiedliśmy do samochodu i już po chwili byliśmy pod domem taty. On znów wziął mnie na ręce i wniósł do środka. Posadził na kanapie i usiadł obok mocno mnie przytulając. Siedzieliśmy tak bardzo długo. Cały czas mnie przytulał i bujał w swoich ramionach starając się, abym usnęła.
*perspektywa Mariusza*
Siedziałem z Kamilą w salonie bardzo długo. Bałem się, że śmierć babci kompletnie zrujnuje jej psychikę. Po jakichś dwóch godzinach dziewczyna w końcu zasnęła. Paulina pościeliła jej w jednym z pokoi. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Położyłem ją i przykryłem kołdrą po same uszy. Posiedziałem z nią jeszcze chwilę i wyszedłem z pokoju. Zajrzałem do Arka. Nie spał, tylko siedział na łóżku i wyglądał jakby na mnie czekał.
-Idź już spać Arek. Późno jest- powiedziałem do syna.
-Możemy porozmawiać?- zapytał poważnie. Pokiwałem głową i usiadłem obok niego.
-Słucham. O czym chcesz porozmawiać?
-Dlaczego Kamila najpierw dzwoniła ze szpitala a potem płakała?
-Posłuchaj. Jak wróciła do domu to jej babcia straciła przytomność i Kamila zadzwoniła na pogotowie. Karetka zabrała jej babcię do szpitala i ona do mnie zadzwoniła. W szpitalu Kamila zdążyła chwilę porozmawiać z babcią a potem ta zmarła. Była ona dla niej bardzo ważna, więc płacze, bo za nią tęskni- wyjaśniłem najlepiej jak umiałem.
-A ona teraz będzie z nami mieszkać?- zadał mi kolejne pytanie.
-Tak. Będziemy musieli z nią jeszcze o tym porozmawiać.
-Ale nic się nie zmieni?- zapytał patrząc mi w oczy a po chwili spuścił głowę.
-Synku. Zawsze będziesz dla mnie bardzo ważny. Spójż na mnie- powiedziałem, a Arek niepewnie podniósł główkę.- Bez względu na to czy jesteś sam, czy jesteś ty i Kamila czy też ty, Kamila i twój brat, który się niedługo urodzi. Wszyscy jesteście dla mnie jednakowo ważni.
-Kocham Cię, tato- powiedział i się do mnie przytulił.
-Ja Ciebie też, synku- powiedziałem i mocno objąłem chłopca ramionami. Po chwili zasnął w moich ramionach. Położyłem go pod kołdrą i gasząc światło opuściłem pokój Arka. Zajrzałem do sypialni, szukając Pauliny. Tam na łóżku leżała moja ukochana. Usiadłem obok niej i położyłem głowę na jej kolanach. Zaczęła mnie głaskać i nic nie powiedziała.
-Słyszałam rozmowę twoją i Arka- oznajmiła po chwili.
-Dobrze mu to wyjaśniłem? Bo nie powiem, zaskoczył mnie.
-Myślę, że tak- powiedziała i zapadła cisza.
-Jesteś pewna?- zapytałem po chwili.
-Zgaduję, że pytasz o Kamilę- pokiwałem głową.- Tak. Jestem. Nawet nie myślałam, że tak szybko ją polubię i się do niej przywiążę. Pokochałam ją jak własną córkę.
-Naprawdę?- zapytałem i podniosłem głowę.
-Tak- uśmiechnęła się, co odwzajemniłem.
-Ja też. Nie myślałem, że przyjdzie mi to tak łatwo, szybko, ale to chyba przez to, że spędziliśmy razem tyle czasu, a ona jest taka otwarta.
-Też tak myślę- pokiwała głową moja żona.- To co dalej?
-Pani Krystyna mówiła o jakichś papierach w jej pokoju. Jutro pojadę tam z Kamilą. No i trzeba pojechać do adwokata, żeby dowiedzieć się jak wyglądać będzie cała rozprawa- powiedziałem.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, wziąłem prysznic i poszliśmy spać.
*perspektywa Kamili*
Obudziłam się rano i strasznie bolała mnie głowa. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym leżałam i nie przypominał mi on mojego pokoju. Po chwili wszystko sobie przypominałam. Karetka. Szpital. Śmierć babci. Łzy. Powrót do domu. Na samo wspomnienie tych wszystkich chwil poczułam, że pod powiekami zbierają mi się łzy. Kilka słonych kropli spłynęło po moim policzku. Ale przypomniałam sobie daną babci obietnicę. Wytarłam policzki i wstałam. Zeszłam do kuchni, gdzie siedziała Paulina.
