niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 4

*perspektywa Kamili*

Siedzieliśmy w salonie pijąc kawę i rozmawiając, kiedy wpadli do środka Oliwier i Arek. Ten drugi zapytał:
-Pamiętasz, co mi obiecałaś?
-Jasne, że pamiętam- uśmiechnęłam się do niego.
-To chodź- uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę.
-Ty też- powiedział Oliwier do Filipa, który chcąc nie chcąc musiał również iść.
-Grasz?- zapytał mnie, kiedy chłopcy pobiegli szukać piłki.
-Tak. Jestem atakującą, a ty?
-Ja gram na przyjęciu- odpowiedział. Po chwili dodał- Już wiem.
-Co takiego?
-Skąd cię kojarzę. Grasz w juniorkach w Skrze, prawda?- zapytał.
-Tak- odpowiedziałam.
-Ty jesteś Mała?- zadał kolejne pytanie.
-No tak- znów potwierdziłam.
-Dużo o tobie słyszałem- oznajmił.
-Ja ciebie też skądś kojarzyłam, ale nie byłam pewna. Teraz już wiem- powiedziałam.
-Gramyyy!!!- krzyknął Arek biegnąc z piłką. Obok niego biegł Oliwier. Zaśmiałam się tylko i skinęłam w stronę Filipa.
-No chodź, bo nam żyć nie dadzą- powiedziałam.
-Masz rację- przytaknął mi. Poszliśmy z chłopcami. Nie zdziwiło mnie to, że na podwórku znalazło się miejsce do zawieszenia siatki. Ja byłam w drużynie z Arkiem, a Filip z Olkiem. Graliśmy 'na spokojnie'. Bez popisów. Było raczej dużo wygłupów i śmiechu. Po kilku minutach przyszli tata, Paulina, Michał, Dagmara i Antek, który leżał w wózku. Zaczęli się przyglądać naszym wygłupom. W pewnym momencie, kiedy miał zagrywać Filip, Arek pobiegł, zabrał mu piłkę i zaczął uciekać. Filip zaczął go gonić i wołał za nim:
-Wracaj. Ty mały oszuście!
-Kamila! Ratujuuuj!- krzyczał Arek. Podeszłam do Oliwiera i zapytałam:
-Skoro Filip jest większy, to chyba pomożemy Arkowi, co?- ten tylko się uśmiechnął i pokiwał główką. Ruszyliśmy więc za nimi. Olek skoczył Filipowi na plecy i zakrył mu oczy. Ten musiał się zatrzymać, a wtedy ja podbiegłam do Arka i kazałam mu się schować. Mały od razu gdzieś pobiegł.
-Czy to był podstęp?- zapytał Filip patrząc na mnie i na Olka, którego udało mu się ściągnąć z pleców.
-To był jej pomysł!- krzyknął Oli i pokazał na mnie palcem.
-Ty mały zdrajco!- powiedziałam z oburzeniem.
-Mam nadzieję, że umiesz szybko biegać- powiedział poważnie Filip i zaczął mnie gonić. Wzięłam nogi za pas i zaczęłam uciekać. Biegaliśmy wokół domu śmiejąc się.
-Ja już nie mogę!- krzyknęłam i padłam na trawę po chyba dziesiątym okrążeniu.
-Ja też- powiedział Filip i położył się obok mnie na trawie.- Ale kondycję i tak masz niezłą.
-Dzięki. Ty też- powiedziałam i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Czy wy się aby na pewno dobrze czujecie?- zapytała Dagmara.
-Wspaniale- powiedziałam. Uspokoiłam się i zamknęłam oczy. Nagle poczułam na sobie coś mokrego. Zaczęłam piszczeć i poderwałam się z ziemi. Obok mnie stał Filip z wiaderkiem w ręce, a za nim chowali się Arek i Olek. Spojrzałam na nich, jak na umysłowo niedorozwiniętych.
-Ja nie mam do was siły- powiedziałam i usiadłam na huśtawce na słońcu, aby się wysuszyć.
-To był prysznic po tym sprincie- powiedział Filip.
-Żeby ci za gorąco nie było- dodał Oli.
-Och, jak wy o mnie dbacie. Uwaga, bo przywyknę- powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-Pić mi się chce- powiedział Arek.
-Mi też- dodał Oliwier.
-Chodźcie do domu- powiedziała Paulina. Razem z chłopcami, Dagmarą oraz siatkarzami, którzy po tarasowych schodach wnosili wózek Antka weszli do domu. Ja dalej siedziałam na huśtawce. Wystawiłam twarz do Słońca i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam, jak obok mnie ktoś siada. Odwróciłam głowę, by sprawdzić, kim jest mój towarzysz. Obok mnie siedział Filip.