-Wstałaś już?- zapytała, gdy mnie zobaczyła.
-Tak. Która godzina?
-Dochodzi jedenasta- poinformowała mnie.- Zjesz coś.
-Nie. Dziękuję.
-Musisz coś jeść. Ja wiem, że jest ci ciężko, ale głodzenie się nic ci nie da. Może tylko pogorszyć sprawę.
-No dobrze- zgodziłam się, ponieważ miała rację.
-To co? Może musli?- zapytała z uśmiechem brunetka.
-Poproszę- powiedziałam i odwzajemniłam jej gest. Pewnie wyszedł z tego jakiś grymas, ale trudno. Po chwili przed moim nosem wylądowała miska z musli.
-Smacznego.
-Dziękuję- odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem. Po kwadransie talerz był już pusty. Odstawiłam go do zmywarki.
-Smakowało?- zapytała Paula.
-Nawet bardzo- uśmiechnęłam się.- A tak właściwie, to gdzie jest tata?
-Pojechał załatwić sprawy związane z pogrzebem- odpowiedziała. Pokiwałam tylko głową i odwróciłam się stając twarzą do okna. Łzy znowu zagościły na moich policzkach. Paulina wstała i objęła mnie ramieniem. Wtuliłam twarz w jej włosy. Nic nie mówiła, tylko głaskała mnie po głowie i plecach, czekając, aż się trochę uspokoję. Po chwili odsunęłam się od niej.
-Przepraszam i dziękuję- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-Nie musisz robić ani jednego ani drugiego- odpowiedziała z uśmiechem.
-A jednak- powiedziałam.- A gdzie jest Arek?
-Na podwórku bawi się w coś.
-Okej. Idę usiąść na tarasie na świeżym powietrzu, bo strasznie mnie głowa boli- powiedziałam.
-Dobrze- odpowiedziała mi brunetka. Po chwili siedziałam już na wygodnym fotelu i w cieniu delektowałam się ładną pogodą.
-Kami- usłyszałam po chwili. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Arka.
-Co jest?- zapytałam z uśmiechem.
-Mogę cię o coś spytać?
-Jasne, chodź- powiedziałam i posadziłam go sobie na kolanach.- O co chodzi?
-Tęsknisz za twoją babcią?
-Tak. Widzisz, ona była dla mnie bardzo ważna. Nie mam mamy, ponieważ ona zmarła, jak mnie urodziła, a tata nic nie wiedział. I dlatego wychowywała mnie babcia. To normalne, że za nią tęsknię, zawsze będę, bo dużo dla mnie zrobiła.
-Nie masz mamy?- zapytał patrząc na mnie swoimi ślicznymi oczami.
-Nie. Kiedy moja mama była w ciąży i miała mnie urodzić, okazało się, że jest ona zagrożona. Mama bardzo chciała, żebym pojawiła się na świecie i nie udało się jej uratować- odpowiedziałam.
-Tęsknisz za nią?
-Nawet jej nie znałam. Bardziej, to babcia była dla mnie mamą- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Jak chcesz, to mogę się z tobą podzielić moją mamą. Tatę i tak mamy jednego. A oni oboje mają wielkie serduszka i mogą kochać nas oboje i jeszcze naszego braciszka- powiedział, uśmiechnął się i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i znowu poczułam łzy na policzkach.
-Dziękuję ci. Jesteś świetnym chłopakiem.
-A ty jesteś najlepszą siostrą- wyszeptał mi do ucha.
-A ty najlepszym bratem- odpowiedziałam również szeptem.
-Kami, a jak już się będziesz lepiej czuła, to pograsz ze mną w siatkę?
-Pewnie, że tak smyku. Jeszcze nie raz i nie dwa zagramy- powiedziałam i dałam mu pstryczka w nos. Chłopiec się tylko zaśmiał.
-Idę się napić- powiedział i wszedł do domu. Posiedziałam chwilę w ciszy. Znowu zamknęłam oczy i wygodnie ułożyłam głowę na oparciu fotela.
-Cześć- usłyszałam po chwili głos taty.