-Przepraszam- powiedział nie patrząc mi w oczy.- Głupio mi.
-Nie łapię. Za co ty mnie przepraszasz?
-No za tą wodę- powiedział i spojrzał mi w oczy. Ten niebieski kolor jest rodzinny?
-Oj, daj spokój. To tylko zabawa- powiedziałam i się zaśmiałam.
-Ale mi jest na prawdę głupio.
-Dobrze. Wybaczam- powiedziałam.- Ale weź się rozchmurz.
-Okey, okey- powiedział i się zaśmiał. Zawtórowałam mu.
-O, zobacz. Wyschłam- powiedziałam i pokazałam moją bluzkę.
-To dobrze- powiedział i znowu zaczęliśmy się śmiać.- Mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
-Jak się czuje twoja babcia?- zapytał niepewnie.
-Ona nie chce ze mną o tym rozmawiać- odpowiedziałam.
-Przepraszam, że w ogóle zapytałem.
-Nie ma sprawy.
-Idziemy się napić?- zapytał. Pokiwałam głową. Wstaliśmy i ramię w ramię ruszyliśmy w stronę domu.
-Chodźcie się napić- zawołała nas Paulina. Weszliśmy do kuchni i dostaliśmy po szklance z sokiem.
-Mamo, jestem głodny- powiedział Oli.
-Ja też- przytaknął mu Arek.
-Ja w sumie też- powiedział stojący obok mnie Filip.
-My też- powiedzieli jednocześnie tata i Michał. Ja, Paulina i Dagmara jednocześnie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-To na co macie ochotę?- zapytała Paulina. Męska część towarzystwa spojrzała po sobie i jednocześnie, jakby trenowali to przez ostatni tydzień powiedzieli:
-Gofry!
-No dobrze- odpowiedziała i zaczęła wyciągać potrzebne składniki razem z Dagmarą. Panowie jak na zawołanie ulotnili się z kuchni.
-Może Wam pomogę- zaproponowałam.
-Nie trzeba. Poradzimy sobie- powiedziała Paula.
-Ale ja i tak nie mam co robić.
-No dobrze. To pokroisz ze mną owoce- powiedział Dagmara. Pokiwałam głową i wzięłam się do roboty. Po dwudziestu minutach na stole stała cała góra gofrów, a obok na talerzykach pokrojone owoce, bita śmietana w sprayu oraz Nutella. Wszyscy usiedli i zaczęliśmy jeść. Kiedy już panowie zjedli, odzyskali energię i pobiegli na podwórko. Zaczęłam zbierać naczynia, kiedy Paulina powiedziała:
-Zostaw to Kamila. Ja posprzątam.
-Odpocznij. Ja załaduję zmywarkę- powiedziałam.
-Ale...-zaczęła.
-Nie ma żadnego 'ale'. Kamila ma rację- powiedziała Dagmara i dodała- Poczekaj, pomogę ci.
-Dam sobie radę. Wyjdźcie sobie na taras weźcie Arka i porozmawiajcie- powiedziałam.
-Jesteś uparta, tak samo jak Mariusz- zaśmiała się Paulina.- Chodź. Nie ma co z nią walczyć. Jakbyś potrzebowała pomocy, to będziemy na tarasie.
-Dobrze- uśmiechnęłam się i zaczęłam sprzątać. Po kilku minutach wszystko było już w zmywarce.
-Skończyłaś już?- zapytała Dagmara, kiedy wyszłam na taras.
-No tak.
-Szybko- stwierdziła.
-Nie ma się co obijać- powiedziałam i się uśmiechnęłam. Cały czas rozmawiałyśmy na luźne tematy. Po chwili na taras wszedł tata. Usiadł obok Pauliny i objął ją ramieniem. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-O czym rozmawiacie?- zapytał.
-Tajemnica- odpowiedziała mu żona i pocałowała jego policzek.
-I tak się dowiem- powiedział i wszyscy się zaśmialiśmy.
-Tato, odwieziesz mnie do domu?- zapytałam.
-Teraz?
-Jeśli to nie problem. Obiecałam babci, że nie wrócę zbyt późno.
-Dobrze. Chodź zbieramy się- powiedział. Pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam razem z tatą do samochodu. Odwiózł mnie pod blok. Pożegnałam się z nim i weszłam do środka. Przywitałam się z babcią przytulając ją i poszłam do toalety.

*perspektywa Mariusza*

Odwiozłem Kamilę i wróciłem do domu. Usiadłem z Michałem, Dagmarą i Pauliną na tarasie. Antek spał w wózku, a chłopaki dręczyli Filipa.
-Co o niej myślicie?- zapytałem Winiarskich.
-Jest miła, dobrze wychowana...- zaczęła Dagmara, ale Michał jej przerwał.
-Kocha siatkówkę, gra w siatkówkę, ogląda siatkówkę- zaczął wymieniać. Zaczęliśmy się śmiać. Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas, kiedy zadzwonił mój telefon. Na ekranie zobaczyłem numer Kamili.
-Hej, zapomniałaś czegoś?- zapytałem, po odebraniu połączenia.
-Tato....- usłyszałem w słuchawce załamany głos dziewczyny.
-Kamila, stało się coś?- zapytałem. Wszyscy zamilkli. Nawet chłopcy na dźwięk jej imienia się zatrzymali...

*perspektywa Kamili*

Kiedy wyszłam z łazienki założyłam bluzę, ponieważ zrobiło mi się zimno. Weszłam do kuchni w celu zrobienia sobie herbaty.
-Babciu, chcesz herbaty?!- zapytałam krzycząc z kuchni, ponieważ babcia siedziała w salonie i oglądała telewizję. Nie odpowiedziała, więc odstawiłam kubki na blat i weszłam do salonu. Tam babcia leżała na kanapie w nienaturalnej pozycji.
-Babciu?!- powiedziałam.- Wszystko dobrze?! Babciu?!!- starałam się ją ocucić. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Złapałam za telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Nasze mieszkanie znajduje się blisko szpitala, więc po pięciu minutach w mieszkaniu byli już ratownicy. Łzy płynęły mi po policzkach. Nie potrafiłam się uspokoić.
-Pani babcia na coś choruje?- zapytał lekarz. Pokiwałam głową. Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Mężczyzna około trzydziestki wstał, złapał mnie za ramiona i patrząc mi w oczy powiedział- Uspokój się. Jak masz na imię?
-Kamila.
-Powiedz nam, czy babcia na coś choruje, to postaramy się jej pomóc.
-Babcia ma raka płuc z przerzutami. To jest nawrót choroby- wydukałam.
-Kiedy wcześniej babcia była chora?- zadał kolejne pytanie.
-Dwa lata temu. Ale nic więcej nie wiem, bo to przede mną ukrywała- odpowiedziałam.
-Bierze jakieś leki?
-Tak- powiedziałam. Otworzyłam jedną z szafek, ponieważ wczoraj babcia mi pokazała, gdzie trzyma leki. Lekarz zaczął je oglądać i pokiwał głową.
-Dobrze- powiedział.- Zabieramy panią do szpitala.
-Panie doktorze, czy ja mogę jechać z wami?- zapytałam.
-No dobrze. Ale czy możesz potem powiadomić kogoś dorosłego?
-Dobrze- przytaknęłam. Wyszłam razem z nimi i zamknęłam mieszkanie. Cały czas płakałam. Po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. Babcię gdzieś zabrali, a lekarz, który rozmawiał ze mną w mieszkaniu zapytał:
-Dzwoniłaś już?
-Jeszcze nie.
-To zadzwoń teraz.
-Dobrze- powiedziałam i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer taty.
-Hej, zapomniałaś czegoś?- zapytał, po odebraniu połączenia.
-Tato....- powiedziałam i poczułam kolejną falę łez, która zalała moją twarz.
-Kamila, stało się coś?- zapytał. Milczałam. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić.- Kamila? Jesteś tam?
-Tato.. Babcia jest w szpitalu...- wydukałam.
-Co? Co się stało?- zapytał.
-Możesz przyjechać?
-W którym szpitalu jesteś?- zapytał od razu.
-Na Dębowej1- powiedziałam.
-Zaraz będę. Trzymaj się- usłyszałam. Schowałam telefon do kieszeni i pozwoliłam łzą płynąć. Oparłam się plecami o ścianę i zjechałam na podłogę.
-Proszę pani. Wszystko w porządku- zapytała jakaś pielęgniarka. Pokiwałam tylko głową. Odeszła, bo zawołała ją jakaś inna pielęgniarka. Po upływie kilku minut, które dla mnie były wiecznością usłyszałam, jak ktoś mnie woła.
-Kamila!- podniosłam głowę. Obraz miałam rozmazany przez łzy, ale zauważyłam tatę razem z Michałem i Filipem.
-Tato- wydukałam i znowu wybuchnęłam płaczem. Przytulił mnie i o nic nie pytał.
-Pójdę i spróbuję się czegoś dowiedzieć- powiedział Michał i poszedł rozmawiać z recepcjonistką. Razem z nim poszedł Filip. Wrócili po chwili, kiedy byłam spokojniejsza.
-I co?- zapytał tata. Ja byłam jak sparaliżowana. Nic nie potrafiłam zrobić.
-Lekarz powiedział, że babcia chce się z tobą zobaczyć- poinformował Michał patrząc na mnie. Pokiwałam głową i poszliśmy do sali 23, którą wskazał lekarz. Weszłam do środka z tatą.
-Babciu- wyszeptałam podchodząc do staruszki.....



*******************
Jestem z czwórką. Powiem szczerze, że jestem zadowolona. Co będzie dalej z babcią Kamili? Już niedługo wszystko się wyjaśni. Za wszystkie błędy przepraszam. Liczę na Wasze komentarze.
Pozdrawiam Dream :)

8 komentarzy:

  1. Super rozdział,czekam na więcej.
    Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. :)
      Następny już się tworzy...

      Usuń
  2. Świetny rozdział, czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję! To wiele dla mnie znaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja Cię nie lubię. Zawsze przebywasz w takich momentach. Przepraszam za to, mnie tu nie było Ale wiesz... szkoła, rekolekcje. Chyba nikt inny nie mógłby wprawić mojej klasy w taką zadume :). A wracając do bloga to świetny rozdział, ale brakuje mi czegoś takiego... Dobra nie słuchaj mnie. Pisz szybko dalszą część i paaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać lubię Cię dręczyć :)
      Bardzo się cieszę, że się podobało..

      Usuń
  5. Jak ja Cię nie lubię. Zawsze przebywasz w takich momentach. Przepraszam za to, mnie tu nie było Ale wiesz... szkoła, rekolekcje. Chyba nikt inny nie mógłby wprawić mojej klasy w taką zadume :). A wracając do bloga to świetny rozdział, ale brakuje mi czegoś takiego... Dobra nie słuchaj mnie. Pisz szybko dalszą część i paaa

    OdpowiedzUsuń