-Hej tato- odpowiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
-Wyspałaś się?
-Nawet, nawet. Głowa mnie bolała, ale już jest lepiej. Paulina mówiła, że byłeś załatwić sprawy pogrzebu- powiedziałam.
-Tak. Będzie pojutrze, dobrze?
-Tak- odpowiedziałam i starłam łzę, która pojawiła się na wzmiankę o pogrzebie.
-Nie płacz- powiedział i podszedł do mnie i mocno przytulił.
-Dziękuję. Za wszystko- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Nie dziękuj- powiedział i odwzajemnił mój gest.
-Kiedy pojedziemy do mieszkania?- zapytałam.
-Kiedy chcesz- stwierdził.
-W sumie, to możemy nawet zaraz, bo chciałabym się przebrać.
-Zaraz nie, bo za pół godziny będzie obiad- powiedziała Paulina, która weszła na taras.
-No dobrze, to po obiedzie- powiedział tata, a ja pokiwałam głową. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i faktycznie po pół godzinie obiad był gotowy i można było jeść. Paula zrobiła przepyszną zapiekankę makaronową.
-Pyszne to było- powiedziałam chowając talerz do zmywarki. Tata zaczął zbierać resztę naczyń i mi je podawać.
-Cieszę się, że ci smakowało- uśmiechnęła się brunetka. Po ogarnięciu kuchni razem z tatą wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mojego dotychczasowego domu. Kiedy miałam otworzyć drzwi, ręka z kluczem zatrzymała się w połowie drogi.
-Wszystko dobrze?- zapytał tata.
-Tak, tak- powiedziałam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Panował tam porządek. I gdybym nie wiedziała, co tu się wczoraj działo, to stwierdziłabym, że wszystko jest dobrze. Poszłam do pokoju babci.
-Nie powiedziała nam tylko, gdzie mamy szukać tych wszystkich papierów- powiedział tata, który wszedł za mną do pomieszczenia.
-Nie musiała. Wiem, gdzie ich szukać- powiedziałam i podeszłam do biurka. Otworzyłam szufladę, w której leżała biała teczka z podpisem 'Dokumenty'. Byłam pewna, że o tej teczce mówiła babcia. Otworzyłam teczkę, obok mnie stanął tata. Były tam różnego rodzaju dokumenty, na których kompletnie się nie znam.
-Zajmę się tym- powiedział tata.- Tu jest umowa, którą twoja babcia podpisała kupując mieszkanie. Pewnie wszystkie oszczędności i mieszkanie są przepisane na ciebie.
-Z tego, co słyszałam, to mieszkanie w prawie centrum Bełchatowa kosztuje niezłą sumkę.
-Nawet 150 tysięcy.
-Co robimy z mieszkaniem?- zapytałam.
-Zależy, co babcia napisała w testamencie. Nie znam się na tym. Chcę jechać dzisiaj do adwokata z tymi papierami, więc się wszystkiego dowiemy.
-Rozumiem- powiedziałam.
-Nic się nie martw. Wszystko załatwimy. A teraz weź trochę rzeczy. Wszystkich na razie nie będziemy brać- powiedział.
-No dobrze. Wezmę coś do ubrania i kilka drobiazgów- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam torbę treningową, która jest dość pojemna i zapakowałam do niej trochę ubrań, ładowarkę i jeszcze kilka rzeczy. Wyszłam i zabrałam z salonu album. Były w nim zdjęcia z tych szesnastu lat.
-Gotowa?- zapytał tata.
-Tak, tak. Możemy jechać- powiedziałam. Wrzuciłam jeszcze kosmetyczkę z łazienki i razem z tatą wyszłam z mieszkania. Zamknęliśmy je, wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu.
****************
Jestem. Witam. Udało się. Rozdział powstał w męczarniach, podczas pilnowania piątki kuzynostwa, ale... Udało się! Mam nadzieję, że się spodoba.
Pozdrawiam, Dream :)
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńMasz talent.
Dziękuję :)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba :)
Płakałam. Świetnie
OdpowiedzUsuńMiło, że Ci się podoba. Nie myślałam, że można przy tym płakać :)
UsuńSmutno mi, rozdział ekstra.
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że się spodobało :)
UsuńTwój blog został nominowany do Libster Blog Award, więcej szczegółów --> http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń